Podniosłem lekko w górę trzymaną ciągle w dłoni dokumentację.
- Tak, zabrałem to. Nie miałem wcześniej czasu się temu przyjrzeć, wydaje się, że to opisy eksperymentów, które tam przeprowadzają, ale nie zdążyłem jeszcze zagłębić się w szczegóły. Zabrałem też jedną fiolkę z jakimś płynem, ale nie wiem co to jest. Mam ją w plecaku, spakowaną z resztą rzeczy. Coś się stało Lukas? Coś nam grozi? Wyruszamy, czy zmieniamy nasze plany?
Przecierając oczy i próbując się skoncentrować na słowach Lukasa, wysłuchałem jego pytania i propozycji.
- Cześć.... Tak, pewnie, możecie do mnie przyjść, kiedy mam się was spodziewać? - wysłuchawszy odpowiedzi, dodałem. - Dobrze, będę czekał. Coś się stało, skąd ta zmiana?
Odłożyłem telefon z powrotem na półkę. Podniosłem się z łóżka, odsłoniłem rolety. Było już jasno. W trakcie zakładania ubrań natknąłem się na wyniesione z POHiTPP fiolkę oraz dokumenty. Cholera, że też niosłem to wczoraj ze sobą do pubu, doprawdy szczęście, że nikt na razie ich nie szukał - dowody w kieszeni. Nie chcąc marnować czasu postanowiłem, że oczekiwanie na przybycie przyjaciół poświęcę na czytanie rządowych papierów - i ewentualne ich spalenie, gdyby informacje w nich zawarte były dla nas niebezpieczne. Fiolka będzie musiała poczekać na zbadanie w dalszym terminie.
// Pozwalam sobie popchnąć trochę wątek do przodu, jeśli za bardzo ponarratorzyłem to zedytuję posta.
Niepokój wynikający z tajemniczego zachowania Lukasa ustąpił tylko nieznacznie, ale nie zamierzałem przesadnie wtrącać się w jego sprawy. Jeżeli coś wolał zostawić dla siebie, najpewniej miał ku temu powody.
- Cieszę się, że idziecie ze mną. Myślę, że nie ma powodu zwlekać, spakujcie się i spotkajmy się jutro przy południowym wyjściu z miasta, przed szkołą trenerów. Powiedzmy o dziewiątej. Swoją drogą - dodałem, ściszywszy głos - nie wydaje się wam dziwne, że nigdzie w wiadomościach, gazetach czy w internecie nie ma żadnych informacji o naszej wczorajszej "zabawie"? Zastanawia mnie ta cisza.
Jako, że wszystko zostało ustalone, dopiliśmy piwo, dojedliśmy przekąski i rozeszliśmy do domów. Po drodze byłem nieustannie czujny, ale nic podejrzanego się nie wydarzyło. Po kilkunastu minutach od dotarcia do mieszkania telefon zawibrował dwa razy - Lukas i Haylay również dotarli do siebie bez przygód.
Wypuściłem Shinxa i Houndora z pokebali.
- Jutro wyruszamy w drogę. Mam nadzieję, że będzie to dla nas wszystkich trening oraz okazja do zżycia się, stworzenia zgranego zespołu. Nie wiem, czy będzie to bezpieczna wyprawa, dlatego proszę was, byście w jej trakcie byli czujni - w tym o wiele przewyższacie nas, ludzi.
Wyjaśniwszy im jak się sprawy mają, rozpocząłem pakowanie. Kanapki, poke-karma zakupiona w drodze powrotnej, znalazłem nawet wygrany kiedyś w loterii rare-candy - pokemonowy przysmak. Ubrania, ręczniki, lornetka, latarka, wszystko szło do plecaka. Na koniec przytroczyłem też namiot, śpiwór i złożoną wędkę.
Będąc gotów do drogi, zjadłem kolację i położyłem się spać.
Dziwne to doprawdy doświadczenie, emocje, gdy pierwszy raz w życiu, nawet w blasku dnia, rozglądasz się dookoła, obawiając się, że ktoś cię śledzi. a rozglądasz się ukradkiem, by nie wydawać się podejrzanym czy dziwnym. Taka właśnie nietypowa była droga do typowego dla naszej "paczki" pubu. Niepokój z resztą udzielał się nie tylko mnie, Lukas również wydawał się zmartwiony; jedynie Haylay zachowywała się, jakby wydarzenia poprzedniego dnia nie były niczym szczególnym, ot kolejny wybryk czy udana zabawa.
