Pokemon Crystal Strona Główna Pokemon Crystal
Forum PBF o tematyce Pokemon~

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat «» Następny temat
Przesunięty przez: Kyuubi
2018-09-04, 01:13
Gra Gwiazdki
Autor Wiadomość
Gwiazdka


Wiek: 24
Dołączył: 29 Gru 2017
Posty: 56
Wysłany: 2018-01-31, 00:07   

Torba... jak torba. Przynajmniej tak stwierdziłam na początku, gdy jej jeszcze nie otworzyłam. W praktyce była inna – różniła się od mojej, którą wykonano z wytrzymałej skóry. Ta, która znajdowała się przede mną była z innego materiału, który wydawał się być całkiem przyjemny w dotyku. Choć nie ukrywam, że na początku się lekko wzdrygnęłam. Nigdy czegoś takiego nie czułam, pierwszy raz miałam okazję dotknąć zupełnie nowej rzeczy. Była również wykończona w inny sposób niż ta, która znajdowała się na moim ramieniu. Do tego nić, której użyto by zrobić tę torbę była cieniutka w porównaniu do tej, której trzeba było użyć by zrobić moją. Sposób otwierania jej i zamykania zrozumiałam dopiero po kilku minutach, gdy wstrząsanie nią na boki nic nie dało. Nie ukrywam, w pierwszej chwili oblałam się szkarłatnym rumieńcem wstydu i po części złości. Dopiero, gdy przesunęłam w bok kawałek stali po „torze” mogłam obejrzeć jej zawartość. Rety, kto tak sobie uprzykrza życie? pomyślałam, krzywiąc się lekko. Zapięcie, którego tu użyto zabierało zdecydowanie zbyt dużo czasu.
Zajrzałam do środka i ze zdziwieniem odkryłam kilka kieszeni, a w każdej z nich znajdowała się inna zawartość, co mogłam stwierdzić po kształcie, który odbijał się na materiale. To też było dziwne – w końcu sama nie posiadałam kieszeni, a wkładałam wszystko jak leci. No, nie licząc czterech mniejszych kieszonek, które znajdowały się po bokach oraz na przodzie torby. Zazwyczaj chowałam w nich malutkie przedmioty, bądź sakiewkę z monetami. No, ale mniejsza o moją torbę. Pokaż kotku co masz w środku! pomyślałam z delikatnym uśmiechem, wysypując na ziemię zawartość pakunku. Zrobiłam to jednak bardzo ostrożnie, by przypadkowo nie zbić fiolek z eliksirami – w końcu każdy je dostawał od uzdrowiciela, który stacjonował w wiosce. Ze zdziwieniem odkryłam, że... ich zwyczajnie nie ma. Potrząsnęłam jeszcze raz pakunkiem, mocniej, by mieć pewność, że wszystko wypadło. Była pusta.
Wyprawa bez lekarstw...? To nie mogło skończyć się dobrze... skomentowałam w myślach, sięgając po to, co miałam pod ręką.
Na pierwszy ogień poszło dziwne czerwone pudełeczko. Było gładkie w dotyku, a w dodatku dawało przyjemny chłód. Zastanawiam się, ile ktoś musiał je polerować? pomyślałam, nie mając pojęcia jak inaczej ktoś osiągnął taki gładki efekt. Z przykrością stwierdziłam, że nie rozpoznawałam tego tworzywa, a trzeba przyznać, że posiadałam całkiem obszerną wiedzę. Jak widać – nie do końca szepnął głosik w mojej głowie, a ja skrzywiłam się niczym po zjedzeniu plastra cytryny. Po kilku dłuższych chwilach zorientowałam się, że mogę je rozłożyć, przez co od razu odzyskałam dobry humor. Czym prędzej to otworzyłam, a w dolnej części pudełeczka pojawiły się dziwne przyciski. Nie miałam pojęcia do czego mogły służyć, przez co jedynie skrzywiłam się lekko i skierowałam swój wzrok na górną część.
Odebrało mi mowę.
W górnej części pudełeczka znajdowało się zwierciadło! Było niesamowite – na jego tafli znajdowała się pokaźna lista, która z początku nic mi nie mówiła. Westchnęłam, a chwilę później uśmiechnęłam się, dostrzegając znane mi nazwy. Bulbasaur, Charmander i masa innych, które znałam. Pewnie pokazywało stworki, które będę mogła spotkać w przyszłości!
- Niesamowite, ciekawe, jakiego użyto tu zaklęcia! – skomentowałam na głos, obracając pudełeczko z każdej strony. Szukałam jakiejś podpowiedzi, jednak nie natknęłam się na żadną. Magia jest niesamowita.
Złożyłam ostrożnie pudełko i włożyłam je do mojej torby – uznałam, że może się przydać. Moją uwagę przykuły czerwono-białe piłeczki. Zabawka? pomyślałam, biorąc jedną do ręki. Wszystkie były takie same, niczym się nie różniły. Dziwne. Zmarszczyłam brwi i przyjrzałam się jej jeszcze raz. Jedyne, co mi tu nie pasowało to wypukłość, która znajdowała się między dwoma kolorami. Wzruszyłam ramionami i już miałam odłożyć przedmiot, gdy przypadkowo dotknęłam dziwnego guzika. Ze strachu wypuściłam piłeczkę z dłoni.
- Co do--?! – wyrwało się z moich ust, gdy cofnęłam jak poparzona dłoń. Nic mi jednak nie groziło... wszystko było w porządku. Pełna obaw dotknęłam jednym palcem przedmiotu. Następnie kolejnym i jeszcze kolejnym. Wszystko było w porządku, choć piłeczka zwiększyła się co najmniej trzykrotnie! To było... dziwne. Może lepiej wezmę to dla Reiko? Wiedziałaby co z tym zrobić pomyślałam, chowając jedną kuleczkę do torby. Po chwili jednak zebrałam również resztę z nich.
Na ziemi znajdował się również plik kolorowych papierków – każdy z nich miał przyporządkowaną do siebie liczbę. Po chwili doszło do mnie, że to pewnie jakaś forma zapłaty. Zdziwiłam się lekko, jednak po chwili machnęłam na to ręką. W końcu nie wszystkie rejony musiały posiadać tą samą postać monet, racja? A cóż, skoro tu była inna waluta, a właściciela ni słychu ni widu... to mogę je wziąć, prawda? Miałabym za co zjeść... wytłumaczyłam sobie, choć wydawało mi się to nieco nie w porządku. Porzuciłam jednak dręczące mnie myśli i przeszłam dalej.
Ostatnia była ozdobna szkatułka. Ładne skomentowałam krótko, sięgając po nią. Potrząsnęłam przedmiotem, tym samym odkrywając, że coś się w niej znajduje. Już miałam uchylić jej wieko, jednak powstrzymało mnie od tego parsknięcie Ponyty. Spojrzałam na nią przepraszająco, tak samo jak na poke-lisa i poke-kotka, który znajdował się na moich udach.
- Przepraszam, już stąd idziemy – powiedziałam, chowając znaleziska do mojej torby, a tą, którą znalazłam odstawiłam na miejsce. Cóż, mi się nie przyda... a komu innemu – kto wie. Co prawda miałam dziwne przeczucie, że to może się nie najlepiej skończyć, ale gorzej już być nie mogło, więc wzruszyłam jedynie ramionami.
Już miałam się unieść i szukać wyjścia, ale Ponyta mi tego zabroniła – zmarszczyłam brwi, gdy zarżała groźnie i zaczęła przebierać kopytami. Nie wiedziałam o co mogło chodzić, przez co spoglądałam na nią w szoku. Po chwili jednak odwróciłam wzrok w kierunku, w którym spoglądałam. Na początku niczego nie zauważyłam, jednak po chwili przeszedł mnie dreszcz.
Spoglądały na mnie oczy.
W pierwszej chwili przeraziłam się i już otworzyłam usta, by zacząć krzyczeć – w porę jednak z tego zrezygnowałam i zwyczajnie się podniosłam z ziemi. Ostrożnie, by bardziej nie rozjuszyć stworzenia. Było... wrogo nastawione, to dało się wyczuć. W dodatku nie zachęcał tym, w jaki sposób na nas zasyczał. No pięknie pomyślałam, gdy doszło do mnie, że Pokemon zastawił wejście. Z zamyśleń wyrwał mnie kociak, który wbił swoje pazury w moje ramię. Ostrzegał mnie. Wyczuł zagrożenie i wyraźnie się przestraszył, choć w jego oczach paliły się ogniki. Był gotów do walki... a może rewanżu? Ta myśl pojawiła się w mojej głowie nagle. Właściwie nie miała podstaw, a jednak w chwili, gdy odwróciłam głowę na jaszczurkę zobaczyłam, jak spluwa na posadzkę.
Ślina zaczęła się w nią wżerać.
Oto źródło naszych problemów.
- Nie jest dobrze – powiedziałam na tyle, by usłyszeli mnie jedynie moi towarzysze.- Nasz przeciwnik jest niebezpieczny, ale wydaje mi się... że to on jest źródłem problemów z toksyną. Mogę się mylić, jeśli tak – poprawcie mnie. Ponyto, wiem, że to niebezpieczne... ale musimy go schwytać. Jestem pewna, że wykorzystanie jego toksyn do badań pomoże nam przygotować antidotum, dzięki czemu możemy dołożyć się do rozwoju medycyny – wytłumaczyłam, a po chwili zaśmiałam się nerwowo.- Trochę za bardzo o tym myślę, wybaczcie. Ponyto, trzymaj go na dystans. Trzeba zrobić tak, by się zbliżył. Wtedy ja go ogłuszę i... – tłumaczyłam, jednocześnie sięgając do torby po kamień, który znalazłam. Po dłuższej chwili namysłu sięgnęłam również po czerwono-białą piłeczkę. Intuicja podpowiadała mi, że może mi się przydać.- Tylko nie daj się złapać, liczę na ciebie!

