Pokemon Crystal Strona Główna Pokemon Crystal
Forum PBF o tematyce Pokemon~

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat «» Następny temat
Przesunięty przez: Kyuubi
2018-09-04, 00:13
'I'm feelin' lost and I don't know where else to go now.'
Autor Wiadomość
Lisek Chytrusek

Dołączył: 01 Maj 2016
Posty: 1309
Wysłany: 2018-03-07, 02:06   'I'm feelin' lost and I don't know where else to go now.'



_____Po wyjściu z samolotu od razu dał ci się we znaki klimat nowego regionu. Było tu znacznie chłodniej, mimo rażącego słońca. Zaraz potem twoim oczom ukazało się coś, co dodatkowo utwierdziło cię, że jesteś tysiące kilometrów od domu – wielki billboard reklamujący jakąś jasnoróżową wodę z całym alfabetem witamin. Istotne jednak było kto trzymał na obrazku tę magiczną butelkę, a raczej kto jej nie trzymał. W Kalos na każdym kroku praktycznie mogłeś spotkać się z okładkami i reklamami z najpiękniejszą kobietą w regionie – Twoją matką. Tu została zastąpiona przez rudą kobietę o nieco egzotycznej urodzie. Wciąż wyjątkowo atrakcyjną, warto zaznaczyć, ale rzecz w tym, że nie była to już twoja matka.
Wolność.
„Witaj w Lyennis, uważaj na głowę!” – tak właśnie głosił napis powitalny. Jeszcze nie do końca wiedziałeś co to oznacza, ale szybko udało ci się o tym przekonać. Lyennis to miasto turystów. Napływali licznymi grupami z ogromnych samolotów, mniejszych wycieczkowców lub nawet uzbrojonych w skrzydła Pokemonów (udało ci się dostrzec lądującego Charizarda). Miasto miało bowiem do zaoferowania największe lotnisko, jakie kiedykolwiek widziałeś. Niebo tego dnia było wolne od chmur i mogłeś dzięki temu podziwiać główną atrakcję - akrobacje latających stworków i paralotniarzy, których różnokolorowy ekwipunek tworzył naprawdę piękne widoki. Nie mogłeś się nimi jednak napawać w nieskończoność. Musiałeś znaleźć nocleg, zjeść porządny posiłek, a przede wszystkim odpocząć po podróży. Wkroczyłeś więc na ścieżkę między kawiarenkami i sklepami z pamiątkami. Nagle tuż przed tobą pojawił się na chodniku cień. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby owe zjawisko nie powiększało się w zawrotnym tempie.
- Z drogi! – Usłyszałeś tylko męski głos i wodzony instynktem odskoczyłeś na bok. Dzięki temu nie oberwałeś bezpośrednio, a dopiero po kilku sekundach, kiedy „napastnik” chwycił się twojej kurtki, chcąc złapać równowagę i pociągnął cię za sobą. Udało wam się zrobić z dwa fikołki, zanim cały świat został przykryty przez czerwony materiał paralotni.
  
 
     
Jeckyll 
Druga osobowość Dafa



Wiek: 26
Dołączył: 11 Lip 2016
Posty: 285
Skąd: Kraków/Kielce
Wysłany: 2018-03-07, 16:15   