- Dobre pytanie. Właściwie nie mam żadnych nowych pomysłów, jedyna zmiana względem planu, o którym wczoraj wam mówiłem, jest taka, że do rodzinnego miasta udam się nie komunikacją, a pieszo. Wiem, że brzmi to absurdalnie, ale sądzę, że będzie to lepsze rozwiązanie niż trening z pokemonami w jakimś schronisku; poznam ich zdolności w bardziej naturalnej - z ich punktu widzenia - sytuacji. - Przerwałem na chwilę, przesuwając wzrok z jednego na drugie. - Właściwie nie mówiliście, co wy zdecydowaliście się roić teraz, po zakończeniu studiów. Szukacie pracy, zostajecie na doktorat? Chcecie zrobić sobie ostatnie wakacje i iść ze mną? - Zwracając się do Lukasa, dodałem - Coś cię trapi przyjacielu. Możesz nam powiedzieć, w czym rzecz, możemy Ci jakoś pomóc?
Lukas - przyjaciel Aveloxameniusa, w czasach niedawno zakończonych studiów należał razem z nim do koła utylizacji pokemonowej energii (POKE). Hacker, informatyk, anarchista, lubi filozofować, zna się na libertariańskiej wizji ekonomii. Znajomym wydaje się, że chodzi z głową w chmurach, ale w gdy trzeba potrafi wykazać się dobrą organizacją i zdolnościami przywódczymi. Człowiek gotowy bronić swojego zdania do ostatniej kropli krwi, absolutnie bezkompromisowy, ale też lojalny względem przyjaciół.
Właściciel Venomotha.
Haylay - przyjaciółka z POKE, razem z Lukasem i Aveloxameniusem biorąca udział w "ataku na POHiTPP". Właścicielka Sneasel'a.
//Black, nie Dark, taki szczególik ;)
Dodałem do KP post z opisem dodatkowych postaci, jako pomoc dla nas obojga. Jakbyś chciała, by coś tam dodać to jestem otwarty na sugestie bądź gotowe kawałki tekstu - wszak to ty kreujesz postacie hmmm..... NPC?
Wstyd przyznać, ale to był pierwszy raz, kiedy odwiedziłem centrum pokemon. Delfi, do czasu swojej starości, nie był chorował; wtedy zaś konieczne wizyty odbywał był z moim ojcem, nie ze mną. Pamiętam, że pozytywnie zaskoczył mnie fakt, że nie wymagano od nas żadnej formy wylegitymowania się, czy jakiegokolwiek podawania kim jesteśmy. Jakby nie patrzeć, z tego co wiem, centra finansowane są z grabieży podatkowej, a wszelkie urzędy lubują się namiętnie w formularzach, aneksach i załącznikach-do. A nam nie zostawianie po sobie śladu, łączącego nas w bazie danych z Shinxem, było w tamtym dniu bardzo na rękę.
Kiedy Lukas z Haylay siedzieli sobie razem na ławie, ja z nieskrywaną niecierpliwością chodziłem wzdłuż lady, przy której siostra Joy przyjęła Shinxa. Proces leczenia był z mojego ówczesnego punktu widzenia zaskakująco szybki; jako "trener", bo poniekąd taką rolę z konieczności na siebie przyjąłem, miałem wiele do nadrobienia. Zaskoczyło mnie również, że zaraz po leczeniu Shinx od razu był zdolny wyrwać się z pokeballa.
- Cześć Shinx. Jestem Aveloxamenius von Oppe. Byłeś mocno schorowany, dlatego zabrałem Cię tutaj - schyliłem ku niemu głowę i kontynuowałem szeptem - Wszystko pewnie lepiej wytłumaczy Ci Black, bo tutaj wolałbym nie mówić zbyt wiele otwarcie. Mam nadzieję, że wybaczysz mi zamknięcie w pokeballu. Jeśli będziesz chciał, zawsze możesz odejść, choć sugeruję wstrzymać się z decyzją do czasu, aż znajdziemy się w bezpieczniejszym miejscu. Choć sądzę, że będzie Ci ze mną dobrze - Na głos dodałem - Co powiesz na imię Sanus? To znaczy zdrowy, a tego Ci teraz odmówić nie sposób.
Z uśmiechem patrzyliśmy na brykającego Shinxa. Widać było, że jest zadowolony z sytuacji w której się znalazł. Black za to zaskoczył mnie swoim zachowaniem i spowodował, że znów stałem się poważny.
