To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Pokemon Crystal
Forum PBF o tematyce Pokemon~

Archiwum - Smocza księżniczka w drodze do władzy~

Conan - 2018-05-07, 00:09
Temat postu: Smocza księżniczka w drodze do władzy~


Las zdawał się ciągnąć w nieskończoność, gdy gnałaś do przodu. Próbowałaś dogonić młodzieńca, któremu postanowiłaś użyczyć swoich sił. Gdy tylko miałaś wrażenie, że zgubiłaś drogę, spotkane po drodze stworki naprowadzały cię na dobry trop. Nic cię już nie zatrzyma. Twoje dotychczasowe miejsce pobytu oddalało się coraz bardziej, a razem z nim twój ojciec, który prawdopodobnie nie zdołał się dowiedzieć jeszcze o twojej ucieczce. Nie było teraz jednak czasu, aby się wracać. Podjęta decyzja nie zostanie odwrócona.
-Ty... kim jesteś? Czyżbyś miała do mnie jakąś sprawę? - Usłyszałaś dość chłodne słowa, gdy w końcu stanęłaś twarzą w twarz z Liao Jinem, młodym potomkiem cesarza. Wciąż nosząca kaptur wydawałaś się mu zdecydowanie podejrzaną osobą. Wcześniej nie było bowiem możliwości, abyście się zapoznali. Młodzian był ostrożny i trudno było w tym momencie odczytać jego myśli. Wszystko zależało od tego, co powiesz.

Profesor Voriarty - 2018-05-07, 23:21

Zawahałam się. Po drodze musiałam skupiać się na podążaniu śladem Liao i nie miałam czasu, aby zastanowić się nad tym, co dokładnie zrobię, kiedy już go znajdę. Co powiedzieć, by go sobie zjednać? Moje doświadczenie w przekonywaniu ludzi do czegokolwiek ograniczało się do mnichów, a ten mężczyzna bardzo się od nich różnił. W końcu stwierdziłam, że najlepiej będzie zacząć od pokazania Liao, kim jestem. Zsunęłam kaptur, ujawniając swoje nieludzkie cechy, i dopiero wtedy zaczęłam mówić, starając się, by mój głos brzmiał poważnie i pewnie: - Mam na imię Feiyan i jestem córką Beihonga. Słyszałam waszą rozmowę. Wiem, że ci odmówił, ale ja się z nim nie zgadzam i chcę ci pomóc. Może nie mam siły takiej jak mój ojciec ani jego wiedzy, ale wciąż jestem smokiem.

/pozwoliłam sobie pogrubić wypowiedzi, zamiast je kolorować, bo czasem piszę z telefonu i wpisywanie koloru by mnie wtedy wykończyło. :P Mam nadzieję, że to w porządku.

Conan - 2018-05-08, 00:08

/Jasne, że nie. Piszą w kolorkach ci, którzy chcą~

Jin był szczerze zaskoczony, nie spodziewał się ujrzeć przed sobą smoczej gijinki. Prawdopodobnie z początku mógł nawet wziąć cię za nikczemnego bandytę z lasu czy inne okropieństwo. Może to twoja aparycja sprawiła, że z taką uwagą wysłuchał twoich słów.
-Feiyan, tak? - Potrzebował chwili, którą spożytkował na przemyślenia, patrząc się prosto w twoje oczy. Wyglądał, jakby pragnął odczytać z nich ukryte intencje. -Mam nadzieję, że w pełni rozumiesz ciężar swoich słów. To będzie niezwykle trudne zadanie... prawdopodobnie prawdziwa wojna. - Powiedział stanowczo, jakby pragnął ci uświadomić do czego naprawdę pragniesz się zobowiązać. Poczułaś, jakby dano ci ostatnią możliwość odwrotu. -Jesteś na to gotowa?

Profesor Voriarty - 2018-05-08, 12:37

Przez chwilę milczałam, rozważając jego słowa. Czy naprawdę w pełni rozumiałam, czego się właśnie podejmuję? Nie mogłam przecież powiedzieć, bym zdążyła głęboko zastanowić się nad swoją decyzją. Czułam jednak, że postępuję właściwie. Myśl o zawróceniu i powrocie do mojego dotychczasowego życia sprawiała zaś, że było mi wręcz niedobrze. O nie, to się nie stanie.
- Jestem gotowa zrobić, co będzie konieczne, by przywrócić smokom należne im miejsce - odparłam wreszcie, patrząc mężczyźnie prosto w oczy.