Przez kilka godzin lotu zdążyłem się już całkiem nieźle wygrzać na pokładzie, dlatego uderzenie zimnego powietrze podziałało na mnie niczym orzeźwiający prysznic. Wspaniale. Nie do końca pamiętałem, jak nazywa się region, do którego trafiłem. I szczerze mówiąc... gówno mnie to obchodziło. Byłem wolny i to się liczyło. Nie musiałem patrzeć na swoją matkę na każdej reklamie, nie musiałem czuć nad sobą wzroku ojca. Nic nie musiałem, a mogłem wszystko.
Uważaj na głowę, huh? Wzniosłem wzrok i dopiero teraz dojrzałem, jaki tłok panuje na niebie ponad miastem. Kto by pomyślał, że w jednym miejscu można znaleźć tylu amatorów lotnictwa. Stałem chwilę w miejscu, wpatrując się w przelatujących w tą i z powrotem paralotniarzy. Z transu wyrwało mnie donośne burczenie w brzuchu. Byłem głodny.
Ruszyłem w głąb miasta w poszukiwaniu miejsca, w którym mógłbym coś zjeść i chwilę odpocząć. Ludzi było tutaj zdecydowanie za dużo i nie jeden raz musiałem pociągnąć kogoś z bara, żeby przejść. Nie żeby mi to przeszkadzało. Na początku nie zwróciłem uwagi na cień, który przesłaniał coraz większą powierzchnię. Dopiero reakcje ludzi dookoła mnie i męski krzyk sprawiły że się odwróciłem. W idealnym momencie, by zobaczyć, jak w pełnym pędzie wpada we mnie jeden z paralotniarzy. Uderzenie wyrwało z moich płuc bolesny jęk, mimo że i tak udalo mi się odsunąć. Z głuchym tąpnięciem walnęliśmy o ziemię, by po chwili przykryła nas jedna z paralotni. Byłem cholernie oszołomiony i nie wiedziałem nawet, jak wstać. Wspaniały początek podróży...
_________________
 
 
     
Lisek Chytrusek

Dołączył: 01 Maj 2016
Posty: 1309
Wysłany: 2018-03-09, 01:23   

Ktoś jęknął niedaleko ciebie. Zorientowałeś się, że wciąż trzyma cię w objęciach i pewnie zastanawia się, dlaczego byłeś tak mało skuteczną przeszkodą, która miała go utrzymać w miejscu. Łatwiej byłoby, gdyby złapał się na przykład latarni, ale nie miał czasu przebierać.
- Żyjesz? – Odezwał się ten sam głos, który jeszcze chwilę temu kazał ci zejść z drogi. Brzmiał jednak inaczej –nieco spokojniej, choć wciąż z nutą niepokoju.
- Litości, żyj. – Mało delikatnie odsunął cię od swojego ciała, by móc dostrzec jakikolwiek znak, dzięki któremu nie będzie musiał tłumaczyć się policji z zabójstwa młodego trenera. Napastnik miał podkrążone oczy, ułożone przez wiatr czarne, spięte niedbale włosy i nowo powstałą ranę po lewej stronie czoła, a to wszystko w odcieniach czerwieni, bo właśnie taki kolor otrzymywały promienie słoneczne, które przebijały się przez materiał paralotni. Niedługo potem doszły do nich głosy ludzi, którzy byli świadkami wypadku.
- Może zadzwonić po karetkę?
- Żyją?
- Co się właściwie stało?
- Wszystko z nimi w porządku?

Nie do końca w porządku. Czułeś, że będziesz musiał pożegnać się z bluzą, czy kurtką, którą na siebie zarzuciłeś, bo materiał został rozpruty i teraz stanowił kawałek nieco postrzępionej szmaty. Do tego kilka siniaków, które przypominały ci o sobie przy najmniejszym ruchu i niepokojący posmak krwi w ustach. Nie wybiłeś sobie chyba zębów, co?
- Nie wiem jak to się stało… - Odezwał się znowu i zaczął powoli wygrzebywać się z tego pierdolnika, bo jeszcze trochę, a tłum ludzi na powierzchni zacznie organizować wam pogrzeb.

  
 
     
Jeckyll 
Druga osobowość Dafa



Wiek: 26
Dołączył: 11 Lip 2016
Posty: 285
Skąd: Kraków/Kielce
Wysłany: 2018-03-09, 20:28   

