To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Pokemon Crystal
Forum PBF o tematyce Pokemon~

Archiwum - Oak Creek

Gwiazdka - 2018-01-08, 16:33

Obudziło mnie zimno.
Czułam je, ogarniało mnie całkowicie. Mimo, że chciałam zignorować ten ból, ten jak na złość nie chciał odejść. Jęknęłam, gdy doszło do mnie, że nie znajduję się w swoim pokoju, a w niezidentyfikowanym miejscu. Przeklęłam pod nosem, mając dość tego, co ostatnio mi się przytrafiało. Napady stresu, huśtawki nastroju czy luki w pamięci... no i te cholerne lunatykowanie! Miałam szczerze dość tego, jak wygląda cała ta sytuacja.
„Może wariowałam?” mruczałam do siebie za każdym razem, gdy przytrafiało mi się coś dziwnego. Bo jak inaczej szło to wyjaśnić...?
Westchnęłam i zebrałam w sobie siły by wrócić do domu. Nie miałam zamiaru tu zostawać – zewsząd otaczało mnie nieprzyjemne zimno oraz mrok, którego miałam po dziurki w nosie. Odruchowo odetchnęłam świeżym powietrzem po czym zamarłam na moment. Świeża ziemia? pomyślałam, a następnie poczułam, jak moje serce przyśpiesza. To nie była normalna sytuacja. Zacisnęłam dłonie modląc się, że jednak mylę się co do mojego położenia. A jednak jedyne, co wyczułam pod palcami była ziemia. Nie, nie, nie... NIE!
Spanikowałam i, nie wiele myśląc nad tym co robię, zaczęłam się odkopywać. Przerażenie ogarnęło mój umysł i nie potrafiłam w tej chwili myśleć na trzeźwo – chciałam się stąd jak najszybciej wydostać.

Lisek Chytrusek - 2018-01-08, 16:38

Ostatnio zdarzały mu się naprawdę dziwne sytuacje. Nie raz przeszło mu przez myśl, by starać się o skierowanie do Eichen House, tutejszego psychiatryka, bo z dnia na dzień tracił jakąkolwiek nadzieję, że sytuacja sama się wyprostuje. Z resztą było tylko gorzej, a zapach wilgotnej ziemi i nieznajome głosy kilka stóp nad nim uświadomiły go, że właśnie osiągnął jakieś apogeum kuriozalności w swoim życiu. Jeszcze nigdy po swoich nocnych przechadzkach nie znalazł się pod ziemią.
Ciężko mu było zachować spokój. Jedyne, o czym teraz myślał to "muszę się stąd wydostać" i podążając za swoimi myślami zaczął się o to starać własnymi rękoma.

Księciu - 2018-01-08, 16:41

Głęboki wdech rozdziera moją klatkę piersiową, która podnosi się gwałtownie i nieoczekiwanie, gdy odzyskuję świadomość i wyrywam się z łap ciemności. Czuję skrępowanie oraz ziemistą wilgoć i odruchowo analizuję sytuację, co się stało. Zapach ziemi uderza we mnie i potwierdza moje przypuszczenia. Czy jestem zakopana? Słyszę głos, z zewnątrz. Ktoś mnie ratuje? Czy jestem tu sama? Prę do góry, by zbliżyć się w jakiś sposób do powierzchni.
Did - 2018-01-08, 17:02

Pozbawiona oddechu zaczęłam rozgrzebywać ziemię wokoło siebie, by jak najprędzej uwolnić się ze śmiertelnej pułapki. Pułapki, w której nie wiem jak się znalazłam, a bardzo chciałabym się dowiedzieć o tym czegoś więcej. Aczkolwiek chęć przetrwania góruję góruje nad brakiem wiedzy na ten temat. Dopóki nie wydostanę się stąd, nie interesuje mnie czemu się tutaj znalazłam i czemu jakaś dwójka nieznanych mi osób rozmawia nade mną, zamiast mi pomóc. Kurwa.
Sosik - 2018-01-09, 00:38

