Pokemon Crystal Strona Główna Pokemon Crystal
Forum PBF o tematyce Pokemon~

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat «» Następny temat
Przesunięty przez: Kyuubi
2018-09-05, 03:34
Tweek Tweak
Autor Wiadomość
totoro 
forest spirit


Wiek: 25
Dołączyła: 02 Maj 2018
Posty: 170
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2018-06-06, 04:16   Tweek Tweak

13 SIERPNIA
Tweek siedział na łóżku i surfował po internecie dla zabicia czasu. Przez ostatnie kilka dni jedynym hasłem, jakie wpisywał w przeglądarkę, było "jak przygotować się do podróży?". Przestudiował wiele ciekawych poradników, z których dowiedział się, jak radzić sobie w kryzysowych sytuacjach, gdzie można zwrócić się o pomoc i jakie rzeczy koniecznie musi ze sobą zabrać. Autor jednego z nich przytoczył mnóstwo anegdot ze swojego życia - większość z nich kończyła się tak, że ładował się w absurdalne tarapaty, przez to, że zapomniał wziąć ze sobą jakiegoś przedmiotu. Tweek przestraszył się i następnego dnia poszedł do najbliższego sklepu turystycznego, w którym wydał prawie całe kieszonkowe. Nie miał innego wyjścia - musiał zaopatrzyć się w niezbędne rzeczy - nie mógł ryzykować życiem dla zaoszczędzenia kilku marnych groszy! Gdy wrócił do domu, wysypał całą zawartość torby na łóżko i z zadowoleniem spojrzał na zdobycze, wśród których znalazły się latarka, zapasowe baterie, rakiety śnieżne, apteczka, kurtka przeciwdeszczowa, czapka, krem z filtrem, kompas, mapa, zapałki, krzesiwo, scyzoryk i śpiwór. Następnego dnia powiedział Craigowi o swoich zakupach, na co ten złapał się za głowę i powiedział "Wiesz, że będziesz to wszystko niósł?" Faktycznie - nie myślał o tym w ten sposób.
I chociaż na barkach Craiga spoczywał najcięższy przedmiot, czyli namiot, to zgodził się wziąć na siebie jeszcze kilka dodatkowych rzeczy. Nie zgodził się jedynie na rakiety śnieżne, jednak nawet Tweek uznał, że może nieco przesadził. Ostatecznie zostawił je w domu. Chłopiec docenił, że przyjaciel chce mu pomóc w dźwiganiu rzeczy, ale jednocześnie głupio się z tym czuł. Zaproponował, że w razie co wymienią się plecakami albo przejmie od niego część ciężaru, lecz czarnowłosy zareagował na tę uwagę jedynie wzruszeniem ramionami i krótkim "whatever".
Tweek zastanowił się chwilę i włączył portal społecznościowy, na którym zwykle się nie udzielał, ale czasem przeglądał, co wypisują jego znajomi. Przesunął palcem po ekranie i jego oczom ukazał się filmik, udostępniony przez kolegę z klasy, Buttersa. Nie myśląc długo, postanowił go obejrzeć. I tak nie miał nic do roboty, a musiał jakoś zabić dłużące się minuty. Film okazał się zbiorem kilku śmiesznych sytuacji z udziałem kotów. Nie zobaczył nic specjalnego, ale widok był na tyle uroczy, że przez ułamek sekundy na jego twarzy pojawił się niewielki, lecz szczery uśmiech. Czar prysł, gdy spojrzał na komentarze pod postem, w których wylała się masa bezsensownych i złośliwych komentarzy pod adresem Buttersa. Ludzie w szkole byli okrutni - Tweek doskonale zdawał sobie z tego sprawę, choć jemu nikt specjalnie nie dokuczał. Miał chęć skorzystać z okazji i napisać wszystkim dręczycielom co o nich myśli, ale nie znalazł w sobie wystarczająco dużo odwagi.
W pewnym momencie dostał wiadomość od Craiga. Otworzył ją i przeczytał w myślach "Będę za 15 minut". Pośpiesznie zerknął na zegarek, który poinformował go, że dochodzi północ. Dopiero teraz zaczął poważnie się denerwować. Nie potrafił dłużej usiedzieć w miejscu, więc wstał z łóżka i nerwowo obszedł pokój.
Czy wszystko wziąłem? Czy rodzice już śpią? AA- Czy to na pewno dobry pomysł? - w jego głowie narodziła się masa pytań.
Chłopiec wyjął spod łóżka plecak i położył go na materacu. Wyciągnął z kieszeni skrawek papieru, na którym kilka dni temu wypisał, co musi zabrać ze sobą. Uwzględnił na liście również rzeczy, które przekazał już Craigowi. Poza tym, co zakupił w sklepie turystycznym, miał wziąć ubrania - dodatkowe spodnie na zmianę, dwie czyste koszule, bieliznę, a także kosmetyki do codziennej pielęgnacji, paczkę pokarmu (miał przygotować ją Craig) i butelkę wody. Tweek zdecydował się jeszcze raz przejrzeć wszystkie rzeczy - nie musiał się rozpakowywać - wystarczyło całkowicie rozsunąć plecak i spojrzeć na zawartość w przekroju. Gdy chłopiec zakończył oględziny i zasuwał plecak, zerknął kątem oka na telefon, który nagle zawibrował. Tweek wręcz rzucił się komórkę. Drżące dłonie utrudniały odblokowanie ekranu, ale w końcu mu się udało. Szybko przeczytał wiadomość i rzucił telefon z powrotem na łóżko. Podbiegł do okna i wytężył wzrok. Nie od razu zauważył ciemną postać, schowaną za płotem. Otworzył okno na oścież - wówczas tajemnicza osoba wychyliła głowę i machnęła ręką w swoją stronę. Tweek wiedział kto to i rozumiał, co ma teraz zrobić. Plan był sztampowy, ale nie wpadli na nic lepszego - chłopiec miał zejść na dół po sznurze uplecionym z prześcieradeł. Od ziemi dzieliło go tylko kilka metrów, więc nie miał specjalnych powodów do obaw. Gdyby coś poszło nie tak, co najwyżej zyskałby kilka siniaków i stłuczeń - musiałby mieć wyjątkowego pecha, by coś złamać. Pozostało mu tylko wyjąć linę z szafy i przetransportować na dół siebie i plecak. Tylko, czy aż?
_________________


Leopold Butters Stotch | konto bankowe | box | trofea | gra
Who's the boy that can laugh at a storm cloud?
Turn a frown into a smile for free?
Who's the kid with a heart full of magic?
Everyone knows it's Butters!

  
 
     
Kesty 
It's curse o'clock!


Dołączyła: 21 Wrz 2017
Posty: 381
Wysłany: 2018-06-06, 08:53   

Jego nieprzewidziany, choć jednocześnie całkowicie normalny, szał zakupów mógł być przesadą. Nawet Tweek to zauważył, choć trochę późno. Kiedy kładł rzeczy na ladę, wszystko wydawało mu się normalne i uzasadnione, ale już po informowaniu przyjaciela o swoich zdobyczach - z których był wyjątkowo dumny, dodajmy - został na niego wylany kubeł zimnej wody, a rzeczywistość i... cóż, najzwyczajniejsze prawa fizyki oraz ograniczenia jego ciała względem noszenia tony przedmiotów na plecach, strzeliły go z liścia przez twarz, ogołacając z wcześniejszego zadowolenia.

Na szczęście, plusy posiadania rozsądnego... nie, nie, skreślmy to.

Na szczęście, plusy posiadania logicznego przyjaciela sprawiły, że mimo uczucia demotywacji, a także przerażającej świadomości, że wyrzucił pieniądze na coś, co im się nawet nie przyda, zamiast zaoszczędzić, zdołał się pozbierać i z drobną (czyt. olbrzymią) pomocą, poskładał na nowo swoją listę. Uparł się przy tym na parę rzeczy - komu normalnie potrzebny był kompas, gdy mają odpowiednio oznaczone ścieżki w lesie, oznakowania, a także większość czasu spędzą prawdopodobnie w miastach? Nawet jeśli nie posiadaliby kompasu, istniały inne metody wyznaczania północy, ale CO JEŚLI korony drzew byłyby tak gęste, że nie mogliby dostrzec słońca? Albo niebo byłoby na tyle zachmurzone? Tweek znalazłby parę innych głupich powodów, by postawić na swoim. Zresztą kompas, podobnie jak latarka, nie tylko nie były ciężkie, ale dało się je zaczepić o szlufkę od spodni bądź o sam plecak.
Tego samego dnia, Tweek zastanowił się, czy nie obarczyć się ciężarem poczucia winy i nie wziąć trochę z pieniędzy rodzinnych. Nie musiałby tego robić, gdyby powstrzymał się od oglądania tych przeklętych filmików o podróżach i zostawił trochę pieniędzy na rzeczy, które mają znaczenie. Teraz jednak, gdy jego oszczędności nie istniały, mocno się wahał, czy dla dobra ich ucieczki, nie lepiej się zaopatrzyć w parę dodatkowych groszy.

Co... z ciężkim sercem zrobił.

Karma mu to wynagrodzi w jakiś okrutny sposób.

Marne wytłumaczenie, które wpadło mu do głowy, że to w pewnym sensie jest rodzinna wycieczka, choć tylko jeden członek rodziny Tweaków jedzie, bardziej go dobiło, niż pomogło. Blondyn wydał z siebie ciężkie westchnięcie, pogrążając się w nieprzyjemnym uczuciu, które musiał przełknąć, i z którym musiał żyć. Towarzyszyło mu ono jeszcze długi czas po dokonaniu zbrodni, razem z niepokojem, właściwie paroma niepokojami, które postanowił zagłuszyć, odwrócić swoją uwagę.

