To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Pokemon Crystal
Forum PBF o tematyce Pokemon~

MG Kaiwe - "Stracisz życie. W porządku powiesz

DJSonaX - 2017-06-30, 00:45

"Ta... jakoś tego nie widzę" pomyślałam, słysząc słowa demona. Z jednej strony to miło mieć kogoś, co każde chwili uwolni cię z kłopotów, ale z drugiej jego cena była za wysoka. Dzień bez maski to więcej niż dzień stracony. To było tak, jakbym oddała połowę siebie i nawet nie miała pewności, czy w ogóle jej oddam. Słowo demona to słowo demona, a jakoś nie obiło mi się o uszy, że można im ufać.
Odzyskawszy drogi mi przedmiot, odczułam niewyobrażalną ulgę. Miałam nadzieję, że to koniec, iż moja maska jest w nienaruszonym stanie. Nie wiem na co mu ona była, ale lepiej dla niego, by nic jej nie zrobił. Chciałam ją założyć, choć równocześnie obawiałam się tego, jednakże nie miałam czasu.
Miałam zlecenie do wykonania. Od razu idę do łazienki na błyskawiczną ranną toaletę, następnie zbieram rzeczy i lecę na miejsce spotkania.
Nie mam wiele czasu dla siebie, a jeszcze mniej dla swoich podopiecznych, mam nadzieję, że wytrzymają i bez marudzenia ruszą za mną.

Kaiwe - 2017-07-01, 00:06

Kiedy tak chwilowo myślami biegałaś dookoła tego demona przeszło ci przez głowę, że w sumie to nie musi być demon. Może to jakiś mutant-pokemon? A pierun wie, ten świat jest pełen tajemnic jak chociażby ten pokemon co rozwala pracownikom wycinki. Maska była cała ale kiedy ją dotknęłaś czułaś jakby...inną energię, nie była ona negatywna ale...inna. Jakby zmieszała się z mocą maski. Psy wstały równo z tobą, chociaż Manectric póki co leżała i obserwowała co robisz. Pewnie miała rozkminę co się przed chwilą wydarzyło, co to za maska i skąd ten pośpiech. Na szczęście szybko się zebrałaś i pognałaś na miejsce gdzie wczoraj spotkałaś się z tym Rudym. Pokemony nadążały za tobą, najszybsza o dziwo była Manectric która z pogardą wyprzedziła w biegu Ovena i Mia'e. Zdążyłaś idealnie, Rudy stał autem tam gdzie wczoraj i od razu kazał ci wskakiwać na przyczepę. No tak, mini-ciężarówka idealna do przewozu niewolników pracowników albo drewna, akurat leżała tam tylko piła stihl, kask, nauszniki i jakieś radio na baterie. Psy wskoczyły za tobą, obchodząc ostrożnie piłę jakby obawiając się, że ta zaraz sie uruchomi i zacznie krawy mord. Najbardziej widocznie niecierpliwił się Oven, siedział przy tobie cały nabuzowany ale ogon mu chodził na wszystkie strony. Jeszcze chwila i odleci jak helikopter (xD)
Droga trochę była długa, wywieziono cię (jak to brzmi xD) daleko poza miasto. Dotarłaś do rzeki, niedaleko stąd był skraj lasu z wyciętymi drzewami ale był on stosunkowo mały. Rudy drwal pokazał ci okolicę razem z tymi drzewami co odrosły. Pokazał ci też miejsce gdzie wycinka miała ustać i szczerze mówiąc, akurat ci tutaj nie mieli zbyt ogromnego ternu do wycinki. Nawet domu by się tutaj nie postawiło, Rudy jednak nie powiedział pod co robią wycinkę. Pozostawił cię między drzewami a sam zabrał się do roboty, słyszałaś jak pracują piły i siekiery. Był też tutaj jakiś duzy koparko-cosiek, taki wóz co to twój MG nie potrafi nazwać ale ważne, że to coś przypominało koparkę (xD taki ze mnie śmieszek po północy) Na niektórych drzewach widniały stare ślady pazurów, niewielkich ale dosyć głębokich. Śladów łap nie było. Manectric od razu poczuła się swobodniej i zaczęła gdzieś biec znikając ci szybko z pola widzenia...Oven skakał między drzewami a Mia nie za bardzo wiedziała, co ma robić więc tylko patrzyła groźnym wzrokiem na okolicę.