- Jesteś pewny, że tego chcesz? Nie jest to konieczne, choć sporo ułatwi. Zwłaszcza przez następny dzień czy dwa, kiedy będziemy w moim pokoiku, przygotowując się do drogi. Tym bardziej, że policja zapewne będzie zwracać baczną uwagę na Houndoury i Shinxy chodzące po ulicach. Pamiętaj, że zawsze masz wolną drogę, jeśli będziesz wolał odejśc - mówiąc to wyciągnąłem z kieszeni poszarpanej przez Blacka nogawki kolejnego pokeballa. Postawiłem go otwartego przed Houndor'em. - To jak?
Gdy Black podjął swoją decyzję, zawołałem Shinxa i zwróciłem się do przyjaciół.
- Myślę, że nie ma co dłużej tutaj siedzieć. Chyba, że potrzebujesz coś dokończyć - powiedziałem kiwając głową w kierunku ekranu laptopa.
- Prześpijmy się, a jutro spotkajmy się w pubie de Laksenbiga, pod czerwonym Dratini. Dogadamy co dalej, powiecie mi, czy chcecie nadal być w to zamieszani, może coś uzgodnimy. A teraz, chodźmy.
Patrzyłem na Lukasa, nie mogąc się nadziwić jego aktywności. Słysząc uwagę Haylay, odwróciłem się do niej i po krótkim spojrzeniu, odpowiedziałem.
- Tak, Lukas chyba od zawsze marzył o przeciwstawieniu się władzom, w sumie to on mnie do tego namawiał, a mnie dopiero przekonał casus mojego Delfiego - na te słowa me usta wygięły się w smutny grymas, ale kontynuowałem - Nie spodziewaliśmy się takiego ducha przywództwa i gorliwości po naszym komputerowym nerdzie, czyż nie?
Po chwili milczenia, zastanowienia nad jej drugim pytaniem, odezwałem się ponownie.
- Cóż, początkowo planowałem od razu udać się do rodzinnego Veilstone i znaleźć konfidentów oraz urzędników, którzy narobili mej rodzinie kłopotów i skazali Luxray'a na spalenie ze śmieciami. Teraz jednak chyba najpierw zdecyduję się na mały odpoczynek gdzieś z dala od miasta. Chciałbym najpierw przynajmniej przez kilka dni zżyć się z nowymi poke-towarzyszami, poznać ich zdolności i charakter. O ile Shinx wyjdzie z tego stanu, cokolwiek mu jest. Może też w tym czasie Lukas zdobędzie jakieś użyteczne informacje, widać, że jest rozpalony działaniem. Jeśli mu się uda, to od razu będzie wiadomo gdzie uderzyć, jak nie, to będzie trzeba powęszyć na miejscu.
Widząc zbliżające się ku nam światła samochodu, zwróciłem się do Lukasa.
-To nasza?
Wiedziałem, że oni wiedzą. Wiedzieli, że nie popieram stosowania przymusu, nawet względem pokemonów, zwłaszcza tych, którym miało się kiedyś zamiar powierzać życie swoje i innych. Nie mogłem jednak odmówić im racji.
- Cóż, chyba będę musiał uciec się do takiego rozwiązania. Na to, że chodzę w Houndourem u boku, o ile oczywiście postanowi się nadal mnie trzymać, nikt uwagi nie zwróci, ale tego Shinxa zapamięta każdy. Może nikt sam z siebie na nas nie doniesie, ale na pewno chętnie będą zeznawać jako świadkowie, gdy tylko "pan władza" zada pytanie.
Wyciągnąłem w kieszeni oferowany uprzednio Blackowi pokeball i dotknąłem nim Shinxa w niezraniony obszar na grzbiecie. Kula otworzyła się i czerwona wstęga laserowego promienia oplotła i pochłonęła elektryczne stworzonko. Spojrzałem na Blacka.
- Nie gniewaj się, to konieczne, by ratować jego - i nas - powiedziałem smutnym tonem.
- Myślę, że powinniśmy odejść stąd kilkaset metrów lub przejechać kilka przystanków tramwajem; potem weźmiemy taxówkę. Zobacz Lukas gdzie możemy z miejsca jakąś złapać, miałeś chyba do tego jakąś aplikację na telefonie? - zwróciłem się do przyjaciela - Może być też autobus lub Uber, tam przynajmniej nikt nas nie zapamięta. Choćmy- dodałem, chowając pokeball do kieszeni i ruszając w kierunku ulicy.
Wchodząc w końcu, do dającej poczucie jakiegokolwiek bezpieczeństwa wentylatorni i widząc Lukasa, mój strach poszybował w dół niczym f(x)=-cos(πx) na przedziale <-1;0>. W tamtym czasie nie byłem jeszcze nawykły do przeciwdziałaniu państwu, nie byłem uchylałem się nawet od płacenia podatków, a tym bardziej trudno było wytrzymać zdenerwowanie towarzyszące włamywaniu się do instytucji czy urzędów.
