To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Pokemon Crystal
Forum PBF o tematyce Pokemon~

MG Daisy7 - Tajemniczy dom ze snów istnieje naprawdę, Winni.

Profesor Voriarty - 2018-07-15, 19:53

- No cóż, w takim razie rzeczywiście moglibyśmy poczekać - powiedziałam, mimo że całą sobą chciałam znaleźć się jak najdalej od tego przeklętego miejsca i nigdy do niego nie wracać, nawet myślami. - Tyle że wciąż martwię się o twoją rękę. Nie wiem nawet, czy mówiłeś poważnie, ale tak czy siak wygląda naprawdę niepokojąco. Niestety wszystkie lecznicze produkty, jakie mam, są przeznaczone dla pokemonów. - Zastanowiłam się chwilę. Miałam nawet przy sobie odtruwające Pecha Berry! Może warto byłoby jednak spróbować? - Myślisz, że jagoda zwalczająca zatrucie zdziałałaby cokolwiek dla organizmu człowieka?
Daisy7 - 2018-07-15, 22:47

- Zaszkodzić na pewno nie zaszkodzić - odparł po chwili namysłu, po czym wziął od ciebie jedną Pecha Berry.
Zjadłszy ją, odczekał chwilę, jednak nic się nie wydarzyło, więc wsunął pozostałe dwie jagódki. Po około kwadransie wydawało ci się, że sina barwa lekko zbladła, chociaż nie mogłaś mieć co do tego pewności, bo w jaskini panował półmrok - to po pierwsze, a po drugie być może mózg starał się cię oszukać. Ryki smoka było słychać jeszcze dobre pół godziny, a potem ustały, więc Moose ponownie podleciał do wylotu z jaskini.
- Widziałeś go gdzieś? - zapytał Nate, na co Charizard pokręcił przecząco łbem i nadstawił grzbiet, byście mogli się na niego wspiąć. - W takim razie nie ma, na co czekać. Mam nadzieję, że bestia nie jest za bardzo inteligentna i nie postanowiła się zaczaić gdzieś w ukryciu. W sumie Yasha mogłaby robić za radar i ostrzegać nas, gdyby wyczuła potwora, ale czy dasz radę trzymać ją na rękach podczas lotu? Chyba, że udałoby ci się asekurować ją jedną ręką, a drugą opleć mnie w talii, a ja przytrzymywałbym nas obiema do Moose'a. Jeśli chce, potrafi lecieć w miarę spokojnie. Gorzej, jeżeli coś zacznie nas ścigać.

Profesor Voriarty - 2018-07-15, 23:58

- Okej, to dobry pomysł. Mam nadzieję, że jakoś ją utrzymam. - I że twoja ręka nie jest za bardzo osłabiona trucizną, bo w takim wypadku moglibyśmy mieć kłopoty. Tych obaw jednak na głos nie wyraziłam. Trochę bałam się też o Munnę, jednak odrobinę uspokajała mnie myśl, że moja świnka potrafi lewitować. Może i nie jakoś niesamowicie efektywnie, ale zawsze jest szansa, że uratuje ją to od natychmiastowego upadku i chociaż da nam szansę, żeby ją złapać czy odwołać do kulki.
Wypuściłam więc Yashę i opowiedziałam jej pokrótce, co zamierzamy zrobić, a potem wyjaśniłam, jaka ma być jej rola:
- Twoje zadanie znowu będzie polegało na wyczuwaniu obecności tego potwora i ostrzeganiu nas. Poza tym musisz się trzymać przy mnie i nie wiercić, i być gotowa do lewitacji, gdyby coś poszło nie tak podczas lotu. - Ucałowałam ją w czoło i wzięłam na ręce, po czym podeszłam do Nate'a i Moose'a. - To co, wszyscy gotowi?

