//yay ^^ + chyba wypadłam z formy... x-x
Zerknęłam ciut oburzona na Saito, który w pewien sposób wyśmiał mój komentarz, a następnie prychnęłam i założyłam łapki na klatce piersiowej. Starałam się! zawołałam w myślach i westchnęłam, wydymając zaróżowione ze złości policzki. Ba, po chwili wytknęłam Saito język, ale szybko przeniosłam swój wzrok na Rei'a, który spoglądał na mnie z miną pod tytułem „Serio?”.
W tym czasie język wrócił na swoje miejsce, a ja uśmiechnęłam się szeroko, zakładając ręce z tyłu mojej głowy.
- Racja! – powiedziałam wesoło, bo mój towarzysz miał jak zwykle słuszność – zupełnie zapomniałam o tym, że nic nie zdołało mnie powstrzymać od przywaleniu kilku kolesiom za ich zachowanie wobec Dareiosa na letniej szkółce... ach, to były czasy!
Duch tymczasem westchnął ciężko po usłyszeniu mojego komentarza, co zmusiło mnie do tego abym na niego spojrzała – dostrzegłam w jego oczach wyraźny smutek co zupełnie nie pasowało do szerokiego uśmiechu, który gościł na jego ustach. Zmarszczyłam brwi, opuszczając ręce. Było mi... głupio? Tak, zdecydowanie było mi głupio – nie sądziłam, że może mu być przykro! Przygryzłam dolną wargę i wysłuchałam go uważnie... a raczej jej, o czym dowiedziałam się z jej słów.
Wygląda na coś... coś w rodzaju klątwy...
Zaraz jednak ton głosu ducha zmienił się ze smutnego w rozbawiony, zupełnie jakby... ten tchórz... ją kontrolował! Zgrzytałam zębami i spojrzałam ze współczuciem na poke-ducha. Jej dusza była uwięziona w tej marionetce... Postanowione pomyślałam po czym dodałam z determinacją: Kiedy w końcu się stąd dostaniemy i spotkamy tego całego „mistrza” zmuszę go do tego aby wypuścił dusze takie jak ona. Wtedy w końcu zaznają spokoju! dodałam z błyszczącymi z podekscytowania oczyma po czym kroczyłam z resztą w głąb pomieszczenia – ilość wyjść z tego miejsca wynosiła dwanaście... a chwilę temu marionetka powiedziała nam jakąś zagadkę! Jak to biegło? Hmmm... trzecia nad ranem czy trzecia w nocy... cośtam o północy... hmmm...
- Ktoś ma jakiś pomysł? – zapytałam nieśmiało towarzyszy, ale z szerokim uśmiechem na pyszczku by nie dać po sobie poznać tego, że zupełnie nie wiedziałam co zrobić. No... niby mogłam zaproponować, że chodziło o szóste wejście, ale raczej zagadka nie opierała się po prostu na dodaniu dwóch trójek... w końcu to byłoby zbyt banalne!
Kobieta zanim mi odpowiedziała, dokończyła rozkładać teleskop oraz kilka innych rzeczy, które z pewnością były jej niezbędne do obserwacji dzisiejszego zjawiska na niebie. Podeszła do mnie dopiero wtedy gdy wszystko stało już na swoim miejscu i tylko czekało na kogoś, kto w końcu usiądzie i zajmie się pracą. Ja natomiast w tym czasie przyjrzałam się jej Pokemonowi, który był naprawdę piękny – sam kociak zainteresował się Buneary. Uśmiechnęłam się.
Z zadumy ocknęłam się dopiero wtedy gdy kobieta podała mi dłoń w ramach przywitania. Spojrzałam na nią zaskoczona, ale szybko potrząsnęłam jej dłonią i uśmiechnęłam się lekko by nie wyjść na gbura.
- Miło mi ciebie poznać, pani profesor. Nie sądziłam, że zapuścisz się... no, do Kanto. Unova leży chyba dosyć daleko i to musiała być z pewnością kłopotliwa podróż – powiedziałam i wstałam z miejsca, zbliżając się do kobiety, która w międzyczasie wróciła na swoje stanowisko i spojrzała przez teleskop. Wysłuchałam jej uważnie i aż szczęka mi opadła, gdy Juniper opowiedziała mi o zjawisku, które pojawiło się dziś na niebie. Spojrzałam na nią z niedowierzaniem, ale i błyszczącymi z podekscytowania oczyma, które szybko przeniosłam na „Drogę Rayquazy”.
- To naprawdę niezwykłe... nie sądziłam, że takie... w sumie zwyczajne zjawisko przyciąga tak niezwykłego Pokemona... – powiedziałam z lekkim uśmiechem, ale zaraz dodałam:- Oczywiście Droga Rayquazy jest niezwykła tak samo jak Pokemon, po którym została nazwana. Niezwykłe, naprawdę – dodałam chwilę później po czym zamilkłam, wpatrując się uważnie w niebo.