Chryste... Czy ja jeszcze żyłem? Czy to był mój koniec? Niby otwierałem oczy i w ogóle, ale wszędzie było tak czerwono. Nie dziwię się, na pewno trafiłem do piekła. Może się zakumpluję z Lucyferem? Podobno spoko ziomek.
Wróciłem do siebie dopiero w momencie, w którym usłyszałem głos tego pieprzonego paralotniarza. No naprawdę no. Jak można było tak bezceremonialnie spadać ludziom na głowę? Jęknąłem tylko w odpowiedzi, bo naprawdę ciężko było mi sklecić jakieś sensowne zdanie. Kręciło mi się w głowie. Adrenalina powoli opuszczała moje ciało, przez co docierało do mnie, jak wiele części ciała mnie boli.
Z wysiłkiem obróciłem głowę i spojrzałem na mężczyznę, który nadal mnie obejmował. Był całkiem niezły. Ale nadal byłem wkurzony. Dobrze, że krwawił! Należało mu się! Słysząc głosy innych ludzi miałem ochotę wstać i krzyknąć, że wszystko w porządku, ale nie miałem zbyt wiele siły.
Powoli docierało do mnie jeszcze więcej szczegółów. Chociażby chłód. Czy on naprawdę rozpieprzył moją bluzę? Ughhh... Nie popuszczę mu. Będzie musiał odkupić. Splunąłem na ziemię obok, mając nadzieję, że razem z krwią nie pozbędę się zębów. Nawet je lubiłem. Serio.
- No co Ty, kurwa, nie powiesz? - odparłem na jego słowa nieco zachrypniętym głosem, starając się zdjąć z nas tą cholerną paralotnię.
_________________
 
 
     
Lisek Chytrusek

Dołączył: 01 Maj 2016
Posty: 1309
Wysłany: 2018-03-10, 01:43   

- Tak właśnie brzmi człowiek, z którym wszystko w porządku, to dobry znak. – Odezwał się twój napastnik, chociaż ból, który rozchodził się po twoim ciele (zwłaszcza w okolicy prawej kostki) i czerwona plama krwi, którą ozdobiłeś chodnik wskazywała na coś zupełnie innego.
W towarzystwie jęków i kilku przekleństw udało wam się wydostać na powierzchnię. Szybko do pomocy dołączyła część gapiów (a mało ich nie było), dzięki czemu całość odbyła się całkiem sprawnie i w niedługim czasie ekwipunek przestał ścielić całą szerokość drogi.
Podczas, gdy twój towarzysz niedoli rozganiał ludzi i tłumaczył, że nie ma ofiar śmiertelnych, ty mogłeś ocenić swoje straty, których było niemało. Nie tylko kurtka była do wymiany, bo krótkim poślizgiem po bruku przetarłeś również spodnie. Mogłeś w sumie w takich chodzić, ale stały się niemodne w poprzednim sezonie.
- Nie pozywaj mnie, jakoś się dogadamy… - Napastnik podszedł w końcu do ciebie, a tłum niechętnie i powoli zaczął się rozchodzić. Tylu spojrzeń już dawno na sobie nie czułeś. Mężczyzna wziął głęboki oddech i wypuścił powietrze. Sam ledwo się trzymał się na nogach, więc mogłeś to zaliczyć do plusów. Grymas na jego twarzy mówił, że też mu się oberwało. – Mam nadzieję, że nie miałeś żadnych ciekawych planów? Kolejki na przyjęciach ciągną się godzinami. – Może chciał w ten sposób rozładować atmosferę , ale każde jego słowo brzmiało z oczywistych powodów jakby to był jednak jeden z najgorszych dni w tym roku.
 
     
Jeckyll 
Druga osobowość Dafa



Wiek: 26
Dołączył: 11 Lip 2016
Posty: 285
Skąd: Kraków/Kielce
Wysłany: 2018-03-10, 11:19   