Biały Królik - 2018-05-10, 00:10

-Widzę... - Młodzieniec starał się brzmieć poważnie, jednakże nie potrafił ukryć faktu, że ucieszyły go twoje słowa. Cóż, udało mu się pozyskać w końcu przydatnego sojusznika... jeśli nie pierwszego na jego drodze. -Dobrze. Poproszę cię w takim razie, byś użyczyła mi swojej siły. - Rzekł bardzo oficjalnie, uśmiechając się lekko. Miałaś wrażenie, że ta ciężka atmosfera opadła trochę. -Cóż, na razie nie mamy praktycznie żadnej mocy... - Stwierdził trochę dobitnie, dodając jednak zaraz dużo bardziej optymistycznym tonem. -Dlatego właśnie musimy zebrać ludzi! - Zaczął powoli przemierzać las, przemieszczając się w kierunku najbliższego miasta. - Z twoją pomocą będzie to zdecydowanie łatwiejsze zadanie. Póki co musimy jednak zachować ostrożność. Zależy nam na tym, aby wykryli nas jak najpóźniej... - Zaczął wywód, zanim zorientował się, że mógł zagalopować się troszkę za daleko i zamiast tego zmienił temat. -Nie dzielisz tych samych poglądów, co twój ojciec?
Profesor Voriarty - 2018-05-12, 16:12

Jego stwierdzenie, że nie mamy praktycznie żadnej mocy, nieco mnie rozczarowało. Wiedziałam, że wsparcie było mu niezbędne, ale nie sądziłam, że jego sytuacja może być aż tak zła. Z jakiegoś powodu wyobrażałam sobie, że z pewnością ma jakichś ludzkich sojuszników. Albo tak bym to sobie wyobrażała, gdybym poświęciła nieco więcej czasu na zastanawianie się nad tym zagadnieniem.
- Poglądów, że powinniśmy siedzieć w lesie i nic nie robić, podczas gdy Qi rządzą Aorunem? Nie, nie podzielam ich - odparłam. Wcale nie chciałam, by z mojego tonu przebijała złość na ojca, ale nie potrafiłam nic na to poradzić. Ruszyłam za Jinem, a po krótkiej chwili postanowiłam wrócić do tematu, który wzbudził mój niepokój. - Masz już kogokolwiek poza mną po swojej stronie? Czy będziemy zbierać ludzi... od zera?

Conan - 2018-05-13, 18:16

-I to jest poprawna postawa. - Rzekł, gdy odpowiedziałaś na jego pytanie. Zaraz jednak poruszyłaś temat, którego lękałaś się najbardziej. Jin zdołał jednak rozwiać twoje obawy, gdy zaczął spokojnym tonem -Oh, ależ nie. Mamy ludzi w bazie, parę mil stąd, a także dwóch, którzy powinni już czekać w sąsiednim mieście. Mam nadzieję, że niedługo będziesz miała przyjemność ich poznać. Zawczasu jednak pragnąłbym pozyskać więcej niż jednego sojusznika. Sama twoja pomoc jest jednak powodem do radości. - Dodał pospiesznie swoje ostatnie słowa.
Szliście tak, aż w końcu mogliście ujrzeć otwartą przestrzeń, która nie była przysłonięta drzewami. A tam szeroka ścieżka, która prowadziła prawdopodobnie do miasta. Zaraz jednak waszym oczom ukazało się coś w rodzaju obozu pośrodku polany, rozłożonego dla jednej osoby. Małe, wypalone ognisko, a przy nim siedział jakiś nieznajomy. Prawie automatycznie założyłaś kaptur.
-Oh, podróżnicy. - Zawołał wesoło czarnowłosy mężczyzna, który właśnie zaczynał zbierać swoje tobołki. -Czyżbyście się wybierali do Mao? Jeśli cenicie swoje życie, to radziłbym trzymać się z daleka. Ostatnio pojawili się tam bandyci i teraz miasto nie jest bezpieczne.