Daisy7 - 2018-07-16, 01:10

Wylecieliście z jaskini. Moose od razu zniżył lot tak, by przemykać przy samych czubkach drzew, a niekiedy nawet między nimi. Najlepiej byłoby, gdyby frunął tuż nad ziemią, jednak roślinność jest tu zbyt gęsta, a drzewa rosną za blisko siebie. Zamysł Nate'a okazał się dobry i chociaż sama nie trzymałaś się Charizarda żadną ręką, czułaś się w miarę komfortowo i stabilnie. Nawet kiedy wykonywał bardziej radykalny zwrot, nie rzucało wami mocno na boki. Non stop obserwowałaś Munnę, by w razie jakichkolwiek zmian w jej zachowaniu, móc je natychmiast dostrzec. Oczywiście miałaś nadzieję, że takowe nie wystąpią, ale, jak to mówią, nadzieja matką głupich. Kiedy świnka zaczęła pokwikiwać, serce podeszło ci do gardła. Zanim jednak wystraszyliście się na dobre, okazało się, że jej zaniepokojenie wywołał duży, dinozauropodobny stwór, a nie biało-błękitna bestia. Tyrantrum, bo tak nazywała się mijana przez was istota, wyglądał na agresywnego, ale nie potrafił latać, więc swoją złość wobec was okazał jedynie poprzez złowrogie warknięcie. Dobrze, że jednak nie postanowiliście iść na piechotę, bo wpadnięcie na niego na lądzie mogłoby się skończyć znacznie gorzej.
Widzieliście już skalną półkę, gdzie ukryte było wejście, a zarazem wyjście z podziemnej krainy, gdy nagle świergot ptaków zagłuszył ryk. Chociaż wiedziałaś, kto go wywołał, zerknęłaś jeszcze na Yashę. Biedulka trzęsła się jak osika. Nathan poklepywał podopiecznego, co chyba miało oznaczać: "Pędź ile wlezie". Niestety potwór wyleciał zza gęstwin dosłownie kilkaset metrów przed wami, oddzielając was od celu. Chyba jednak miał większe IQ niż przypuszczał twój towarzysz, skoro wiedział, gdzie się zaczaić. Bestia cisnęła w was fioletowo-czarnym promieniem, jednak Moose zdołał wykonać unik. Był to jednak tak nagły rzut w bok, że świnka wypadła ci z rąk i zaczęła spadać, kompletnie nie mogąc utrzymać się w powietrzu przy pomocy lewitacji. Być może sparaliżowało ją ze strachu. Chwilę później ponownie wami zarzuciło i o mały włos nie poszłaś w ślady Munny. Tym razem Charizard wykorzystał okazję i zanim rywal zamknął pysk, podopieczny Nate'a posłał w niego potężny strumień ognia. Oponent zaczął charczeć, kaszleć i rzucać się w powietrzu, dzięki czemu mogliście zniknąć mu z oczu, zlatując ku miejscu, gdzie spadła Yasha. Frunęliście bardzo nisko. Uważnie rozglądałaś się po terenie, chcąc ujrzeć starterkę, ale jednocześnie obawiając stanu, w jakim ją dostrzeżesz. I nagle waszym oczom ukazała się Munna podtrzymywana w powietrzu psychicznymi mocami trójki Musharn. Chciałaś im podziękować, lecz nie było na to czasu, więc jedynie odwołałaś całą i zdrową (nie licząc lekkich zadrapań) samiczkę do jej kulki, a potem wzbiliście się z powrotem ku skalnej półce - wyjściu. Chociaż straciliście bestię z oczu (być może spadła gdzieś w głąb dżungli i tam się wije), nadal byliście czujni przez te kilkanaście ostatnich sekund lotu. Dotarliście do wyjścia.
- Dziękuję - zamigał Nate zanim schował Moose'a do balla, bowiem nie zmieściłby się w ciasnym przejściu.
Chociaż teoretycznie byliście już bezpieczni, nie do końca wydostaliście się z podziemi. Przed wami znajduje się tunel-zjeżdżalnia, którym się tu dostaliście. Nie ma mowy, by wspiąć się po nim gołymi rękami. Charizard natomiast jest za wielki, aby tędy przelecieć i przetransportować was na drugi koniec.

