Wysłany: 2016-11-11, 18:00 Kartka, długopis i wyobraźnia. Czego chcieć więcej?
Witajcie przybysze! Jeżeli chcecie zmarnować swój czas, to zapraszam! Jeśli jesteś fanem Fantasy i dziwnych stworzeń to nawet, może ci się spodobać xD. Jak na razie umieszczę tu krótki prolog (pierwsze rozdziały w moich książkach przeważnie są długi, a zresztą ostatnio wytyczam sobie pewną granicę słów).
Prolog
Imperium, niegdyś całe, teraz już nikt nie pamięta tych czasów. Ziemia podzielona jest na trzy odrębne królestwa, Viride, Nave oraz Ceripi. Mieszkańcy każdego z nich różnią się od siebie, pierwsi charakteryzują się spokojem i opanowaniem, drudzy kochają zabawę i swobodę, trzeci są wybuchowi i nieprzewidywalni. Coraz częściej mieszkańcy odważają się podróżować, jednak nie wszyscy przyjmują takich ludzi ciepło. Na horyzoncie maluje się widmo wojny. Jest to tym bardziej niebezpieczne, iż co raz więcej osób posiada Soulusy. Jedna potężna bestia potrafi zniszczyć małą wioskę. Trzej władcy muszą działać. Podzieleni, dwóch wojen nie przetrwają.
_________________ Bohaterów zapamiętasz, ale legendy nie giną!
| Shadow |
Wiek: 25 Dołączyła: 25 Mar 2016 Posty: 6144 Skąd: niedaleko Lublina ;'3
Wysłany: 2016-11-11, 18:26
Uuuu, czemu taki króciutki prolog? Znaczy jakiś tam zarys już jest, ale chciałabym więcej :D Troszeczkę skojarzyło mi się to z HG (królestwa = dystrykty, mieszkańcy mają różne zamiłowania = różne specjalizacje dystryktów, no i wojna), ale dopóki nie pojawią się tu żadne Głodowe Igrzyska to lajt~
"Miałem krewnego, który studiował trygonometrię, aż mu wąsy odpadły, a kiedy już się wszystkiego nauczył, przyszła jakaś Buka i go zjadła. No i leżał potem w brzuchu Buki z całą tą swoją mądrością!"
Nie kojarzę książki, nie chcę za dużo zdradzać, ale coś takiego na sto procent się nie pojawi xD. Rozdział numero uno pojawi się gdzieś tak... Może jutro. Jestem ciekawa co powiecie na Soulusy :P.
_________________ Bohaterów zapamiętasz, ale legendy nie giną!
| Shadow |
Proszę o to rozdział pierwszy, miał być dłuższy, ale nie mam zbytnio czasu :P
Rozdział 1
Erment wyjrzał z budynku, deszczowe chmury pomału odsłaniały błękitne niebo. Chłopak odetchnął głęboko, deszcz padał od kilku dni nieprzerwanie. Odwrócił się do sprzedawcy, a jednocześnie swojego szefa, był to wiekowy mężczyzna.
-I jak?- odezwał się staruszek.
-Na reszcie przeszło.
-Jutro rozstawimy stragan.
-Raczej ja rozstawię Tyberiuszu.- Erment uśmiechnął się szeroko, mężczyzna westchnął i pokręcił głową.
-Jakie mam szczęście, że spotkałem tak dobrego chłopaka, jak ty. Jest już późno, idź do domu.- chłopak kiwnął głową, chwycił kurtkę. -Ach! Poczekaj jeszcze!- Tyberiusz schylił się pod ladę i zaczął czegoś szukać, mamrocząc coś pod nosem. Po chwili wyprostował się, na tyle ile mu pozwoliły jego stare kości. Zaczął gładzić siwą brodę, widać było, że próbował sobie coś przypomnieć.
-Może pomóc?- Erment podszedł do staruszka, ten pokręcił głową i wyszedł na zaplecze.
-Poczekaj jeszcze momencik- rzucił na odchodne. Chłopak rozejrzał się po sklepie, nic nadzwyczajnego, pod ścianami znajdowały się półki, na których stały drewniane skrzynki, a w nich różne warzywa, owoce oraz zioła, pomieszczenie było małe. Nagle jakiś hałas rozległ się z plecami chłopaka. Szybko odwrócił się i zobaczył Tyberiusza wychodzącego z zaplecza. Poprawiał druciane okulary, a pod pachą niósł jakiś pakunek.