[28 sierpień 2017 rok, godzina 06:46
temp. około 17°C, średnie zachmurzenie, brak wyczuwalnego wiatru

DJSonaX - 2017-07-02, 11:39

"Zaczęło się" pomyślałam. Normalnie cieszyłabym się, że w końcu mogę zacząć polowanie, no ale właśnie. Moja maska zdawała się inna, nie potrafiłam tego określić, choć przez całą drogę się nad tym głowiłam.
Jednak byłam tutaj, musiałam zapolować. Prędzej czy później i tak będę musiała założyć maskę, moje życie bez niej praktycznie nie istnieję.
Wzięłam głęboki oddech i zamknęłam oczy. Musiałam wyciszyć i synchronizować się. W myślach powtarzałam sobie, że wszystko będzie dobrze, nie mam czego się obawiać, ten demon nic jej nie zrobił.
Byłam gotowa, wyciągam maskę. Trzymając swoją, zakładam maskę owcy Ovenowi.
- Mia. - Zwracam się kamiennego psiaka. - To co do tej pory widziałaś, to tylko część nas. Teraz poznasz nas w całości.
Głęboki oddech i zakładam maskę.
Polowanie czas zacząć.

Kaiwe - 2017-07-05, 00:27

Mia kurczowo patrzyła w jedną stronę, jakby coś tam dostrzegła. Na twoje słowa z początku tylko jej ucho skierowało się w twoją stronę, jednak kiedy dokończyłaś swoją wypowiedź popatrzyła na ciebie zamyślona. Nie wyglądała ani trochę na zaciekawioną czy przerażoną, Oven podszedł do ciebie już cały nerwowy i powarkując. Suczka tak czy inaczej skinęła głową, gotowa na wszystko. Wpatrywała się jak zakładasz maskę Ovenovi a potem sobie samej. Zawsze przed łowami było to takie głębokie uczucie ekscytacji, zarazem też niepewności co cię czeka na polowaniu.
Jednak coś tutaj nie grało. Buhahahaha pewnie sie tego spodziewałeś xD Ale spoko to dopiero początek
Wyostrzyły ci się momentalnie zmysły, słyszałaś wyraźnie jak drwale piłują swymi maszynami drzewa zupełnie jakby działo się to blisko ciebie. Czułaś woń Ovena, Rockruff oraz niedawno zbiegłej w las Manectric, widziałaś zapach jaki unosił się ze śladów które zostawiła. Widziałaś lepiej i dalej.
Ale poczułaś jak maska się zmienia, twoje ubrania też zupełnie się zmieniły. Poczułaś niemiłe szczypanie na całym ciele, po chwili jednak....Zobaczyłaś, że masz teraz jakby jeden, biało-szary kombinezon wykonany z niezwykle wytrzymałego ale też cienkiego materiału przez który twoja skóra mogła oddychać. Miałeś też skórzane, szare nałokcia, brązowe rękawice bez palców raz wysokie buty również szare. Były bardzo dziwne, wyglądały na niezbyt wygodne do chodzenia ale kiedy zrobiłaś krok w przód, poczułaś jakbyś stąpała po chmurze. Twoje kroki nie wydawały praktycznie żadnych odgłosów. Miałaś też bardzo piękny sztylet przy prawym boku, trzymany był przez skórzany pas.
Czy to sprawa Demona? Ale przecież....skoro był Demonem, nie mógł tego zrobić. Przecież te istoty były...wredne. Nieuczciwe. Podstępne.
Poochyena stanął przy tobie gotowy rzucić się na wszystko co tylko mu wskażesz, Rockruff natomiast pobiegła gdzieś prosto za Menetric.
W pobliżu nie widziałaś jednak śladów owego stworzenia które robiło taki raban, oczywiście według drwali, bo tobie też niezbyt widziała się ta cała wycinka. Czy jednak aby na pewno to coś będzie w lesie? Kiedy tak gnałaś przed siebie, a wszelakie napotkane pokemony spierdzielały na twój widok, w końcu udało ci się na coś trafić. Duże, potrójne zadrapanie na drzewie wysoko nad tobą. Ostrzeżenie? Znalazłaś też przy okazji Mię oraz Manectric, które biegły razem przed siebie. Przyłączyły się jednak do ciebie kiedy tylko znalazłaś się w pobliżu, także wyglądałaś jak myśliwy z psami. Poza tymi pazurami jednak nic, zupełnie jakbyś goniła ducha. Co więc robisz?