Co zakończyło się sukcesem przez... znaczny czas.

Ostatnie piętnaście minut było najgorsze. Nerwowo przejrzał plecak, choć już nie bawił się w wyciąganie i ponowne wkładanie, jak robił przy pierwszych trzech razach. Prócz wypisanych rzeczy, ładowarki oraz turystycznego sprzętu, Tweek postanowił zabrać ze sobą drugi dziennik koszmarów. Wiedział, że nie ma to żadnego sensu i ledwo się powstrzymał, żeby nie zabrać również pierwszego. Dziwnie się czuł, zostawiając za sobą tak prywatną rzecz za sobą ze świadomością, że prawdopodobnie nigdy jej nie zobaczy, a także inni będą mogli ją zobaczyć, jeśli kiedykolwiek przeszukają jego pokój. Nie, żeby lubił ją czytać... jego koszmary zazwyczaj były mocno pojebane, o ile udało mu się już zasnąć.
Z czystego sentymentu, wziął jeszcze termos, który wpakował do bocznej kieszonki, która była przeznaczona na wkładanie butelek z piciem i... cóż, teraz również termosów z kawą. Miał on trochę czasu za sobą, trochę wyblakły kolor i coś, o czym Tweek wolał myśleć jako rysa, a nie rozpoczynające się pęknięcie, które może się wkrótce powiększyć, ostatecznie zostawiając plastikowe naczynie nie do użytku.

Blondyn przeczesał włosy, odkrywając nieprzyjemny fakt, że nie potrafi wyrównać swojego oddechu. Niepokój tylko narastał w jego klatce piersiowej, kiedy on starał się pozbyć negatywnych skutków swojego stresu. Wszystko wydawało się odległe, miał wrażenie, że dociera do niego coraz mniej tlenu i za chwilę padnie - co się nie stało, ale dziwne odczucie go nie opuszczało, gdy robił już któreś z kolei kółko po swoim pokoju, nie mogąc usiedzieć na miejscu. Przynajmniej dopóki telefon nie przerwał jego spaceru i wkrótce nie dostrzegł swojego przyjaciela za oknem.
Nie miał pojęcia, czy ten szalony plan był konieczny. Podejrzewał, że mógłby wyjść głównymi drzwiami oraz nikt by nie zauważył. Zdecydowanie dodawali tej sytuacji parę punktów do stylu, sprawiali, że była cliche do bólu i to w najbardziej niepotrzebny sposób. Chciał wytknąć czyste szaleństwo, ale asertywność nigdy nie była najmocniejszą stroną Tweeka. Zgodził się na absurdalny pomysł przyjaciela, samemu nie wierząc, że to robi, samemu nie wierząc, że zgodził się nie tylko na to, jak ma wyglądać jego wyjście, ale na samą ucieczkę. Chociaż... gdy przypomni sobie to, jak się poznali, ich rozmowy i argumenty Tucker'a, zdawał sobie sprawę, czemu jego odpowiedź była twierdząca.

Wypuścił powietrze, wydając z siebie wysoki pomruk i ponownie przeczesał palcami włosy, próbując się pozbyć ciężkiego uczucia, które wydawało się teraz silniejsze od lęku czy paniki. Wziął telefon, chowając go do kieszeni, zabrał plecak oraz wyjrzał przez okno. Czy powinien zawiązać najpierw plecak, spuszczając go powoli? Czy zrzucić go? Nie miał tam nic, co by się mogło potłuc, przynajmniej miał nadzieję, że nie. Wychylił się, by skrócić w najbardziej możliwy sposób odległość między swoimi rzeczami, a ziemią. Zaraz po tym, plecak poleciał w dół. Wyrzucił następnie związane prześcieradła, które wcześniej odpowiednio umocował do stałej, ciężkiej rzeczy w swoim pokoju.
- Gah! To nie może się skończyć dobrze - powiedział sam do siebie. Odległość wydawała się wyższa niż normalnie, ale kierując się zasadą, im mniej o tym myślisz, tym łatwiej pójdzie, złapał prowizoryczną linę. - Blu, idziesz ze mną - poinformował pokemona, żeby ten wiedział, że ma podążać i przełknąwszy ślinę, zjechał na dół. Nie wyglądało to płynnie tak, jak w filmach, ale przeżył, co się liczyło. Teraz tylko wziąć plecak oraz poczłapać w stronę bruneta.
_________________

k a ż d y _ M G _ j e s t _ p o _ c z ę ś c i _ s a d y s t ą _

RRRR
RRRR

 
     
totoro 
forest spirit


Wiek: 25
Dołączyła: 02 Maj 2018
Posty: 170
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2018-06-08, 02:42   

Swablu od dłuższego czasu podążał wzrokiem za każdym ruchem swojego właściciela. Zachowanie blondyna wzbudziło w nim niepokój, więc kiedy ten nieoczekiwanie zwrócił się do niego, przekrzywił główkę na bok i wydał z siebie cichy, smutny ćwierk. Wydawał się nie być przekonany, co do słuszności planów swojego trenera. Tweek to zauważył, ale nie miał czasu na wyjaśnienia. Wiedział, że jeśli nie skoczy od razu, to nie zrobi tego nigdy. Ptak poszybował za nim i po chwili oboje znaleźli się na podwórku.
-Idziesz czy nie? - Tweek ocknął się dopiero, gdy usłyszał nerwowy szept dochodzący zza płotu. Dopiero teraz zorientował się, że przez cały czas miał zamknięte oczy. Puścił linę i spojrzał na drżące dłonie, na których odcisnęły się znikome ślady. Przetarł pot z czoła, kiwnął kilkukrotnie głową, chwycił plecak za szelki i podbiegł do płotu. Zobaczył błękitne oko między drewnianymi palami.
- Tweek, musisz się uspokoić. Nie możemy wzbudzać podejrzeń - przyjaciel zwrócił się do jasnowłosego spokojnym głosem.
Tweek jedynie kiwnął głową i z trudem opanowując drżenie ciała, zaczął pokracznie wspinać się na płot.
- Ej, Tweek. - Blondyn zatrzymał się i wychylił głowę. Nie zauważył na twarzy Craiga żadnych emocji. - Obok masz otwartą furtkę.
W takim wypadku rzeczywiście nie było sensu się wysilać. Tweek podszedł do furtki i wyszedł na chodnik. Kiedy jego oczom ukazała się postać Craiga, od razu zauważył w nim kilka zmian. Nie miał już swojej ulubionej niebieskiej czapki typu chullo z żółtymi pomponami. Zamienił ją na zwykłą czarną czapkę z daszkiem. Zamiast granatowej kurtki miał na sobie przewiewną, bordową bomberkę. Poza tym ściął włosy, jednak nie wiadomo na jak krótko, ponieważ zasłaniała je czapka.
Czarnowłosy położył lewą dłoń na biodrze a prawą podrapał się po podbródku. Przebiegł spojrzeniem po ubraniu Tweeka, kiwnął głową i wygrzebał z kieszeni paczkę papierosów. Wyciągnął jednego, zapalił i zaciągnął się.
- Będziesz musiał się przebrać. Ale to potem - powiedział. - Teraz nie mamy na to czasu.
Odwrócił się i zaczął iść przed siebie, nie czekając na Tweeka. Wiedział, że chłopiec i tak pójdzie za nim. Nie pozostało mu nic innego.
- Pamiętasz plan? Jakby ktoś pytał, to idziemy do mnie robić jakiś gówniany projekt, czy coś w tym stylu. - Craig odwrócił się, wydmuchując kłębek dymu prosto na twarz Tweeka. - Sorry. - Tweek uwierzył, że Craig nie zrobił tego celowo.
Dwójka uciekinierów szła przez wąską uliczkę, gdzieniegdzie w ogóle nieoświetloną. Często zdarzało się, że lampki się przepalały i dopiero, gdy któryś mieszkaniec zwrócił na to uwagę, miasto je wymieniało - i to zwykle nie z dnia na dzień, ale po tygodniu oczekiwania. Tego dnia chłopcy dostrzegli plusy w niedbałości zarządu gminy - w nagłym wypadku łatwiej byłoby się ukryć. Co prawda istniało niewielkie prawdopodobieństwo spotkania kogokolwiek o tej godzinie, ale...
- Ktoś tam jest. - Craig zatrzymał się i wyciągnął rękę, by zagrodzić drogę Tweekowi. Wypluł z ust niedopalanego papierosa i nadepnął na niego prawym butem. - Cholera... Dobra, chodź. Zachowuj się naturalnie. W razie co ja będę gadał. - Craig zawsze potrafił zachować stoicki spokój.
Z kroku na krok chłopcy przybliżali się do tajemniczej postaci. Z jakiegoś powodu ta siedziała na krawężniku i nie wyglądała, jakby za chwilę miała wstać i odejść. To wzbudziło w nich niepokój. Wiedzieli jednak, że nie ma innej drogi, a nie mieli czasu, by schować się gdzieś i poczekać, aż osoba sobie pójdzie. Podeszli bliżej i ukryli się za samochodem. Dopiero teraz mogli się jej lepiej przyjrzeć.
Przy krawężniku siedział młody jasnowłosy chłopiec. W ręku trzymał papierosa i co jakiś czas leniwie się nim zaciągał. Oświetlał go blask jednej z nielicznych działających latarni. Miał na sobie pomarańczową, gdzieniegdzie rozdartą i ubrudzoną bluzę i spodnie w tym samym kolorze. Uciekinierzy zorientowali się, że to kolega z ich klasy.
- Cholera - mruknął Craig i ruszył przed siebie.
Jasnowłosy odruchowo spojrzał w kierunku słyszanych kroków i zerwał się z miejsca, gdy zobaczył znajomą postać. Popatrzył na Craiga zdziwionym wzrokiem.
- Craig? Co ty tu robisz? - spytał, drapiąc się po głowie. - Tweek!
Nie wiedzieć czemu, obecność blondyna zrobiła na nim większe wrażenie. Podszedł do chłopców i uważnie im się przyjrzał.
- Cześć, Kenny - powiedział Craig od niechcenia. - Spacerujemy sobie, nie widać?
- Mhm. Spoko. Nie musisz być niemiły - mruknął Kenny i podszedł do Tweeka. - Hej, stary. - Wyciągnął wolną rękę na przywitanie.
Większość osób opisywała Kenny'ego, jako człowieka oderwanego od rzeczywistości. Chociaż miał grupę przyjaciół, z którą spędzał prawie każdą chwilę, to zawsze sprawiał wrażenie, jakby znalazł się w niej przypadkiem. Nie należał do najmądrzejszych uczniów, ale też nie sprawiał wielu kłopotów. Tweek lubił go, ponieważ zawsze stawał w obronie słabszych. Często sam za to obrywał, ale nie wyglądał, jakby go to obchodziło. Często przychodził do szkoły z podbitym okiem. Każdy wiedział, że jest to sprawka jego ojca, ale opieka społeczna, mimo licznych skarg, nic z tym nie robiła. Kenny miał w planach skończyć szkołę, znaleźć sobie pracę i złożyć wniosek do sądu o przyznanie opieki nad młodsza siostrą. Była dla niego prawdziwym oczkiem w głowie - właściwie tylko dla niej chciało mu się znosić całe to cierpienie.
_________________


