Mahogany Town w regionie Johto - posiadłość Shibasawa.
Znajdowałaś się na piętrze. Akihiko zasnął tej nocy szybciej, niż zwykle (miał ciężki dzień) i pozostawił ci tym samym wolną noc, którą mogłaś spożytkować na regenerujący s… Albo raczej mogłabyś, gdybyś w jakimkolwiek stopniu odczuwała taką potrzebę. Jesteś w końcu demonem - bytem, który nie potrzebuje wypoczynku, czy jedzenia. Masz też wyostrzone zmysły i właśnie dzięki nim doszły do ciebie niepokojące, stłumione dźwięki. Dochodziły z parteru.
- (…) prawie jak mały zamek.
- Mówiłem wam, że gnojek jest dziany.
- Nadal nie podoba mi się ten pomysł.
- Daj spokój. Przecież nie ma tu żadnej ochrony. Aż żal nie skorzystać z takiej okazji.
- Ej, powinienem rozrysować mapę? – Zaśmiał się jeden z nich. Był wyraźnie zachwycony tym miejscem, chociaż wcale nie powinien się tu znaleźć. Podobnie jak jego dwóch kolegów.
- Ciszej, młody. Łapiemy co się da i się zmywamy. Nie róbmy zamieszania. – Upomniał go jeden z nich, a ich kroki powędrowały wzdłuż korytarza. Charakterystyczne skrzypienie zawiasów upewniło cię, że dostali się tutaj jednym z okien ma parterze, choć zagadką jest, jak udało im się je otworzyć z zewnątrz.
Ogólnie, to zamierzałam spędzić tę jakże upojną noc na przygotowaniu pożywienia na następny dzień dla mojego wymagającego pana, aczkolwiek wygląda na to, że będę miała ciekawsze zajęcie. Kilku śmiertelników odważyło się wkroczyć na mój teren. Biedacy. Nawet nie wiedzą jak się to dla nich skończy. Jako główna, a zarazem jedyna służąca tego domu jestem zobowiązana okazać im naszą gościnność. W mej głowie zrodziło się kilka pomysłów. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Skrywając się w mroku ruszyłam w stronę mężczyzn. Nie ujrzą mnie, póki to przybieram niematerialną formę. Przenikając przez ściany oraz sufit skróciłam sobie drogę. Co zrobię najpierw? Osobnika idącego na samym tyle, bądź też tego, który się rozdzieli z pozostałymi wciągnę do innego pomieszczenia i tam żywcem stopniowo będę podpalać. Krzyki tego śmiertelnika powinny zaalarmować pozostałych. Niech wiedzą, że jednak ktoś tej posiadłości strzeże niczym Cerber. Oczywistym jest, iż nie opuszczą naszego domu w jednym kawałku. A może by tak pozostałej dwójce zawrócić tak w głowach, by zjedli siebie nawzajem, jak rasowi kanibale? Och. To byłby zaprawdę piękny widok. Zęby stopniowo wbijające się w tętnicę szyjną...
Zaczaiłaś się na biednych włamywaczy, którzy jeszcze nie zdawali sobie sprawy w jakie kłopoty się wpakowali. Wygląda na to, że nie byłaś jedną z tych ochroniarek, które straszą policją i grzecznie wypraszają niechcianych gości. Ty… Miałaś zamiar ich zwyczajnie zabić i stopniowo wprowadziłaś ten plan w życie:
Złapałaś mężczyznę, który szedł na samym końcu. Poczułaś, że się szamocze, ale nie zdążył nawet pisnąć, kiedy wpakowałaś go do najbliższego pomieszczenia. Trafiliście do jednego z nieużywanych gabinetów. To dobrze – nikt nie będzie narzekał na bałagan. Posiadłość była ogromna, a wasza „rodzinka” stosunkowo mała, więc nic dziwnego, że większość pomieszczeń stanowiła wyłącznie ozdobę.