„To...
To jest przepiękne”.
Potrząsnęłam głową.
- Wybacz, Juniper! Kompletnie zapomniałam odpowiedzieć na twoje pytanie. Nie jestem tu przypadkowo – Buneary właśnie się dziś wykluła i... i pierwsze co zrobiła to wyjrzała przez okno, kompletnie oczarowana niebem! – opowiedziałam kobiecie i usiadłam na trawie.- Myślisz, że może ma to związek właśnie z Rayquazą? Nigdy co prawda nie zagłębiałam się w „ważność” poszczególnych legendarnych Pokemonów, ale może... może istnieje cień szansy, że przyciągnął ją sam Rayquaza?
Teorię opowiadałam kobiecie podekscytowanym głosem, niczym dziecko matce o tym, co robiło dziś w szkole. Ale... to przecież nie było takie głupie, racja?
Jaka fajna rymowanka Mam nadzieję, że nie zabiłam ci weny na więcej takich tekstów x-x
Słysząc odpowiedź Saito aż zebrało mi się na płacz – nie dopuszczałam do siebie myśli, że osoby, które zapuściły się w labirynt umarły. Co prawda ja sama posiadałam jakiś prowiant w swoim plecaku, ale to było bardzo mało na tyle osób. Jeszcze kiedy znajdziemy kogoś, kto wręcz umiera z głodu... będę musiała mu pomóc. A to dodatkowo ogranicza nasz prowiant! Jęknęłam żałośnie i nawet nie odpowiedziałam na słowa żabiego ninja tylko zerknęłam smutnym wzrokiem na Rei'a.
- R-racja – mruknęłam do przyjaciela i uśmiechnęłam się ciut krzywo, ruszając naprzód – w końcu (tak jak zauważyli moi towarzysze) należało ruszać dalej, bo samym staniem niczego nie osiągniemy. Skręciliśmy w lewo, a Rei postanowił trzymać łapkę przy ścianie, gdyż – jak mówił przesąd – podobno był to sposób na wyjście z labiryntu. Ja natomiast szłam tuż obok przyjaciela ze splecionymi z tyłu łapkami. I myślałam. Na pewno wszyscy żyją. Nie możemy tracić nadziei powtarzałam w myślach, a na moim pyszczku pojawił się lekki uśmiech. Słowa Rei'a zdecydowanie mnie pocieszyły. Wystarczy wierzyć, a nie być takim bucem jak Saito.
Korytarz był długi, a latarnie rzucające słabe światło nadawały całości ciut upiorną atmosferę, ale nie starałam się tym nie przejmować. Był nawet jeden skręt w prawo, aż w końcu dotarliśmy do kolejnej komnaty, z której rozciągała się... cóż, spora ilość rozwidleń korytarzy.
- To nie wygląda ciekawie – szepnęłam sama do siebie i aż włos mi się zjeżył, gdy nagle z cienia wyłonił się Banette. Potworny stworek, jeszcze ten potworny uśmiech...
Prychnęłam na jego słowa i aż się we mnie zagotowała. Byłam gotowa uderzyć go w tę buźkę i pozbawić kilku ząbków, by mu nie było tak wesoło.
- Jedynym marmym okazem zegara w okolicy jesteś ty, ale niech będzie, że słyszymy te całe zegara tykanie – warknęłam poddenerwowana i rozejrzałam się dookoła, napinając mięśnie. Nigdy nie wiadomo kiedy coś cię zaatakuje...- Tik, tak. Tik, tak. Tracimy nasz czas. Tik, tak. Tik, tak. Tak właśnie marnujesz nasz czas! – dodałam chwilę później i zacisnęłam mocno szczękę. Słowo daję, przywalę mu. Chcę iść dalej, chcę stąd wyjść!
Spojrzałam na Rei'a i westchnęłam.
- W razie czego mnie trzymaj, bo mogę mu przywalić.
Zupełnie nie przejęłam się tym, że Trapinch zakopał się w ziemi obok, a Buneary wyglądała na odprężoną i – gdyby tylko chciała – mogłaby spokojnie dać dyla w las nieopodal. Ja po prostu spoglądałam przed siebie tępo, niezwykle bliska płaczu. Dlaczego tak mi zależało? Przecież go ledwo znałam i w sumie powinnam cieszyć się wolnością. A mimo wszystko... nie umiałam. Czegoś mi brakowało.