Profesor Voriarty - 2018-07-16, 10:58

Wzięłam parę głęokich oddechów, próbując się choć trochę rozluźnić po emocjonującym, niebezpiecznym locie.
- Mało brakowało! Naprawdę zdążyłam się wystraszyć o Munnę... - Pokręciłam głową. - Musimy dotrzeć do wylotu tamtej zjeżdżalni i wymyślić, jak ją pokonać - powiedziałam, ruszając w tamtą stronę. - Szkoda, że moce Yashy nie są na tyle rozwinięte, żeby mogła nas bezpiecznie podnieść za pomocą telekinezy. Muszę ci powiedzieć, że już znacznie lepiej kontroluje działanie Psychic, ale nie sądzę, żeby mogła zrobić nim coś więcej niż popchnąć nas w górę - myślałam na głos. - Ducklett jest pokemonem latającym, i to na tyle niewielkim, żeby zmieścić się w tunelu, ale nie wiem, czy dałaby radę całkowicie rozłożyć w nim skrzydła, a poza tym na pewno nie jest dość silna, by podnieść choćby jedno z nas. Ale może dałaby radę chociaż trochę nas pociągnąć i wspomóc nasze siły, o ile mogłaby tam latać? Choć nie wiem, czy ten tunel nie jest zbyt stromy nawet na to. No i najgorsze, że nie mamy nawet czym wbijać się w skałę. Pazurki Laurence'a raczej nie przetrwają konfrontacji z nią... Twoje pokemony pewnie też nie mają żadnych przydatnych tutaj mocy, co? - westchnęłam ciężko. - Może spróbujmy połączyć siły Ducklett i Munny? Najpierw jedno z nas, potem drugie, o ile oczywiście ten plan w ogóle by się powiódł. A jeśli nie, możemy po prostu wysłać Munnę na górę, bo chyba dałaby radę się tam dostać, i poczekać, aż ona zaalarmuje archeologów. Tylko że nie wiem, czy uda jej się ich tak od razu znaleźć i przekonać do przyjścia tutaj.

Daisy7 - 2018-07-16, 11:37

Nate zamrugał szybko, kiedy skończyłaś mówić. Chyba zaskoczył go słowotok, w jaki wpadłaś. Gestem dłoni pokazał ci, byś pozwoliła mu chwilę pomyśleć.
- Okey, no nam szkodzi, spróbujmy. Z latających mam jeszcze Spark, która też nie powala rozmiarami, ale może uda jej się pomóc nam trochę wspiąć razem z Ducklett i Yashą - odparł, wypuszczając Emolgę.
Zrobiłaś to samo z dwójką swoich podopiecznych. Munna kwiknęła głośno, po czym rzuciła ci się do rąk i wtulała w nie dobrych kilka minut, zanim się nie uspokoiła. Większy problem stanowiła jednak kaczka. Albo kompletnie nie rozumiała, o co ją prosisz, albo z jakichś powodów nie chciała wam pomóc i choć próbowałaś na wiele sposobów, nie wypaliło. Niestety świnka i elektryczna wiewiórka nie były w stanie "podciągnąć" was wyżej niż na kilkadziesiąt centymetrów, po czym traciły siły i spadaliście z powrotem na dół tunelu.
- Nie wiem, czy pomysł z posłaniem Yashy po pomoc wypali. Nie widzieliśmy żadnych innych archeologów oprócz Wayne'a - zamigał mężczyzna.
Kiedy podawał imię zmarłego, jego mina była pozbawiona jakiegokolwiek wyrazu.
- Mogłaby pójść dalej, ale wydaje mi się, że to zbyt niebezpieczne. Nie chcę umniejszać jej umiejętnościom, ale wątpię, by sama dała radę odnaleźć wioskę. Ryzyko, że zgubi się na pustyni, wydaje mi się wysokie - odparł. - Pomyślmy... Może coś przeoczyliśmy. Może wpadniemy na jakiś inny pomysł - nalegał.
Robiliście burzę mózgów, kiedy nagle waszych uszu doszedł gdzieś z góry odgłos kroków.
- Cholera! Co to za dziura! - zawołał dziwnie znajomy głos, aczkolwiek nie potrafiłaś przypisać go do żadnej twarzy.