-------------------
W porządku, tak myślałam :D
Z drugiej strony, sam spójrz - jest to całkiem zabawne. Chociaż to prawda, trochę ciężko (zresztą to ty musisz tu odwalać większą robotę, ja zawsze mam twój post ><). Ale dasz radę, wierzę w ciebie ♥
Swoją drogą znowu przepraszam. Trochę się rozpisałam XD
_________________


Multikonto Samuel - zatwierdzone przez administrację

| obecny ubiór postaci |
#9966CC | #2D0640
 
     
Sosik 


Wiek: 24
Dołączył: 24 Kwi 2016
Posty: 1679
Wysłany: 2018-02-01, 16:23   

Ponyta zarżała ostrzegawczo w stronę przeciwnika, jakby miała nadzieję, że jeszcze zdecyduje się zejść wam z drogi. Nic takiego nie miało jednak miejsca - zaczęła się walka. Ognista klacz na początek zaskrzeczała, obniżając atak jaszczurki. Ten nie pozostawał w tyle i gdy tylko kopytna ruszyła, zaczął ziać fioletowym dymem, który nie oznaczał niczego dobrego. Twoja podopieczna skojarzyła jednak wszystkie fakty i najwyraźniej zrozumiała w porę, że lepiej nie mieć z tym kontaktu. Zaczęła więc biegać w koło jak najszybciej mogła, aby stworzyć wir, który przewieje trujący gaz i jej nie zaszkodzi. To był dobry ruch. Nadszedł czas na jej odpowiedź - biały jaszczur nie miał nawet możliwości uniku przed dwoma mocnymi kopniakami. Dobrze, że Ponyta nie była podbita, bo inaczej zostawiłaby swojemu przeciwnikowi trwałą pamiątkę. Trujący stworek skorzystał z tego, że ognista klacz była blisko i wyskoczył w powietrze, aby drasnąć ją swoimi pazurami. Ponyta skręciła karkiem ostro w bok i wykonała zamaszysty ruch, odbijając przeciwnika niczym piłkę w powietrzu. Co więcej, płomienie na jej karku zdawały się zapalić zranić go jeszcze bardziej - widoczne były poparzenia, których raczej prędko się nie pozbędzie. Zareagował jednak dość.. niespodziewanie. Plujnął ogniem prosto w twoją podopieczną! Nie zrobiło to jednak na niej zbyt wielkiego wrażenia z racji posiadanego przez nią typu. Odpowiedź ze strony twojej podopiecznej była prosta - ponownie zaskrzeczała, osłabiając przeciwnika. Ten szykował jednak kolejnego asa w swoim rękawie - wypuścił z gęby kulę niebieskiego ognia, który szybował prosto w klacz. Ta jednak w ostatniej chwili usunęła się z toru jej lotu, galopując w stronę przeciwnika. Dwa siarczyste kopniaki wystarczyły, aby jaszczur wylądował na ziemi ogłuszony.
Byłaś tak skupiona na walce, że prawie zapomniałaś o swoim zadaniu. Kot jednak miał się na baczności. Trącił dłoń, w której trzymałaś tą powiększoną kulę tak, że poleciała prosto w leżącego przeciwnika. Wydawał się wiedzieć, co robi, bowiem piłka, gdy tylko się od niego odbiła, wysłała czerwony promień, który wessał jaszczurkę do środka. Kula wylądowała na ziemi, kołysząc się chwilę w obie strony z migającym, czerwonym światełkiem na środku, aż w końcu wszystko ustało i zastygło w spokoju. Ponyta przyglądała się temu wszystkiemu zdziwiona i lekko przestraszona. Tak samo jak ty, nie widziała jeszcze takiej magii bała się pomyśleć, co by było, gdyby sama znalazła się na miejscu swojego niedawnego przeciwnika. Rozmyślania przerwał wam jednak dźwięk wydobywający się z twojej torby. Wszystko wskazywało na to, że pochodził z czerwonego pudełka - jakaś dziwna kropka co jakiś czas migała na czerwono, dając poświatę tego samego koloru.
---------------
Nie ma sprawy xD
Postanowiłem trochę to rozciągnąć, bo chciałem przeprowadzić walkę i dać Ponycie jakiegoś expa. Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe, ale następnym razem będę już dostosowywał się do tego, czy wydajesz komendy i chcesz walczyć, czy nie.
+2lvle dla Ponyty
_________________
#team#spideypool

KP Olivera || KP Huntress
 
     
Gwiazdka


Wiek: 24
Dołączył: 29 Gru 2017
Posty: 56
Wysłany: 2018-02-12, 00:18   

Właściwie nie spodziewałam się tego, że Ponyta podejmie się walki – cieszyłam się jednak, że zrobiła inaczej, po swojemu. Obserwując ją miałam wrażenie, że świetnie sobie poradzi, nawet bez ściśle określonych poleceń. Dobrze, że mi towarzyszy pomyślałam, obserwując uważnie potyczkę pomiędzy ognistą klaczą, a trującą jaszczurką. Co mnie najbardziej zaskoczyło było to, że nasz przeciwnik był w stanie splunąć ogniem. Na ten widok zmarszczyłam brwi i spięłam się, nie za bardzo rozumiejąc, jak to było w ogóle możliwe – z tego co wiedziałam, nie istniał Pokemon o typie trującym i podtypie ognistym...
Zaniepokoiło mnie to.
Właściwie stałam tak, pogrążona w myślach, niezbyt zwracając uwagę na to, co się dzieje dookoła. Podskoczyłam więc lekko, gdy doszedł do mnie dziwny plask, zupełnie jakby coś zderzyło się z ziemią. Skierowałam swój wzrok na ziemię i wzdrygnęłam się lekko, spoglądając na oszołomioną jaszczurkę. Spoglądałam tak na nią, niemal zapominając o swoim zadaniu – na szczęście poke-kot miał się na baczności i gdy zorientował się, że nie kontaktowałam, trącił moją dłoń. Powiększona kula poleciała prosto na jaszczurkę, a ja obserwowałam resztę zafascynowana.
Piłka, gdy odbiła się od oszołomionej jaszczurki, wysłała ku niej czerwony promień, który następnie wessał gada do środka. Następnie upadła na ziemię i kołysała się przez krótki moment w obie strony – już wtedy chciałam ją wziąć do rąk, jednak intuicja podpowiadała mi, abym zostawiła przedmiot w spokoju, dopóki się nie uspokoi.
Nastąpiło to chwilę później.
- Co do... – wydukałam jedynie, spoglądając teraz ze strachem w oczach na kulę. Pisnęłam, gdy do moich uszu doszedł dziwny dźwięk, który słyszałam pierwszy raz. Myślałam, że za moment stanie się coś złego, ale był to fałszywy alarm – dopiero po chwili dopuściłam do siebie myśl, że to dziwne piknięcie wydobywało się z mojej torby. Pogrzebałam w niej przez chwilę i wyciągnęłam z niej czerwone pudełeczko, które niedawno postanowiłam sobie przywłaszczyć. Szczerze? Miałam obawy by sprawdzić, dlaczego jakaś dziwna kropka migała i, po kiego Foongusa, szkatułka wydała z siebie ten dźwięk.
Przeszedł mnie dreszcz.
- Musimy czym prędzej ruszyć do miasta. Pójść do medyka, by wyleczyć naszego przyjaciela, a następnie skontaktować się z Reiko – ogłosiłam, chowając złapaną w kulę jaszczurkę, a następnie wskakując na grzbiet Ponyty. Dałam znak poke-lisowi by zrobił to samo. Przełknęłam nerwowo ślinę, nie dając po sobie poznać tego, jak bardzo byłam przerażona. Musiałam jak najszybciej skontaktować się z moją mentorką – tylko ona mogła nam pomóc. Z pewnością wiedziała, co tu się wyprawia.
W najgorszym wypadku... będę musiała skorzystać z usług Boga Demonów...