Gdy poczułam, że przytula się do mnie coś ciepłego, spojrzałam ze zdziwieniem na stworzonko, ale chwilę później uśmiechnęłam się wzruszona, gdy zauważyłam, że jest to Buneary, która wytarła moje łzy swoimi drobnymi łapkami. To było... kochane z jej strony. Pierw gwiazdy, teraz to... niesamowity Pokemon. Zadziwia. Przytuliłam ją lekko i westchnęłam cicho – może powinnam szukać towarzysza w kieszonkowych stworkach, a nie wspominać Ciela? W końcu zniknął... i nic nie zapowiadało się na to, że chłopak magicznie wrócił. Najwyraźniej nie byłam nikim ważnym.
Czas mijał, a ja jakoś nie miałam serca by zerknąć na to, która jest godzina. Nie chciałam psuć tego słodkiego momentu, bo urok tej nocy by prysł niczym bańka mydlana. A niesamowite zjawisko powoli znikało z nieba. Na szczęście bardzo powoli, co dawało mi jeszcze trochę czasu na obserwacje. Aż drgnęłam, nieco zaskoczona hałasem, który ktoś powodował nieopodal. Podniosłam się ciut leniwie, uważając na stworki, a następnie przyjrzałam się osobie winnej zakłócenia mojego spokoju. Była to kobieta w białej koszulce i zielonych spodenkach. Wyglądała przeciętnie, ale jakby się tak zastanowić to brakowało jej tylko fartucha. Urodzona pani naukowiec.
Przyglądałam jej się jeszcze chwilę jak rozkłada teleskop z pomocą mniejszego podopiecznego, a następnie odwróciłam speszona wzrok, gdy mnie zauważyła. No, ale nie było sensu chowania się – i tak mnie widzi. Szkoda tylko, że nie wiem ile ma lat. Nie wiem czy powinnam się do niej zwracać per pani czy w normalnie. No, ale zaryzykujemy.
- Można tak powiedzieć – powiedziałam i uśmiechnęłam się ciut krzywo, obejmując nogi.- Często tu przychodzisz? Po twoich słowach śmiem stwierdzić, że to nie pierwszy raz, kiedy na niebie można zaobserwować to niesamowite zjawisko – zapytałam i chwilę później rozluźniłam się. Chwilę później spłonęłam rumieńcem, ale w duchu dziękowałam ciemnościom – dzięki nim tego nie widać.- Zapomniałam się przedstawić... nazywam się Celia, miło poznać.
Powracam, mam nadzieję, że mnie jeszcze nie nienawidzisz...
Na szczęście Trapinch nie miał nic przeciwko byciu w moich objęciach, na co odetchnęłam z ulgą – słowo daję, myślałam, że mnie pogryzie. Na szczęście tak nie było i grzecznie wrócił do spania. Ba! Mruczał niczym Glameow. Z trudem powtrzymałam się od parsknięcia śmiechem i jedynie pogłaskałam go po łebku, a następnie zerknęłam na Buneary.
Króliczek wydawał się być zadowolony z mojej propozycji i czym prędzej wskoczył mi do plecaka, najwyraźniej gotów do drogi. Ja natomiast nie miałam wyboru i przed wyjściem z Centrum założyłam bluzę, a następnie plecak. „Komu w drogę temu czas, czy jakoś tak” pomyślałam i wyszłam z pokoju, zamknęłam go, a następnie skierowałam swe kroki na zewnątrz. Krótkie rozejrzenie się dookoła i już wiedziałam gdzie spędzę ten wieczór – nad rzeką, która mieściła się niedaleko pola do bitwy Pokemon oraz nad brzegiem lasu.
Prócz mnie oraz moich dwóch poke-towarzyszy był tu również Froakie, ale żabka zniknęła mi z oczu niemal od razu gdy ją zauważyłam. Nie dziwiłam jej się – byłam zagrożeniem. No, ale nie przejęłam się tym i czym prędzej dołączyłam do Buneary, która położyła się na trawie i obserwowała zachwycona niebo, które wyglądało dziś niezwykle zjawiskowo. Sama zadarłam nos do góry i westchnęłam, otwierając delikatnie usta. To było... przepiękne. Niesamowite wręcz. Nigdy nie widziałam takiego nieba... było... wow. Aż zabrakło mi słów, słowo daję – zamurowało mnie.
W końcu uśmiechnęłam się lekko i ułożyłam się tuż obok króliczki, przy okazji kładąc poke-mrówkę na swoim brzuchu. Niech śpi, nie chcę mu przeszkadzać. Pogłaskałam go, a następnie wyciągnęłam przed siebie rękę, jakby chcąc złapać kawałek nieba.
- Niesamowite – szepnęłam, bardziej do siebie niż do Pokemonów. Zaraz zmarkotniałam i uśmiechnęłam się smutno, a w kącikach oczu pojawiły się drobne łezki.- Ciel na pewno powiedziałby to samo.