- Co. – Jęknął, kiedy zatrzasnęłaś za sobą drzwi. Można też uznać, że były to jego ostatnie słowa, gdyż dalszy monolog zastąpiony został przez krzyk. Najpierw ogień zajął jego nogi, a potem podążał zgodnie z Twoją wolą ku górze. Nieszczęśnik wił się i w agonii, kiedy wędziłaś kolejny warstwy jego skóry.
Dla niego trwało to wieczność, ale biorąc pod uwagę Twoje kolejne pomysły, była to jedna z szybszych śmierci. Zdążyła mimo wszystko zaalarmować jego kolegów. Słyszałaś, jak wołają jego imię i walą w zamknięte drzwi gabinetu. Byli na tyle przerażeni, że zamiast pchać drzwi do środka, to ciągnęli je do siebie. Nic dziwnego, że się nie otwierały. W każdym razie rozniósł się tu całkiem nieprzyjemny zapach. Ogień wciąż płonął, ale ciało nie miało już szansy wydobyć z siebie żadnego głosu. Delikwent miał na imię „Mushi”, jak wołają jego koledzy. Warto zapamiętać, bo nie ma osoby, która mogłaby zidentyfikować to ciało.
Poczułam przyjemne mrowienie słysząc pełne agonii jęki palącego się żywcem złodziejaszka. Ahh. Co za wspaniały widok. Ta czarna jak smoła skóra, która w parę sekund przemienia się w popiół... Niestety mężczyzna dość szybko musiał wykitować. Westchnęłam. Nie dostarczył mi za wiele rozrywki. Może inni będą lepszymi zabawkami. Pstryknęłam nieco znudzona swymi zwinnymi palcami, by dzikie płomienie stopniowo zniknęły. Dokonałam tego, czego chciałam. Pierwszego śmiertelnika mam z głowy. Zostało jeszcze dwóch. Bawiło mnie to, jak w panice dobijają się do drzwi. Tak bardzo martwią się o tyłek swego przyjaciela. Ciekawa jestem ich reakcji na te resztki, które tutaj sobie leżą. Szybkim ruchem dłoni ułatwiłam naszym gościom dostanie się do pomieszczenia, po czym stanęłam w ciemniejszym rogu gabinetu, by obserwować stamtąd tą całą sytuacje. Jak szybko mnie zauważą? Co zrobią? Uciekną w popłochu, a może będą chcieli walczyć ze stróżem tego domostwa? Ta druga opcja oczywiście była dla mnie ciekawsza. Dawno nie bawiłam się w odrywanie żywcem członków.
Wpadli do pomieszczenia w niemalże tym samym momencie. Jeden z nich nie zdołał nawet utrzymać równowagi i przywitał twarzą podłogę. Na reakcję nie musiałaś długo czekać - wystarczyło, że lekko podniósł głowę, a kilkanaście centymetrów przed oczami miał resztki swojego towarzysza.
Po całym domu rozniósł się krzyk. Może nawet głośniejszy od tego, który zaprezentował ci Mushi?
- Co się tu... - Mówił niewyraźnie, z wyraźną dozą przerażenia. Czyli to, co lubisz najbardziej.
- Ty! Co mu zrobiłaś? - Krzyczał. Był tak zszokowany, że twoje istnienie zauważył dopiero po dłuższej chwili. Kierował nim wyłącznie strach. Nie uruchomił mu się żaden instynkt przetrwania. Był rozżalony i zdolny do wszystkiego. Właśnie dlatego sięgnął do paska po... Nóż. Nie był to żaden sztylecik, czy scyzoryk. Ot, zwykły nóż kuchenny. Zdecydowanie nie byli przygotowani na twoje przybycie. Mogłaś też uznać, że nie byli profesjonalnymi złodziejami. Może to ich pierwsza taka akcja?
I ostatnia.
Ruszył w twoim kierunku w akompaniamencie własnego krzyku, który chyba miał mu dodać odwagi do tego czynu. Całą frustrację z powodu straty kolegi i tak niefortunnej sytuacji chciał wyładować oczywiście na tobie. W międzyczasie jego drugi kolega stał w bezruchu, wciąż wpatrując się w zwęglone resztki ciała.