Profesor Voriarty - 2018-07-16, 12:11

Poderwałam się z kamiennego podłoża, na które zdążyłam opaść w czasie bezowocnej dyskusji z Nate'em, i przypadłam do ujścia tunelu.
- Halo? Jest tam ktoś?! - zawołałam w ciemność. Nie zastanawiałam się teraz w ogóle nad tym, kto to mógł być, liczyło się to, czy nie był aby przypadkiem wytworem mojego udręczonego umysłu. Ale chyba nie, prawda? - Jesteśmy uwięzieni na dole! Ta dziura to wejście do stromego, śliskiego tunelu, nie potrafimy wdrapać się z powrotem na górę! Proszę nam pomóc!

Daisy7 - 2018-07-16, 13:36

- Brzmisz na dziewczynę - skomentował tajemniczy ktoś z góry. - No tak, w sumie nie powinienem się dziwić. Tylko laski są na tyle głupie, by wpaść do takiej dziury, a potem nie umieć z niej wyjść, bo przecież po co odpowiednio przygotowywać się do górskiej wyprawy - parsknął śmiechem.
Spojrzeliście po sobie z Natem. Kimkolwiek miał być wasz wybawca, zdecydowanie daleko mu było do miłego gościa.
- Dobra, pomogę wam, ale liczę, że mi się to opłaci. Czekajcie, zaraz zrzucę linę. Może nie połamiecie sobie tipsów, wspinając się po niej, chociaż niczego nie obiecuję - odparł po chwili.
Po kilku minutach na dole pojawił się koniec grubego sznura, który ledwo starczał, ale na szczęście udało wam się go dostać. Nathan polecił, byś wspięła się pierwsza. Zadanie wymagało dużej siły w rękach, ale nie było niewykonalne. Bardziej obawiałaś się, że dziwak postanowi nagle przeciąć linę i zlecisz z dużej wysokości, niż tego, że zabraknie ci energii. Na szczęście żaden z tych scenariuszy się nie wydarzył i bezpiecznie wydostałaś się z tunelu.
- Na Arceusa, wyglądasz jak jakaś dzikuska. Widziałaś ty kiedyś szczotkę albo mydło? - rzucił złośliwie twój bohater, nakierowując na ciebie mocne światło latarki.
Kiedy na siebie spojrzeliście, obydwoje otworzyliście szerzej oczy z niedowierzaniem. Patrzyłaś na ubranego w górniczy strój Hectora. Wasze milczenie trwało tak długo, że Nathan zdążył w tym czasie wdrapać się po linie. Blondyn nawet nie zwrócił uwagi na to, że drugą osobą okazał się mężczyzna, a nie, jak przypuszczał, kobieta.
- Masz szczęście, że nie poznałem twojego głosu, bo wolałabym sam tam zgnić niż wam pomóc - prychnął Hector, obdarzając cię spojrzeniem pełnym obrzydzenia. - Ale skoro już doszło do takiego niefortunnego wypadku - uratowania was - gadajcie, co jest na dole. I bez żadnej ściemy.


*nie pamięta, czy wrzucała już wygląd Hectora, więc na wszelki wypadek zrobi to jeszcze raz; tylko teraz ma na sobie inne wdzianko*

Profesor Voriarty - 2018-07-16, 20:39

Gdy głos był jeszcze bezcielesny, ale już niemożebnie bezczelny, aż nie chciało mi się wierzyć, że ktoś może być aż takim chamem. Milczałam jednak, dzielnie znosząc wszelkie słowne zaczepki, bo wyjątkowo nierozsądnie byłoby antagonizować jedynego potencjalnego wybawcę. Kiedy jednak zobaczyłam już, kto nim był, wszystko stało się jasne. Ale może to i dobrze, że to Hector. Przynajmniej nie musiałam godzić się z myślą, że po świecie chodzą aż dwie takie kreatury. Jego pełne obrzydzenia spojrzenie mnie nie raniło, a wręcz nieźle bawiło - tak jakby jeszcze niedawno wcale nie chciał mnie całować! - ale cała reszta doprowadzała mnie do szału. Jednak nie aż tak, żebym życzyła mu spotkania ze stworem z jaskini. Nawet on na to nie zasługiwał. Dlatego nie byłam pewna, co mu powiedzieć, żeby nie zachęcić go do zejścia na dół. Podejrzewałam, że wyjawienie prawdy skłoni go tylko do próby schwytania bestii albo czegoś równie głupiego.
- Nic ciekawego. Po prostu więcej korytarzy, z których nie ma wyjścia. Ten tunel to pułapka - poinformowałam go, uznawszy, że ta wersja ma największe szanse powstrzymać go od robienia durnych rzeczy. Potem zwróciłam się do Nate'a: - Chodź, zabierajmy się stąd.