-Co tam się stało?- Erme spoglądał na mężczyznę z lekkim niepokojem.
-Nic wielkiego, kilka skrzynek się przewaliło. A to dla ciebie.- położył paczkę na ladzie.
-Co to jest?
-Trochę suszonego mięsa oraz świeże warzywa.- staruszek uśmiechnął się szeroko.
-Nie mogę tego przyjąć.- chłopak pokręcił głową.
-Ja nie pytam się, czy chcesz, tylko ci daję. Zwrotów nie przyjmuję.- w brązowych oczach, widać było upór.
-Mam pieniądze, które dostałem za pracę tutaj. Za nie kupię jedzenie.
-Nie marudź! Kiedy się nauczysz, że jak dają, to trzeba brać? Te pieniądze zachowaj dla siebie, może kupisz coś dla swojej matki? Za kilka dni będzie się odbywał targ.-
-No dobrze- mruknął Erment i wziął w ręce pakunek -Ale jutro będę pracował dwa razy ciężej.- lekki uśmiech zagościł na jego twarzy. Pożegnał się jeszcze z Tyberiaszem i wyszedł na zewnątrz. Łączyła go z nim ogromna więź, kiedy był dzieckiem, nazywał go dziadkiem, to on nauczył go czytać i pisać, a teraz zapewniał także pracę.
Erme szedł główną ulicą miasta. Mnóstwo ludzi rozmawiało ze sobą, o przyczynie tego wielkiego deszczu. Zastanawiali się, co mogło rozzłościć Olsola - boga niebios. Chłopak uśmiechał się, gdy to słyszał, on nie wierzył w bogów, uważał to za bzdety. Wszystko zaczęło się, kiedy tylko nauczył się czytać, od tamtej pory pożyczał od Tyberiusza książki, były to głównie księgi filozofów. Dorwał się do nich w dość młodym wieku. Po przeczytaniu ich zaczął wątpić w istnienie jakichkolwiek bogów.
Zbliżając się do mostu, już z daleka widział, że coś blokuje przejście. Stanął kilka metrów od całego zbiegowiska. Na środku drogi, stał człowiek w tym stroju strażnika królestwa Viride. Składał się on z ciemnozielonej czapki, tego samego koloru koszuli oraz spodni, do tego wysokie ciemnobrązowe buty. Na piersi, po lewej stronie widniało wyszywane złotą nicią godło królestwa; Gryf - jeden z Soulusów. Do pasa, po lewej stronie, miał przypięty miecz. Jednak najdziwniejsze było to, co znajdowało się z mężczyzną. Stał tan stwór, dwa razy wyższy od strażnika. Wielki łeb osadzony był na krótkiej, masywnej szyi. Był naprawdę potężny i bez problemu blokował przejście, na całej długości drogi. Ogromne cielsko, osadzone było, na potężnych łapach. Cały pokryty był różnej wielkości, płaskimi kamieniami, tworzącymi pancerz nie do przebicia. Na końcu długiego ogona, kamienie były większe, tworząc maczugę. Za każdym razem, gdy ktoś podchodził za blisko, kamienny stwór otwierał krótki pysk, podobny do jaszczurki i wydawał odgłos, podobny do huku. Chłopak niepewnym krokiem podszedł bliżej, bacznie obserwując stworzenie.
-Przepraszam, ale czy mógłbym przejść?
-Nie- odparł krótko strażnik
-Dlaczego?
-Woda zniszczyła most. Musisz iść na około.- Erment nie był tym zachwycony, oznaczało to przejście, przez dzielnice bogatych, a on nie był tam mile widziany. Westchnął ciężko i ruszył na prawo. Idąc, odwracał się co chwila, i przyglądał się kamiennemu stworowi. Jednego był pewien, był to Soulus. Chłopak tylko kilka razy w swoim życiu widział te istoty, pomimo tego, iż blisko znajdowała się akademia dla ludzi posiadających owe istoty. Powód był prosty, adepci poza akademią nie mogli mieć ich przy sobie. Intrygowały go te istoty, u niego w rodzinie, nikt nie posiadał takiego stwora.