- Przysięgam, jeśli wybiłem sobie zęba, to Ty stracisz swoje. - warknąłem ze złością. Byłem coraz bardziej wkurwiony całą tą sytuacją. A jeszcze bardziej zachowaniem paralotniarza od siedmiu boleści. Co to w ogóle za koleś?
Doskonale czułem, że z moją kostką raczej nic dobrego się nie stało, ale nie zamierzałem dać się uziemić już pierwszego dnia. Nawet jeśli była skręcona, wolałem ją rozchodzić, niż zapieprzać do szpitala, by spędzić tam kilka godzin, czekając na przyjęcie. Miałem lepsze rzeczy do roboty. Jak chociażby obiad.
Podszedłem do jednej z witryn, by obejrzeć zarówno siebie, jak i swoje ubranie. A raczej to, co z niego zostało. Zakląłem siarczyście, posyłając mężczyźnie piorunujące spojrzenie. Zdjąłem z siebie resztki bluzy, wyrzucając ją do najbliższego kosza. I tak nic bym z nią już nie zrobił. Przyznam, że było chłodno. Ale dało się wytrzymać. Kostka mocno mi doskwierała, jednak starałem się nie zwracać na to uwagi. Na szybko sprawdziłem też stan swojego uzębienia, modląc się w głębi duszy do bóstw znanych i nieznanych, żeby wszystko było na miejscu.
- Dogadamy się, jak dostaniesz w pysk. - widziałem, że słaniał się na nogach i czułem coraz większą pokusę, żeby w końcu pomóc mu się przewrócić. Oj świerzbiła mnie rączka... Jednak zanim cokolwiek mu zrobię, muszę zdobyć kasę na nowe ubrania.
- Słuchaj, nie mam zamiaru iść do żadnego pieprzonego szpitala. Jestem w tym mieście od pięciu minut. Leciałem kilka godzin. Jedyne na co mam teraz ochotę to dobry obiad i nowe ubrania. A Ty mi to postawisz. Inaczej dzwonię na policję. - mały szantaż jeszcze nigdy nikomu nie zaszkodził. Stanąłem naprzeciwko niego, wbijając spojrzenie w jego oczy. Nie będzie miał ze mną łatwo.
_________________
 
 
     
Lisek Chytrusek

Dołączył: 01 Maj 2016
Posty: 1309
Wysłany: 2018-03-11, 21:47   

- Mhm. – Mruknął pod nosem, zdejmując z siebie (z niemałym trudem) wszelkie niepotrzebne już paski i zapięcia. Nie dało się nie wyczuć tego, jak bardzo jesteś wściekły, ale on zdawał się zupełnie tym nie przejmować. Nie chciał cię nakręcać, ale jego taktyka i spokojne podejście mogły działać zupełnie odwrotnie, a on jeszcze nie zdawał sobie z tego sprawy.
- Może wrócimy do tego, kiedy jednak będziesz w stanie porządnie mi przyłożyć. – Odparł i zmrużył lekko oczy, przyglądając się twojej osobie od stóp do głowy. Cóż, prawdą było to, że w tej chwili nie byłeś w pełni sił.
- Nie zgrywaj terminatora, ledwo trzymasz się na nogach, a bardziej od policji na karku, nie chcę mieć nikogo na sumieniu. - Odparł i zaczął szukać czegoś w plecaku. – Chyba. – Dodał po chwili, jakby sam się zastanawiał, czy faktycznie tak jest. Może jednak warto byłoby go wkopać. Jesteś ubezpieczony?
Wziął głębszy oddech i powoli wypuścił powietrze. - Za resztę oczywiście zapłacę...
 
     
Jeckyll 
Druga osobowość Dafa



Wiek: 26
Dołączył: 11 Lip 2016
Posty: 285
Skąd: Kraków/Kielce
Wysłany: 2018-03-12, 17:42   

No nie. On chyba sobie ze mnie kpi. Moje zdenerwowanie docierało do poziomu, w którym znów przestawałem czuć, co mnie boli. Miałem ochotę rzucić się na tego kolesia. I każde jego słowo coraz bardziej przekonywało mnie, że to jedyna słuszna opcja. Może nie byłem w pełni sił, ale zęby dalej umiałem wybijać.
- Nie prowokuj mnie, do cholery jasnej. - warknąłem, już prawie się na niego zamachując. Przysięgam, coś mu zrobię. Jak nie teraz, to później.
- Nie martw się, przyjebać dalej umiem. - odparłem na jego jakże wielkoduszne obawy. Myślałby kto. Przynajmniej jest gotowy zapłacić za to, co zniszczył. Tylko tyle go ratuje.
_________________
 
 
     