28 sierpień 2017 rok, godzina 07:20
temp. około 17°C, średnie zachmurzenie, brak wyczuwalnego wiatru

DJSonaX - 2017-07-17, 17:47

To było dziwne uczucie. Maska od zawsze mnie zmieniała, ale nigdy tak dosłownie. Nie wiedziałam, czy to dar, czy może sprytnie uknuta klątwa. Nagle miałam na sobie dziwaczny strój, wydawał się taki dziwny i obcy, ale wystarczył krok, abym się do niego przekonała. Wcześniej polowałam z swoich zwyczajowych ubraniach, najwyżej narzucałam na siebie różową płachtę. Wyglądała na to, że to się zmieni i to na lepsze. Zbroja, gdyż nie potrafiłam jej inaczej nazwać, była idealnie dopasowana do mojego ciała i czułam się w niej swobodnie. Poruszałam się lekko i bezszelestnie, a co najważniejsze, nie musiałam obawiać się, aby nie podrzeć ubrań.
Wysłałam znak Ovenowi, pora na polowanie. Ruszyłam przed siebie, ze swoim wiernym wilkiem, szukając jakichkolwiek śladów. Ulżyło mi, gdy po drodze dołączyła do nas reszta moich psów, nie byłam w sytuacji gdzie przejmować się nimi zbytnio, więc musiałam liczyć, że będę mi posłuszne i trzymały się blisko.
W sumie pierwszy raz zabierałam ze sobą "cywili" na polowanie, jednak nie mogłam zaprzątać sobie niby głowy, pełne skupienie, pełna synchronizacja. Zgasiłam wszystkie złe myśli nadzieją, że moi nowi towarzysze nie wpadną w kłopoty i polowałam dalej.
Wstępne oględziny nie dały mi żadnych rezultatów, po bestii nie było śladów. Jedyne, co znalazłam to ślady pazurów, choć imponujące, nie musiały nawet należeć do tego, kogo szukam. W końcu niedźwiedzie w lasach to nie nowość...
Być może nie znajdę bestii z samego rana, może to zwierzę nocne. Jednak jeśli rzeczywiście tak jest, to jakby spoczywało niedaleko, a ja bym znalazła jego norę, miałaby ogromną przewagę.
Na razie wybór nie mam wielki, kontynuuję bieganie po lesie w poszukiwaniu jakichkolwiek poszlak. Jeśli to się jednak nie uda, zrobię sobie przerwę i popytam drwali, może będą mieli dla mnie jakieś wskazówki.

Kaiwe - 2017-07-19, 13:18

Biegałaś po lesie dobre kilka godzin, tak naprawdę nie odczuwając mocno upływu czasu. Pierwszy raz ci się tak zdarzyło, twoje psy natomiast starały ci się jakoś pomagać. A może najpierw trzeba było wypytać się drwali o szczegóły a potem ruszyć na polowanie? Skoro to zwierzę nocne, tak naprawdę straciłaś niepotrzebnie energię na skakanie po lesie. Oven zdawał się jakby dyktować pozostałym pokemonom gdzie mają się udać, ponieważ początkowo trzymając się w przysłowiowej kupie, teraz Mia patrolowała teren od strony północnej a Manectric od zachodu. Nagle zobaczyłaś jakiś ruch w oddali, usłyszałaś czyjeś ciężkie i powolne kroki. Tylko był jeden problem - starając się dokładnie przyjrzeć temu czemuś, nie dawałaś po prostu rady. Była to postać dwunożna poruszająca się w pionie, jej ciało jednak bardzo mocno zlewało się pomiędzy drzewami. Oven zawarczał jak na wilka przystało, natomiast pozostałe dwie samiczki dalej patrolowały okolicę ale nie wyczuły owego stworzenia. Odległość od niego wynosiła może 200 metrów, tak daleko udało ci się go wypatrzeć. Nie ma co, najrozsądniej będzie ruszyć w jego kierunku! Kiedy zbliżyłaś się do owego obiektu, twój wzrok zdołał odróżnić sylwetkę od drzew i wtedy zobaczyłaś

Humanoidalna postać o ciele stworzonym z drzew, korzeni, liści, ostrokrzewu, pnączy i...długo by można tak wyliczać z czego on to był zbudowany. Z sylwetki na pewno samiec/mężczyzna, miał spokojnie 300cm wzrostu. Drzewołak zdawał się nie zwracać na ciebie uwagi, nawet jeśli cię zauważył (chyba, że się skryła twoja postać to już tam sam ustal) to po prostu ingorował twoją obecność. Rockruff i Manectric zostały gdzieś z tyłu. Nie było ich przy tobie, pewnie się na coś zagapiły. Drzwewołak zatrzymał się nagle, zobaczyłaś iż trzyma on w dłoni martwego Dratini. Wymruczał coś smutnie, jakby się żalił nad tym ciałem i spojrzał prosto w twoją stronę. Pomimo tego, że nie posiadał widocznych ust - przemówił. A kiedy to zrobił miałaś wrażenie, że cały las odezwał się do ciebie
- To ty chcesz powstrzymać moje dziecię. Radzę ci, panienko, pożegnać się z tymi zamiarami
Słowa brzmiały nieco jak groźba i ostrzeżenie jednocześnie, były wypowiadane bardzo powoli. Oven zawarczał zły i poszczekał kilka razy na niego, demonstrując swą pewność siebie. Aczkolwiek sama kreatura wyglądała groźnie, jego spojrzenie było nadwyraz spokojne.