    Nie potrzeba wam było zbyt wiele czasu, aby każde z was dodało dwa do dwóch i spierwiastkowało to do beznadziejności sytuacji, w jakiej się znaleźliście. Jeżeli komuś szło to jednak z trudem (rozumiem, że nie każdy jest orłem z matematyki)... - tak, znajdowaliście się pod ziemią. Każdy na swój sposób próbował sobie przebić drogę do wolności i świeżego powietrza, ale nie wszystkim się to udawało. Niektórzy byli zakopani głębiej i nie mieli tyle siły ani tak długich rąk, aby dokopać się do samej powierzchni. Powoli zaczęła rodzić się w was panika - co, jeśli nie zdążą do was dotrzeć na czas? Było ich tylko dwóch - w założeniu, bo nie mogliście być tego pewni - a i też nie byliście pewni zamiarów, jakie co do was mieli. Może przyszli się upewnić, że zostaniecie pod ziemią na zawsze?
    Na szczęście były to tylko irracjonalne insynuacje ludzi, którym kończył się dopływ tlenu. Wasze umysły się rozjaśniły razem z pierwszymi wiązkami światła księżyca, które przedzierały się przez pojawiające się dziury. Wkrótce mogliście złapać się twardszego gruntu i spróbować się podciągnąć, a tym, którym się to nie udało, pomógł chłopak o latynoskiej karnacji i rudowłosa dziewczyna. Tego pierwszego nie ciężko było rozpoznać, nawet dla tych, którzy nie interesowali się sportem - był kapitanem szkolnej drużyny lacrosse, czyli najpopularniejszego sportu w tym stanie. Natomiast dziewczynę niektórzy z was mogli zapamiętać z początków waszej kariery w liceum, kiedy to zaginęła bez śladu i dopiero po kilku dniach znaleziono ją w lesie nagą i wycieńczoną. Co prawda od tamtego czasu sporo się zmieniła (nie zgrywała już divy i pustej laski), ale doskonale wiedzieliście, że takiej sławy ciężko się pozbyć, zwłaszcza w szkole średniej.

    - Jestem Scott, a to jest Lydia. Nie wiem, czy nas kojarzycie, ale chodzimy razem do tego samego liceum - przedstawił się, kiedy już wszyscy znaleźliście się na twardym gruncie. Dopiero teraz mogliście ocenić, gdzie tak naprawdę się znajdowaliście. Była to polana pośrodku lasu, na której aktualnie znajdowało się siedem odkopanych dziur. Wyglądały jak zasadzka na jakieś zwierzęta i można by było pomyśleć, że niefortunnie do nich wpadliście, gdyby powierzchnia nie była zasklepiona ziemią. Nie zauważyliście żadnych sip ani łopat, które wskazywałyby na to, że ktoś przygotował na was zasadzkę - zwróciliście jedynie uwagę na to, że wasze palce były czarne od przekopanej ziemi, tak samo jak waszych wybawców, z tą różnicą, że u was znajdowała się nawet głęboko pod paznokciami, jakbyście sami przekopali tą całą glebę...
    - Wiem, że musicie mieć mnóstwo pytań. Wiemy, co z wami się dzieje i postaramy się wam pomóc, ale nie możemy zostać w lesie. Nie jesteśmy tutaj bezpieczni. Możecie nam zadawać pytania po drodze, ale musimy się stąd jak najszybciej wynosić - odezwała się tym razem rudowłosa, na co Scott kiwnął głową na potwierdzenie jej słów. Ruszyli powoli w nieznanym wam kierunku (w końcu nie znaliście drogi, jaką tutaj przyszliście), co jakiś czas oglądając się za siebie, aby upewnić się, że za nimi ruszyliście. Wybór należał jednak do was. Zawsze mogliście spróbować wyjść stąd na własną rękę i pozostać bez żadnych odpowiedzi.