Lisek Chytrusek

Dołączył: 01 Maj 2016
Posty: 1309
Wysłany: 2018-03-12, 23:25   

Mężczyzna albo nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji, albo nie brał cię na poważnie.
- Z pewnością. – Odpowiedział mimochodem, szukając czegoś w komórce, którą właśnie wygrzebał z plecaka. Szybko okazało się, że zamówił wam taksówkę. Z pewnością był to wygodniejszy środek transportu, niż twoja obolała kostka.
- Spróbuj się uspokoić, bo to nam teraz w żadnym razie nie pomaga. – Oczywiście twój napastnik wycwanił się na tyle, że stał, a właściwie siedział (posłużył mu do tego wypchany plecak) w bezpiecznej odległości od ciebie. Przy okazji poszukiwań telefonu, wyciągnął ze swojego ekwipunku chusteczkę, która od razu zabarwiła się na czerwono w kontakcie z raną na jego czole.
- To trochę potrwa, tu nie jeździ za wiele samochodów. – W sumie to było dość oczywiste. Mieszkańcy Lyennis upodobali sobie inne środki transportu.
 
     
Jeckyll 
Druga osobowość Dafa



Wiek: 26
Dołączył: 11 Lip 2016
Posty: 285
Skąd: Kraków/Kielce
Wysłany: 2018-03-13, 00:06   

Czułem się, jakby ten facet robił sobie ze mnie jaja, jakby traktował mnie jak pieprzonego gimnazjalistę, który nie zrobi nic poza darciem ryja. To przeważyło szalę. W momencie, w którym tamten szukał telefonu w swoim plecaku, szybko do niego podszedłem. Czułem doskwierający ból w kostce, nie pierwszy raz ją sobie skręciłem. Byłem jednak tak wściekły, że kompletnie nie zwracałem na to uwagi. Liczyło się tylko to, żeby przywalić temu cwaniakowi. Gdy ten skończył rozmawiać, stałem tuż obok niego. Ledwo zdążył usiąść, gdy złapałem go za kołnierz koszulki, przyciągając do siebie. Emocje zawładnęły mną w takim stopniu, że nie czułem nawet najmniejszego bólu z moich ran, żadnego zmęczenia.
- Zamknij się, popaprańcu! - wrzasnąłem na całą ulicę, wymierzając szybkie uderzenie prosto w szczękę trzymanego przeze mnie mężczyzny, jednak nadal nie puszczałem jego kołnierza. - W dupie mam Twoje pieprzone szpitale! Skończ zachowywać się jak zasrany książę i weź odpowiedzialność za to, że rozjebałeś mi połowę moich ubrań!
Gdy skończyłem swój jakże głośny wywód, popchnąłem tego dupka z nadzieją, że walnie głową o chodnik i zamknie jadaczkę chociaż na pięć minut.
_________________
 
 
     
Lisek Chytrusek

Dołączył: 01 Maj 2016
Posty: 1309
Wysłany: 2018-03-13, 16:56   

Ulica całkowicie nie opustoszała. Co jakiś czas przemykali obok was ludzie, więc to co zrobiłeś nie mogło zostać niezauważone. Z resztą zadbałeś o to, by usłyszano cię w promieniu pół kilometra.
Złapałeś mężczyznę za kołnierz i po kilku słowach wstępu wymierzyłeś mu karę za… Właściwie za wszystko. Niestety, albo stety nie zdążyłeś zrobić nic więcej. Kiedy wykrzykiwałeś kolejne słowa, poczułeś jak ktoś mało delikatnie łapie cię od tyłu i ciągnie kilka kroków do tyłu. Uwolniony z uścisku chłopak, którego zaatakowałeś, od razu zajął swoje miejsce i usiadł na plecaku (w końcu miał go pod nogami).
- Chwila, panowie. Są inne sposoby na załatwianie spraw. - Usłyszałeś kolejny męski głos, tuż przy lewym uchu. Jego właściciel nie naruszał twojej sfery prywatnej długo, bo zaraz po odciągnięciu cię od sprawcy całego zamieszania, puścił cię i z uśmiechem podniósł ręce w geście „co złego to nie ja”. Trafił ci się kolejny oszołom.
- Zaraz, Oliver? – Podniósł brew, kiedy w końcu mógł się przyjrzeć chłopakowi, który wierzchem dłoni ścierał krew z podbródka. Podniósł głowę i rzucił ci chłodne spojrzenie, ale nie podniósł się ze swojego „fotela”. Może to i lepiej. Twoje barwne wspomnienia pewnie podpowiadały ci jak kończy się walka 2 vs. 1.