---------------
Nie, nie, wszystko w porządku. Nie mam nic przeciwko temu, że przejąłeś inicjatywę - właściwie trochę mi głupio, że musiałeś to zrobić (w końcu w jakiś sposób, idk, cię wykorzystałam??) >< Następnym razem będzie lepiej!
_________________


Multikonto Samuel - zatwierdzone przez administrację

| obecny ubiór postaci |
#9966CC | #2D0640
 
     
Sosik 


Wiek: 24
Dołączył: 24 Kwi 2016
Posty: 1679
Wysłany: 2018-03-01, 21:47   

Nie było co zwlekać. Wyciągnęłaś czerwone pudełeczko, a gdy przez przypadek nacisnęłaś na jego róg mocniej, po prostu się otworzyło. Dotąd nie były ci znane takie mechanizmy, jednak nie było to najdziwniejsze. Lista na magicznym ekranie zaczęła się kręcić jak szalona sama z siebie, aż w końcu dotarła do numeru 757 - Salandit, który natychmiast rozwinął się w bardziej dokładny opis.
Cytat:
Shiny Salandit


Poziom:
15 [00%]
Ewolucja:
Salandit --(33lvsamiczka)--> Salazzle
Ataki:
| Scratch | Poison Gas* | Ember | Sweet Scent* | Dragon Rage |
| Attract*TM | PaybackTM |
Charakter i historia:
Hoshiko natknęła się na nią całkiem przypadkiem, kiedy próbowała znaleźć wyjście z ruin. Wtopiła się w tło dzięki swojemu ubarwieniu i czekała, aż ktoś nadejdzie, aby go zaatakować. Wybór Hoshi nie był przypadkowy - samicę rozsierdziło dodatkowo to, że dziewczyna uratowała Littena, z którym wcześniej walczyła i otruła go, zostawiając razem z Eevee na pewną śmierć, kiedy to zawaliła jedyne wyjście z ruin. Nie zdołała jednak pokonać Ponyty, przez co została złapana do Pokeballa, aby nie stanowiła dla nikogo zagrożenia. To dumna i pewna siebie jaszczurka, która w żadnym razie nie da sobie wejść na głowę. Nie waha się w działaniu i zawzięcie dąży do celu. Nie szczególnie przepada za przyjmowaniem rozkazów od innych. Uważa się na to za zbyt cwaną i niezależną. Szczególnie nie lubi kiedy to jakiś samiec próbuje ją zdominować – płeć „brzydką” traktuje ze szczególną niechęcią i agresją. Właściwie trudno powiedzieć czemu. Jakoś tak, po prostu.
Umiejętność:
Corrosion – Może zatruć przeciwnika, nawet jeśli posiada on typ stalowy lub trujący.
Trzyma:
Smoke Ball - Pozwala pokemonowi ze 100% powodzeniem uciec z walki z dzikim pokemonem.

Nie marnując więcej czasu, ruszyliście ledwie widoczną, wydeptaną ścieżką, która zdążyła już nieźle zarosnąć. Pewnie nikogo nie było w okolicy od dłuższego czasu... Idąc tak przez las, który powoli zaczynał rzednąć, weszliście na niewielki pagórek, który pozwolił ci jednak zorientować się bardziej w terenie. Spoglądając na lewo, widziałaś linię brzegu, jednak nie dostrzegłaś żadnych piaszczystych wybrzeży, które wskazywałyby na to, że jesteś nad morzem. Wyglądało to tak, jakbyś znajdowała się na jakiejś wyspie. Tylko, że doskonale pamiętałaś, że żadnej wodnej podróży nie pokonałaś, aby dostać się do ruin...
Patrząc przed siebie, dostrzegłaś zarysy jakiejś niewielkiej wioski, więc korzystając z tego, że Ponyta miała się całkiem nieźle po stoczonej walce, wykorzystałaś ją, aby przebyć razem z pozostałą dwójką znaczny dystans. Kopytna zatrzymała się dopiero gdy mogliście mu się przyjrzeć z bliska. Zaniepokoił ją wygląd budynków, które różniły się wykonaniem od twojego domu czy tych, które zapamiętałaś podczas swoich licznych podróży. Dawało to wrażenie tego, jakby technika poszła do przodu. Drugim powodem było jednak zupełnie coś innego. Gdy zeszłaś z grzbietu klaczy, ta parsknęła i zaczęła kłapać szczęką o twoje ubranie. Ciągała je tak co chwilę, a ty dopiero po chwili zorientowałaś się, że ludzie, których mogłaś dostrzec z daleka chodzących po łąkach byli ubrani dość... zwyczajnie? Zdecydowanie nie tak wyzywająco, jak ty. Nie rzucali się niczym szczególnym w oczy.
----------------------------------
Dopisałem jedynie historię i itemek do trzymania, jeśli potrzebujesz skanu, to daj znać, a ci go prześlę.
Nie zwracaj uwagi na to, że to wioska z Unovy, potrzebowałem wyglądu okolicy, która nie była zbytnio rozbudowana.
_________________
#team#spideypool

KP Olivera || KP Huntress
 
     
Gwiazdka


Wiek: 24
Dołączył: 29 Gru 2017
Posty: 56
Wysłany: 2018-03-30, 00:05   

Mimo, że postanowiłam nie sprawdzać czerwonego pudełeczka, tak czy inaczej postąpiłam inaczej – nie potrafiłam ukryć tego, że zwyczajnie byłam cholernie ciekawa tego, co się dzieje. Byłam na tyle podekscytowana, że przez przypadek użyłam więcej siły, niż zamierzałam, na urządzeniu. Przyznam, na moment nieco się przeraziłam. A co, jeśli je popsułam?! pomyślałam, panikując co niemiara. Na szczęście wszystko było w porządku, co wywnioskowałam po tym, że pudełeczko otworzyło się bez większych problemów.
- Sa... landit... – przeczytałam na głos, przekrzywiając nieco głowę na bok. W końcu ją potrząsnęłam, a urządzenie zamknęłam i ostrożnie schowałam do torby. To było takie... dziwne. Nie sądzę, żebym podróżowała na tyle długo, że coś mnie ominęło pomyślałam i zmarszczyłam brwi, przy okazji wzmacniając uścisk by przypadkiem nie spaść przypadkiem z mojej podopiecznej. Przy okazji rozglądałam się dookoła, co sprawiło, że poczułam się jeszcze dziwniej.
Ścieżka zwyczajnie zarosła. A pamiętałam, że wyglądała zupełnie inaczej w chwili, gdy ruszałam ku świątyni.
Poczułam niepokój, a zarazem niepewność – coś musiało się stać, teraz byłam tego pewna. Czy... to możliwe, że przeniosłam się w czasie...? pomyślałam, a po chwili zganiłam się w myślach. Nie, to niemożliwe. Zaklęcia związane z czasem były jednymi z najtrudniejszych czarów w świecie magii. W dodatku zaklęty przedmiot...? Nie mogłam tego pojąć. Muszę napisać do Reiko. Jak najszybciej.
Niedługo po moich rozmyślaniach Ponyta weszła na niewielki pagórek, dzięki czemu mogliśmy zorientować się nieco w terenie. Poklepałam ją lekko po szyi w ramach nagrody, po czym rozejrzałam się uważnie po okolicy. Zdziwiło mnie to, że byłam w stanie dostrzec linię brzegu, choć doskonale pamiętałam, że nie przybyłam do ruin drogą morską. Podrapałam się w tył głowy i zmarszczyłam brwi. Teraz nic mi do siebie nie pasowało – czułam się zagubiona jak nigdy dotąd. Miałam pustkę w głowie, choć byłam niezwykle zorganizowaną dziewczyną. Dlaczego...? zadałam sobie pytanie, odwracając wzrok od linii brzegu i skupiając się na wiosce, która znajdowała się na wprost.
Wszystkiego dowiem się już wkrótce.
- W porządku, nie traćmy czasu – powiedziałam do moich towarzyszy po dłuższej chwili milczenia. Ognista klacz ruszyła galopem w kierunku niewielkiej wioski, w której miałam zamiar się zatrzymać, a następnie wyruszyć do domu. W głowie zaczęłam już obmyślać plan, gdy poczułam jak kopytna się cała spina – coś musiało być nie tak. Zerknęłam na nią, a następnie podążyłam za jej wzrokiem... na budynki. Wyglądały dziwniej, inaczej.
W złym słowa znaczeniu.
- Co tu się stało? – mruknęłam po części sama do siebie, po części do moich towarzyszy. Czym prędzej zeszłam z klaczy i zbliżyłam się do budynku, dotykając jego ścian. Dziwne. Gdybym miała do czynienia z iluzją, budynek by się zwyczajnie rozpadł. Dlaczego nic takiego nie miało miejsca? pomyślałam, dotykając brody. Może to po prostu kwestia kultury? W końcu gdzieś indziej może to wyglądać zupełnie inaczej dodałam w myślach, próbując się uspokoić.
Wzdrygnęłam się, gdy poczułam, jak ognista klacz pociągnęła mnie za ubranie.
- Coś się stało? – zapytałam, sięgając po różdżkę – byłam pewna, że znowu coś nam grozi. W porę jednak zauważyłam, że nie o to chodziło mojej towarzyszce. A o... ludzi wokół. Ich stroje różniły się od tych, z którymi miałam do czynienia w rodzinnych stronach. W dodatku moje ubranie, w przeciwieństwie do ich, wyglądał niezwykle wyzywająco. Racja, chciałam wyróżniać się z tłumu, jednak... zawsze byłam w stanie znaleźć co najmniej kilka dziewcząt ubranych podobnie do mnie...
Szczerze? Poczułam się nieco głupio, dlatego też schowałam się w najbliższej uliczce i postanowiłam zmienić ubiór – na taki, który wydawał mi się w tym momencie stosowny. W dodatku czułam się nieco lepiej, dlatego też pozwoliłam sobie na odrobinę magii. Łatwo poszło pomyślałam, poprawiając grzywkę i wracając do Pokemonów.
- Zaczekajcie tu na mnie, dobrze? Zapytam kogoś o to, gdzie znajdę medyka – powiedziałam i uśmiechnęłam się lekko. Ciężko było mi ukryć to, jak bardzo czułam się w tej chwili zagubiona.- Wezmę naszego rozrabiakę ze sobą, wolę żeby nic mu się nie stało – dodałam po chwili, wskazując na kociaka, który znajdował się wciąż w moich ramionach. Po chwili odeszłam od stworkach i skierowałam się ku człowiekowi, który znajdował się całkiem niedaleko. Potrzebowałam wskazówek.