Czas na odpis do 12.01 godz. 00:36.

Gwiazdka - 2018-01-10, 19:06

Następne minuty pamiętałam jak przez mgłę – domyślam się, że było to spowodowane zmniejszonym dopływem tlenu. Właściwie doszłam do siebie dopiero wtedy, gdy poczułam silny uścisk dłoni jakiejś rudowłosej dziewczyny. Zamrugałam oczyma, a następnie za jej pomocą podciągnęłam się i wyszłam z dziury. Dopiero wtedy miałam chwilę by się jej przyjrzeć. Szczerze mówiąc, nie rozpoznałam w niej od razu Lydii. Pamiętałam ją z czasów, kiedy zaczynałam liceum – wtedy, kiedy zaginęła bez śladu. Paskudna sprawa.
Natomiast tuż obok niej – właściwie to nie, ponieważ chłopak pomagał komuś właśnie wychodzić z dziury – znajdował się kapitan szkolnej drużyny lacrosse. Choć nie interesowałam się akurat tym sportem, bo o wiele bardziej wolałam chociażby biegać, to chcąc nie chcąc kojarzyłam go. Co tu ukrywać – w przeciwieństwie do mnie, ciemnowłosy był popularny.
Kiedy skończyłam przyglądać się naszym wybawcom, rozejrzałam się dookoła – obok mnie znajdowały się osoby, które podobnie jak ja zostały zakopane, a następnie odkopane przez Lydię i Scotta. Zauważyłam kilka znajomych twarzy, ale nikogo nie znałam na tyle dobrze by nazwać go swoim przyjacielem. Z jednej strony odetchnęłam z ulgą – nikogo bliskiego z mojego otoczenia nie dotknęło to, co mnie. Ominął tę osobę ból, przez który musiałam przechodzić. Ale z drugiej strony znajdowali się tu moi koledzy ze szkoły, z którymi czasami gadałam. Albo wcale. No, ale kojarzyłam ich i było mi ich w tym momencie szkoda.
Na moją twarz upadł kosmyk włosów, który zgarnęłam prędko za ucho. Nie chciałam, by mnie drażnił swoją obecnością, ot co. Zmarszczyłam brwi, zauważając, że mam brudne dłonie, jak i paznokcie. Były czarne od ziemi, a pod płytką paznokcia znajdowała się gleba. Zmarszczyłam nos i zabrałam się za wydrapywanie go – każdy, kto choć raz miał ziemię w tym miejscu przyzna, że to uczucie nie należało do najmilszych.
Pytanie – dlaczego tak było?
W końcu nie wydawało mi się abym zrobiła to sobie sama te pięć minut temu! Bardziej... jakbym sama się zakopała. „Nie, to niemożliwe” pomyślałam, a następnie spojrzałam na naszych wybawców niczym cielę w malowane wrota. Oferowali nam pomoc, którą zamierzałam przyjąć. Choć przyznaję, że po chwili poczułam niepewność. „No już, Ruda, spokój. Z pewnością się mylisz” uspokoiłam się w myślach i wstałam z ziemi, na której ciągle siedziałam i otrzepałam ubrania.
- W takim razie zbierajmy się w drogę powrotną – powiedziałam, pozbywając się brudu ze spodni. Spojrzałam po moich towarzyszach. Uniosłam brew.- Chyba, że ktoś zamierza szukać drogi na własną rękę. Nie wnikam – dodałam i wzruszyłam ramionami. Wiedziałam, że jeśli ktoś nie zaakceptuje pomocy Lydii i Scotta to z pewnością go nie przekonam – w końcu co mogłam zrobić? Prawie się nie znaliśmy.
Po chwili podeszłam do rudowłosej i czekałam na decyzję pozostałych. Raczej nie mam nic więcej do powiedzenia.