 
     
Jeckyll 
Druga osobowość Dafa



Wiek: 26
Dołączył: 11 Lip 2016
Posty: 285
Skąd: Kraków/Kielce
Wysłany: 2018-03-13, 17:21   

Miałem kompletnie gdzieś fakt, że znów robiło się wokół nas zbiegowisko. Właściwie to nawet tych ludzi nie widziałem, byłem całkowicie skupiony na trzymanym przeze mnie mężczyźnie. Byłem w takim amoku, że ledwo poczułem, jak ktoś odciąga mnie od tyłu. Wyrwałem się z tego wszystkiego dopiero wtedy, gdy usłyszałem czyjś głos tuż obok ucha. Paralotniarz naprawdę miał farta. Nie przypominałem sobie, żebym kiedykolwiek był aż tak zły.
- Może i są, ale do niektórych nie docierają. - warknąłem, odsuwając się o jeszcze kilka kroków, potrząsając dłonią i powoli się uspokajając. Nie miałem zamiaru bić się z kimś, kto nic mi nie zrobił. Poza tym już się wyżyłem. Z satysfakcją spojrzałem na siedzącego chłopaka, któremu dodatkowo rozwaliłem brodę. Przy takim wypadku takie obrażenie nie są niczym dziwnym.
- Serio? Wy się znacie? Wspaniale. - przewróciłem oczami, by byłem pewien, że w tym momencie dostanie mi się za to, jak potraktowałem paralotniarza. A nowy gość wyglądał na kogoś, kto wie, jak sobie poradzić w bitce.
_________________
 
 
     
Lisek Chytrusek

Dołączył: 01 Maj 2016
Posty: 1309
Wysłany: 2018-03-14, 22:30   

- No, zdarza się. – Blondyn przyznał ci rację i wzruszył ramionami. – Tak się właśnie składa. – Odparł z uśmiechem i podszedł do swojego znajomego jak się okazało i lekko się nad nim nachylił, by rzucić okiem na najbardziej rozległą ranę na jego twarzy (mimo, że się bardzo starałeś, to wciąż miejsce to zajmowała rana na czole).
- Co żeś odwalił? – Zapytał, prostując się. Brzmiał, jakby cała ta sytuacja go rozbawiła, choć tego zdania nie podział żaden z was.
- Daj spokój, Lucas. To nie twój interes. – Odparł chłodno Oliver, a ty z satysfakcją dostrzegłeś, że samo mówienie sprawia mu ból.
- Nie bądź taki, właśnie uratowałem ci życie. Twój nowy przyjaciel by cię zabił, zanim kto inny ruszyłby ci z pomocą. – Uśmiechnął się zawadiacko, bo chyba nie zdawał sobie sprawy jak wiele prawdy było w drugiej części tej wypowiedzi. Oliver chyba wręcz przeciwnie, bo nawet tego nie skomentował. Z grymasem na twarzy spuścił wzrok ze swojego kolegi.
- Mhm… Grawitacja zadziałała? Kto by pomyślał? – Zgadł sam, kiedy jego wzrok padł w końcu na niemały ekwipunek, na którym siedział Oliver. – Powinieneś w końcu powiedzieć ojcu, że nie jesteś w tym najlepszy. – Dodał, ale ponownie odpowiedziała mu cisza i to chyba zaczęło go nudzić, bo zmienił obiekt swojego zainteresowania. Na ciebie oczywiście.
- Staranował cię? – Odwrócił się do ciebie i zapytał z tym samym, niewinnym uśmiechem. - Takie rzeczy się tutaj zdarzają, podobno to przynosi szczęście. - Oznajmił rozbawiony i zlustrował cię dokładnie wzrokiem. – Nie wyglądasz tak źle, kiedyś to było modne. – Skomentował twoje spodnie. – Na ile się umówiliście? – Zapytał i odwrócił się przez ramię do swojego znajomego.
- Spójrz na niego, wygląda okropnie. Trzeba go zabrać do szpitala. – Odparł oburzony, na co Lucas przekręcił oczami.
- Nieładnie tak oceniać po wyglądzie, też nie jesteś najprzystojniejszy. Poza tym nasz kolega nie chce szpitala, chce ubrania. Wyraził się wyjątkowo… Głośno. – Wyciągnął rękę do Olivera. – Daj portfel, jestem świetnym negocjatorem. – Po czym zwrócił wzrok na ciebie.
- Na ile wyceniasz szkody?
 
