Nie wiem czemu, ale przez chwilę przeszła mi przez głowę myśl, że taki bieg to nie jest najlepszy pomysł. I rzeczywiście, o ile te 3 kilometry nie były by aż tak ogromnym problemem, to jednak z plecakiem ciężko było się nie zasapać. Usłyszałem jak Vanja gadała o tym jak jej to wygodnie i aż miałem ochotę się zamienić. Niech ona też czasem się zmęczy no.
- Kiedyś i ty tak pobiegasz. Ale co fakt to fakt, robisz za dobrego strażnika. Kiedy ja się skupiam ty możesz obserwować rzeczy na ktorych aktualnie sie nie koncentruję. Więc twoje siedzenie ma jakieś plusy.
Dobiegłem w końcu do sklepu, który okazał się być oczywiście najdalej położonym sklepem w tej zakichanej galerii. Wpadłem do srodka, pochyliłem się i oparłem ręce na kolanach. Wdech. Wydech. Starałem się ustabilizować oddech, ale nie było to łatwe po takim wyczynie. Miałem szczęście. Sklep jeszcze nie zamknięty, zdążyłem ledwo ledwo. Rozejrzałem się w poszukiwaniu namiotu.
Znalazłem. Był i on. Taki piękny, na wyciągnięcie ręki. Mój... Skarb...
Położyłem na nim dłoń i wtedy zauważyłem na nim coś co do namiotu mi nie pasowało. Mianowicie jeszcze jedną dłoń. Kobiecą.
Powędrowałem wzorkiem wzdłuż ręki, zatrzymałem się chwileczkę przy cyckach. Ale taką malutką żeby nie było widać. I powędrowałem wyżej na twarz dziewczyny. Wyglądała zwyczajnie. Tylko te rude włosy rzucały się w oczy, co było jak najbardziej miłe dla takowych. Ogólnie rzecz biorac6 ładna dziewczyna i wyglądała na miłą.
Nie wiem czy to przez bieg, czy przez tremę, ale serce biło mi szybciej. Przecież przebywanie z dziewczynami nie może być takie trudne prawda? Miałem koleżanki, ale obce kobiety nadal mnie przerażały i wprawiały w zakłopotanie. Choć i tak było lepiej niż kiedyś. Zadrżałem na myśl o głupotach popełnionych w gimnazjum. Brrr... To były mroczne czasy.
Potrząsnąłem głową i zdjąłem rękę z namiotu, automatycznie chowając ja do kieszeni. Taka poraniona, zniekształcona i szorstka ręką nie pasowała do gładkiej kobiecej dłoni. Skuliłem się nieco ze wstydu, schowałem ręce do kieszeni i skinąłem głową w stronę namiotu.
- Byłaś pierwsza. Jest twój. Proszę. - Powiedziałem i próbowałem dorzucić do tego jakiś uśmiech. Jak doradziła Vanja chciałem zachować sie jak na mężczyznę przystało. Wyprostowałem się, kiwnąłem lekko głową i ruszyłem po mału w stronę wyjscia.
Nie. No nie zostawię tak tego. Odwróciłem się z powrotem i zadałem ognistowłosej chyba najgłupsze pytanie na swiecie.
- Przepraszam... Wiesz może gdzie kupię tutaj harmonijkę?
Miałem ochotę walnąć sam siebie za tak okropny tekst, ale cóż. Stało się.
- Nawet nie śmiej się śmiać. - Powiedziałem za wczasu do Vanji.
Dziewczynka spojrzała na Ciebie, jeszcze szerzej otwierając oczy. Czy to w ogóle możliwe? Przez chwilę nie wiedziała co powiedzieć i dalej trzymała swoją dłoń na namiocie. Tak jakby wryło ją, że ktoś jeszcze w tych czasach jest uprzejmy.
- Dziękuję Panu bardzo. To miło z Pana strony, bo tak naprawdę chyba złapaliśmy za to cacko w tym samym czasie. - powiedziała, uśmiechając się do Ciebie. Miała spokojny i melodyjny ton głosu. Zabrała złożony namiot pod pachę i podrapała się po głowie, słysząc pytanie o harmonijkę. - W tym mieście nie, jestem tutaj od kilku dni i nie widziałam żadnego sklepu muzycznego. Prawdę mówiąc to niech Pan nie kupuje takiego czegoś w jakimś supermarkecie, bo więcej będzie z tego szkody, niż pożytku. - dodała, ruszając w stronę kasy. Zapłaciła i po prostu wyszła.
- No, lepiej to do niej zagadać nie mogłeś. - usłyszałeś śmiech Vanji w swojej głowie. - "Chcę się z Tobą zaprzyjaźnić, ale nie za bardzo wiem jak". - teraz już kobieta rechotała ze śmiechu, a Tobie zrobiło się po prostu głupio. Ucichła jednak, widząc Twoją reakcję. Może i był to powód do śmiechu, ale nie chciała, żeby zrobiło Ci się przykro. - Cóż, teraz będziemy musieli udać się do Solaceon Town, żeby kupić namiot, a to miasto jest najbliżej. Może po drodze znajdziemy jakiś hotelik, gdzie będziemy mogli się zatrzymać na noc. - dodała, gdy wychodziliście ze sklepu.