Szedł, trzymając się ścian domów, chciał zostać niezauważony. Jednak w swoich znoszonych ciuchach, łatwo wyróżniał się na tle innych. W pewnym momencie stało się to, czego obawiał się najbardziej.
-Ej! Patrzcie! Kundel idzie!- aż za dobrze znał ten głos. Fredrik, syn jedno z najbogatszych kupców. Erme, zignorował tę uwagę i niewzruszony szedł dalej. -"Pięknooki" udaje, że nie słyszy.- te dwa przezwiska wzięły się nie bez powodu, jego matka pochodzi z Viride, a ojciec z Ceripi. Drugi wzięło się od koloru oczu, lewe zielone a drugie bursztynowe. Erment szedł dalej, mocniej zaciskając ręce na pakunku, buzował w nim gniew. Dobrze słyszał kroki za sobą na mokrej ziemi. Miał nadzieję, że szybko się znudzą i dadzą mu spokój. Byli coraz bliżej, jednak on nie przyspieszył. W pewnym momencie poczuł czyjąś rękę na ramieniu.
-Powtarzaliśmy tyle razy, kundle nie mają tu wstępu.- głos Fredrika przesycony był pogardą.
-Nie ma tu miejsca dla takich jak ty!- krzyknął ktoś.
-Właśnie!- zawtórowali mu inni.- Erment wyrwał ramię z uścisku i obrócił się na pięcie. Miał przed sobą chłopaka o kruczych włosach i piwnych oczach, kpiarski uśmiech widniał na jego twarzy.
-Co? Straciłeś mowę?- udawana troska w głosie, jeszcze bardziej rozdrażniła chłopaka. Szybko się odwrócił i ruszył dalej. Nie chciał wdawać się w bójkę, wiedział, że jeżeli to zrobi, będzie miał spore problemy. Grupa nie dawała za wygraną i szła za nim dalej.
-Tchórz!- zawołał ktoś.
-Nędzny kurczak!- Erment zacisną szczęki, czuł, że jeszcze moment i ktoś ucierpi. Gniew buzował w nim, niczym ogień, do którego dorzucono świeżego drewna.
-Odwalcie się od niego!- rozległ się krzyk. Erme spojrzał w bok i zobaczył chłopaka o brązowych włosach, szarych oczach i delikatnych rysach twarzy. Grupa natychmiast przestała się śmiać i zawrócili i odeszli mamrocząc coś pod nosem.
-Dzięki Doret.- Erment uśmiechnął się do przyjaciela.
-Zrobiłbyś coś w końcu. Dręczą cię tak od dziesięciu lat, a masz już szesnaście.
-A co ja mogę? Wiesz dobrze, że jeżeli zrobię cokolwiek, to będę miał jeszcze gorzej niż teraz.
-Trzeba chociaż spróbować.
-Nie zrozumiesz- burknął.
-Przyjdę do ciebie, jak już się pozbierasz. Jak by co, będę pomagał ojcowi w domu- Erme patrzył za odchodzącym Doretem, był jego przeciwieństwem, pod względem wyglądu, jak i charakteru. Przez moment, chciał pobiec za przyjacielem i go przeprosić, jednak duma mu na to nie pozwoliła. Jednym pocieszającym faktem w tej sytuacji, było to, że nareszcie opuścił znienawidzoną dzielnicę. Teraz do domu będzie już z górki, dosłownie.
_________________ Bohaterów zapamiętasz, ale legendy nie giną!
| Shadow |
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
Design by Did, Panda & Daisy7.Only for Pokemon Crystal
Copyright 2016 by Daisy7.
Zabrania się kopiowania tekstów i obrazków autorstwa naszych użytkowników bez ich zgody na użytek innych stron!
Grafika pochodzi ze źródeł internetowych. Nie przywłaszczamy sobie do niej żadnych praw. Jeśli jesteś autorem obrazka wykorzystanego na forum i nie życzysz sobie, by się tu znajdował, napisz do administracji Pokemon Crystal, a zostanie on usunięty.
Pokemon Crystal nie czerpie żadnych korzyści materialnych z prowadzenia tej strony poświęconej serii "Pokemon" - własności Nintendo.