Leopold Butters Stotch | konto bankowe | box | trofea | gra
Who's the boy that can laugh at a storm cloud?
Turn a frown into a smile for free?
Who's the kid with a heart full of magic?
Everyone knows it's Butters!

  
 
     
Kesty 
It's curse o'clock!


Dołączyła: 21 Wrz 2017
Posty: 381
Wysłany: 2018-06-08, 05:09   

- Nie wzbudzać podejrzeń? - zapytał bruneta, słysząc jego absurdalne słowa. - Jesus Christ! Idziemy w środku nocy z olbrzymim bagażem na plecach, jak możemy zostać niezauważeni?! - dodał. Słowa jego towarzysza miały sens - powinni... powinien się uspokoić (Tweek chciał wierzyć, że jego przyjaciel z emocjonalnością cyborga też się denerwuje sytuacją, ale z jego stoicką postawą, było trudno) i prawdopodobnie uciszyć, ale jednocześnie nie wierzył, że im się to uda. Przynajmniej nie bez przeszkód.

Totalnie zostaną złapani.

Blondyn wypuścił z siebie powietrze i zmarszczył delikatnie brwi na kolejny komentarz swojego przyjaciela. Furtka? To TERAZ postanowił odpuścić punkty stylu oraz wybrać ludzką opcję? Dobra, wyglądało to mniej podejrzanie i poszło zdecydowanie sprawniej, ale gdy weźmie się całość pod uwagę, mogliby wyjść na dwór w środku dnia oraz wcisnąć ludziom kit, że idą na wycieczkę krajoznawczą w góry. Patrząc na targany przez nich ekwipunek, mało kto by zwątpił.
Wydał z siebie cichy pomruk, gdy tik nerwowy wymusił na nim nagłe - i kilkakrotne - zamknięcie oka. Wyszedł na chodnik, a po przestudiowaniu zmian, nie poświęcił im dłuższej myśli niż tej, że zaistniały, że Craig wyglądał inaczej w porównaniu do tego, do czego blondyn się przyzwyczaił. Tweek pociągnął gumową bransoletkę, która spoczywała na jego ręce, i zaczął się nią bawić. Nie była niczym nadzwyczajnym, nawet nie pamiętał, skąd ją wziął, ale pastwienie się nad przedmiotem było zdecydowanie lepszym rozwiązaniem, niż wydrapywanie sobie dziury na przedramieniu przez zżerający go stres.
Za odwrócenie uwagi świetnie posłużył dym wydmuchiwany przez ciemnowłosego, ale trudno powiedzieć, czy pomogło, czy pogorszyło jego stan. Był bardziej zirytowany, nawet zły za ten nagły atak, przez który jego oczy zapiekły i nos się wykrzywił. Popatrzył na chłopaka dłużej, ale postanowił zostawić temat. Usłyszał przeprosiny, więc może naprawdę był to tylko przypadek, a nie prymitywne bycie chujem.
Przejście przez wąską uliczkę było ciche - przynajmniej na tyle ciche, na ile mogło z ich własnymi krokami i bagażem. Tweek, nerwowy, wyglądał bardziej jak zwierzątko, które oczekuje jakiegoś niebezpieczeństwa, drapieżnika zza rogu, ale może to i lepiej - dodatkowa czujność w ich wypadku była wskazana, a blondyn był osobą, która miała zaalarmowany tryb włączony niemal 24/7. Niekoniecznie potrzebny w alejkach znajomego miasta, ale w przyszłości mogą to wykorzystać. Albo kompletnie zignorować, to też opcja.

Ich dalsza wędrówka, jak przewidywał Tweek, nie odbyła się bezproblemowo. Tajemnicza postać, która mogła się okazać kompletnie obcym, nieszkodliwym człowiekiem, jak również seryjnym mordercą, którego powinni ominąć szerokim łukiem - przynajmniej według mózgu zielonookiego - była nikim innym, jak ich znajomym z klasy.
- Oh god! - rzucił na swoje imię. Jego oczy skoncentrowały się na nowym rozmówcy, który nie tylko postanowił ich zaczepić, ale podejść i pociągnąć dalej rozmowę. Tweek pociągnął mocniej za bransoletkę. Craig nie wydawał się zadowolony z towarzystwa, jednak tu się nie dziwił. Nie tylko woleliby mieć po drodze jak najmniejszą ilość świadków, ale Tucker z natury nie należał do tych, z którymi łatwo się obejść - a zwłaszcza, jeśli sam ciemnowłosy nie chciał mieć z tą osobą nic wspólnego.
Tweek popatrzył na chłopaka, a następnie na rękę, poświęcając dobrą sekundę-dwie myśleniu o tym, czy powinien ją podać. Nie miał nic przeciwko Kennemu i teoretycznie nie powinno to stanowić żadnego problemu. W praktyce, Tweek nie był normalnym człowiekiem, po którym można się spodziewać zachowań. Składało się na to wiele - aktualna sytuacja, jego humor, tysiąc posiadanych skrzywień. Niekiedy sam dotyk powodował stres, interakcja z ludźmi. Głównie przez niepotrzebne rozmyślanie, z którego wynikały nieporozumienia. W innych przypadkach potrzebował przestrzeni. Nie dlatego, że kogoś nie lubił, ale... po prostu. Nie istniało lepsze wytłumaczenie. Dlatego też nie przepadał za tymi, co z góry sądzą, że bliskość fizyczna jest odpowiedzią na wszystko. Tweek nie był przytulanką, nie dało się z niego agresywnie-przyjaznym objęciem wycisnąć wszelkich lęków i niepewności, czasami się je pogłębiało, mimo najszczerszych chęci.

Pomijając jednak cały ten akapit tekstu, chłopak po swoich dwóch sekundach zastanowienia się, puścił swoją bransoletkę i wyciągnął rękę, by się przywitać z drugim blondynem.

- Hej - powiedział, uśmiechając się krzywo. Tweek powtarzał w głowie, że McCormicka kierowała ciekawość, a nie podejrzliwość, jednak to nie wydawało się pomóc nerwowej kulce formującej się gdzieś w jego brzuchu. - Co ty robisz tak późno? - odbił pytanie w stronę Kennego. Nie wiedział, czy dobrze robi, kontynuując rozmowę, ale przez narastającą presję, jego umiejętność rozsądnego myślenia delikatnie ucierpiała.
_________________

k a ż d y _ M G _ j e s t _ p o _ c z ę ś c i _ s a d y s t ą _

RRRR
RRRR

  
 
     
totoro 
forest spirit


Wiek: 25
Dołączyła: 02 Maj 2018
Posty: 170
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2018-06-09, 03:24   

Kenny nie odpowiedział od razu. Popatrzył na kolegę w milczeniu. Po chwili namysłu wzruszył ramionami i odgarnął grzywkę, która chwilę temu swobodnie opadała na prawe oko, całkowicie je zasłaniając. Tweek zobaczył duże fioletowe limo i kilka świeżych draśnięć. Delikatnie się wzdrygnął na ten widok. Kenny był dobrym obserwatorem i od razu zauważył nieznaczny ruch i skrzywienie na twarzy Tweeka. Szybko puścił włosy i lekko machnął głową, by te lepiej zasłoniły odpychający widok.
- Pokłóciłem się z rodzicami - wyjaśnił po chwili, choć tak naprawdę nie musiał nic mówić. Podbite oko wyjaśniło wszystko.
Blondyn nie mógł znieść niezręcznego milczenia, więc wygrzebał z kieszeni bluzy wymięte papierowe opakowanie, z którego wyciągnął jednego papierosa. Próbował odpalić go zapalniczką, jednak bezskutecznie, ponieważ skończył się w niej gaz. Zaklął pod nosem i rzucił ją na ziemię. Plastikowe części poleciały we wszystkie strony. Craig westchnął i podał chłopcu swoją zapalniczkę.
- Dzięki - mruknął pod nosem. Tym razem skutecznie odpalił papierosa. Zaciągnął się i wypuścił z ust kłębek dymu. Bez szczególnego powodu rzucił okiem na kolorową zapalniczkę. Wyciągnął rękę w stronę Craiga, by zwrócić pożyczony przedmiot. - Nie będę wam przeszkadzał. Miłego spaceru.
Chłopcy nie rozumieli, dlaczego Kenny nagle spochmurniał. Tylko uważny obserwator dostrzegłby zmianę na twarzy Craiga. Przez większość czasu jego usta upodabniały się kształtem do poziomej linii, zaś oczy wiecznie zdawały się być nieobecne. Tym razem skrzywił się delikatnie, a w jego oczach można było dostrzec cień współczucia. Nie był jednak osobą, która lubiła, czy potrafiła je okazywać, więc milczał. Zdobył się jedynie na jeden mały gest - jak na niego, bardzo duży.
- Weź ją sobie - powiedział beznamiętnie. Odsunął od siebie dłoń, która wyciągała do niego zapalniczkę. Następnie wyrównał daszek czapki i bez słowa ruszył przed siebie.
Kenny odwrócił się i popatrzył na czarnowłosego szeroko otwartymi oczami. Zaśmiał się cicho i zaciągnąwszy się, skierował spojrzenie na Tweeka.
- Coś takiego, prezent od Tuckera! Czy to już gwiazdka? - Kenny wykrzywił usta w krzywym uśmiechu, ukazując rząd niezadbanych zębów. - Dzięki, Craig! - krzyknął za oddalającym się chłopcem.
Tweek chciał ruszyć za przyjacielem, ale Kenny nieoczekiwanie zaszedł mu drogę.
- Hej, Tweek. Tylko nie róbcie głupot, co? - powiedział pouczającym tonem, unosząc do góry dłoń, w której trzymał papierosa.
_________________