Lisek Chytrusek - 2018-01-10, 23:43

Sam nie wiedział kogo spodziewał się na powierzchni, ale z pewnością nie były to osoby, które znał ze swojego liceum. Nie dodawał mu otuchy fakt, że jako jeden z wielu został zakopany żywcem. Spojrzał na swoje brudne od ziemi dłonie, jeszcze raz próbując sobie przypomnieć jak do tego właściwie doszło, ale zastał to samo co zwykle – pustkę.
- Gdzie chcecie nas zabrać? – Zapytał wprost, nieco bojowo nastawiony. Prawda jednak była taka, że niezależnie od odpowiedzi i tak by z nimi poszedł. Zdaje się, że są jedynymi osobami w jego otoczeniu, które będą w stanie wyjaśnić mu co się właściwie stało, a niczego więcej bardziej nie pragnął.

Did - 2018-01-11, 21:12

Nie powiem, ale spodziewałam się kogoś innego. Tymczasem moimi wybawcami jest jakiś ziomek od lacrosse'a i laska, którą pierwszy raz widzę na oczy. Aczkolwiek zdecydowanie robi lepsze wrażenie i ostatecznie mogłabym podpiąć ją pod profil oczekiwanych wybawców, ale on? Nie dość, że ma krzywy podbródek, to jeszcze wygląda, jakby poniosło go wczoraj z alkoholem. Niby nie powinnam wypominać nikomu alkoholu, bo nie jestem pewna czy sama wczoraj nie zaszalałam. Jakimś sposobem musiałam się znaleźć w tej dziurze, a alkohol czyni cuda, jeśli chodzi o wymazywanie pamięci. Dlatego jest duże prawdopodobieństwo, że się upiłam, straciłam cnotę, oddałam się w ręce kultowi, który zakopał mnie tutaj w jakiejś w ofierze razem z pozostałymi uczniami. Chociaż ten koleś, który wyrwał się do zadawania pytań... wygląda trochę staro. Co on w ogóle tutaj robi?
- Nie jesteś za stary na to miasto? - zwróciłam się do niego, przechodząc obok niego. - Jeśli nie chcesz w nic wnikać, to po co się odzywasz? - westchnęłam, spoglądając na dziewczynę, która bez żadnego zawahania zgodziła się iść za naszymi wybawcami.
- Zastanawiałeś się kiedyś nad zrobieniem czegoś ze swoim podbródkiem? Jest zaskakująco krzywy? - spytałam się chłopaka, czekając, aż reszta grupy się ruszy. - Skąd wiedzieliście, że znajdziecie nas tutaj i czemu znaleźliśmy się w tych dziurach? - ambitniejsze pytanie skierowałam do dziewczyny, bo jakiej odpowiedzi mogłabym oczekiwać od kapitana drużyny lacrosse.