28 sierpień 2017 rok, godzina 11:41
temp. około 17°C, średnie zachmurzenie, brak wyczuwalnego wiatru

DJSonaX - 2017-07-19, 14:36

- Nie masz złych zamiarów. - Zwracam się do niego głosem pozbawionym wszelakich uczuć.
Zauważył mnie, nie było sensu ukrywać się, dlatego postanowiłam udać się w jego kierunku. Stanęłam parę metrów przed nim, ciągle mając się na baczności. Nie miałam pojęcia czym jest ta kreatura, nie przypominała nic, co znałam i chyba rzeczywiście nie była pokemonem. Była bardziej obca od demona, którego wcześniej spotkałam. Tamten przypominał spaczonego pokemona, ten zaś...
Widząc jak trzyma martwego smoka w swych łapach, szybko zrozumiałam całą jego motywację. Nie był złym stworem, bronił swojego domu, którego ludzie bez karnie chcą zniszczyć. Robił, co uważał za koniecznie, aby ich powstrzymać. Choć rozumiałam jego intencję i nawet zgadzałam się z nim, to ludzie mi płacili, a pieniądz to pieniądz.
- Robisz, to co możesz, aby chronić to, co kochasz. - Mówię do niego, mając nadzieję, że jakoś uda mi się z nim dogadać.
Duch lasu, gdyż tak go nazwałam, był nie tylko potężnie zbudowany, ale równie dobrze może mieć całą roślinność po swojej stronie, co dawałoby mu idiotyczną przewagę nade mną. Z tego powodu, wolałabym uniknąć konfrontacji.
- Jednak nie mogę ci na to pozwolić! - Dodaję twardym głosem. Choć wolałam załatwić sprawę polubownie, musiałam pokazać mu, że nie żartuję i nie boję się go. Musiałam pokazać mu, że nie boję się konfrontacji z nim, a ta rozmowa to jedynie przejaw mojej łaski.
- Ludzi zawładnęli tą ziemią, a ty jesteś reliktem przeszłości. Nie chcę robić ci krzywdy, ani zmuszać cię siłą, abyś opuszczał ten las. Dlatego chcę ci dać szansę, abyś sam odszedł. A jeśli nie, nie będę mogła zagwarantować ci bezpiecznego losu. - Kończę twardym, wręcz groźnym tonem.

Kaiwe - 2017-07-19, 20:30

Duch Lasu spojrzał na ciebie z góry, właściwie musiał zrobić to przymusowo bo byłaś bardzo mała w stosunku do niego. Wysłuchiwał cię bardzo uwążnie a kiedy skończyłaś,nastała chwila ciszy którą bardzo szybko jednak przerwał donośny śmiech stworzenia. Kucnął powoli aż musiałaś się cofnąć, po czym położył ciało małego smoka za sobą. Zobaczyłaś jak pokrywa go mech a następnie ziemia go pochłania, tymczasem drzewiec znowu się zaśmiał i powiedział (znowu bardzo wolno)
- Jesteś odważna grożąc nam, Entom - strażnikom życia. Ten las jest mym domem i jestem jego opiekunem a ty, jak na człowieka przystało, błędnie oceniasz mnie po pozorach. Nie potrafisz słuchać...Ah...To zapomniana sztuka wśród was
Po tym wstał i wyciągnął przed siebie na wpół wyprostowaną, parawą rękę w której utworzyło się coś na kształt kuli zbudowanej z wygiętych patyków a w środku latały błękitne świetliki. Położył ów przedmiot na ziemi, niedaleko ciebie i kontynuował
- Entowie mają za zadanie opiekować się lasem
Ton jego głosu stopniowo zmieniał się na zdenerwowany, koniec końców przeszedł do tonu grożącego
- Nie w mej mocy odrastanie drzew, tutaj spracą jest mój podopieczny. Zaczekaj do nocy pod starym dębem, ukryj się dobrze jeśli chcesz go spotkać
Po chwili zawahania dodał jeszcze
- Przekaż jednak ludziom, że jeżeli zaczną wycinać drzewa poza "swoim terenem" albo "kupować je" czy bezprawnie powiększać, Entowie nie będą dłużej cierpliwi i nastanie wojna
To powiedziawszy uwolnił świetliki z kuli, które następnie ułożyły się w delikatnie widoczną linię prowadzącą do - jak się domyśliłaś - owego dębu. Ent natomiast odwrócił się, nucąc coś cicho pod nosem powolnym krokiem znikł wśród drzew. Wygląda na to, że błędnie oceniłaś sprawcę całego zamieszania. Co więc robisz? Możesz jeszcze dogonić Enta i opierdzielić go za to, że pozwala na takie działania swojemu podopiecznemu - co niekoniecznie może skończyć się dobrza - albo ruszyć za świetlikami.