Leopold Butters Stotch | konto bankowe | box | trofea | gra
Who's the boy that can laugh at a storm cloud?
Turn a frown into a smile for free?
Who's the kid with a heart full of magic?
Everyone knows it's Butters!

  
 
     
Kesty 
It's curse o'clock!


Dołączyła: 21 Wrz 2017
Posty: 381
Wysłany: 2018-06-09, 05:46   

Żałował, że zapytał.

Czego się spodziewał? Nocnego spaceru? Może w przypadku przeciętnej osoby, nie w przypadku chłopaka, który żył w najbiedniejszej i najbardziej patologicznej części miasta. Kto chciałby tam normalnie przebywać? Pomijając fakt, że to jakiś dach nad głową, ale powiedzmy sobie szczerze - to nie była przyczyna. Trzymała go tam jedynie siostra.

Tweek zacisnął usta. Był idiotą przez to, że w ogóle pociągnął tę rozmowę, ale nie mógł tego już cofnąć. Przynajmniej dzięki niej Kenny dostał zapalniczkę. Tucker mógł sobie dopisać ten gest do listy dobrych uczynków, choć nigdy by się do niego nie przyznał. On? Dałby McCormickowi prezent? Nie w tym wcieleniu. Nie przyznałby się do tego otwarcie, zresztą publiczne okazywania emocji, nie były w naturze bruneta. To tym bardziej czyniło ten moment wyjątkowym i mimo, że obdarty chłopak zareagował komentarzem zaczepnym niż wdzięcznym, wciąż to doceniał na swój sposób.
Dobra, dosłownie chwilę po tym komentarzu, Kenny podziękował. Teraz trudno się nie domyślić. To coś więcej niż bezemocjonalna grzeczność i chyba każdy to zauważył, ale nikt nie chciał kontynuować tematu, bo nie było po co. Nie mówiąc, że prowadziłoby to do kolejnej niekomfortowej wymiany zdań.

Wyglądało na to, że ich spotkanie dobiegło końca. Przynajmniej tak myślał Tweek, zanim droga została mu zagrodzona. Odruchowo cofnął się, patrząc w zdezorientowaniu na Kennego, zastanawiając się, czy zajście drogi to przypadek, czy celowy zabieg. Jak się szybko okazało, ku przerażeniu zielonookiego, nie tylko McCormick miał na myśli zatrzymanie go, ale również chciał wywołać zawał u rozmówcy swoimi słowami.

On wie.

Tweek zapominał o oddychaniu, wzdłuż jego kręgosłupa przebiegł zimny dreszcz. Został złapany na gorącym uczynku. Ich intencje nie były takie trudne do odgadnięcia - albo Kenny nauczył się czytania w myślach bądź zaglądania wgłąb czyjejś duszy - jednak przerażony w tym momencie chłopak naprawdę preferowałby, żeby nie zostało to wypowiedziane na głos. Nawet jeśli drugi z blondynów nie wyglądał na osobę, która miałaby ich tu siłą przytrzymywać.

- Gah! To twoja grupa jest z tego znana! - odpowiedział defensywnie.
Chciał w jednej chwili wypluć z siebie każdą najmniejszą rzecz, która go teraz gnębi. Wszystko, co w sobie dusił przez ostatnie kilka dni. Nie miał pojęcia, czy Kenny w swoich słowach miał na myśli samą ucieczkę, czy rzeczy podczas niej. Wzrok Tweeka wędrował przez ten czas, zagubiony, od punktu do punktu, by znów wylądować na twarzy chłopaka.
Nie potrafił zatrzymać Craiga przed pomysłem i jego realizacją. Co więcej, dał się wciągnąć za nim. Nie widział odwrotu od tej decyzji, nie teraz i nie tutaj, ale niezależnie od tego, jak szalenie ta ucieczka brzmiała, żaden z nich nie chciał doświadczyć większych trudności. Zarówno spodziewanych, jak tych, o których kompletnie zapomnieli, przeoczyli, nie pomyśleli.
Chciał zapewnić Kennego - chciał też zapewnić SIEBIE - w jakiś sposób, ale nie potrafił. Nie mógł tego zrobić, bo nie wiedział, ile naprawdę wiedział McCormick. Tweek również nie chciał wyjść na tego, któremu nie można powierzać tajemnic. Może niekoniecznie tajemnic, to było słowo między nim, a Craigiem, ale wciąż nie chciał go złamać. Wolał pozostać upartym, i przy okazji głupim, by pokazać, że nie jest kimś słabym, kto wypapla wszystko przy najbliższej okazji, kto pęknie pod wpływem presji.
Przynajmniej tak sobie mówił. Realizacja była o wiele trudniejsza i Tweek wiedział, że mięknął z każdym, zawierającym choć cień zmartwienia, słowem w tej konwersacji.
- Nie będziemy - rzucił pospiesznie, nerwowo. Miał dziwne wrażenie, że nie będzie mógł tego dotrzymać, ale nie miał innego wyjścia, jak skłamać. Spojrzał za McCormicka. Coraz bardziej oddalający się brunet przypomniał mu, że nie powinien tego przeciągać. - Ack! Naprawdę muszę już iść. On na mnie wcale nie czeka! - poskarżył się na Craiga, wymijając Kennego. Miał nadzieję, że nikt ponownie mu nie zagrodzi drogi. - Pa, Ken!
_________________

k a ż d y _ M G _ j e s t _ p o _ c z ę ś c i _ s a d y s t ą _

RRRR
RRRR

 
     
totoro 
forest spirit


Wiek: 25
Dołączyła: 02 Maj 2018
Posty: 170
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2018-06-09, 22:35   

Kenny przemilczał komentarz na temat jego przyjaciół. Najwidoczniej się nim nie przejął albo po prostu nie chciał zmieniać tematu. Założył ręce na piersi i stanął jeszcze bliżej rozmówcy, maltretując go przenikliwym spojrzeniem - wyglądał jak nauczyciel, czekający aż uczeń nie wytrzyma presji i przyzna się, od kogo spisał pracę domową. Celem Kenny'ego było zbadanie, jak Tweek zareaguje na to pytanie. Wiedział, że ten sprawdzian pozwoli mu dowiedzieć się, czy chłopcy planują coś większego, niż wypad na noc do czyjegoś domu. Blondyn przekrzywił usta w tajemniczym uśmiechu. Dostał to, czego chciał, dlatego zrobił krok do tyłu, tym samym uwalniając Tweeka spod uciskającego spojrzenia. Przeniósł wzrok gdzieś w dal i leniwie zaciągnął się papierosem.
- Nie jestem głupi, Tweek. Wiem, że nie bralibyście wielkich plecaków na spacer. Zresztą to raczej nie przypadek, że, ten jeden raz w roku, Craig pozbył się swojej głupiej czapki, a? - powiedział lekko zirytowany, wykonując nieokreślony ruch ręką. Przypadkiem wypuścił z dłoni niedopalonego papierosa. Z rezygnacją popatrzył, jak ten balastuje między otworami kratki kanalizacyjnej. Schylił się, by go podnieść, jednak w ostatniej chwili papieros przekrzywił się i poleciał w dół - prosto do ścieków. Chłopiec zaklął pod nosem.
W międzyczasie między dzieciakami zagościła niezręczna cisza. Tweek zaczął się zastanawiać, czy nie wykorzystać momentu i nie odejść. Odpowiedział na zadane wcześniej pytanie, ale dla blondyna w pomarańczowej bluzie nie oznaczało to zakończenia rozmowy. - Wybacz, że się zirytowałem. Nie lubię, gdy ludzie mają mnie za debila. Nie martw się, Tweek. Nikomu nie wygadam, że was widziałem. Jeśli planujecie to, co myślę... to - szczerze mówiąc - zazdroszczę! Mam nadzieję, że mi też kiedyś uda się wyrwać z tej nory. Gdyby nie siostra, już dawno by mnie tu nie było.
Kenny położył ręce na biodrach i przeleciał wzrokiem po całej sylwetce Tweeka.
- Tylko przebierz się w coś innego, żeby tak łatwo was nie znaleźli. I zetnij te włosy, bo za bardzo rzucają się w oczy. - Bezpośredniość blondyna była dla Tweeka nieprawdopodobna i wprawiła go w jeszcze większe zamieszanie. Nie bardzo wiedział, co ma na to odpowiedzieć. - Leć, stary, bo twój koleżka ci ucieknie. Podziękuj mu jeszcze raz za zapalniczkę.
Kenny skinął głową na pożegnanie i odszedł na bok, by ponownie przysiąść na brzegu chodnika i zapalić kolejnego papierosa.
- Uważajcie na siebie - powiedział na odchodne, wykrzywiając usta w pogodnym uśmiechu.
_________________


Leopold Butters Stotch | konto bankowe | box | trofea | gra
Who's the boy that can laugh at a storm cloud?
Turn a frown into a smile for free?
Who's the kid with a heart full of magic?
Everyone knows it's Butters!