---------------
Dzięki wielkie!
Z góry przepraszam za taki późny odpis, postaram się poprawić ;w;
_________________


Multikonto Samuel - zatwierdzone przez administrację

| obecny ubiór postaci |
#9966CC | #2D0640
 
     
Sosik 


Wiek: 24
Dołączył: 24 Kwi 2016
Posty: 1679
Wysłany: 2018-04-23, 22:46   

Zaczynałaś już podejrzewać najgorsze, przeniesienie się w czasie. Brzmiało absurdalnie, prawda? Wszelkie przesłanki, które napływały do ciebie z najbliższego otoczenia zdawały się jednak o tym alarmować. Wiedziałaś, że Reiko na pewno pomoże ci to rozwiązać. Musiałaś być dobrej myśli.
Szczypta magii nie skończyła się tym razem zawrotami głowy - zmiana ubrania nie była dość wymagająca, więc poradziłaś sobie z nią bez problemu. Twój wybór był nadal... nieco niestosowny, jednak wyglądałaś w nim już lepiej. Ważne, że nie świeciłaś niepotrzebnie gołym ciałem, resztę da się jakoś wytłumaczyć. O ile ze strojem poszło dość łatwo, tak z wydanym przez ciebie poleceniem nie poszło już tak łatwo. Kiedy tylko zabrałaś na ręce kotka, przy twojej nodze znalazł się też lisek. Nie zamierzał zostawiać swojego kolegi, nawet jeżeli zawdzięczali ci życie. Chyba byli ze sobą dość zżyci. Jeśli chodzi o Ponytę, to kategorycznie odmówiła zostania się samej sobie. Może po części dlatego, że bała się, że znowu zrobisz coś nierozsądnego i znikniesz jej z pola widzenia, ale widać było, że kierowała nią głównie troska o twoje bezpieczeństwo. Tak więc ruszyliście wszyscy razem...
Wioska nie była zbyt wielka, ale ludzi przechadzających się po drogach udało ci się na szczęście spotkać. Pierwszy starszy pan spojrzał na ciebie z pogardą, po czym prychnął coś pod nosem o jakichś przebierańcach i po prostu odszedł. Nawet cię nie wysłuchał! Z kolejnym mężczyzną na szczęście było łatwiej.
- Paniusiu, trochę spóźniłaś się na pokazy, organizowali je u nas dwa miesiące temu - na wstępie nawiązał do twojego ubioru, jednak postanowił wysłuchać twojego pytania. - Medyk? Chodzi ci o lecznicę? Na szczęście wybudowali ją u nas kilka lat temu, bo niestety, jesteśmy dość zacofani na naszej wyspie. Staramy się gonić resztę kontynentu, ale jest to dosyć trudne jak na taką małą społeczność. Przynajmniej dotarły już do nas pokazy, to już coś... Może za parę lat dostaniemy własną salę gimnastyczną? - twój rozmówca nieco się rozgadał, zbaczając całkowicie z tematu waszej rozmowy. Postanowiłaś mu jednak subtelnie o nim przypomnieć, pokazując chorego kota w twoich ramionach.
- Ach, tak. Lecznica. To ten budynek z czerwonym dachem, nie da się go pomylić z żadnym innym przez ten wielki Pokeball na szczycie. Siostra Joy na pewno pomoże wam we wszystkim, czego potrzebujecie. To złota kobieta, a i na pewno ucieszy się z przejezdnych. Ze względu na nasze położenie niewielu trenerów trafia na wyspę, więc nie mamy tutaj wielkiego ruchu - dokończył, wskazując ci jeszcze dla pewności odpowiedni budynek ręką. Nie znajdował się daleko i faktycznie odznaczał się swoim odmiennym wyglądem.
_________________
#team#spideypool

KP Olivera || KP Huntress
  
 
     
Gwiazdka


Wiek: 24
Dołączył: 29 Gru 2017
Posty: 56
Wysłany: 2018-05-06, 21:56   

Na moje nieszczęście moi towarzysze ogłosili bunt – nie zgodzili się na to, by stać w miejscu i na mnie poczekać. Lisi Pokemon zwyczajnie nie chciał opuszczać swojego przyjaciela nawet o krok, co uszanowałam, natomiast Ponyta... cóż, wyglądało na to, że chciała mnie przypilnować. W końcu znała mnie najlepiej z naszej wesołej zgrai, a przy tym mogła mieć pewne obawy co do tego, jak poprowadzę rozmowę z nieznajomym. Mimo wszystko westchnęłam głośno, jakby tym gestem komentując to, co postanowiły stworki. Uśmiechnęłam się jednak chwilę po tym, a następnie ruszyłam w poszukiwaniu odpowiedzi na męczące mnie pytania.
Wioska nie była wielka, przy czym miałam wystarczająco dużo szczęścia na to, by spotkać ludzi. Uśmiechnęłam się na widok starszego pana i już otworzyłam usta po to, żeby zapytać go o drogę, jednak ten najzwyczajniej w świecie mnie zignorował. Nie powiem, uraziło mnie to. Nawet mnie nie wysłuchał! Wszyscy tyle mówią o szacunku do innych, ale co zrobić, gdy druga osoba zwyczajnie nie chce nawet wysłuchać tej pierwszej? pomyślałam i westchnęłam, czym prędzej poszukując wzrokiem kolejnej osoby, którą mogłam zapytać o drogę. Tym razem miałam więcej szczęścia.
- Pokazy? – wtrąciłam, spoglądając na mężczyznę z uniesioną brwią.- Nie mam pojęcia o czy pan mówi... – dodałam chwilę potem i zaśmiałam się cicho, nieco nerwowo, gniotąc w dłoni materiał spódniczki. Jego słowa zupełnie zbiły mnie z tropu. Na szczęście udzielił mi odpowiedzi na to, gdzie zdołam znaleźć medyka – z jego słów wywnioskowałam tyle, że znajduje się on w jakiejś lecznicy. To ma sens pomyślałam, uśmiechając się nieśmiało. Dokładnie za tym gestem próbowałam ukryć to, jak bardzo byłam zdenerwowana i zestresowana sytuacją, w której się znalazłam. Wdech i wydech, Hoshiko.
Kiedy mężczyzna rozpędził się zbyt bardzo w opowiadaniu o tych wszystkich „pokazach”, a przy okazji o jakichś „salach gimnastycznych” postanowiłam mu przypomnieć o głównym temacie naszej rozmowy, pokazując wzrokiem kotka, który znajdował się w moich ramionach.
- Doceniam pańską pomoc – powiedziałam, a następnie ukłoniłam się lekko.- Niech Arceus trzyma cię w opiece – dodałam i uśmiechnęłam się lekko, a następnie ruszyłam w kierunku budynku, jaki mi wskazał. Rzeczywiście odznaczał się na tle budynków malutkiej mieściny, dzięki czemu łatwo było go zauważyć.
- Niedługo z tego wyjdziesz, maluchu – mruknęłam po cichu do kotka, głaszcząc go po karku.
_________________