-Tak, udało się. Dobrze cię widzieć Lukas, przepraszam, że trwało to tak długo, ale ten Houndour zaciągnął mnie do drugiego pomieszczenia i kazał ratować swojego kamrata. Dowiedzieliście się czegoś nowego? - powiedziałem do przyjaciela. Jednocześnie jedną ręką zamknąłem za sobą drzwi, drugą podtrzymując Shinxa. I w tym momencie funkcja strachu weszła w zakres <0;1>.
- Gdzie reszta? Coś się stało? - zapytałem, z trudem powstrzymywałem drżenie głosu.
- Tak, o ile wiesz gdzie są i podejrzewasz, że nie grozi im nic więcej niż nam, to zwijajmy się natychmiast. - dodałem podchodząc do drzwi na zewnątrz. - Houndour, wzmóż czujność.
Serce waliło mi w piersi, gdy wchodziłem do pomieszczenia laboratoryjnego. "Co tu się dzieje?" - zastanawiałem się. Stół z nieprzytomnym pokemonem, dziwne substancje, wszystko wyglądało dosyć posępnie. Podszedłem do naukowców leżących na ziemi. Wykręciłem igłę ze strzykawki, którą schowałem do kieszeni oraz rzuciłem okiem na kartki, by w razie, gdyby zawarte w nich informacje byłby warte uwagi, również zabrać je ze sobą. Odwróciłem się w kierunku Shinxa.
- Jak rozumiem zależy Ci byśmy zabrali również Twojego kompana? - powiedziałem do Houndoura. Cóż, chyba masz rację, nie zasługuje na los Buneariego doświadczalnego. No i nie mamy czasu na dywagacje. Ułatwienie decyzji podjęło mi wspomnienie biednego Luxray'a, dawnego przyjaciela. Zarzuciłem Shinxa na ramię, starając się nie zrobić mu krzywdy.
- A teraz w nogi, biegnij za mną! - powiedziałem rzucając się przez drzwi w drogę powrotną. - Bądź czujny za nas dwóch Houndour, cała ta banda może się wkrótce zbudzić - dorzuciłem już w biegu.
//Jeśli to nie problem to będę wdzięczny, jeśli będziemy trzymać się poprawnej formy biernika dla tekstu pisanego - tę drogę.
Byłem mocno zdziwiony zdecydowaniem, z jakim Houndour dążył do tego pomieszczenia. Bez wątpienia musiał mieć ważny powód, skoro aż tak mu zależało, bym z nim tam poszedł. Pewną pociechą było, że rozumiał też wagę pośpiechu w sytuacji, w której się znaleźliśmy.
- Mam nadzieję, że masz ważny powód, byśmy tutaj zaglądali - powiedziałem wzdychając lekko. Moje zdenerwowanie wzrastało, a ponadto wiedziałem, że i przyjaciół wystawiam na spory stres, odwlekając mój powrót.
- Jeżeli nas złapią, to obaj w najlepszym wypadku skończymy za kratkami, w najgorszym - na stryczku.
Schyliłem się i wyciągnąłem kartę-przepustkę z pyszczka Blacka, w jego pewności siebie szukając trochę odwagi dla mnie. Przyłożyłem kartę do czytnika przy drzwiach, chowając się za ścianą przy framudze i wypatrując, co też ukaże się za drzwiami.
Wyskoczyłem za Houndourem, w biegu chowając pokeball do kieszeni. Nie zamierzałem mu go wciskać na siłę, ale poczułem się lekko podirytowany, że sam wybiegł z pokoju.
- Wracaj z tym, nie wiesz gdzie iść - ni to krzyknąłem ni wyszeptałem wypadając za nim z pokoju - musimy biec do wentylatorni, tam są moi towarzysze! - kontynuowałem rzucając wzrokiem za Blackiem.
Design by Did, Panda & Daisy7.Only for Pokemon Crystal
Copyright 2016 by Daisy7.
Zabrania się kopiowania tekstów i obrazków autorstwa naszych użytkowników bez ich zgody na użytek innych stron!
Grafika pochodzi ze źródeł internetowych. Nie przywłaszczamy sobie do niej żadnych praw. Jeśli jesteś autorem obrazka wykorzystanego na forum i nie życzysz sobie, by się tu znajdował, napisz do administracji Pokemon Crystal, a zostanie on usunięty.
Pokemon Crystal nie czerpie żadnych korzyści materialnych z prowadzenia tej strony poświęconej serii "Pokemon" - własności Nintendo.