  
 
     
Kesty 
It's curse o'clock!


Dołączyła: 21 Wrz 2017
Posty: 381
Wysłany: 2018-06-10, 00:53   

Przymusowy postój wydłużył się, co mogło oznaczać tylko kłopoty. Mięśnie Tweeka napięły się, jakby lada chwila planował stąd spierdolić, ale jego ciało nie ruszyło się na krok. Gdyby znajdowali się w innej sytuacji, może by się nawet zaśmiał, że ze wszystkich podejrzanych znaków, Kenny wymienił akurat czapkę Tucker'a.

Teraz jednak nie było mu do śmiechu.

- Ghh, nie to miałem na myśli - mruknął przez zaciśnięte ze stresu szczęki. Nie miał zamiaru obrażać intelektu chłopaka i nawet nie pomyślał wtedy, że McCormick mógłby odebrać jego komentarz w ten sposób. Zielonooki chciał jedynie, żeby go zostawiono w spokoju, by wydostać się spod oceniającego spojrzenia, które ciążyło bardziej niż wypełniony pierdołami plecak.
Skrzywił się, kiedy rozmówca wspomniał o zazdrości, a gdy powiedział o zmianie wyglądu, Tweek mimowolnie przesunął dłonią po swoich włosach. Kolejne zmiany. Lubił swój obecny stan. Nie miał kłopotów z ciałem... no dobra, nie przepadał za swoimi rękoma i workami pod oczami, ale poza tym, nie miał nic przeciwko swojemu wyglądowi. Przyzwyczaił się do niego przez te lata, a myśl, że miał się go pozbyć, wymienić na coś innego, powodowała dyskomfort.

Czy zostanie sobą po tej metamorfozie? Czy Tweek Tweak będzie dalej tym samym Tweek Tweakiem?

Wziął głębszy wdech i odetchnął głośno.
- Oh man - mruknął, jeszcze bardziej zagubiony i zmieszany. Zmęczony, popatrzył na Kennego, nie wiedząc, czy zasługuje na to zrozumienie, połączone z poradami (które Craig zawarł już w ich planie, ale to wciąż miłe). - Nie wiem, co o tym myśleć - mruknął, wyrzucając z siebie chociaż część ciężaru. Tweek wątpił, by Tucker był zadowolony, jeśli nagle zacząłby jojczyć na ten temat. - Wątpię, by cokolwiek z tym związane było dobrym pomysłem, to jest przerażające! UGH - dodał pospiesznie, kręcąc głową. Zastanowił się nad tym, z jaką łatwością Kennethowi przyszło mówić o porzuceniu tego miasta oraz wyruszenie w świat. Przyłapał się również, że jeśli tak się to ujmie (zamiast wciąż wytykać, że to ucieczka), brzmi to przyjemniej. Może powinien spojrzeć na to z bardziej optymistycznej strony? Przynajmniej spróbować, trudno powiedzieć, jakie będą tego rezultaty.

Dobra, teraz NAPRAWDĘ musi iść, bo jeszcze nie wyjdą z miasta, a już zgubi swojego przyjaciela.
Tweek wycofał się powoli, spoglądając ostatni raz (zaraz, ostatni?! Nie, wróć, miał nadzieję, że jeszcze się kiedyś zobaczą, prawda?!) na jego pogodny wyraz i, nie żegnając się już po raz drugi, potruchtał w stronę, w którą uciekł mu Craig.
_________________

k a ż d y _ M G _ j e s t _ p o _ c z ę ś c i _ s a d y s t ą _

RRRR
RRRR

 
     
totoro 
forest spirit


Wiek: 25
Dołączyła: 02 Maj 2018
Posty: 170
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2018-06-10, 23:26   

W przeciwieństwie do Tweeka, Kenny uważał ucieczkę z miasteczka za bardzo dobry pomysł. Dlatego bardzo się zdziwił, kiedy roztrzepany blondyn głośno wyraził całkiem odmienną opinię na ten temat. Skrzywił się i popatrzył na Tweeka wzrokiem, który mówił "Eee, to w takim razie po co to robisz?", ale ostatecznie się nie odezwał. Wzruszył ramionami i pozwolił chłopcu oddalić się w spokoju. Śledził go wzrokiem aż do momentu, kiedy Tweek znalazł się tuż obok Craiga.
- Zagadaliście się - Craig zwrócił się do przyjaciela, jednak nawet na niego nie spojrzał.
Kiedy dwójka uciekinierów przeszła całą długość ulicy, przy której mieszkał Tweek, Craig spojrzał na zegarek i głośno oświadczył, że za kwadrans wybije godzina pierwsza.
- Nasz pociąg odjeżdża za dziesięć minut. Lepiej się pośpieszmy. - Czarnowłosy ruszył przed siebie żwawym krokiem. Mimo czerwonego światła, przeszedł przez pasy, aby dostać się na drugą stronę głównej ulicy. Nie jechał żaden samochód, więc czekanie byłoby bezsensowne. Spotkali na swojej drodze grupkę starszych dzieciaków, którzy byli zbyt zajęci rozmową i zbyt otępieni litrami spożytego alkoholu, by zwrócić uwagę na dwójkę dzieciaków. Poza tym droga na dworzec minęła spokojnie i bez żadnych trudności.
Kilka dni temu Craig obiecał, że załatwi sprawę biletów i, jak się okazało, dotrzymał słowa. Wyciągnął z kieszeni dwa delikatnie zmięte kawałki papieru i wręczył Tweekowi jeden z nich.
- Nie brałem ulgowych. Niech myślą, że jesteśmy pełnoletni - wyjaśnił, gdy żwawym krokiem przechodzili przez korytarz dworca. W środku nie spotkali nikogo. Gdy zamknęli za sobą drzwi, pociąg jak na zawołanie podjechał na peron. Zanim zatrzymał się i otworzyły się drzwi, chłopcy bez problemu zdążyli do niego podejść. Zobaczyli, że oprócz nich w podróż wybiera się starsza kobieta i dwudziestoparoletni chłopak. Spojrzeli na chłopców, ale tylko przelotnie. Najwidoczniej uciekinierzy nie wzbudzali żadnych podejrzeń. Nic dziwnego - były wakacje, prognozy pogody zapowiadały upalne dni, więc mogli pomyśleć, że chłopcy jadą w góry, czy nad morze.
Craig spojrzał na bilet i powiedział przyjacielowi, żeby poszedł za nim. Ich miejsca znajdowały się na samym końcu wagonu.
- To tutaj - oznajmił, rozsuwając drzwi. W środku przedziału znajdowały się cztery łóżka - po dwa z każdej strony. Półki nad nimi były wyjątkowo małe, więc chłopcy nie mogli położyć tam swoich plecaków. Craig zastanowił się przez chwilę, po czym wzruszył ramionami i rzucił bagaż na wolne łóżko.
- Wątpię, żeby ktoś się tu zjawił. A nawet jeśli, to po prostu go zdejmie. - powiedział. Miało to sens, choć gdyby trafili na jakiegoś gbura, musieliby tracić nerwy na niepotrzebne kłótnie. Jednak Craig nie lubił martwić się na zapas. Rzucił się na dolne łóżko, założył ręce za głową i odetchnął z ulgą. - Tak w ogóle to o czym gadałeś z Kennym? - rzucił nagle, niby od niechcenia.
_________________


Leopold Butters Stotch | konto bankowe | box | trofea | gra
Who's the boy that can laugh at a storm cloud?
Turn a frown into a smile for free?
Who's the kid with a heart full of magic?
Everyone knows it's Butters!

  
 
     
Kesty 
It's curse o'clock!


Dołączyła: 21 Wrz 2017
Posty: 381
Wysłany: 2018-06-11, 01:53   

Zauważył pytający wzrok Kennetha - i sam nie wiedział, co na to odpowiedzieć. Albo jak. Miał parę powodów w głowie, ale niezbyt chciał się nimi dzielić. Po części przez to, że to sprawy zbyt prywatne, by czuł się komfortowo ze zdradzaniem ich. Może coś by wypaplał przy emocjonalnym wybuchu (choć to też nie było gwarantowane), ale rozmowa wkrótce się zakończyła.
Tweek odetchnął z ulgą. Nie tylko przez to, że uniknął kolejnych pytań, ale również miał okazję, by dogonić bruneta. Jego pośpiech miał sens. Mieli pociąg na godzinę, którą... Tweek kojarzył. Przynajmniej pierwsze dwie cyfry, reszta mu wypadła z głowy. Przez swój stan psychiczny, zdarzały mu się problemy z koncentracją, ale teraz nie musiał się tym martwić - Tucker nie tylko kupił bilety z wyprzedzeniem, ale dopilnował, żeby dotarli na czas oraz znaleźli odpowiedni pociąg. Niezależnie od tego, jak blondyn ufał swojemu przyjacielowi, parę razy sprawdzał, czy to na pewno ten numer, zaciskając nerwowo bilet w ręce.