Yhm. Są nieco za głośni ci panowie. Nie powiem, zabawa jest przednia, aczkolwiek obudzą mi swym wyciem Akihito. Niby mój partner ma dość mocny, wręcz grobowy sen, jednak wolałabym się potem nie użerać z naburmuszonym, niewyspanym bogaczem. Oh. Co my tu mamy. Chłopaczyna, któremu do reszt padło już na rozum. No nic. Skoro nie skorzystali z szansy na szybką ewakuacje z naszego domostwa, to nie pozostaje mi nic innego, jak zagwarantować im przeżycia wręcz nie z tej ziemi. Uśmiechnęłam się na widok noża. Wykonując zwinny unik w bok jednym ruchem dłoni, a raczej pazurów odcięłam desperatowi głowę od reszty ciała. Teraz przynajmniej nie będzie darł ryja na cały regulator. - Oi. Mam już dwie sterty śmieci do sprzątnięcia. Jeśli nie chcesz skończyć jako pasza dla świń, to bądź tak łaskawy i zniknij z mego domu. - Rzekłam spoglądając na ostatniego gostka. Posłucha, a może też się na mnie rzuci z jakimś cholerstwem w dłoni?
Człowiek się nam posypał. O podłogę z charakterystycznym łoskotem najpierw uderzył nóż. Nie trzeba było długo czekać, aż dołączy do niego głowa. Z zastygniętym przerażeniem na twarzy przeturlała się po podłodze, a tryskająca z niej krew pobrudziła ci buty…
Twój głos zadziałał na ocalałego mężczyznę mniej więcej tak, jakbyś przyłożyła mu do ucha wuwuzelę i porządnie w nią dmuchnęła. Całkowicie wyrwałaś go z transu.
- Potwór. – Jęknął w końcu po dłuższej chwili ciszy. Tak, tak cię właśnie nazwał. Dość niegrzecznie, prawda? Niemniej różnił się od swoich kolegów. Cóż, przynajmniej w pewnym stopniu. Też był samobójcą, bo nie ruszył się z miejsca. Nie skorzystał z łaskawości i nie uciekł. Był idiotą? A może miał coś w zanadrzu? Otóż to - nie zamierzał się sam na ciebie rzucać, a zwyczajnie wysłać na ciebie innego potwora…
Przed tobą pojawił się wyjątkowo duży Arcanine.
Oh. Będę musiała poprosić swego pana o szybszą wypłatę. Służącej nie wypada chodzić w zapaskudzonych krwią butkach. Ta czerwona maź tak łatwo nie schodzi z ubrań, a tym bardziej z obuwia, a na bosaka dreptać nie zamierzam. Niby pstryknięciem palca mogłabym sobie sprawić nowe... Wolę korzystać z tych uroków śmiertelnego życia jakim są kobiece zakupy. Jakoś specjalnie nie przejęłam się tekstem gostka. Potwór? Hah. Gorzej trafił. A co my tu mamy. Ognisty Pokemon na istotę zrodzoną z ogni piekielnych? Niemądry ten nasz złodziejaszek. Wzdychając nieco zażenowana uklękłam i przyłożyłam dłoń do podłogi.
- Przybywaj mój wspaniały Cerberusie. Pokażmy temu śmiertelnikowi na co stać demonicznego pieska. - Rzekłam z uśmiechem przywołując prosto z czeluści szatańskiej otchłani swego podwładnego. - Pozwalam ci się w pełni posilić tym Arcanine'm. Smacznego. - Dodałam odchodząc na bok. Co teraz zrobi chłopaczyna?
- Co? – Usłyszałaś stłumiony głos mężczyzny. Miał szansę uciekać, ale postanowił dać ci nauczkę. Ludzie to jednak głupiutkie istoty. Cóż… Większość z nich.