Cisza, która nastała po wypowiedzeniu przeze mnie słów skierowanych ku naszemu oprawcy, dłużyła mi się niemiłosiernie. Bałam się, że jednak taka prowokacja zwyczajnie nie wyjdzie i będę musiała znieść smak porażki. No, ale isnieje cień szansy, że się jadnak uda... prawda?
Wysłuchałam uważnie naszego oprawcy, powstrzymując się od przewrócenia oczami. Nie czułam się uwięziona. No dobra, może trochę. Ale wiedziałam jedno – skoro nasz mały tchórz chciał rozrywki to gdzieś tutaj musiało być wyjście. Ba, nie zdziwiłabym się nawet gdyby po tym labiryncie czekało na nas coś jeszcze.
- Ej, czekaj! – wrzasnęłam, ale było już za późno. Puści wolno tylko nas czy też resztę? Trudno... pomyślałam, ale miałam nadzieję, że zgodzi się wypuścić również resztę „więźniów”. Hm. Może nawet kogoś spotkamy? W końcu wszystko jest możliwe!
Uśmiechnęłam się pocieszona i spojrzałam po towarzyszach. Kiwnęłam jedynie główką na znak, żebyśmy wyruszyli w drogę. Wolę, żeby nie zajęło nam to zbyt długo – turniej czeka, ale nie ukrywam, że chciałam pomóc. „Kiedyś chęć pomocy innym ciebie zgubi” przypomniał głosik w mojej głowie, a ja jedynie wzruszyłam ramionami. Lubię pomagać, no i nie widzę w tym jakiegoś problemu. Mniejsza.
Podskoczyłam i najeżyłam się nieco, gdy do moich uszu dobiegł głos Saito. Jest taki cichy, że prawie o nim zapomniałam!
- No, ale... to chyba nam w niczym nie pomoże, co nie? – powiedziałam nieśmiało, nie bardzo rozumiejąc słów Saito. Znaczy, nie widziałam w nim większego sensu. Bo jak ma do siebie wskrzeszanie zmarłych do zaginionych Pokemonów? Chociaż... zaraz...- Ej... chyba nie myślisz, że reszta, która się tu zapuściła, kopnęła w kalendarz, co nie?! – krzyknęłam przerażona i mina mi zrzedła na samą myśl o tym. Niee... Saito pewnie coś kręci, tyle w temacie!
Westchnęłam, ale uśmiechnęłam się lekko, widząc jak Buneary... cóż, najzwyczajniej w świecie mnie zlała. Ale nie miałam jej tego za złe – w końcu rozumiem, młoda jest i w ogóle... jeszcze musi się wielu rzeczy nauczyć, proste. Zauważyłam również, że chciała wyjść na zewnątrz. W sumie czemu nie, taki nocny spacer nie jest niczym złym.
Kątem oka zauważyłam, że jeden z pokeballi zaczął drżeć, a tuż po chwili wydostał się z niego... Trapinch. Szczerze mówiąc nie spodziewałam się tego po nim, chyba za mną nie przepadał. Ale skoro chciał dobrze, to czemu nie? Tego mu akurat nie zabronię. Poke-mrówka tuż po chwili pojawiła się obok królika i coś do niej mruknęła, sama nie wiem co... ale wątpię by to było coś miłego, bo sama Buneary nie wydawała się być zadowolona. Westchnęłam ponownie i spojrzałam na śpiącego towarzysza. No cóż.
- Buneary, jeśli chcesz to możemy wyjść na spacer – zaproponowałam, a po chwili ogarnęłam w miarę łóżko, a następnie przypięłam do pasa balle z podopiecznymi. Wolałam, aby byli przy mnie. Samego Trapincha wzięłam na ręce i pogłaskałam ostrożnie.- Tylko będziesz musiała trzymać się przy mnie, dobrze? – powiedziałam i zarzuciłam na plecy plecak.
Hm... ja też mam wybrać typ? XD'
Nie no, żarcik. Przecież nie zrobię z jajka jajecznicy... (chociaż kto wie... >:D)
Biorę 7 RC (yay!) i 4 daję sobie, a 3 Rei'owi
Design by Did, Panda & Daisy7.Only for Pokemon Crystal
Copyright 2016 by Daisy7.
Zabrania się kopiowania tekstów i obrazków autorstwa naszych użytkowników bez ich zgody na użytek innych stron!
Grafika pochodzi ze źródeł internetowych. Nie przywłaszczamy sobie do niej żadnych praw. Jeśli jesteś autorem obrazka wykorzystanego na forum i nie życzysz sobie, by się tu znajdował, napisz do administracji Pokemon Crystal, a zostanie on usunięty.
Pokemon Crystal nie czerpie żadnych korzyści materialnych z prowadzenia tej strony poświęconej serii "Pokemon" - własności Nintendo.