Rozejrzał się też za swoim pokemonem, który dotrzymał im kroku. Normalnie Tweek wziąłby go sobie na głowę; kiedyś przeczytał, że ten gatunek lubi siadać ludziom na włosach i robić za czapkę. Chłopak to często wykorzystywał. Działało to w jakiś sposób kojąco, choć blondyn nie wiedział, czy to przez to, że nie musiał rozglądać się za stworzonkiem, czy przez jego bliskość oraz słuchanie, jak ten czasami sobie podśpiewuje. Szczególnie praktyczne było to w chłodniejszych dniach, bo nie nosił czapki. Przynajmniej kiedyś. Teraz miał narzuconą zmianę stylu i zastanawiał się, czy nie lepiej byłoby wybrać czegoś, co zasłania kosmyki, zamiast je ścinać.

Noc była chłodniejsza, ale wciąż ciepła, a zapowiadany w najbliższym czasie upał nie zachęcał do noszenia czegoś tak puchatego jak Swablu. Pewnie Tweek nie wygoniłby jej, gdyby sama się zdecydowała na ten ruch (przynajmniej jeśliby przez to nie umierał), jednakże byłoby to cierpienie dla obu stron.

- Oh god - rzucił po wejściu do przedziału. Nie wierzył, że to się dzieje i zaczynało to do niego docierać.

Naśladując Tuckera, podkładał resztę rzeczy na zajętej przez bagaż pościeli. Wyciągnął jedynie swój termos i wdrapał się na górne łóżko, bo pozostając na dolnym, nie opuszczałaby go wizja, że górna część się zawali prosto na niego. Kawa nie była najlepszym pomysłem, kiedy powinni iść spać. Tweek jednak tym się nie przejął. Insomnia dręczyła go od lat, a napój miał za zadanie uspokojenie niż pobudzenie go. Brzmiało ironicznie, ale w jego przypadku tak to działało. Może uda mu się zrelaksować. Plus, kto powiedział, że muszą koniecznie przespać najbliższe kilka godzin? Czy byliby w stanie, patrząc na emocje związane z wyjazdem? Emocje, które blondyn mógł jedynie podejrzewać, że gdzieś u Tuckera są, bo ten za dobrze ukrywał, ale to nie znaczy, że ich nie posiadał.

Tweek nie przyjaźnił się z cyborgiem.

...Prawda?

Jasnowłosy poszukał w głowie momentu, kiedy Craig krwawił bądź dał inny znak, że jest żywą istotą. Przeczesał włosy, drapiąc przy tym skórę. Przemyślenia jednak nie trwały długo, a jego wzrok skoncentrował się na brunecie, kiedy ten postanowił zadać pytanie. Otworzył termos i objął go rękoma, wracając pamięcią do rozmowy sprzed parunastu minut oraz przypomniał sobie coś, co miał zrobić, a o czym prawie zapomniał.
- Ack! Kazał ci podziękować za zapalniczkę - rzucił na początek. Tweek nie pamiętał, czy Mccormick nie zrobił tego jeszcze w obecności bruneta, ale to nie miało znaczenia - wiadomość została przekazana, niezależnie czy powtórzona, czy nie. - Mmhhh - wydał z siebie krótki dźwięk, co było oznaką zamyślenia i niepewności. - Myślisz, że Kenny posiada jakieś supermoce? - zapytał, choć brzmiało to abstrakcyjnie i daleko od tematu, ale miał za tym powód. - Przysięgam, on ma coś dziwnego z oczami - pociągnął dalej. - Zupełnie jakby potrafił ci zajrzeć w duszę i wyczytać z niej wszystko - holy fuck - to jest dziwne - stwierdził. To mogło być subiektywne odczucie i znając neurotyczno-paranoiczną naturę Tweeka, zapewne było. - Albo czytanie w myślach? - dodał do miksu inną opcję. Mówił więcej niż podczas drogi, co było... dobrym znakiem? Zależy od tego, w jakim stopniu Tuckerowi chciało się go słuchać, bo dzięki pytaniu o temat rozmowy z McCormickiem, dostał całą teorię. Przynajmniej blondyn dzielił się przeżyciami, zamiast je dusić w sobie, co było zdrowsze. - On wiedział wszystko - powiedział, delikatnie wyolbrzymiając. - Jesus Christ, Craig! Myślałem, że nikt więcej o tym nie wie - zakończył, patrząc wyczekująco na rozmówcę.
_________________

k a ż d y _ M G _ j e s t _ p o _ c z ę ś c i _ s a d y s t ą _

RRRR
RRRR

  
 
     
totoro 
forest spirit


Wiek: 25
Dołączyła: 02 Maj 2018
Posty: 170
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2018-06-11, 18:46   

Craig ułożył ciało w pozycji półleżącej, zdjął z głowy czapkę i popatrzył na przyjaciela wzrokiem, w którym można było dostrzec cień zainteresowania. Dopiero teraz Tweek mógł przyjrzeć się jego nowej fryzurze. Wcześniej wydawało mu się, że chłopak ogolił się na zero - sugerowały to mocno podgolone boki. W rzeczywistości z czubka głowy nadal wyrastało mnóstwo włosów, jednak znacznie skróconych - nienaruszona została jedynie grzywka, która w ostatnim czasie wyrosła na tyle, że Craig mógł zaczesać ją do tyłu. Cięcie było precyzyjne, więc poprzedniego dnia musiał odwiedzić fryzjera - chyba, że sam posiadał umiejętności, o których Tweek nie miał pojęcia. W nowej fryzurze wyglądał, jakby był kilka lat starszy. Blondyn zorientował się, że po raz pierwszy widzi jego czoło.
- Ta, słyszałem. Coś jeszcze? - Craig nie spuszczał błękitnych oczu z rozmówcy. Wprawiło to Tweeka w onieśmielenie i utrudniło zebranie myśli do kupy. Jednak czarnowłosy cierpliwie czekał. Zmarszczył czoło, kiedy blondyn po dłuższej chwili odezwał się, zadając mu niecodzienne pytanie. - Kenny i supermoce? Szczerze wątpię.
Tweek próbował wytłumaczyć, dlaczego wysunął takie wnioski, ale argumenty w ogóle nie trafiały do Craiga. Czarnowłosy zaczął się niecierpliwić. Podniósł się i usiadł na krawędzi łóżka. Założył ręce na piersi.
- Do czego zmierzasz? - Głos Craiga nieznacznie drgnął. Od początku miał złe przeczucia, ale cały czas miał nadzieję, że okażą się mylne.
Kiedy Tweek wreszcie powiedział mu, że Kenny wie wszystko o ich planach, wstał i uchylił usta, jakby chciał coś powiedzieć. Popatrzył na blondyna lodowatym wzrokiem i nerwowo złapał się za włosy.
- Co takiego!? Kurwa, Tweek. Mówiłem ci, żebyś z nim nie gadał - powiedział podniesionym głosem.
Nagle rozdrażnione błękitne oczy spojrzały się ze wzrokiem starszej kobiety - tej samej, którą chłopcy spotkali kilka minut temu na peronie. Akurat przechodziła przez korytarz, więc kiedy usłyszała krzyk, zatrzymała się, chcąc dowiedzieć się, jaki jest powód awantury, toczącej się za szklanymi drzwiami. Craig wypowiedział kilka przekleństw i wyminął Tweeka, przypadkiem trącając go łokciem. Pokazał staruszce środkowy palec i ostentacyjnie zaciągnął firanki. Wziął kilka głębszych oddechów, próbując opanować targające nim emocje, po czym odwrócił się do przyjaciela. Delikatnie pociągnął go za rękaw, aby ten poszedł za nim i usiadł obok niego na łóżku. Zdążył już trochę ochłonąć. Przyciszonym głosem zwrócił się do Tweeka:
- Chyba czegoś nie rozumiem. Wyjaśnij mi, dlaczego myślisz, że wszystko wie? Powiedziałeś mu, dokąd jedziemy?
W międzyczasie do chłopięcych uszu dotarło kilka nieprzychylnych uwag na temat wychowania współczesnej młodzieży. Kobieta zagroziła, że za chwilę zawoła konduktora; zanim odeszła, demonstracyjnie uderzyła pięścią w szybę. Craig jednak nie zwrócił na to żadnej uwagi. Nie spuszczał wzroku z oczu Tweeka i z niecierpliwością czekał, aż blondyn zbierze myśli i wszystko mu wytłumaczy.
_________________


Leopold Butters Stotch | konto bankowe | box | trofea | gra
Who's the boy that can laugh at a storm cloud?
Turn a frown into a smile for free?
Who's the kid with a heart full of magic?
Everyone knows it's Butters!

  
 
     
Kesty 
It's curse o'clock!


Dołączyła: 21 Wrz 2017
Posty: 381
Wysłany: 2018-06-11, 20:19   

- Zagrodził mi drogę! - sam również podniósł głos w odpowiedzi. Nie tłumaczyło go to całkowicie, ale natarczywość Kennego utrudniła w dużym stopniu zadanie. Tweek nawet dużo nie powiedział - nie z początku. Gdyby nie dziwne zachowanie drugiego chłopaka, które mogło wynikać zarówno z czytania w myślach bądź zwykłych umiejętności obserwacji i perswazji na poziomie podstawowym, wszystko poszłoby gładko i bezproblemowo. - Sam wspominałeś, że w razie czego przejmiesz inicjatywę w rozmowie, a ty sobie wtedy poszedłeś! - wypomniał brunetowi.

Czy dostanie dodatkowe punkty za zwalanie winy na inną osobę?
Tweek nie miał takiego celu, choć tak to mogło wyglądać.