Rudzik - 2018-01-11, 22:27

A więc w końcu mógł odetchnąć z ulgą - znalazł się na powierzchni i nie miał żadnego powodu, by trzymać język za zębami, bo w końcu ziemi na twarzy też już nie miał albo też miał ją w znikomych ilościach. Ciężko było mu to stwierdzić bez lusterka, a skoro ci znajomi nieznajomi twierdzili, że powinni się stąd jak najszybciej wynosić... Kenowi nie trzeba było tego powtarzać. Na sam początek jednak kiwnął głową chłopakowi, który pomógł mu się wydostać z "grobu".
- Ken. Powiedziałbym, że miło poznać takie sławy, ale jak widać, sytuacja chyba nie jest jakaś super - przedstawił się, rzucając przy tym szybkie przelotne spojrzenie na swoje dłonie oraz ubranie. Że też to się właśnie jemu przytrafiło... ale w sumie nie tylko jemu, prawda? Powiódł wzrokiem po pozostałych zakopanych żywcem, którzy też nie wyglądali wyjściowo, a następnie wzruszył ramionami, słysząc pytanie jednej z dziewczyn.
- Nie mówił ci ktoś kiedyś, że masz trochę za duży nochal i nie powinnaś go za bardzo wpychać w kwestie oceny wyglądu innych? Zwłaszcza, że sytuacja jest taka, jaka jest - mruknął cicho, po czym wstał, by się otrzepać i ruszyć w kierunku Lydii i Scotta. Szczerze mówiąc, chciał jak najprędzej znaleźć się w domu, by doprowadzić się jako tako do porządku, a żeby się tam znaleźć, musiał się wydostać z lasu. - Ale jedno muszę ci przyznać, nosaczu, trafiłaś w dobry punkt. Niedoszła szkolna gwiazda i kapitan od lacrosse raczej nie włóczą się na co dzień po lesie w poszukiwaniu żywych trupów zakopanych żywcem, nie? Ale skoro jesteście pewni siebie, myślę, że mogę wam zaufać, z tym że chciałbym wiedzieć, o jakim niebezpieczeństwie mówicie. Dzikie łosie? Nadgorliwy leśniczy, który rozstrzela nas jak dzikie kaczki?
Przy ostatnim zdaniu uśmiechnął się minimalnie, po czym zwrócił się na moment do Lydii.
- Niezła bluzka.

Did - 2018-01-11, 22:58

- Sorry, spóźniłaś się, już ktoś mi to powiedział. - westchnęłam, wymownie przewracając oczami. - Oh, ty jesteś chłopakiem. Wybacz mi. - dodałam, uśmiechając się do chłopaka.
Księciu - 2018-01-11, 23:28

Kojarzę tych ludzi. I naszych wybawicieli, i ludzi z którymi byłam zakopana w ziemi. Dlaczego nic nie pamiętam? Zawsze jestem dobrze przygotowana na takie ewentualności; nie po to noszę ze sobą torbę pozwalającą przetrwać bóg wie ile, by budzić się obudzona jakby z koszmaru.
Rozglądam się po sobie i po innych. Przyglądam się w co jestem ubrana i gdzie jest ta torba. Jestem zła, ale próbuję to stłumić. Nie odzywam się, bo wszyscy słyszeliby po moim tonie głosu, że pali mnie gniew. Wywracam oczami, rozglądając się jeszcze po otoczeniu i po swoim "grobie", czy nie ma tam czegoś mojego, oczywiście uważając, żeby nie spaść znów.
Ktoś tutaj zadał dobre pytanie. Nie zdążyłam się wsłuchać kto, ale fakt - gdzie oni chcą nas zabrać? Chociaż, niezależnie od odpowiedzi, podążam tam gdzie grupa. Bo w grupie raźniej.

Mhrok - 2018-01-11, 23:35

W szkole zawsze byłam pomiędzy dwiema grupami - kujonów i "ślicznotek". To może brzmieć dziwnie, jednak druga z tych grup nigdy mi nie imponowała. Widziałam wiele osób, zarówno dziewczyn jak i chłopaków, którzy to daliby się poćwiartować, ażeby zostać zauważeni przez "popularsów". Ja wolałam być na uboczu, z dala od plotek, czy obgadywania się nawzajem, kiedy tylko zniknie się za rogiem szkolnego korytarza.
- Kojarzę was. - odparłam.
W końcu jak można by nie poznać Scotta - kapitana szkolnej drużyny, do tego "największego ciacha w liceum" - oraz Lydii, która na początku szkoły zniknęła, a po kilku dniach została odnaleziona w lesie. Nigdy nie przypuszczałabym, że spotkam tę dwójkę w takich, a nie innych, okolicznościach.
- Co jak co, ale wolę nie iść sama. Zwłaszcza o tej porze. - dodałam, po czym ruszyłam za Scottem i Lydią.
Dziury, z których się wydostaliśmy, wyglądały niczym sidła na zwierzynę. Jednak nic nie wyjaśniało tego, że byliśmy zasypani ziemią. W końcu gdyby znaleźli nas tam jacyś myśliwi, raczej nie próbowaliby nas zakopać żywcem. Jednak komu zależałoby na tym, aby zakopać siódemkę dzieciaków z liceum? Zwłaszcza, że nie należeliśmy do jednej grupy i głównie znaliśmy się z widzenia ze szkolnych korytarzy. Rozglądam się mimowolnie po reszcie osób i jedynie, kogo rozpoznawałam, byli Violet i Ken, których kojarzyłam jedynie ze szkolnych konkursów talentów, w których zdarzało im się brać udział. Zresztą chłopaków już zdążył się zacząć kłócić z jednym z pozostałych. Tak samo jak w normalnych okolicznościach, staram się nie wplątywać w ich zwarcie, pomimo tego, że zdołaliby nim obudzić trupa. Starałam się dostrzec w naszym otoczeniu jakieś charakterystyczne cechy - specyficznie wyglądające drzewo czy krzew - jednak cały czas byłam zaćmiona, zupełnie jakbym dopiero co wypiła kilka shotów.