Multikonto Samuel - zatwierdzone przez administrację

| obecny ubiór postaci |
#9966CC | #2D0640
 
     
Sosik 


Wiek: 24
Dołączył: 24 Kwi 2016
Posty: 1679
Wysłany: 2018-05-13, 13:05   

- I ciebie również, dziecko - odpowiedział z uśmiechem, kiedy obrałaś na kurs leżący niedaleko budynek, w którym miałaś nadzieję uzyskać odpowiedniej pomocy. Przeszliście ten kawałek na nogach i kiedy stanęłaś już pod przeźroczystymi drzwiami, przez które mogłaś ujrzeć wnętrze budynku, te nagle się rozsunęły. Kiedy stałaś tak bez ruchu wpatrzona na kolejny z wynalazków, te zaczęły się znowu zamykać. Po ponownym poruszeniu się znowu poleciały w przeciwne strony. Szybko wskoczyłaś do środka, martwiąc się o to, czy aby na pewno cię nie przytrzasną. Ponyta z liskiem także podążyli za tobą.
Wnętrze zdecydowanie różniło się od domów, w których przyszło ci gościć. Było jak... zupełnie z innego świata. Na wprost rozsuwanych drzwi stała pokaźna, matowa lada, na której tle malował się ponownie Pokeball. Były tam też różne urządzenia, których oczywiście nie znałaś. Podłoga była wykonana najpewniej z jakiegoś oszlifowanego kamienia, ponieważ była dość śliska, a krocząc po niej, twoje obcasy wydawały charakterystyczne dźwięki. Po bokach stały ładne stoliki, wokół których znajdowały się jakieś dziwne łóżka. Na jednym z nich siedziała kobieta, która była zainteresowana jakimiś papierami trzymanymi w rękach. Wygląda na to, że całość służyła jej do.. relaksu?
Po lewo, blisko lady, prowadziły na górę schody, oczywiście zupełnie inne, niż mogłabyś się spodziewać. Ich stopnie były wyjątkowo równe i pokryte jakimś dywanem, który nie przypominał żadnego znanego ci futra.
- Trenerka! Jak miło zobaczyć cię w naszej malutkiej wiosce. Jestem Siostra Joy i sądząc po twojej obecności, potrzebujesz pomocy - twoją uwagę zwróciła kobieta stojąca za ladą. Różowe włosy, czepek z krzyżem na głowie i promienisty uśmiech wyglądały na jej standardowe wizytówki. Bezwiednie do niej podeszłaś, pokazując w swoich rękach powód swojej wizyty. - Widzę, że twój Litten ucierpiał. Wygląda na zatrucie. Co się stało? - wyraźnie zmartwiona stanem kotka zapytała, wcześniej wydając diagnozę.
- Chansey, przygotuj antidotum - zwróciła głowę na prawo, odzywając się do różowej kulki, która również miała na sobie ten sam czepek. Stworek z uśmiechem powędrował ciężkim krokiem za kolejne, tym razem zwyczajne drzwi i zniknął ci z pola widzenia.
_________________
#team#spideypool

KP Olivera || KP Huntress
 
     
Gwiazdka


Wiek: 24
Dołączył: 29 Gru 2017
Posty: 56
Wysłany: 2018-06-05, 17:35   

Co to ma być? pomyślałam, gdy tylko stanęłam przed drzwiami lecznicy... a przynajmniej myślałam, że są to drzwi. Wrota wyglądały całkiem inaczej niż to, co zapamiętałam. W przeciwieństwie do innych były przezroczyste, przez co mogłam zobaczyć wnętrze budynku. Niepraktyczne, przecież wszyscy mogą swobodnie podglądać... pomyślałam, marszcząc brwi. Zero prywatności – to coś, czego wyjątkowo nie lubiłam. Po chwili zdecydowałam się by podejść do nich bliżej i zapoznać się z nimi lepiej, jednak nie było mi to dane, ponieważ te nagle się rozsunęły. Było to na tyle gwałtowne, że aż cofnęłam się do tyłu.
Te nagle poleciały w przeciwną stronę.
- No nie – jęknęłam, po czym postanowiłam szybko wskoczyć między szparę, które stworzyły drzwi – w końcu nie wiedziałam, ile czasu będę musiała spędzić zanim znów się otworzą, a sprawa była na tyle poważna, że byłam gotowa podjąć ryzyko przytrzaśnięcia. Na szczęście nic takiego się nie stało, ba, miałam wrażenie, że zanim wskoczyłam do lecznicy te ponownie się rozsunęły. Dziwne skomentowałam, spoglądając za siebie. Na szczęście zarówno Ponyta, jak i poke-lis prędko załapali o co chodzi, dzięki czemu prędko do mnie dołączyli.
Gdy tylko rozejrzałam się po wnętrzu, nie mogłam wyjść z zachwytu – wszystko wyglądało tak... inaczej. Jak nie z tego świata pomyślałam, a gdy doszły do mnie te słowa, nieco się przeraziłam. Niczego stąd nie kojarzyłam, a odkąd opuściłam moją mentorkę, starałam się nadrobić wszelkie zaległości związane z rzeczywistością, a zarazem różnymi nowinami w wielkim świecie, które nie dosięgały naszej maleńkiej wioski. Nie, to niemożliwe, uspokój się... powtarzałam w myślach, chcąc się uspokoić.
Muszę być silna dodałam chwilę później, przełykając ślinę. W końcu musiałam pokazać moim towarzyszom, że nie ma się czego bać, wszystko będzie dobrze. Musiałam być wytrzymała właśnie dla kotka – nie mógł widzieć w mych oczach strachu.
- W-witam – wydukałam, gdy do moich uszu dobiegł głos kobiety, która stała za ladą. Jej promienisty uśmiech sprawił, że się rozluźniłam. Prędko ruszyłam w jej kierunku – w końcu oferowała pomoc, której potrzebowałam jak najszybciej.- Litten? – powtórzyłam, na początku nie rozumiejąc o co jej chodzi. Chwilę później poczułam rumieniec, gdy doszło do mnie, że mówiła o kotku. Więc to jego imię...? zastanowiłam się, jednak póki co postanowiłam skupić się na wytłumaczeniu.- Znalazłam go, wraz z nim – tu wskazałam na poke-lisa.- w pobliskich ruinach. Właściwie to poznaliśmy się tam przypadkiem. Dopiero później natknęliśmy się na innego Pokemona, jakby jaszczurkę... to ona go zatruła – wytłumaczyłam i westchnęłam, kładąc w międzyczasie malucha na blacie. Chciałam aby lekarka miała lepszy pogląd na małego pacjenta.- Och, właściwie to mam ją przy sobie. Sama nie wiem jak się zmieściła w tej... kulce, ale wygląda na to, że jest w tym stanie nieszkodliwa, a to wydaje mi się być najważniejsze – wtrąciłam, kładąc przedmiot na blacie, tuż obok Littena, a nawet nieco dalej by go przypadkiem nie zestresować.
_________________


Multikonto Samuel - zatwierdzone przez administrację

| obecny ubiór postaci |
#9966CC | #2D0640
 
     
Sosik 


Wiek: 24
Dołączył: 24 Kwi 2016
Posty: 1679
Wysłany: 2018-06-05, 19:08   

- Pobliskie ruiny..? Pewnie mówisz o Żelaznych Ruinach. Musiałaś się nieźle namęczyć, skoro się do nich dostałaś, bo praktycznie nikt już o nich nie pamięta. Podobno dawno temu stały tam prawdziwe świątynie, ale opuszczone niszczały latami, aż doprowadziły się do obecnego stanu - opowiedziała, w czasie gdy oglądała dokładniej łapkę Littena. Maluch z początku niezbyt chętnie chciał pokazać ranę, ale pielęgniarka musiała być bardzo przekonywująca, bo w końcu się na to zgodził. Historia, którą ci opowiedziała powinna brzmieć znajomo. - Twój lisi kolega to Eevee, a sądząc po opisie, zaatakował ich Salandit. Mieliście dużo szczęścia, bo jego kwas potrafi rozpuścić nawet kości - wyjaśniła, odbierając od ciebie kulkę, którą włożyła do maszyny, która stała z tyłu. W tej też chwili wróciła różowa kulka z małą fiolką wypełnioną fioletową cieczą.
- Nie wiesz, co to Pokeball? Każdy początkujący trener z nimi zaczyna. Myślałam, że skoro przyszłaś tutaj z rannym pokemonem, to się zaliczasz do tej grupy. Pozwalają ci łapać nowych towarzyszy i przechowywać w bezpiecznej strefie. To takie małe mieszkanka, w których mogą odpocząć. Nic im tam nie grozi - ciągnęła dalej, tłumacząc ci tym razem, jak działają te małe kulki. Fascynujące, nieprawdaż? - Skoro złapałaś Salandit, to należy do ciebie. Musisz jednak uważać, bo ten gatunek jest niezwykle przebiegły i mściwy. Rozumiem, że chciałaś obronić przed nim Eevee i Littena, więc jeśli nie będziesz sobie mogła z nim poradzić, zawsze możesz zwrócić mu wolność - wytłumaczyła, nie wywierając na tobie wielkiej presji, skoro sama zauważyła, że nie jesteś trenerką i mogłabyś sobie najzwyczajniej nie poradzić z takim ciężarem. Z drugiej strony, jeśli postanowisz go wypuścić, to pewnie wróci do swoich starych nawyków i będzie bawił się swoimi kolejnymi ofiarami.
Kobieta zaaplikowała antidotum do przeźroczystej rurki, na której końcu znajdowała się ostra igła. Uspokoiwszy przed nią Littena, wbiła ją delikatnie, aczkolwiek bardzo precyzyjnie obok rany na jego łapce i "wycisnęła" jej zawartość. Następnie przemyła jeszcze raz skaleczenie i nałożyła na nie kwadratowy materiał. Całość owinęła dłuższym materiałem, zawiązując go na końcu, aby trzymał się na łapce. - I po bólu. Opatrunek powinien być ściągnięty po dobie. Może masz jeszcze jakieś pytania? - zwróciła się do ciebie, odkładając z powrotem na ladę kotka. Uśmiechnęła się, gotowa służyć dalszą pomocą, już nie koniecznie medyczną.
_________________
#team#spideypool