Ich wymiana zdań została przerwana przez kobietę, której Tweek nie przyglądał się specjalnie. Jego tik nerwowy tylko się nasilił przez nerwową atmosferę, a także irytację, którą wywoływała mimowolnie zamykająca się powieka. Na szturchnięcie zareagował cichym warknięciem, nie tylko przez wcześniejsze uniesienie się bruneta, ale ruch (niezależnie czy umyślny czy przypadkowy) sprawił, że jego termos zabujał się niebezpiecznie. Nie wypadł mu z rąk, na szczęście, jednak Tweek musiał przejechać palcem po boku naczynia, żeby zebrać spływającą ciecz i zlizać ją.
Wiązanka przekleństw nie pomogła w rozluźnieniu sytuacji. Nawet jeśli była to droga odreagowania, a teraz słowa nie były adresowane w stronę Tweeka, a nieznajomej, blondyn nastroszył się. Miał ochotę się wycofać i powoli to robił; nie chował się jednak w swojej muszli ze strachu. Ciemnowłosy owszem, wyglądał teraz dość groźnie, ale zamiast przerażonego blondyna, dostał w odpowiedzi niezastraszonego chłopaka, a kogoś bardziej upartego, kto coraz mniej chce współpracować.

Także kogoś, kto odpyskuje na niesłuszne oskarżenie, ale o tym Tucker zdążył się już przekonać. Ich pierwszy dzień nie wyglądał kolorowo i miejmy nadzieję, że nie skończy się walką, w końcu żaden z nich nie wziął ze sobą rękawic bokserskich.

Delikatne złapanie za rękaw zbiło Tweeka z tropu. Gdyby zrobił to normalnie bądź gwałtownie, chłopak pewnie by się wyrwał, ale wolniejsze ruchy sprawiły, że się poddał, choć wciąż wysyłał Craigowi nieufne spojrzenie. Usiadł na samym skraju łóżka, ale nie dlatego, bo darzył przyjaciela niechęcią (...może częściowo to też powód), a przez to, że wciąż nie chciał być zmiażdżony. Upewnił się również, że Craig nie trzyma go dłużej za rękaw - nie chciał na obecną chwilę żadnego dotyku.
- Nie! - powiedział, równie głośnym tonem, co wcześniej. Zapomniał go ściszyć, nie mówiąc już, że wciąż miał za złe wcześniejsze zachowanie Tuckera. Popatrzył na niego z urazą, splątując ręce na piersi. No, jedną rękę. W drugiej trzymał nieszczęsny termos. - GAH! Powiedział, żebyśmy się nie pakowali w kłopoty, a później zaczął o tym, jak nam zazdrości - pociągnął dalej. - On się nami przejął bardziej, niż cokolwiek innego!
_________________

k a ż d y _ M G _ j e s t _ p o _ c z ę ś c i _ s a d y s t ą _

RRRR
RRRR

 
     
totoro 
forest spirit


Wiek: 25
Dołączyła: 02 Maj 2018
Posty: 170
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2018-06-15, 01:22   

Craig drgnął, kiedy Tweek odpowiedział na pytanie podniesionym głosem.
- Ciszej! - powiedział wyraźnie zirytowany. Nie był osobą, która przejmowała się opinią innych, lecz w tym wypadku wiedział, że jeśli za bardzo zwrócą na siebie uwagę, mogą czekać ich niemiłe konsekwencje. Wciąż mieli przy sobie dokumenty, z których wynikało, że są niepełnoletni. Mogli podróżować po świecie, ale tylko za zgodą prawnych opiekunów. W rzeczywistości był to martwy przepis, ale jeśli ktoś bardzo chciałby uprzykrzyć im życie, mógłby to zrobić. Taką osobą mogła być wścibska staruszka, która wedle pogróżek za kilka minut miała zjawić się pod eskortą konduktora. Craig wierzył, że były to tylko puste słowa, których celem było przyprawienie chłopców o odrobinę niepewności i strachu. Mimo to gdzieś z tyłu głowy towarzyszył cień obawy, że rzeczywiście zostaną poproszeni o pokazanie swoich dokumentów i wtedy wpadną. Był oczywiście przygotowany na taką sytuację. Wiedział, że lepiej jest udawać, że szukają dokumentu i po kilku sekundach spojrzeć na konduktora ze zrezygnowaną miną i powiedzieć, że dowód został w domu. Dlatego też Craig kupił bilety bez ulgi uczniowskiej. Oczywiście istniało małe prawdopodobieństwo, że konduktor nabrałby podejrzeń. W końcu ile dzieciaków ucieka z domu kilka miesięcy przed osiemnastką? Ile dzieciaków ucieka z domu w ogóle? Mimo to im więcej Tweek krzyczał, tym bardziej Craig miał chęć złapać go za fraki, by blondyn zrozumiał powagę sytuacji. Istniały dwa powody, dla których tego nie zrobił. Po pierwsze, to by nie było w jego stylu - gardził przemocą, zwłaszcza skierowaną wobec bliskich. Uważał, że używanie argumentu siły jest usprawiedliwione tylko wtedy, gdy stosuje się go wobec osób, które przemoc rodzą. Po drugie - Tweek był jego przyjacielem i najzwyczajniej nie potrafiłby mu tego zrobić. Cholernie mu na nim zależało, nawet jeśli rzadko to okazywał.
Potrzebował kilku chwil, aby zebrać myśli i się uspokoić. Westchnął głęboko i na moment przymknął oczy. Gdy je otworzył, jego spojrzenie nieco się odmieniło.
- Dobra, sorry. Poniosło mnie trochę - powiedział. Tweek nie spodziewał się, że jego przyjaciel tak łatwo przyzna się do błędu. Może rzeczywiście zrozumiał swój błąd, a może po prostu chciał załagodzić spór i uniknąć ewentualnych podejrzeń skierowanych w ich stronę. - Kenny to bystry chłopak, ale nie jebany jasnowidz. Idę o zakład, że podsłuchał nas któregoś dnia. Tweek, to niemożliwe, by spojrzał na nasze plecaki i stwierdził... no wiesz co.
Craig uderzył pięścią w materac. Czasami w ogóle nie zależało mu na tym, by ukryć emocje. Najwyraźniej zebrało się ich tak dużo, że musiał dać upust choć części z nich.
- Wybacz, że się tak zdenerwowałem. W sumie to niepotrzebnie. Jak usłyszałem, że Kenny wie o wszystkim, to pomyślałem, że wygadałeś. Nie powinienem z góry cię oceniać. Kurwa, jesteś moim przyjacielem, a ja zachowałem się jak rasowy dupek! Tak właściwie, to co z tego, że wie? Jutro każdy będzie wiedział!
Tweek jako jedyny mógł czasem dostrzec prawdziwe, ludzkie oblicze Craiga. Przy dzieciakach ze szkoły, czy rodzicach, chłopak pieczołowicie pielęgnował wizerunek człowieka, który lekceważąco podchodzi do życia. Kilka osób zarzucało mu pozerstwo, ale w rzeczywistości chłopiec nie zachowywał się tak dla poklasku, tylko dla własnej wygody. Nie lubił otwierać się przed innymi, ponieważ uważał, że ludzie są podli (wiedział, że sam też nie jest ideałem) i zrobią wszystko, by wykorzystać czyjeś słabości. Dlatego wygodnie mu było spędzać czas wyłącznie z jednym, ale zaufanym człowiekiem i rozładowywać gnieżdżące się w nim emocje tylko w jego towarzystwie.
Czarnowłosy westchnął głęboko i położył się na łóżku. Choleryczny Craig ustąpił miejsca Depresyjnemu Craigowi. Chłopak z niewiadomych powodów nałożył czapkę na głowę i złączył dłonie na klatce piersiowej. Wyglądał, jakby poważnie się nad czymś zastanawiał, ale z jego twarzy nie sposób było wyczytać czegokolwiek. Nie spojrzał na Tweeka nawet przelotnie. Zawiesił wzrok na bordowej firance, która przysłaniała szklane drzwi.
_________________


Leopold Butters Stotch | konto bankowe | box | trofea | gra
Who's the boy that can laugh at a storm cloud?
Turn a frown into a smile for free?
Who's the kid with a heart full of magic?
Everyone knows it's Butters!

  
 
     
Kesty 
It's curse o'clock!


Dołączyła: 21 Wrz 2017
Posty: 381
Wysłany: 2018-06-15, 02:12   

Zerknął na niego, nie zmieniając szczególnie pozycji. Przyznanie się do winy nie naprawiło całkowicie sytuacji, ale przynajmniej sprawiło, że na siebie nie wrzeszczeli. Craig dostał upragnioną ciszę, więc szansa, że nie wysiądą na najbliższym przystanku przez zakłócanie spokoju, drastycznie wzrosła.

Tweek zamruczał cicho i odwrócił wzrok, niechętnie się zgadzając. Mógłby się dalej kłócić, że istnieją ludzie o paranormalnych zdolnościach - nie spotkał żadnego osobiście, ale widzenie aur, duchów bądź przewidywanie przyszłości istniało w różnych artykułach, książkach, filmach. Odpuścił jednak, przyznając rację Tuckerowi. Wiedza Kennego prawdopodobnie wynikała z jego wścibstwa bądź inteligencji; jako jasnowidz już dawno by się wybrał na jakąś loterię oraz zgarnął najwyższą możliwą nagrodę. Wyjechałby do Paryża, na Hawaje bądź na jakąkolwiek inną część świata, by tam lizać się z napotkanymi kobietami. Wcześniej wysyłając Karen na studia, oczywiście.