SayuriSagi - 2018-01-12, 09:54

Po wydostaniu się na powierzchnię mogłam przyjrzeć się pozostałym pechowcom, którzy podobnie jak ja znaleźli się pod ziemią. Ładna zbieranina, jeśli pamięć mnie nie zwodzi, to kilkoro z nich widziałam w szkole, ale kim są to dokładnie nie wiem, nigdy nie należałam do osób uwielbiających przebywać w towarzystwie dużej ilości ludzi. Bardziej kojarzyłam tych, co nam pomogli, choć byli chyba jednymi z ostatnich osób, które mogłyby się pojawić w sercu lasu w samym środku nocy i to z wiedzą, że siedem ludzi leży tu sobie zakopanych żywcem.
Przez wzgląd na ostatnie wydarzenia, które miały miejsce samotny powrót do domu nie znając drogi niezbyt mi się uśmiechał. Wolałam pójść wraz z resztą grupy i dowiedzieć się czegoś więcej od Scotta i Lydii, nawet jeśli oznaczało to wysłuchiwanie bezsensownej kłótni na temat czyjejś urody.

Sosik - 2018-01-12, 17:39

    Dwójka wybawicieli nie była wcale zdziwiona tym, że wszyscy postanowiliście pójść za nimi i nikt nie zdecydował działać na własną rękę. W takiej, pozycji, w jakiej się aktualnie znajdowaliście było całkiem zrozumiałe, że woleliście się trzymać razem, nawet jeśli nie znaliście się zbyt dobrze. Zawsze jednak lepiej mieć tą dodatkową parę oczu i uszu, niż błądzić samemu, prawda? Violet - twoja torebka znalazła się zaraz na linii drzew, między które wchodziliście. To chyba znak, że przyszłaś tutaj tą samą drogą.
    - W bezpieczne miejsce, gdzie nie będą mogli was namierzyć. Nie przejmujcie się, znacie je - odpowiedział chłopak, który prowadził całą waszą gromadę. Jeśli mu wierzyć, powinniście je rozpoznać, kiedy będziecie w pobliżu. Wszyscy z was. Co wspólnego was łączyło..? To, że nie chciał wam powiedzieć wprost było może z lekka dziwne, ale widocznie miał ku temu wyraźne obawy. Ktoś mógł was podsłuchiwać? Ktoś kto pochował was żywcem? - Wydaje mi się, że nie jest tak źle. Mi i mojej dziewczynie wcale nie przeszkadza - odpowiedział, o dziwo z uśmiechem na twarzy. Jeżeli pewna naczelna pani nosacz starała się go wyprowadzić z równowagi, to jej się to nie udało.
    - Niedoszła..? - zapytała zdziwiona ruda, jakby jakieś informacje obiegające szkołę do niej nie dotarły. Pewnie zdawała sobie sprawę z tego, że ludzie nadal pamiętali jej zniknięcie, ale halo, była w końcu jedną z tych dziewczyn, u której imprezy pamięta się na bardzo długi czas. Może nie robiła już za naczelną zimną sukę w szkole, ale nadal była popularna i wiedziała, jak okręcić sobie ludzi wokół palca. - Rozumiem wasze zdenerwowanie całą sytuacją, ale to nie powód do tego, żeby się teraz kłócić. Jeżeli chodzi o wasze pytanie - tutaj zwróciła się do Claudii i Kena - zdałam się na moją intuicję. Wyczuwałam, że ktoś tutaj niedługo umrze - odpowiedziała, a niektórym z was skóra ścierpła na karku. Uczucie to potęgował fakt, że Lydia po chwili wcale nie wybuchnęła śmiechem, robiąc sobie z was żarty. Chyba mówiła poważnie.