KP Olivera || KP Huntress
  
 
     
Gwiazdka


Wiek: 24
Dołączył: 29 Gru 2017
Posty: 56
Wysłany: 2018-06-19, 20:02   

Im dłużej słuchałam kobiety, tym bardziej byłam w szoku – okazało się, że pobliskie ruiny były całkowicie zapomniane, co nie pokrywało się z tym, co zapamiętałam. Co prawda kiedy je odnalazłam również nie były w najlepszym w stanie, jednak pamiętałam, że zawsze znajdowało się kilku, jak nie kilkunastu, śmiałków którzy je zwiedzali w celu odnalezienia skarbu, jakim był pierścień. Poczułam się zagubiona, nie wiedziałam co myśleć. Jest gorzej, niż myślałam pomyślałam w końcu, opierając się o blat. Westchnęłam i skupiłam swój wzrok na opatrywanej łapce kociaka, który z początku nie był chętny do współpracy, tak z czasem postanowił odpuścić.
- Och – wydusiłam z siebie jedynie, gdy pielęgniarka wykazała się zrozumieniem i na spokojnie wyjaśniła mi, z jakimi Pokemonami mam do czynienia – opis Salandit brzmiał na tyle przerażająco, że aż przeszedł mnie dreszcz. W tej chwili na zaczęłam z całego serca dziękować Arceusowi za to, że nade mną czuwa.
Gdy kobieta zapytała o to, czy wiem czym jest ten cały „Pokeball”, zaśmiałam się ciut nerwowo i pokręciłam przecząco głową. Posłuchałam uważnie jej wytłumaczenia, a gdy skończyła mówić, jedynie kiwnęłam na znak, że zrozumiałam. To było... niesamowite, wręcz nierealne. Nigdy nie miałam do czynienia z taką technologią... ale nie wydaje mi się, żeby w ciągu tylu lat życia z Reiko umknęło mi coś takiego. Coś mnie ominęło.
- Jestem bardziej podróżującą, niż trenerką. Poszukiwaczką przygód, jakby nie patrzeć – wytłumaczyłam, zerkając kątem oka na PokeBalla, w którym znajdowała się jaszczurka.- Stamtąd, skąd pochodzę, nie używaliśmy takiej technologii by przekonywać do siebie Pokemony. Same nas wybierały – dodałam po chwili, wskazując na Ponytę, którą następnie pogłaskałam po pysku. Wizja tego, że miałabym ją zmusić do przebywania ze mną była okropna. Nasza relacja w końcu opierała się na wielu latach przyjaźni i zaufania.
Pielęgniarka chwilę później wyjaśniła mi następną kwestię, która mnie zastanawiała. Nie mogłam ukryć tego, że westchnęłam z ulgą.
- W porządku, rozumiem – odparłam i odebrałam od kobiety PokeBalla z jaszczurką. Miałam co do niej mieszane uczucia – z jednej strony zaimponowała mi swoją siłą oraz tym, że była niezwykłą przeciwniczką, tak z drugiej bałam się o Eevee oraz Littena. Nie chciałam aby przez jej obecność czuli się nieswojo. Z kolei jeśli miałabym ją wypuścić... z pewnością znalazłaby sobie nowe ofiary...
Ciężki wybór podsumowałam, a następnie – z lekkim zawahaniem – wrzuciłam do torby balla z niesfornym Pokemonem.
- Bardzo pani dziękuję za pomoc – podziękowałam z uśmiechem i spojrzałam na Littena, którego następnie pogłaskałam po grzbiecie. Zasługiwał na miano dzielnego pacjenta.- Właściwie to tak. Nawet kilka – zaczęłam i sięgnęłam ponownie do torby, z której wyciągnęłam czerwone pudełeczko, a następnie ozdobną szkatułkę, którą również sobie przywłaszczyłam podczas przeszukiwania torby z ruin.- To zabrzmi dziwnie, ale... jak się tego używa i co to jest? I ta szkatułka... raczej nie należy do tych, w których przechowuje się biżuterię, ale co innego, prawda? – zapytałam, a po chwili kontynuowałam.- Och, właśnie. Czym są pokazy oraz sale gimnastyczne? Słyszałam o nich od pewnego pana, którego spotkałam, ale nie miałam pojęcia o czym mówi. Nie spotkałam się z tym pojęciem w moich stronach – dodałam i zarumieniłam się lekko, gdyż czułam się... głupio? Sama nie wiem. Wstydziłam się jednak tego, że tak mało wiedziałam. Po chwili przypomniałam sobie o czymś jeszcze.- I ostatnie pytanie. Gdzie znajdę pocztę? – uśmiechnęłam się lekko, a następnie wyjaśniłam prędko:- Chciałabym wysłać gołębia do mojej mentorki.
_________________


Multikonto Samuel - zatwierdzone przez administrację

| obecny ubiór postaci |
#9966CC | #2D0640
 
     
Sosik 


Wiek: 24
Dołączył: 24 Kwi 2016
Posty: 1679
Wysłany: 2018-06-26, 22:59   

- Nie musisz dziękować, skarbie. Po to tutaj jestem - odparła kobiecina, obdarowując cię szczerym i życzliwym uśmiechem. Nie wydawała się też w żaden sposób zażenowana czy zaskoczona twoją falą pytań. Przytaknęła jedynie, zastanawiając się, od czego zacząć. Poszła jednak od początku.
- Czerwone urządzenie to pokedex. Niezbędnik każdego trenera, chociaż takim podróżnikom jak ty na pewno też powinien się przydać. Pozwala zeskanować napotkane na drodze pokemony i udostępnić na ich temat informacje. Te o dzikich stworkach są ogólne i opisują raczej cały gatunek, ale jeśli skierujesz go na swoich podopiecznych, to uzyskasz o nich konkretniejsze informacje. Pełni też wiele innych funkcji, niektóre wymagają wcześniejszego zainstalowania, a inne są już od początku. Ten pozwala ci jeszcze korzystać z mapy regionu i dzwonić, a także korzystać z pokenetu - zaczęła tłumaczyć, obracając w rękach czerwone pudełko, jakby bardziej mu się przyglądając. Pokazała ci także, jak je otwierać i uruchamiać, a także zaznajomiła cię na szybko z jego obsługą. Okazało się, że te magiczne liczby i nazwy to spis wszystkich znanych pokemonów. Te oznaczone "xxx" to gatunki przez ciebie niepoznane, a zeskanowałaś na razie jeden. Salandit. Urządzenie wyglądało na kompletnie czyste, jakby nikt z niego wcześniej nie korzystał... - Natomiast ta ozdobna szkatułka zdaje się być skrzynką na TMy. Nawet jest coś w środku! - zmieniła obiekt badań na wspomnianą szkatułkę, lekko potrząsając nią w powietrzu. Gdy usłyszała charakterystyczny szelest, nacisnęła delikatnie na wieczko, a ono otworzyło się przed jej twarzą, ukazując wam swoją zawartość. Pięć różnokolorowych okręgów.
- To właśnie Technical Machines. Są to... takie ataki w pigułce. Jeżeli twój pokemon będzie w stanie go poznać, to przyswoi go bez żadnego treningu. Pozwolisz, że wezmę jeszcze na chwilę twój pokedex? Wgram ci rozszerzenie, które udostępni ci pełną listę TMów - zaproponowała, a kiedy nie spotkała się z twoją odmową, podłączyła go do komputera jakimś przewodem (chociaż nie wiedziałaś, że to przewód) i cała operacja potrwała dosłownie parę sekund. - Gotowe. Teraz w każdej chwili będziesz mogła się dowiedzieć, co za atak kryje w sobie dana płytka i co więcej, pokaże ci, czy któryś z twoich podopiecznych może go poznać. Wszystko jest jednak połączone z bazą w pokedexie, więc nie uwzględni Ponyty bądź innych pokemonów, dopóki nie złapiesz ich do balli.
W trakcie, kiedy pielęgniarka toczyła z tobą rozmowę, różowa kulka, którą nazwała wcześniej Chansey poszła zaparzyć herbaty. Kiedy wróciła, kobieta gestem dłoni zaprosiła cię na puste fotele, które stały przy niskim stoliku. Gdy na jednym z nich usiadłaś, wtopiłaś się niemal w jego wnętrze. Był taki miękki!
- Widzisz, większość młodych ludzi, którzy postanawiają wyruszyć w swoją podróż obierają jedną z dwóch dróg, chociaż jest wiele wyjątków, to żaden odgórny wymóg. Ci, którzy chcą walczyć w salach gimnastycznych z liderami o odznaki i uczestniczyć w lidze, wybierają ścieżkę trenera, a ci, którzy stawiają nie na siłę, lecz przede wszystkim na piękno swoich pokemonów, uczestniczą w pokazach, będąc koordynatorami. Zbierają wstążki, które dają im później sposobność do wzięcia udziału w festiwalu, który tak jak w przypadku ligi ma wyłonić najlepszego. Dlaczego to robią? Dla sławy, pieniędzy, ale także dla rozwinięcia się jako osoba, poznania prawdziwego życia i dojrzenia - jeżeli ośmieliłaś się wypić naparu z bardzo ładnego, delikatnie wykonanego naczynia (filiżanki, lol), mogłaś poczuć na swoim podniebieniu ciepło, słodycz i... pomarańcze? - Nie mamy na naszej wyspie poczty ze względu rozmiar naszej wioski. W każdą środę przypływa do nas kuter wodny, który zostawia u mnie w Centrum wszystkie przesyłki dla wyspowiczów. To chyba jedyny dzień, w którym mam prawdziwe urwanie głowy - zaśmiała się głośno, upijając nieco swojego napoju. Dotąd wykazywała ci niezwykłe zrozumienie i nie wydawała się być zaskoczona twoją nikłą wiedzą na temat otaczającego cię świata, ale ostatnie pytanie zbiło ją na chwilę z tropu, co mogłaś rozpoznać po jej minie.
- Gołębie? Kochanie, przestano to praktykować wieki temu, bowiem ptaki często gubiły bądź mieszały korespondencje. Jeśli chcesz wysłać stąd do kogoś list, to obawiam się, że musisz poczekać do środy na kuter, bowiem odbiera też od nas wszelkie przesyłki, które chcemy nadać dalej. Jest jednak szybszy sposób. Możesz zadzwonić swoim pokedexem bądź skorzystać z komunikatora, który znajduje się w tamtym rogu - wyjaśniła, na koniec wskazując na sporych rozmiarów prostokątne, niebieskie pudło, które na przodzie miało ekran podobny do tego z pokedexa, tyle że większy, a pod nim szeregi i rzędy dziwnych przycisków.
_____________________
Coraz to dłuższe wychodzą :O
_________________
#team#spideypool