DJSonaX - 2017-07-20, 07:30

Upewniwszy się, że Ent odszedł, ściągnęłam maskę, padłam na ziemię i zaczęłam się historycznie śmiać. Rozmawiając z duchem lasu musiałam być twarda i nieustraszona, teraz jednak gdy odszedł, cała moja fasada runęła, a cały zebrany stres uwolniłam w postaci śmiechu.
Myśl, że miałabym się z Entem była zarazem podniecająca, ale także przerażająca. Nawet jeśli miałam przesadne zdanie o jego mocach, jak niby miałabym pokonać drzewo? Podpalając cały las?
Potrzebowałam chwili, aby się uspokoić. Pozbierawszy się, wstaję z ziemi i na nowo zakładam maskę. Błyskawicznie spoważniałam, jeśli słowa Enta były prawdziwe, nie była to sytuacja do śmiechu. Jego "podopieczny" nie tylko miał większy zestaw moc, ale chyba nie do końca się go słuchał. Z chęcią dowiedziałbym się o nim więcej, ale nie miałam odwagi, aby pobiec za drzewcem.
Zebranie się stąd i przygotowanie się do starcia byłoby teraz najlepszym rozwiązaniem, no ale... Nie miałam pojęcia ile jeszcze te świetliki będą mi łaskawie świecić, a gdy przestaną, z trudem odnajdę wskazywane przez nich miejsce. Z tego powodu założyłam, że nie mam zbyt wiele czasu i muszę działać.
- Oven. - Zwracam się do swojego wilka. - Leć po dziewczyny, spotkamy się na miejscu.
Nie chciałam iść tam sama, ale sądziłam, że nie mam innego wyboru. Z samym Ovenem niewiele zdziałam, potrzebowałam dodatkowego wsparcia. Nie miałam pojęcia, czy odnajdę samodzielnie wspomniane drzewo, ale wiedziałam, że wilczek na pewno odnajdzie mnie.
Kieruję się za świetlikami, mając się na baczności. Miałam przy sobie broń, ale nie wiedziałam na ile przydatny okażę się sztylet.

Kaiwe - 2017-07-24, 23:47

Twój towarzysz zdziwił się na ten twój śmiech, nigdy jeszcze nie widział cię w wersji "odreagującej strach histerycznym śmiechem". Przyglądał ci się przez dłuższą chwilę, upewniejąc się czy na pewno jesteś cała po czym wbił na krótko wzrok zabójcy w miejsce gdzie znikł Ent. Przysiadłaś na chwilę na ziemi a pOochyena poszedł w twoje ślady, czekając aż każesz mu zrobić coś konkretnego. Psina ziewnął sobie szeroko jednak ty widziałaś, że jest w każdej chwili gotów rzucić się na kogkolwiek mu wskażesz. Świetliki raz gasły a raz świeciły na nowo, czasem rozpraszając się z tej lini na boki kiedy to zawiał mocniejszy wiatr ale...Nadal były. Oven od razu wstał, skinął głową i pobiegł po suczki - jak kazałaś. Ty sama popędziłaś za świetlikami, droga w cale ci się nie dłużyła jednak tak naprawdę miałaś spory kawał drogi do przebycia. Gdzieś w międzyczasie dołączyła do ciebie Manetric ale...nie było Poochyeny ani Rockruff. Szybyko doszłaś do wniosku, że samica musiała kręcić się gdzieś w okolicy.
Drzewo które wskazał ci Ent szybko rozpoznałaś, było one ulokowane na niewielkiej leśnej polance. Było bardzo duże a jego pień był ze trzy razy grubszy od okolicznych drzew, wyglądało na dosyć wiekowe. Trwał przy nim ostatni świetlik i kiedy się do niego zbliżyłaś, momentalnie wszystkie robaczki rozbiegły się po całym lesie - tymsamym nie wyznaczając już ewentualnej drogi dla Poochyeny oraz Rockruff. Powoli czułaś się zmęczona, poza tym tutaj niebo było ciemniejsze jakby zaraz miała nadejśc noc ale...Na pewno nie było tak późno. Być może to wszystko przez to, że korony drzew były tutaj bardzo gęste. Chwila ciszy w ukryciu a tobie udało się zauwazyć Sceptile - gad skakał całkiem sprawnie po grunych, wytrzymałych gałęziach i robił to bardzo...Lekko. Mało które liście obficie spadały czy trzęsły się po jego przeskoku. Gekon zeskoczył niedaleko ciebie na ziemię, podszedł do krzaku z jagodami i zaczął się pożywiać. Na gałęzi dębu usiadła ruda wiewiórka, która zaraz jednak została ucapiona przez małego Zoruę. Ciekawe jak się tam znalazł? Manetric wydawała się tutaj pasować, ponieważ na spokojnie położyła się pod jednym z wystających nad ziemię korzeni drzewa. Wtedy wydarzyła się pewna rzecz, niby błachostka ale jednak zwróciła twoją uwagę. Otóż Sceptile po skończonym posiłku mruknął coś, warknął i momentalnie wszystkie pokemony i zwierzęta wyniosły się stąd - od Zorui po wróble. Manetric natomiast warknęła do niego i...też się oddaliła. Sceptile skrzyżował łapy na piersi, westchnął cicho i zaczął uważnie się rozglądać jakby kogoś oczekiwał...