Poczułaś pod łapką gorąc, a zaraz za nią dotknęły cię kolce. Taką właśnie sierścią odznacza się demon, którego wezwałaś. Wśród gęstego, czarnego dymu, który pokrył niemalże całą podłogę pomieszczenia dało się zauważyć najpierw jeden z pyszczków. Do niego szybko doszły szpony i pozostałe dwie mordki. Niezwykle pocieszne stworzonko, gdyby nie brudziło podłogi krwistą mazią sączącą się z pyska. No i nie pachniał zbyt ładnie. Będziesz musiała tu wietrzyć przez kilka dni, żeby pozbyć się zapachu siarki.
No i jak go wyjaśnisz… O wilku mowa.
- Co tu się dzieje? – Usłyszałaś głos swojego pana. Stał na korytarzu i patrzył na tą sytuację przez uchylone drzwi. O dziwo nie był zaskoczy. Był… Zaspany, miał nieobecny wzrok. Przyszedł tu na boso, zbudzony hałasami, które od jakiegoś czasu wypełniały parter. Aki spał oczywiście nago, więc jedynym materiałem, który go niedbale okrywał była ciemna, satynowa kołdra.
Cerberek zaczął ujadać na swojego przeciwnika. I tyle właśnie wystarczyło, by zakończyć tą walkę – Arcanine podkulił ogon i wybiegł z pomieszczenia o mało nie przewracając swojego właściciela. W sumie prawie też staranował Akiego. Tak się bidak przestraszył. Nawet zaskomlał.
A jego właściciel? Też spanikował. Nie było już asów w rękawie. Jego dwóch kumpli zginęło, pies, który miał odebrać ci życie zwiał i teraz biega gdzieś po posesji, a on… Stracił szansę na ucieczkę, więc pewnie czeka go śmierć. Tak też myślał, dlatego chwycił się ostatniego koła ratunkowego. To była chwila – zaszedł Akiego od tyłu i przyłożył mu nóż do szyi. Był od niego niższy o jakieś 3 centymentry i… Nie zrobił na nim wrażenia. Aki miał raczej znudzoną minę. Chyba nie do końca zdawał sobie sprawę co się dzieje.
Wciągnął cicho powietrze z sykiem, kiedy po jego szyi spłynęła stróżka krwi.
- Ja… Albo mnie wypuścisz… Albo go zabiję. – Jąkał się mężczyzna.
- Akane? – Zapytał tonem, który miał cię ponaglić do działania.
Eh. Wiedziałam, że te ich wycie w końcu obudzi Akihito. Nie miałam przygotowanego żadnego posiłku, by zjadł je w ramach śniadania, a ułożenie tego typa ponownie do łóżka będzie nie lada wyzwaniem. Od dzieciaka miał problemy z zaśnięciem i musiałam marnować czas stercząc przy jego łożu opowiadając różne brednie wyjęte prost z durnych ksiąg dla ludzkich dzieci czy bawiąc się w śpiewaczkę operową, gdyż Aki wolał poważniejszą muzykę od kołysanek. Najprościej byłoby go walnąć w łeb, ale niestety kontrakt nie pozwala mi na jakiekolwiek krzywdzenie mego partnera. Nawet, jeśli to dla jego dobra. Już chciałam podejść do chłopaka, by wyjaśnić mu zaistniałą sytuacje, gdy złodziejaszek uprzedził mnie w działaniach. Ohohoh. Jestem pod wrażeniem tych desperackich działań. Nic innego mu nie pozostało, jak wziąć mnie na miłość do Akiego. Westchnęłam. Toć zna przecież tyle sztuk walki. Mógłby w parę sekund rozprawić się z tym typkiem, a jednak to mi każe działać. Nie, żebym nie była przyzwyczajona do tego ciągłego wykorzystywania. Nawet trochę mnie to cieszy, iż tak bardzo jestem potrzebna memu kontrahentowi. Uśmiechając się widząc krew na szyi Akiego. Zlizałabym. Co zrobiłam, by ratować swego pana? Mój żywy klon stworzony z cienia, a raczej ciemności pojawił się tuż za plecami przerażonego złodziejaszka i wbił mu żywcem dłoń w mózgownicę, by ten sparaliżowany osunął się na ziemie. - Wykonałam swoją robotę, mój panie. - Rzekłam z uśmiechem do Akihito podając mu chusteczkę.