KP Olivera || KP Huntress
 
     
Gwiazdka


Wiek: 24
Dołączył: 29 Gru 2017
Posty: 56
Wysłany: 2018-07-08, 20:26   

Ucieszyłam się, gdy kobieta nie wydawała się w żaden sposób zareagować na falę pytań, jaką jej zadałam. Najwyraźniej nie był to jej pierwszy raz, co mnie w sumie cieszyło – bałam się, że kolejna osoba uzna mnie za jakąś dziwaczkę tylko dlatego, że nie wiedziałam kilka rzeczy.
Słuchałam uważnie wytłumaczeń kobiety, jednocześnie spoglądając na urządzenie, o którym mówiła. W takim razie... ktoś po prostu włożył w ten przedmiot encyklopedię o Pokemonach pomyślałam, spoglądając na pielęgniarkę. Była bardzo wyrozumiała, ba, nawet wytłumaczyła mi, w jaki sposób posługiwać się pokedexem. Co mnie jednak zdziwiło – urządzenie wyglądało na czyste, jakby nigdy go nie używał. W mojej głowie od razu pojawiło się kilka czarnych scenariuszy dotyczących dawnego trenera, przez co narodziło się kolejne pytanie.
Czy ktoś zaginął?
Jeśli tak, czułam się niemal zobowiązana do tego, by tę osobę odnaleźć – jasne, kilka darmowych przyborów, które ułatwiały mi podróżowanie były mi na rękę, ale z drugiej strony... sama nie wiem... czułam się nieco winna, a zarazem zobowiązana do tego, by zająć się tą sprawą.
Gdy pięlegniarka oznajmiła, że szkatułka, o której mówię, coś w sobie zawiera, nawet się uśmiechnęłam. Chwilę później nawet nauczyłam się, jak ją otwierać – wystarczyło nacisnąć wieczko. Tym samym razem z kobietą odkryłam zawartość przedmiotu, co mnie jeszcze bardziej zaskoczyło, ponieważ było w niej pięć różnokolorowych krążków, które odbijały blask światła. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziałam.
- Jasne, nie ma sprawy – powiedziałam, gdy do moich uszu dotarł dźwięk słów, które wypowiedziała kobieta. Ta włożyła jakiś mocniejszy sznur do pokedexu, a następnie podłączyła go do większego pudełka. Czułam się nieco niekomfortowo, nie wiedząc o tym, jak nazywają się kolejne nowe przedmioty, dlatego tylko milczałam i bacznie obserwowałam to, co robi różowowłosa.
- Och, rozumiem – wymamrotałam tylko, gdy wytłumaczyła mi to, co właśnie zrobiła. Gdy wspomniała o Ponycie odruchowo spojrzałam za siebie i spojrzałam na podopieczną, która mi towarzyszyła. Nie była głupia, dlatego jestem pewna, że zrozumiała to, o czym mówiła kobieta. Nie chciałam jej ograniczać, ale z drugiej strony bałam się o to, że gdybyśmy przypadkiem się rozdzieliły, a ona spotkałaby innego trenera... z pewnością bym ją straciła. W końcu nie była do mnie „przypisana”.
Dopiero teraz zauważyłam, że zabrakło w naszym towarzystwie różowego Pokemona, który należał do kobiety – rozejrzałam się po pomieszczeniu i z ulgą odkryłam to, że był całkiem niedaleko, a w swoich łapkach trzymał tacę. Wyglądało na to, że odwiedził kuchnię by przynieść naczynia z parującym płynem. Skorzystałam również z zaproszenia kobiety i usiadłam na jednym z fotelów. Odetchnęłam cicho, gdy poczułam niewyobrażalną miękkość. Jak miło!
- Ach, rozumiem – skomentowałam, gdy kobieta wytłumaczyła mi na czym polega bycie trenerem oraz koordynatorem. Odważyłam się również napić naparu, jaki przyniósł stworek pielęgniarki. Naczynie było niezwykle delikatne – nigdy wcześniej nie miałam okazji czegoś takiego dotknąć, co było dla mnie nowym doświadczeniem. W końcu nigdy wcześniej nie miałam okazji zasmakować „bogatszego życia”. A napar? Pachniał dobrze, a smakował jeszcze lepiej, choć w pierwszej chwili byłam nieco zaskoczona. Zwykle piłam zioła, a tutaj... pomarańcze.- Byłam pewna, że macie połączenie z inną wyspą. Większą – wtrąciłam i zmarszczyłam brwi. Nie przypominałam sobie w końcu tego, bym dotarła do ruin drogą morską czy też tutaj przyleciała. Może szwankuje mi pamięć...?
Tak, jak na jej twarzy widziałam wyrozumiałość, tak na pytanie o gołębiach kobieta wydawała się być... zaskoczona. Wybita z rytmu.
Poczułam, jak żołądek związał mi się w supeł.
- Och – wymamrotałam tylko i wróciłam do picia naparu. Skorzystanie z nowej technologii wydawało mi się być w tym momencie głupotą – wioska Reiko z pewnością nie posiadała takiego komunikatora. Może w mojej rodzinnej wiosce...? pomyślałam, ale chwilę później jedynie westchnęłam, odkładając naczynie na tacę, na której się wcześniej znajdowało. Co prawda nasza społeczność była bardziej otwarta na „nowinki ze świata” niż ta, z którą miałam przyjemność obcować w Kanto, ale wciąż wątpiłam w to, że zdołałabym się z kimś stamtąd skontaktować.
Zresztą, nie jesteś u siebie powiedział głosik w mojej głowie, a ja poczułam się zagubiona. Szczególnie, gdy w końcu dotarło do mnie, że do czegoś doszło. Najwyraźniej do podróży w czasie, zagadki, której nie mogłam rozwiązać samotnie. Musiałam czym prędzej wyruszyć w kolejną podróż, tym razem przygotować się na powrót do Reiko, mojej mentorki. W końcu... z pewnością znalazłabym jakieś zaklęcie, które pomogłoby mi skontaktować się z Reiko, prawda? Przecież... dusze żyją wiecznie, to niemożliwe, że...
Ocknęłam się dopiero wtedy, gdy poczułam na skórze coś mokrego. Spojrzałam na moje dłonie, na których znajdowały się łzy. Płakałam. Zrozumiałam, że tak naprawdę zostałam sama. Nikogo już nie mam.
- Och, ale ze mnie gapa. Przypomniałam sobie coś przykrego – wytłumaczyłam się szybko, by pielęgniarka nie zadawała mi pytań, które sprawiłyby, że popłakałabym się raz jeszcze.- Przepraszam, jeśli poczuła się pani nieco nieswojo – powiedziałam i przetarłam twarz. To wszystko było... takie nowe.- Ja... czy mogłabym się tutaj zatrzymać? Chciałabym poczekać na ten kuter – poprosiłam, spoglądając na kobietę z nadzieją w oczach. Co prawda mogłabym śmiało spać na zewnątrz, ale z drugiej strony pielęgniarka była jedyną osobą, z którą mogłabym normalnie porozmawiać. Wykazywała się ogromną cierpliwością i nie traktowała jak odrzutka, dziwaka. Gdy otrzymałam odpowiedź kobiety, jedynie kiwnęłam głową, gdyż byłam przygotowana na każdą odpowiedź. Postanowiłam zapytać o możliwe zaginięcia później, ponieważ na chwilę obecną czułam się wyczerpana. Póki co to, co czułam, mnie przerosło.
- Ja... potrzebuję świeżego powietrza – powiedziałam, gdy wstałam z miejsca, a następnie skierowałam się na zewnątrz, nawet nie patrząc na to, gdzie idę. Upewniłam się tylko czy ktoś za mną wyszedł – przykładowo Ponyta. Moich towarzyszy musiałam mieć na oku, tak to nic mnie nie obchodziło.