     
Jeckyll 
Druga osobowość Dafa



Wiek: 26
Dołączył: 11 Lip 2016
Posty: 285
Skąd: Kraków/Kielce
Wysłany: 2018-03-15, 17:54   

Odsunąłem się lekko, pozwalając przeprowadzić im rozmowę. Emocje opadały ze mnie tak szybko, jak się pojawiły. Miałem dziwne wrażenie, że blondyn, który się pojawił, miał z tym jakiś związek. Wyglądał na typ osoby, z którą bez problemu bym się dogadał. Wyłączyłem się na moment, skupiając wzrok na jego postaci, mierząc go od stóp do głów. Aż mi się głupio zrobiło, że wyglądam jak jakiś cholerny obdartus. Spojrzałem chłodno na paralotniarza, oskarżając go o taki stan rzeczy, po czym drgnąłem z zaskoczeniem, gdy jego kumpel zwrócił się w moją stronę.
- Spadł mi na łeb. Ma farta, że się pojawiłeś, bo chyba nie potrafi traktować ludzi na poważnie. - burknąłem. - Ale przynajmniej szczęście pojawiło się szybciej niż myślałem.
Puściłem mu oko, kompletnie ignorując drugiego chłopaka. Przyznam, że nie obraziłbym się, gdyby blondyn zdecydował się na spędzenie ze mną dłuższej chwili. Bez swojego kumpla. Puściłem mimo uszu uwagę o tym, jak wyglądam, bo na pewno nie było ze mną tak źle, jak z paralotniarzem. Zwłaszcza po tym, jak go upiększyłem.
- Emm... Jestem tutaj od niecałej godziny. Nie mam pojęcia, jakie są ceny w waszych sklepach. - przyznałem szczerze z lekkim uśmiechem, wbijając wzrok w oczy blondyna. Oby złapał aluzję.
_________________
 
 
     
Lisek Chytrusek

Dołączył: 01 Maj 2016
Posty: 1309
Wysłany: 2018-03-16, 20:38   

Wyszczerzył się, kiedy usłyszał twoje słowa, ale pozwolił ich sobie nie skomentować. Nawet jeśli poprawił ci się humor, wciąż czułeś na sobie nieprzyjazne spojrzenie Olivera, któremu nawet już chusteczki nie pomagały. Nie miał wyraźnie ochoty z tobą negocjować, czy rozmawiać w jakikolwiek sposób, więc zgodził się na propozycję kolegi i oddał mu swój portfel.
- W takim razie witamy w Lyennis. Nieczęsto miewamy takich gości. – Stwierdził zawadiackim tonem z akcentem na słowo „takich”. Zaraz potem zajrzał do skórzanego portfela i pogrzebał w nim palcami, przeliczając banknoty.
- Myślę, ze tyle powinno wystarczyć. – Zrozumiał twoją aluzję chyba bardziej, niż sobie wyobrażałeś, bo w twoich rękach wylądował cały portfel. Skórzany, całkiem fajny.
- Kurwa, Lucas! – Widząc rozwój „negocjacji”, Oliver poderwał się z miejsca. Do dalszego ruchu zniechęcił go ból.
- Tak? – Zapytał jego kolega, jak gdyby nigdy nic. – No tak, wybacz. - Rzucił nagle, jakby sobie o czymś przypomniał i wyciągnął do ciebie rękę. – Mogę na chwilę? – Zapytał z uśmiechem i odebrał ci własność Olivera. Otworzył portfel i wyjął z niego jakieś trzy karty. W tym dowód osobisty (czy tam kartę trenerską).
- To ci się raczej nie przyda. – Zwrócił się do ciebie i oddał resztę. Jeśli skusiłeś się, by zerknąć do środka, mogłeś stwierdzić, że zawartość jest bardzo obiecująca.
- Uspokój się, Oliver. Młodych podróżników trzeba wspierać. – Wzruszył ramionami i podszedł do swojego przyjaciela, który teraz wyglądał, jakby miał ochotę wrzucić waszą dwójkę do kwasu. Role się odwróciły, bo teraz pilnował, by to Oliver się czasem nie rzucił na ciebie i swoją własność. Na szczęście w oddali widać było już zamówioną taksówkę.
- Nie zostawię tak tego, Lucas. – Do tego doszło kilka przyciszonych, wycedzonych przez zęby słów, których niestety nie mogłeś usłyszeć. Wiedziałeś tyle, że nie zrobiły wielkiego wrażenia na Lucasie, bo uśmiech nawet na chwilę nie znikł z jego twarzy. Co więcej, nachylił się nad Oliverem i odpowiedział krótko czymś, co sprawiło, że chłopak nie miał ochoty zostać tu ni chwili dłużej. Nie zaszczycił cię już spojrzeniem. Zabrał karty Lucasowi i wypełniony złością (a przez chwilę myślałeś, że to nie jest możliwe) wcisnął swój ekwipunek do taksówki (Lucas mimo jego niechęci trochę mu pomógł).
Zostaliście sami.
- Nie oceniaj go zbyt surowo. Jest naprawdę w porządku, tylko… Trzeba spędzić z nim trochę więcej czasu. Najlepiej w innych okolicznościach. - Oznajmił z uśmiechem.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Graficy
Sojusznicy:

Panda
35451075
Yukiyorin

Did
44021735

Daisy7
ania.daisy7

Księciu
raivvitch

WAW Pokemon

SNM
SnM

PokeSerwis

Kurs Manga

Re:Start

Anime Centrum
anime online

Lucid Dream

Stray Dogs

Rainbow RPG
Rainbow RPG

Cytadela

Proelium

Riverdale

Eclipse
Eclipse

Oversoul

Morsmordre

Ninshu

Dragon - Space Trip
Dragonst

Nemea

Orchard Stable

Genetrix

Hetaliowe Awokado

Rabbit Doubt

France

New York City

Czarodzieje

Vampire Diaries
Vampire Diaries

Disney World

Sekret Miasta

Epoka Nordlingów

Skraj

Dragon Domination

Horizon

Valor

Into Darkness

Life Sucks

YLO

Inno Świat

Over Undertale
over-undertale

Dysharmonia

Eridani

Camp of shadows

Dragon Ball New Generation Reborn
Dragon Ball New Generation Reborn

Tvedeane

Kundle

Zmiennokształtni
www.zmiennoksztaltni.wxv.pl

Magic Lullaby

Black Butler
BlackButler

Hogwart Dream
HogwartDream

Maligna

FT Path Magician

Luciferum
Luciferum zaprasza!

Stado psów

Ninja Clan Wars

Mortis

Czarny Horyzont

Ardhi

Artemida - Warrior Cats

Drachen

The Avengers

Noctus

Kraina Snów

Dragon Ball - Another Universe

Wishtown

Hoshi Fusion

Spectrofobia

X-Men RPG

Virus

Mystery Town

Avengers Assemble

Bleach Other World
Bleach OtherWorld

Wizard's World

Król Lew PBF
Król Lew



Design by Did, Panda & Daisy7. Only for Pokemon Crystal
Copyright 2016 by Daisy7.

Zabrania się kopiowania tekstów i obrazków autorstwa naszych użytkowników bez ich zgody na użytek innych stron!
Grafika pochodzi ze źródeł internetowych. Nie przywłaszczamy sobie do niej żadnych praw. Jeśli jesteś autorem obrazka wykorzystanego na forum i nie życzysz sobie, by się tu znajdował, napisz do administracji Pokemon Crystal, a zostanie on usunięty.
Pokemon Crystal nie czerpie żadnych korzyści materialnych z prowadzenia tej strony poświęconej serii "Pokemon" - własności Nintendo.

Pokemon Crystal launched 2011-03-23.