Podskoczył na uderzenie pięścią i skierował zaalarmowane spojrzenie w stronę źródła. Widząc jednak, że to rozładowanie emocji, a nie atak, przyglądał się ciemnowłosemu, słuchając dalej tego, co ma do powiedzenia i popijając jego słowa kawą z termosu.
- Wiem, że jesteś dupkiem! - potwierdził gorliwie, zamiast zaprzeczyć. - Ack-- Znam cię na tyle długo, żeby to zauważyć - dodał z tonem gdzieś na granicy niedowierzania a rozbawienia. Brzmiało to źle na początku, ale lepiej, gdy pomyśli się, że mimo tych niedoskonałości, Tweek dalej się z nim zadawał - ba! - on z nim wyjechał w świat, gdzieś w nieznane, godząc się na szalony plan.
Był to rodzaj przyjacielskiej szczerości i blondyn miał nadzieję, że jego rozmówca nie weźmie tego do siebie przez melancholijny nastrój. Nie planował go w żaden sposób zranić bądź obrazić.

Wypuścił powietrze nosem i pokręcił lekko głową. Samemu zanurzył się w przemyśleniach wywołanych przez ostatnie słowa bruneta, choć nie wiedział, na ile to bezpieczne. Atmosfera ponownie się zmieniła, przechodziła ze skrajności w skrajność i trudno powiedzieć, czy wychodziło im to na dobre.
- Myślisz, że coś z tym zrobią? - zapytał po chwili ciszy, patrząc wyczekująco na przyjaciela.
_________________

k a ż d y _ M G _ j e s t _ p o _ c z ę ś c i _ s a d y s t ą _

RRRR
RRRR

  
 
     
totoro 
forest spirit


Wiek: 25
Dołączyła: 02 Maj 2018
Posty: 170
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2018-06-17, 23:11   

Kiedy blondyn potwierdził jego słowa, Craig wykrzywił usta w ledwie dostrzegalnym uśmiechu. Schował dłonie do kieszeni kurtki, w której nadal spoczywało papierowe opakowanie pełne papierosów. Dopiero kiedy je dotknął, nałóg dał o sobie znać. Wyciągnął jednego papierosa, wsadził go do ust i nie zwracając uwagi na tabliczkę przy drzwiach, informującą o zakazie palenia, podpalił go zapalniczką, którą trzymał w tylnej kieszeni spodni. Zapewne Kenny mniej doceniłby prezent, gdyby wiedział, że Craig ma przy sobie dwie.
- Myślisz, że coś z tym zrobią? - Pytanie blondyna przerwało ciszę trwającą już zdecydowanie za długo.
- Nie wiem, Tweek - odpowiedział Craig. Nagle zdał sobie sprawę, że w przedziale za bardzo śmierdzi papierosami. Leniwie podniósł się z łóżka i z niemałym trudem otworzył okno. - Cholera, kto to projektował? - mruknął sam do siebie. Wyrzucił przez okno filtr i wystawił głowę, by przez chwilę pooddychać świeżym powietrzem. Z jakiegoś powodu przez cały ten czas unikał wzroku kolegi.
Nagle Craig zerwał się z miejsca i podszedł do drzwi. Odciągnął jedną firankę i przekrzywił głowę, by móc spojrzeć na korytarz. Do chłopięcych uszu dotarło kilka przytłumionych głosów - jeden dobrze znany, drugi obcy.
- Cholera - powiedział Craig. Odwrócił się do Tweeka i po raz pierwszy od jakiegoś czasu, spojrzał mu w oczy. - No to mamy przejebane.
Po chwili w przedziale rozległo się pukanie w szklane drzwi. Craig rozsunął firanki w dwie strony i lekko drgnął, gdy spotkał się spojrzeniem z obcym mężczyzną. Zobaczył, że obok niego stoi starsza kobieta - ta sama, która kilka minut temu była świadkiem sprzeczki. Jej mina wyrażała oburzenie, a zarazem chorą satysfakcję człowieka rządnego zemsty. Craig niechętnie nacisnął klamkę i uchylił drzwi.
- W czym mogę pomóc? - zapytał uprzejmym głosem.
- To oni, panie konduktorze! Ten w czapce pokazał mi środkowy palec! - wtrąciła się kobieta.
Mężczyzna pociągnął za klamkę, by całkowicie otworzyć drzwi. Craig nie stawiał oporu, a nawet cofnął się do tyłu, by wpuścić konduktora do środka. Mężczyzna położył dłonie na biodrach i bez słowa ogarnął spojrzeniem cały przedział. Trudno było wyczytać cokolwiek z jego zmęczonych oczu. Chłopcy i kobieta patrzyli na niego wyczekująco. Po dokładnych oględzinach zrobił krok do tyłu, poprawił okulary i chrząknął, przyłożywszy dłoń do ust. Wskazał palcem na tabliczkę po swojej prawej stronie.
- W pociągu obowiązuje zakaz palenia, chłopcy - odparł. - Powinienem was teraz wyrzucić - zdajecie sobie z tego sprawę?
- Przepraszam. To się więcej nie powtórzy - powiedział Craig i wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów. - Proszę je zabrać, jeśli pan nie wierzy.
Konduktor spojrzał spod okularów na dłoń, która wyciągnęła ku niemu papierowe opakowanie. Delikatnie ją odsunął.
- To nie będzie konieczne. - Mężczyzna nie musiał powtarzać dwa razy - Craig posłusznie odłożył paczkę do kieszeni. - Przyszedłem, ponieważ ta pani oraz kilku innych pasażerów skarży się, że w waszym przedziale jest za głośno. Ludzie nie mogą zasnąć. Jeśli chcecie ze sobą rozmawiać, to proszę, by odbywało się to cicho - przypominam, że cisza nocna obowiązuje również w pociągu. Jeśli nie dostosujecie się do poleceń, będę zmuszony was wyprosić na najbliższej stacji.
Konduktor cały czas mówił bardzo powoli i spokojnie. Wyglądał na śpiącego i zmęczonego - wskazywały na to spowolnione ruchy i worki pod oczami. Starsza kobieta w przeciwieństwie do niego, wprost kipiała energią, więc brak szczególnego zaangażowania mężczyzny wzbudził u niej wyraźną irytację.
- Słucham? Powinien pan wyprosić ich teraz! Najpierw zakłócają cisze nocną, potem ten gówniarz pokazuje MI środkowy palec, a teraz jeszcze okazuje się, że palą w przedziale. Co jeszcze muszą zrobić, by zostali wyrzuceni? Podpalić pociąg? - krzyknęła.
- Ależ proszę panią. Proszę się uspokoić. - Konduktor pozostał niewzruszony. - Myślę, że chłopcy nie mają tego w planach, prawda? - Mężczyzna delikatnie się uśmiechnął.
Craig kiwnął głową w odpowiedzi. Kobieta mruknęła pod nosem coś o braku profesjonalizmu i o tym, że nigdy więcej nie pojedzie tymi kolejami.
- Będę miała na was oko, gówniarze! - powiedziała na odchodne i zniknęła w głębi korytarza. Do uszu trójki, która została w przedziale, dotarło głośne trzaśnięcie drzwiami, na które konduktor zareagował głośnym westchnięciem.
- Proszę jeszcze o pokazanie biletów - powiedział.
Craig posłusznie wyciągnął bilet z kieszeni spodni i podał go konduktorowi. Mężczyzna obejrzał go w milczeniu, po czym kiwnął głową, oddał skrawek papieru właścicielowi i skierował spojrzenie na Tweeka.
_________________


Leopold Butters Stotch | konto bankowe | box | trofea | gra
Who's the boy that can laugh at a storm cloud?
Turn a frown into a smile for free?
Who's the kid with a heart full of magic?
Everyone knows it's Butters!

  
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group -
Graficy
Sojusznicy:

Panda
35451075
Yukiyorin

Did
44021735

Daisy7
ania.daisy7

Księciu
raivvitch

WAW Pokemon

SNM
SnM

PokeSerwis

Kurs Manga

Re:Start

Anime Centrum
anime online

Lucid Dream

Stray Dogs

Rainbow RPG
Rainbow RPG

Cytadela

Proelium

Riverdale

Eclipse
Eclipse

Oversoul

Morsmordre

Ninshu

Dragon - Space Trip
Dragonst

Nemea

Orchard Stable

Genetrix

Hetaliowe Awokado

Rabbit Doubt

France

New York City

Czarodzieje

Vampire Diaries
Vampire Diaries

Disney World

Sekret Miasta

Epoka Nordlingów

Skraj

Dragon Domination

Horizon

Valor

Into Darkness

Life Sucks

YLO

Inno Świat

Over Undertale
over-undertale

Dysharmonia

Eridani

Camp of shadows

Dragon Ball New Generation Reborn
Dragon Ball New Generation Reborn

Tvedeane

Kundle

Zmiennokształtni
www.zmiennoksztaltni.wxv.pl

Magic Lullaby

Black Butler
BlackButler

Hogwart Dream
HogwartDream

Maligna

FT Path Magician

Luciferum
Luciferum zaprasza!

Stado psów

Ninja Clan Wars

Mortis

Czarny Horyzont

Ardhi

Artemida - Warrior Cats

Drachen

The Avengers

Noctus

Kraina Snów

Dragon Ball - Another Universe

Wishtown

Hoshi Fusion

Spectrofobia

X-Men RPG

Virus

Mystery Town

Avengers Assemble

Bleach Other World
Bleach OtherWorld

Wizard's World

Król Lew PBF
Król Lew



Design by Did, Panda & Daisy7. Only for Pokemon Crystal
Copyright 2016 by Daisy7.

Zabrania się kopiowania tekstów i obrazków autorstwa naszych użytkowników bez ich zgody na użytek innych stron!
Grafika pochodzi ze źródeł internetowych. Nie przywłaszczamy sobie do niej żadnych praw. Jeśli jesteś autorem obrazka wykorzystanego na forum i nie życzysz sobie, by się tu znajdował, napisz do administracji Pokemon Crystal, a zostanie on usunięty.
Pokemon Crystal nie czerpie żadnych korzyści materialnych z prowadzenia tej strony poświęconej serii "Pokemon" - własności Nintendo.

Pokemon Crystal launched 2011-03-23.