---------------
Chyba trzeba wrzucić tę propozycję, co do wliczania odpisów graczy w wypłaty xD Przy okazji zmieniłam kolor wypowiedzi postaci na jaśniejszy, bo wcześniej nie było go aż tak bardzo widać, whoops
_________________


Multikonto Samuel - zatwierdzone przez administrację

| obecny ubiór postaci |
#9966CC | #2D0640
 
     
Sosik 


Wiek: 24
Dołączył: 24 Kwi 2016
Posty: 1679
Wysłany: 2018-07-24, 13:10   

- Iron Island od dawna jest oddzielone od stałego lądu. Z centralną wyspą Sinnoh nie jest już połączona bardzo długo. Chyba rozumiesz, na czym polega transgresja morza? - zapytała, mrużąc jedno oko, ale kiwnęła po chwili ręką, na wypadek gdybyś tego nie wiedziała. Chyba nie było to nic istotnego, co warto byłoby w tym momencie tłumaczyć, skoro miałyście tyle tematów do rozmowy.
Pielęgniarka wyglądała na wyraźnie zmartwioną, kiedy zauważyła na twojej twarzy pojawiające się łzy. Zapytała się odruchowo, czy nic ci nie jest, ale wypowiedziałem to było z taką troską i ciepłem w głosie, że nie mogłabyś powiedzieć, że pyta się tylko z czystego zobowiązania do swojej pracy. Kiedy zapewniłaś ją jednak, że nic się nie stało i potrzebujesz świeżego powietrza, kiwnęła głową na znak zrozumienia i udała się do lady, przy której akurat pojawiła się jakaś osoba.
- Oczywiście, że możesz tutaj zostać. Na górze mamy pokoje dla podróżujących - zwróciła się jeszcze w twoją stronę i wróciła do swoich obowiązków. Ty natomiast wyszłaś zaczerpnąć świeżego powietrza, a za tobą oczywiście podążyła cała dotychczasowa zgraja. Ponyta stanęła przy twoim boku i zaczęła cię trącać pocieszająco po ręce. Natomiast kotek i lisek siedziały przed tobą i tylko spoglądały. Ten pierwszy podniósł się jednak dość szybko i zaczął miauczeć, wskazując na twoją. Torbę. O co może mu chodzić?
_________________
#team#spideypool

KP Olivera || KP Huntress
 
     
Samuel



Wiek: 24
Dołączył: 01 Lis 2016
Posty: 343
Wysłany: 2018-07-25, 18:29   

Na zewnątrz odetchnęłam głęboko świeżym powietrzem. Z ulgą. W jakiś sposób ten drobny gest mnie uspokoił, choć wciąż z trudem hamowałam łzy. Chłodny wiatr sprawiał, że nie pogubiłam się we własnych myślach i potrafiłam zachować trzeźwość umysłu. Dużym wsparciem okazali się również moi mali towarzysze – gest Ponyty sprawił, że poczułam się bezpieczniej.
Nie jestem sama. Mam kogoś, na kogo mogę liczyć w trudnej chwili.
- Dziękuję – wymamrotałam pod nosem, kierując swoje słowa w kierunku ognistego kuca. Spojrzałam na nią z uśmiechem na ustach i pogłaskałam po szyi. Na moment zapomniałam o reszcie świata i dałam tej chwili trwać. Wkrótce jednak otrząsnęłam się i zaprzestałam pieszczoty.
Głośne miauknięcie sprawiło, że spojrzałam ze zmartwieniem na resztę stworków, jakie nam towarzyszyły – kotka i liska. Na szczęście nic im nie było, tylko... poke-kot był niezwykle zainteresowany moją torbą. Uniosłam brew a następnie zerknęłam na Ponytę, po czym prędko przeniosłam wzrok z powrotem na Littena. Położyłam przed nim moją torbę, którą wcześniej otworzyłam, i kucnęłam przy poke-kocie.
- Nie mam nic do jedzenia, wybacz – odezwałam się i jako potwierdzenie moich słów przeszukałam prędko torbę. Co prawda mogło się w niej zapodziać kilka plastrów suszonego mięsa, jednak nie za wiele Pokemonów lubiło tę przekąskę. Po chwili jednak doszło do mnie, że kotu mogło chodzić o coś zupełnie innego.– Chyba, że... chcielibyście do mnie dołączyć? – powiedziałam i uśmiechnęłam się lekko, wyciągając z wnętrza torby dwie kulki, które pełniły rolę mini-mieszkań Pokemonów. Położyłam je przed nowymi przyjaciółmi by mogli sami zadecydować o swoim życiu a następnie skierowałam się do Ponyty.
- Ciebie również muszę złapać. Dla twojego dobra, nie chcę, aby kiedyś ktoś nas rozdzielił. W porządku? – wyjaśniłam, nie chcąc jej stresować. Była najbliższą mi przyjaciółką i nie chciałam jej tracić. Pogłaskałam ją znów, po czym stuknęłam jedną z kulek. Gdy klacz dała się złapać, natychmiast ją wypuściłam na zewnątrz. Zerknęłam również na Littena i liska, podnosząc ich pokeballe.
- Odpocznijcie trochę – wyszepnęłam do kuleczek i byłam pewna, że oboje byli w stanie usłyszeć moje słowa. Przez chwilę biłam się z myślami – nie chciałam ich wrzucać do torby, jak milion innych przedmiotów, dlatego przymocowałam kulki do swojego paska. Dopiero wtedy podniosłam z powrotem swój bagaż, uprzednio wyciągając z niej pokeballa, w której znajdowała się ognista jaszczurka. Musiałam z nią porozmawiać.
- Poszukajmy jakiegoś spokojnego miejsca – zwróciłam się do klaczy i ruszyłam w poszukiwania miejsca, które byłoby z dala od wioski – nie chciałam w końcu aby komuś stała się krzywda.
_________________
[ Samuel | box | bank ] | [ Asuna ] | [ Hoshiko Hayashi | box | bank ]
[ #CA4040 | #CC9933 ]xxxxxxxxxx[ #9966CC | #2D0640 ]



 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Graficy
Sojusznicy:

Panda
35451075
Yukiyorin

Did
44021735

Daisy7
ania.daisy7

Księciu
raivvitch

WAW Pokemon

SNM
SnM

PokeSerwis

Kurs Manga

Re:Start

Anime Centrum
anime online

Lucid Dream

Stray Dogs

Rainbow RPG
Rainbow RPG

Cytadela

Proelium

Riverdale

Eclipse
Eclipse

Oversoul

Morsmordre

Ninshu

Dragon - Space Trip
Dragonst

Nemea

Orchard Stable

Genetrix

Hetaliowe Awokado

Rabbit Doubt

France

New York City

Czarodzieje

Vampire Diaries
Vampire Diaries

Disney World

Sekret Miasta

Epoka Nordlingów

Skraj

Dragon Domination

Horizon

Valor

Into Darkness

Life Sucks

YLO

Inno Świat

Over Undertale
over-undertale

Dysharmonia

Eridani

Camp of shadows

Dragon Ball New Generation Reborn
Dragon Ball New Generation Reborn

Tvedeane

Kundle

Zmiennokształtni
www.zmiennoksztaltni.wxv.pl

Magic Lullaby

Black Butler
BlackButler

Hogwart Dream
HogwartDream

Maligna

FT Path Magician

Luciferum
Luciferum zaprasza!

Stado psów

Ninja Clan Wars

Mortis

Czarny Horyzont

Ardhi

Artemida - Warrior Cats

Drachen

The Avengers

Noctus

Kraina Snów

Dragon Ball - Another Universe

Wishtown

Hoshi Fusion

Spectrofobia

X-Men RPG

Virus

Mystery Town

Avengers Assemble

Bleach Other World
Bleach OtherWorld

Wizard's World

Król Lew PBF
Król Lew



Design by Did, Panda & Daisy7. Only for Pokemon Crystal
Copyright 2016 by Daisy7.

Zabrania się kopiowania tekstów i obrazków autorstwa naszych użytkowników bez ich zgody na użytek innych stron!
Grafika pochodzi ze źródeł internetowych. Nie przywłaszczamy sobie do niej żadnych praw. Jeśli jesteś autorem obrazka wykorzystanego na forum i nie życzysz sobie, by się tu znajdował, napisz do administracji Pokemon Crystal, a zostanie on usunięty.
Pokemon Crystal nie czerpie żadnych korzyści materialnych z prowadzenia tej strony poświęconej serii "Pokemon" - własności Nintendo.

Pokemon Crystal launched 2011-03-23.