Daisy7 - 2018-07-17, 18:28

- Tja... - mruknął Hector i to był cały jego komentarz na twoją odpowiedź.
Kiedy odeszliście na tyle, że nie widzieliście już za sobą pozostawionego przy tunelu-zjeżdżalni kolesia, Nate zamigał:
- Współczuję znajomości takiego bufona. Myślisz, że twoje słowa zniechęcą go do dalszego penetrowania jaskini?
Wkrótce ujrzeliście w oddali wyjście, jednak zamiast dziennego światła przywitało was szare niebo. Wykopaliska pozostały w takim stanie, w jakim je zostawiliście. Zerknęłaś na zegarek w pokedexie. Dochodzi 21:00. Zdecydowanie nie taki był zamysł, ale przebywając w podziemnej krainie kompletnie straciliście poczucie czasu i choć mogłoby się zdawać, iż spędziliście tam nie więcej niż godzinę, rzeczywistość okazała się zupełnie inna.
- Proponuję nie iść pustynią po zmroku. Wiem, że powinniśmy czym prędzej dotrzeć do wioski, ale zabłądzenie na tych piachach wydaje mi się możliwe nawet za dnia, a co dopiero, kiedy zrobi się całkowicie ciemno - podzielił się z tobą swoją opinią Nathan, a następnie zaczął grzebać w swoim bagażu. - Mam trochę jedzenia, wodę, koc i trochę innych dupereli. Niestety wypakowałem podręczny namiot, bo uznałem, że nie będzie potrzebne. Ale o zmarznięcie nie musimy się martwić. Odkąd mam Moose'a, nie musiałem rozpalać ogniska, by się ogrzać - dodał. - Wiem, że to wszystko brzmi dziwacznie, ale, podróżując po Aloli, częściej nocowałem na dworze niż w lecznicy.

Profesor Voriarty - 2018-07-18, 16:27

- Nie wiem. Zrobiłam, co mogłam - odpowiedziałam na pytanie o Hectora i wzruszyłam ramionami na znak, że to już nie moja sprawa.
Odetchnęłam z ulgą, gdy wreszcie znaleźliśmy się na zewnątrz.
- Chyba masz rację. Możemy tak zrobić - odparłam. Choć zgodziłam się bez oporu, to w rzeczywistości czułam się odrobinę niepewnie. W przeciwieństwie do mężczyzny, sama raczej trzymałam się hoteli i oczywiście mieszkań przyjacielskich lekarzy, i choć zdarzyło mi się parę razy nocować w namiocie, to nigdy pod gołym niebem. I to jeszcze na pustyni! I tak blisko tego okropnego miejsca. Niby wiedziałam, że smok jest stanowczo zbyt duży, żeby wyleźć z jaskini, ale piętrząca się nad nami góra i tak stanowiła dla mnie niepokojące przypomnienie o jego istnieniu.