28 sierpień 2017 rok, godzina 15:37
temp. około 19°C (17°C w lesie), średnie zachmurzenie, lekki wiatr

DJSonaX - 2017-08-07, 15:30

Musiałam przyznać jedno, widok Sceptile'a mnie zdziwił. Przez całą drogę miałam przed sobą obraz enta oraz jego słowa. Z opisu drzewca wyglądana to, że jego "podopieczny" jest jeszcze silniejszy od niego samego. W umyśle malowały mi się przeróżne wizję tego, jak ten stwór może wyglądać. Widząc wyrośniętego gekona lekko się zawiodła, na szczęście zdawało się, że nie jest on tym kogo szukam.
Siedząc w ukryciu, spokojnie czekałam i wpatrywałam się w zielonego gada, który po prostu się posilał. Sytuacja się zmieniła gdy Sceptile nagle warknął, pozostałe istoty zniknęły i to samo tyczyło się mojej Manetric.
Od swoich pokemonów wymagałam tylko jednej cechy charakteru, bezgranicznego oddania mnie. Niestety elektryczny pies akurat tej cechy nie posiadał. W sumie sama nie wiedziałam jaka ona dokładnie jest. Została mi wręcz wepchnięta na siłę i choć cieszę się, bo to nie wątpliwie silny pokemon, to nie miałam czasu chociażby zamienić z nią słowa, ba, nawet jej jeszcze nie nazwałam.
Nie miałam pojęcia dlaczego tak po prostu sobie poszła i to na wezwanie gekona. Z jednej strony chciałam za nią pójść i dowiedzieć się trochę o niej, ale z drugiej...
Moja wieź z nią nie istniała, jeśli dobrze czytałam, Sceptile wygonił pozostałych przed przybyciem "podopiecznego", a ona po prostu się go posłuchała, nie mogłam więc założyć, iż będzie przydatna podczas starcia z nim. Może będzie lepiej jak zacznę to sama i jakoś przeciągnę to do przybycia Ovena.
Jeśli dobrze zrozumiałam gekona, on też ma interes do "podopiecznego", jeśli chcę się mu przeciwstawić, to jak mawia przysłowie "wróg mojego wroga..."
Na razie siedzę cierpliwie w ukryciu, czekając aż sytuacja się rozwinie.

Kaiwe - 2017-08-13, 23:45

Ciężko było abyś w ciągu jednego dnia nawiązała więź z dziką samicą, która widocznie dobrze czuła się w lesie. Miałaś jednak wrażenie, że ona nadal gdzieś tutaj jest ukryta między roślinami. Sceptile zaczął wyglądać na zdenerowanego, natomiast ty poczułaś się naprawdę dziwnie. Na początku twoje nogi zaczęły Cię boleć naprawdę mocno tak, że aż czułaś potrzebę wyprostowania ich. Kiedy tylko sie poruszyłaś okazało się, że w twojej prowizorycznej kryjówce były dwa Foongusy. Zaskoczone wypuściły z siebie tumany usypiającego proszku, którego nie udało Ci się uniknąć i nim się zorientowałaś runęłaś jak długa ja ziemię zaglądając w sen. No cóż, peszek i tyle.
Kiedy się obudziłaś był późny wieczór, twoja maska leżała obok ciebie, tajemniczy strój znikł tak samo jak sztylet. Czułaś się cholerne zmęczona, jakbyś przebiegła maraton. Dopiero po chwili zorientowałaś się, że nad tobą stoją Rockruff, Poochyena i Manetric - wszystkie ze zmartwionymi pyskami oraz natychmiastową ulgą na nich kiedy się obudziłaś. Panowała noc i tylko świetliki, księżyc i nieliczne pokemony w okolicy dawały nikłe światło. W okolicy jednak nie było widać ani Sceptile ani podopiecznego Enta. Nie dane jednak było ci spokojnie wrócić do swego zdania, gdyż coś gwałtownie podcięło ci nogi i upadłaś z głuchym łoskotem na ziemi. Trójka psów zaraz zawarczała otaczając Cię a Manetric skoczyła do przodu i wystrzeliła na ślepo Hyper Beam. Nie widziałaś tego co Cię zaatakowało, coś jednak tutaj było - na drzewach, między roślinami - poruszało się diabelsko szybko. Nagle w twojej głowie rozległ się syk, przeszywajacy Cię na wylot i prowadzący do bólu głowy. Po syku usłyszałaś głos przepełniony furią, nie należał on do samicy ani też do samca a było gdzieś po środku. Oto co usłyszałaś
- Zniszczenie...To robicie. Twoje pokemony ponieść karę za to, jak ty sprzeciwiać się naturze
Po ostatnim słowie w stronę Ovena, Mii oraz Manetric wystrzeliły trzy kule Focus Blast i tylko eklektyczny pies zdołał zrobić unik. Poochyena odleciał na sąsiednie drzewo a wokół nieprzytomnej Rockruff zrobił się mały krater. Drzewa gwałtownie się wygięły tworząc większą polanę na której z impetem wylądował....Skrzydlaty gad. Miał spokojnie z 4 metry wysokości a długości nie dało się określić. Ponownie słyszysz głos
- Czy pokemony i Ty być tak silni, by powstrzymać Qetzara?!