    - Zapewniam was, że to poważna sprawa. Leśniczy byłby naszym najmniejszym zmartwieniem, choć żadnego już od dłuższego czasu nie widziałem w rezerwacie - mówił tak, jakby codziennie latał po tym lesie i obserwował, co się w nim dzieje. Bynajmniej, Scott nie zdążył wam powiedzieć więcej o tym "realnym" zagrożeniu, bowiem wyszliście z gęstwiny leśnej i znaleźliście się... przed terenem waszej szkoły. Fakt ten jednak wcale nie zdziwił dwójki prowadzących, bowiem dalej szli naprzód, prosto do liceum.
    - Domyślam się, że niektórzy z was mogą się czuć niekomfortowo w swoim obecnym stanie. Możecie się umyć i przebrać, jeżeli macie jakieś ubrania w swoich szafkach, ale zróbcie to szybko i nie błąkajcie się bez sensu po szkole - doradziła wam Lydia, kiedy byliście już na głównym korytarzu. W szkole było spokojnie, co nie powinno raczej nikogo dziwić, skoro był środek nocy.
    - Najlepiej, gdybyście nie chodzili sami. Lepiej jest mieć przy sobie drugą parę oczu, aby was pilnowała. Spotykamy się w bibliotece, kiedy już się ogarniecie - odezwał się kapitan drużyny, sugerując wam, abyście dobrali się w pary. Nic jednak na siłę, ale może lepiej go posłuchać? Przecież nie byliście w przedszkolu, żeby sami was rozdzielali. Mieliście teraz chwilę dla siebie, ale równie dobrze mogliście iść prosto do biblioteki, gdzie właśnie udali się Lydia i Scott.



Czas na odpis do 15.01 godz. 17:38. Tłumaczę, żeby nie było jakichś nieporozumień - nie karam od razu wyrzuceniem za poślizg z odpisem, zwłaszcza jeśli jest przed moją odpowiedzią. Mogę później się tym sugerować przy ewentualnych zabójstwach, ale jeśli się spóźniliście, a nie widzicie jeszcze mojego odpisu, piszcie śmiało. Wolę się was pozbyć fabularnie niż przez brak odpisu. xD

Did - 2018-01-15, 12:27

Ja wiedziałam, że po Scocie można spodziewać się wszystkiego, ale żeby Lydia zgodziła się przyprowadzić nas do szkoły... tego się nie spodziewałam. Nie mam zielonego pojęcia, co tutaj robimy, jakby nie mogli nas zaprowadzić do normalnego miejsca. No cóż, wygląda na to, że muszę iść z nimi do biblioteki. Nie mam ubrań w szafkach, bo do trzymania takich rzeczy mam szafę w domu.
- To, co robimy? - spytałam się Lydii i Scotta, totalnie zlewając resztę osób. Nie kojarzę ich zbytnio. W dodatku ten Azjata mnie wkurza. Niech robią sobie, co chcą. Ja idę z Lydią.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group