Daisy7 - 2018-07-18, 17:28

Postanowiliście zadomowić się na brzegu jaskini, by mieć nad głową jakiś dach, ale też ochronić się w ten sposób przed porywistym wiatrem. Kiedy tylko zrobiło się całkiem ciemno, temperatura na dworze bardzo szybko spadła i zaczęliście drżeć. Na szczęście Nate miał rację co do ognia na ogonie Moose'a. Działał niczym najlepszy grzejnik. Ogólnie to koczowaliście w ciszy. Jakoś żadne z was nie było chętne do rozpoczęcia rozmowy, chociaż zdawało ci się, że twój towarzysz kilka razy chciał ją zainicjować, lecz za każdym razem rezygnował. Czy zamierzał poruszyć nieunikniony temat śmierci Wayne'a i Raven? Kiedy sama się nad tym zastanawiałaś, a do głowy zaczęły uderzać ci bardzo nieprzyjemne widoki, nadeszła nowa wiadomość od Antoniego: "Hej! Nie wracasz na noc? Jeśli jesteście gdzieś w drodze, poproszę Lindy, aby po was pojechała".
Profesor Voriarty - 2018-07-18, 19:42

Cieszyłam się, że Nate jednak powstrzymał się od mówienia czegokolwiek. Naprawdę nie miałam ochoty poruszać bolesnego tematu, jakiegokolwiek innego też niespecjalnie.
Ojej, totalnie zapomniałam dać Antoniemu znać, że nie wrócimy na noc. Odpisałam mu: "Dopiero jutro ruszymy w drogę powrotną. Dzięki za propozycję". Pomijając już fakt, że tkwiliśmy na środku pustyni, Lindy była ostatnią osobą, którą chciałabym teraz widzieć. To znaczy ostatnią zaraz po Hektorze. I po Agness, która jeszcze nie wiedziała, jaki los spotkał jej siostrzenicę. Arceusie... Chyba będziemy musieli jej to jutro powiedzieć. Nie chciałam o tym nawet myśleć.

Daisy7 - 2018-07-18, 22:33

Antonio odpisał: "Jasne, rozumiem. Tylko bądźcie grzeczni :>". Jak to możliwe, że chociaż psychicznie i fizycznie czułaś się na wykończeniu, nie mogłaś usnąć? I raczej nie była to wina niezbyt wygodnego posłania, o ile można tak nazwać rozłożoną na kamiennym podłożu bluzę oraz torbę służącą za poduszkę. Starając się odgonić od siebie okropne myśli, skupiłaś się na obserwowaniu skrawku granatowego nieba i zdobiącego go gwiazd, a potem głośnym chrapaniu Charizarda. Zastanawiałaś się, czy wydawany przez niego warkot bardziej odstrasza potencjalne drapieżniki, czy raczej zachęca, aby zaatakowały. Oby to pierwsze.

pt ~ 23 czerwca 2017 r.
Obudziłaś się w złym humorze, gdyż znowu zapomniałaś wypuścić na noc Yashę z kulki, przez co przyśnił ci się koszmar o tajemniczym domu, który dodatkowo wzbogaciły niewyraźne postacie Wayne'a i Raven. Miałaś wrażenie, że przebudzałaś się w nocy i widziałaś łażącego po jaskini Nate'a, jednak nie byłaś w stanie stwierdzić, czy rzeczywiście tak było, czy to również ci się śniło. A skoro o mężczyźnie mowa, nie było go w pobliżu, ale na szczęście nie odszedł daleko. Siedział na dworze, tyłem do ciebie, głaszcząc rozłożoną u jego stóp Levi. Lisiczka natychmiast wyczuła obecność nowej osoby i odwróciła łeb. Zorientowawszy się, że to ty, pomachała ogonem leżącym na piasku, odrzucając jego drobinki na bok.
- Hej - zamigał Nathan, również kierując głowę w twoją stronę. - Jakąś godzinę temu twój znajomy opuścił jaskinię. Nic nie mówił, ale nie wyglądało na to, żeby coś mu się stało.

Profesor Voriarty - 2018-07-20, 11:19

- Hej - przywitałam się, siadając na piasku obok niego i wyciągając lekko rękę w stronę Levi jako ofertę głaskania. - To dobrze - odpowiedziałam na informacje o Hectorze, choć w moim głosie trudno byłoby się doszukać choćby grama entuzjazmu. - Hm, czyli już dość długo nie śpisz. Mogłeś mnie obudzić. Zbieramy się do drogi? I wiesz... myślałam wczoraj wieczorem o tym, że musimy powiedzieć Agness... o tym, co się stało... z Raven. Wcale nie chcę z nią rozmawiać, ale powinniśmy to zrobić.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group