Przed sklepem siedziała ta sama rudowłosa dziewczyna, która jeszcze chwilę temu była razem z Tobą w sklepie. Wyglądała jakby na kogoś czekała, a gdy Cię zauważyła wstała i do Ciebie podeszła.
- Wie Pan co... - zaczęła, nieco skrępowana. - Jest mi głupio, że zwinęłam Panu sprzed nosa ten namiot, bo przeze mnie jest Pan uziemiony w tym mieście, a może się Pan śpieszy. Zmierzam do Solaceon Town, więc pomyślałam, że jeśli również udaje się Pan w tym kierunku to możemy iść tam razem. - widząc Twoją minę dodała szybko. - Namiot i tak ma dwie komory, więc każdy będzie miał trochę prywatności, a jestem Panu coś winna za uprzejmość. Do tego jest już coraz później, a po drodze, z tego co wiem, nie znajdzie Pan żadnego hotelu. - uśmiechnęła się raz jeszcze, delikatnie, jakby chcąc dodać Ci otuchy. - Niech się Pan nie martwi, nie jestem seryjnym mordercą. - W przeciwieństwie do mnie. - dodała Vanja, śmiejąc się. - Widzisz? Problem sam się rozwiązał. Przypadek? Nie sądzę.
- Ach, rozumiem. - Odpowiedziałem na wiadomość o harmonijce. - No trudno, w takim razie miłej podróży.
W głębi duszy szykowałem się na spanie w śpiworze pod gołym niebem. Byłoby niewygodnie i pewnie wydałbym cały obolały, jednak wyglądało na to, że taka sytuacja mnie ominie.
- Do Solaceon idziemy tak czy siak, więc jakoś musimy się przemęczyć w samym śpiworze... Znaczy ja muszę, bo ty będziesz sobie wygodnie siedzieć. Ach, zazdroszczę.
Hmm, może zostawię tobie rozmawianie z dziewczynami. Haha! To by było coś. Wykorzystywanie Vanji do zdobywania kobiet. Brzmi jak pomysł na dobry film. A tak poza tym to starałem się jak mogłem. Czasami się denerwuję takimi rozmowami. Zaraz mi przejdzie.
Gdy bez cienia nadziei na komfortowy nocleg wyszedłem ze sklepu widok dziewczyny czekającej na mnie trochę mnie zdziwił.
Wysłuchałem o propozycji wspólnej podróży. Dziewczyna najwyraźniej zmierzała w tą samą stronę co ja. Dzielenie namiotu wydawało mi się nadal nieco dziwne, no i fakt, że nieznajoma chciała podróżować nocą z kimś kogo w ogóle nie zna tylko dla tego, że był dla niej uprzejmy. Szalony jest ten świat i te kobiety. Dwie komory mnie nieco uspokoiły.
- Po pierwsze. - Wyciągnąłem dłoń. - Jestem Vain. Proszę, nie mów do mnie per Pan, bo czuję się przez to strasznie stary. - Zaśmiałem się i podrapałem po potylicy. - Owszem, zamierzam do Solaceon i byłbym bardzo wdzięczny za udzielenie połowy namiotu. Można by rzec, że spadłaś mi z nieba. A co do podebrania namiotu. - Machnąłem na to ręką. - Nie przejmuj się. Nie pozwoliłbym, żeby dziewczyna nocowała tak pod gołym niebem. Więc nawet gdyby ci przeszło przez myśli go oddać to stanowczo bym oponował.
Przez myśl przeszła mi obietnica złożona Vanji. Obiecałem jej że spróbuję oddać jej kontrolę jak już bedziemy na szlaku. Zobaczę co da się zrobić.
- Nie wiem czy powinienem wypuszczać przy obcych, ale chyba ci zaufam i wieczorem spróbujemy wydostać cię na zewnątrz. Zgoda?
Nie czekając na odpowiedź zwróciłem się znowu do nieznajomej.
- A w jaki tak w ogóle jest powód twojej podróży? Bo ja scigam morderców, którym na pewno nie jesteś. - Przysunąłem twarz bliżej robiąc komicznie podejrzliwą minę. - Prawdaaaa?
Miałem nadzieję, że było to choć troszkę śmieszne.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
Design by Did, Panda & Daisy7.Only for Pokemon Crystal
Copyright 2016 by Daisy7.
Zabrania się kopiowania tekstów i obrazków autorstwa naszych użytkowników bez ich zgody na użytek innych stron!
Grafika pochodzi ze źródeł internetowych. Nie przywłaszczamy sobie do niej żadnych praw. Jeśli jesteś autorem obrazka wykorzystanego na forum i nie życzysz sobie, by się tu znajdował, napisz do administracji Pokemon Crystal, a zostanie on usunięty.
Pokemon Crystal nie czerpie żadnych korzyści materialnych z prowadzenia tej strony poświęconej serii "Pokemon" - własności Nintendo.