DJSonaX - 2017-08-14, 10:53

Wpadka z grzybami mocno zabolała moją dumę, tak się skupiłam na zostaniu niezauważona, że sama nie zauważyłam niebezpieczeństwa. Na szczęście nic się nie stało, a całe wydarzenie mogłam uznać jako "plot device", aby przyśpieszyć akcję do wieczora.
Gdy wstałam po gadzie nie było śladu, czyli myliłam się, nie był tutaj dla "podopiecznego". W sumie nie wiedziała, o co chodziło z nim, ale szybko zbyłam o nim myśli.
Moje psiaki były w komplecie, to dobrze, inaczej byłoby ciężko. Zanim jednak zdołał chociaż ucieszyć się na ich widok, coś mnie zaatakowała. Runęłam na ziemię, a następnie ten dziwny głos w głowie. "Czyżby telepatia?" pomyślałam, powstając z ziemi.
Wszystko zaczęło dziać się tak szybko, trzy kule które omal nie rozgromiły moich pokemonów, a następnie pokazał się on sam.
Nie miałam pojęcia czym jest to monstrum, ale było równie przerażające jak i fascynujące. Ogromny skrzydlaty gad. Gdyby nie furia, pewnie odczułabym strach. Nigdy nie widziałam czegoś takiego, nigdy nawet nie zmierzyłam z czymś tak potężnym. Nie miałam pojęcia jak radzić sobie w walce z czymś takim, ale zaszłam zbyt daleko, aby się teraz wycofać.
Sięgam po swoją maskę i zakładam nią, bez niej nie miałabym żadnych szans, tylko ona dodawała mi wiary i mocy.
- Tak. - Odpowiadam wężowi. - Jesteśmy.
W normalnych warunkach spróbowałabym negocjacji, ale czułam, że z tym monstrum nie ma co gadać, w końcu zaatakował jako pierwszy i wyraźnie pokazał swoje zamiary.
Musiałam to rozegrać sprytem, czysta siła niewiele tutaj zdziała.
Uciekam w kierunku drzew, może las jest pod jego kontrolą, ale skoro mu na nim tak zależy, nie zniszczy go tylko, by mnie dopaść.
- Oven, Mia, Manetric! - Rzucam w biegu do swoich podopiecznych. - Zajmijcie go! Atakujcie go z dystansu. Gdy zobaczycie, że coś knuje, spróbujcie mu przeszkodzić!
Sama zaś staram się zniknąć w otoczeniu, a gdy nadarzy się okazja, próbuję wyskoczyć z ukrycia i swoim sztyletem rozciąć mu bebech. Przynajmniej tyle na początek.