Mężczyzna nawet nie zdążył zareagować. Nic dziwnego. W żaden sposób nie podnosił poziomu swoich dwóch, martwych już kolegów. W końcu cała trójka była tylko ludźmi. Bardzo pechowymi, trzeba zaznaczyć. Dawałaś im szansę na ucieczkę, ale jej nie wykorzystali. Zostali pociągnięci przez jakieś głupie, człowiecze instynkty. Twój kochanek był inny, dlatego go wybrałaś. Nawet nie drgnął, kiedy tuż obok niego przebiłaś czaszkę ostatniego napastnika. Skrzywił się tylko na charakterystyczny dźwięk łamanych kości. Sam w sobie był wyjątkowo nieprzyjemny.
- Trzeba tu posprzątać… - Powiedział, przykładając sobie otrzymaną chusteczkę do krwawiącego miejsca z szyi. - Śmierdzi siarką. - Zaznaczył, rzucając spojrzenie w głąb pomieszczenia za uchylonymi drzwiami. Przywołany przez ciebie stwór zajął się ciałami mężczyzn. Wygląda na to, że nie był wybredny, bo na przemian żarł zwęglone resztki razem z wyrwanymi kawałkami surowego mięsa. Niesmaczny widok, trzeba przyznać.
- Rano. - Sprostował. W końcu był środek nocy. Dla ciebie może to bez różnicy, ale mężczyzna chciał iść jeszcze spać i potrzebował do tego twojej osoby.
- W jaki sposób wynagrodzisz mi tą pobudkę? - Zapytał, a na jego ustach pojawił się delikatny uśmiech.
Pierwszy skierował się z powrotem ku swojej sypialni.
Pstryknęłam palcami, by mrok powił syf, jaki tu narobiłam podczas zabawy z tymi nieśmiertelnikami. Cerby-chan zajął się ich ciałami, więc nie musiałam odprawiać grabarskich tańców i byle gdzie posyłać trupy złodziejaszków, by ich ta upierdliwa sierżant Jenny nie odnalazła. Otworzyłam również okno, by wywiało zapach, który tak bardzo ciąży w nozdrzach mego paniczyka. Powinnam dodatkowo spryskać pokój jakimiś badziewnymi perfumami? Mniejsza z tym. Ów zajęcie kosztowało mnie aż minutę z demonicznego żywota, aczkolwiek wolałam zrobić to teraz, a niżeli ranem, gdy jestem zajęta ogarnianiem Akihito. Słysząc jakże kuszącą wypowiedź partnera w mych myślach narodziła się jedna odpowiedź. Palnięciem patelnią w łeb. Prosto i skutecznie. Cicho westchnęłam, po czym ruszyłam za chłopakiem. Byłam ciekawa czy oczekuje ode mnie czegoś konkretnego. Ah! Prawie bym zapomniała. Cofnęłam się szybciutko.
- Cerberiusie. Jak tylko pożywisz się wystarczająco tymi odpadkami, to możesz wracać do ogni piekielnych. - Rzekłam do demonicznego psa otwierając przejście do jego domu. Zamknie się samo, gdy Cerby-chan już będzie po drugiej stronie. Czas potowarzyszyć Akihito w jego łożu.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
Design by Did, Panda & Daisy7.Only for Pokemon Crystal
Copyright 2016 by Daisy7.
Zabrania się kopiowania tekstów i obrazków autorstwa naszych użytkowników bez ich zgody na użytek innych stron!
Grafika pochodzi ze źródeł internetowych. Nie przywłaszczamy sobie do niej żadnych praw. Jeśli jesteś autorem obrazka wykorzystanego na forum i nie życzysz sobie, by się tu znajdował, napisz do administracji Pokemon Crystal, a zostanie on usunięty.
Pokemon Crystal nie czerpie żadnych korzyści materialnych z prowadzenia tej strony poświęconej serii "Pokemon" - własności Nintendo.