Kaiwe - 2017-08-14, 21:25

Jak zawsze z maską pojawił się strój i sztylet, który lśnił teraz perłowym ostrzem w blasku lasu. Poke-psy podniosły się ciężko, jednak widać ich determinację - nie pozwolą Cię skrzywdzić chociażby miała się polać krew. Wąż pierwsze co rzucił się za tobą, jednak drogę zagrodziła mu Manetric która uderzyła w niego Flamethrower, jednak gad z łatwością zrobił unik. Ty zniknęłaś w leśnej głuszy, słyszałaś bardzo wyraźnie ryki i syki każdego walczącego zwierzęcia. Miałaś wrażenie, że każda mijana przez ciebie roślina patrzy na Ciebie i delikatnie przechyla się w twoja stronę. Zaczaiłaś się gdzieś i wtedy zobaczyłaś coś, czego w ogóle się nie spodziewałaś. Na początku Oven rzucił się na niego z Bite, prosto na skrzydło gada. Wtedy ten błyskawicznie otworzył paszczę, ugryzł Ovena aż coś trzasnęło a kiedy zaciskał na nim szczęki - pokemon zmienił się w zieloną energię która wleciała do pyska węża. Serce podeszło Ci do żołądka ale to nie koniec niespodzianek. Quetzar wygenerował z siebie zieloną falę energii która odrzuciła Rockruff i Manetric, wtedy ty skoczyłaś do niego szybko i zaatakowałaś go sztyletem. Jednak łuski były twarde i jedynie lekko udało Ci się je zadrapać, krew poleciała delikatnymi kropelkami. W miejscu gdzie upadła, wyrosły małe, białe kwiatki.
Quetzar zaatakował Cię zieloną falą ale zrobiłaś unik, dzięki wyostrzonym zmysłom. Wąż odakoczył od ciebie na ładne kilka metrów i wtedy zaczęły się czary. Jego ślepia oraz pysk zaczęły świecić się bladozielonym światłem, przez chwilę przeżyłaś tak a wąż otworzył paszczę i wyrzucił w dół świetlisty promień który wyrzucił w powietrze kolejną falę i kilka odłamków ziemi. Towarzyszył temu dziwnh świst. Dziwne było to, że nie celował on w Ciebie więc mogłaś w tym czasie ponownie go zaatakować. Kiedy oślepiające światło ustąpiło zobaczyłaś jak z dwóch nierównych chmur energii wyłania się...Oven w postaci eterycznego ducha, zielonego i na wpół przezroczystego. Nie był sam bo obok niego stał również Sceptile, dokładnie w takiej samej formie. Pokemony miały czerwone ślepia. Poczułaś dziwny ucisk w głowie, Quetzar powiedział coś we własnym języku i wtedy Oven zaatakował Rockruff a Sceptile wziął się za Manetric. Wąż spojrzał Ci głęboko w oczy swoimi dzikimi ślepiami i powiedział do Ciebie
- Zginiesz! Za to co robisz! Ent nie widzieć tego co ja!
Rzucił się na Ciebie z jasnym zamiarem złapania Cię w paszczę i zmiażdżenia kręgosłupa.

DJSonaX - 2017-08-15, 13:55

- OVEN! - Wrzasnęłam przeraźliwie. - Przestań! Proszę! - Błagam swojego pokemona, próbując powstrzymać łzy. - Nie jesteś sobą, ocknij się z tego! Proszę!
Nie wiem, co było gorszę, to że wąż pochłonął mojego przyjaciela, czy to, że wrócił w postaci złego ducha. Myśli pełne rozpaczy i paniki jak motyle trzepały mi się po głowie. Czułam jak się zatracam, jak tracę skupienie. Musiałam odzyskać spokój, inaczej stracę synchronizację z maskę.
Odsunąłem wszystkie myśli, co nie było takie proste i skupiłam się wyłącznie na walce. Jakimś cudem przekonałam samą siebie, że gdy zabiję węża, odzyskam Ovena.
- Nie obchodzi mnie, co wiesz! - Warczę przez zęby, choć staram się zachować spokój. - Oddawaj mojego Ovena! Jeśli odbierasz życie tym, którym ci się przeciwstawiają, nie jesteś wcale lepszy od ludzi, których chcesz przegonić!
Walka stawała się coraz mniej korzystna dla mnie. Przeciwnik nie tylko był o wiele silniejszy, ale wezwał wsparcie, a jednym z jego chowańców był mój Oven. Straciłam już swojego ukochanego wilczka, bałam się, że zaraz stracę i pozostałe pokemony. Musiałam jakoś obrócić losy tej walki.
Mia i Manetric zajęte były walką z duchami i dobrze, jeśli zbliżyłyby się do węża, ten może pochłonąłby i je. Nie był to najlepszy pomysł, ale musiał skupić na sobie całą jego uwagę.
- Tak chcesz bronić las? Przelewając krew innych stworzeń? Co sprawia, że jesteś lepszy od nas, co?
Ciągle zaczepiam gada, próbując go jakoś zagadać, rozproszyć, a może nawet wkurzyć. Uciekam po lasie, biegając zwinnie po drzewach. Ciągle mam się na uwadze, jeśli las jest u jego usług, muszę być niezwykle ostrożna i wypatruję jakiekolwiek poszlaki zasadzki. Szukam przy tym ciągle czegoś twardego i ostrego, a gdy tylko wąż otwiera usta, rzucam to z impetem prosto w jego paszczę. Jego pancerz był za gruby zewnątrz, moja jedyna nadzieja była zranienie go od środka.
"Cholera, naprawdę przydałaby mi się jakaś broń dystansowa" klnę w duchu, gnając przed siebie.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group