Profesor Voriarty - 2018-05-14, 12:39

Uff, a więc nie byliśmy kompletnie osamotnieni w naszym dążeniu do przywrócenia dawnego porządku. Ledwo miałam czas, by poczuć ulgę, bo oto na naszej drodze znalazł się obcy człowiek. Mimowolnie napięłam mięśnie. Trzymałam się z tyłu, nieco za Jinem, bo martwiłam się, że kaptur może niedostatecznie dobrze skrywać moją tożsamość. A przecież już niedługo, gdy znajdziemy się na bardziej cywilizowanych obszarach, będę musiała polegać na nim niemalże przez cały czas! Nagle wydało mi się to bardzo stresującą perspektywą.
Milczałam, pozwalając, by to mój towarzysz prowadził rozmowę z nieznajomym, gdyż ja sama miałam liche pojęcie o tym, co uchodzi wśród ludzi za normalną konwersację i nie chciałam wzbudzać żadnych podejrzeń. Miałam jednak nadzieję, że Jin pociągnie temat bandytów, bo słowa mężczyzny poważnie mnie zaniepokoiły.

Biały Królik - 2018-05-15, 21:14

Jin tylko zerknął na twoją reakcję, po czym pociągnął konwersację dalej.
-Bandyci?... - Powtórzył powoli.
-Właśnie, właśnie. - Kontynuował mężczyzna, gdy już spakował wszelkie swoje rzeczy i zarzucił tobołek na plecy. -Przywłaszczyli sobie te ziemie i prawdopodobnie schwytają każdego, kto śmie wejść do tego miasta. Dlatego powinniście się trzymać z daleka. Ich szef to naprawdę okrutny typ. Cóż, ja wyruszam już w dalszą drogę. Życzę wam powodzenia przyjaciele. - Skinął głową i nawet pomachał przyjaźnie na pożegnanie, nim ruszył w zupełnie przeciwnym kierunku. Po nim zostało tylko wygasające ognisko.
-Interesujące. - Skomentował niespodziewanie Jin. -Bandyci byliby wspaniałym nabytkiem, nie uważasz? - Zwrócił się do ciebie. Czy on pragnął... ich zwerbować? Zwariował?

Profesor Voriarty - 2018-05-16, 13:16

- Nabytkiem...? - powtórzyłam niepewnie. Na szczęście nie miałam nigdy do czynienia z żadnymi bandytami, ale od czasu do czasu zdarzało się, że mnisi po powrocie z wyprawy do pobliskiej osady przekazywali mi krążące po okolicy pogłoski o tym czy innym rzezimieszku. Już oni nie brzmieli jak ktokolwiek, z kim chciałabym mieć bliższy kontakt, a sytuacja w Mao zdawała się o wiele poważniejsza. - Czy nie powinniśmy raczej ich unikać? Pewnie uważasz ich za wartościowych sojuszników, bo potrafią walczyć, ale przecież najpewniej zaatakują nas, nim zdążymy cokolwiek im wyjaśnić! A nawet jeśli nie, to czy takich ludzi w ogóle zainteresuje nasza sprawa?
Conan - 2018-05-27, 13:40

Jin uśmiechnął się lekko.
-Oh, ależ któż mówił o rekrutowaniu całej bandy? Wśród nich zawsze jednak znajdą się ludzie, którzy chętni będą wspomóc nasze siły. Nie jestem jednak na tyle głupi, aby uderzać w samego herszta. - Skierował swe kroki w stronę miasta, nie mając najwyraźniej zamiaru rezygnować ze swojej idei. -Co więcej, moi towarzysze mieli zawitać do tego miasta. W najgorszym przypadku, zostali pojmani przez bandytów. Nie mogę ich tak pozostawić. - Dodał po chwili, choć jego mina wcale nie wykazywała zmartwienia taką sytuacją, wręcz przeciwnie. Wyglądało, jakby używał tego jako wymówki.

Profesor Voriarty - 2018-06-02, 13:15

- Och, no tak - odparłam, choć jego lekkie podejście do całej sprawy wciąż napawało mnie niepokojem. Przez jakiś czas szłam u jego boku w milczeniu, kontemplując wizje rzucających się na nas z żądzy krwi bandytów, które podsuwała mi wyobraźnia. Dopiero po dłuższej chwili ponownie się odezwałam: - Jin...? Czy ty... potrafisz dobrze walczyć? - zapytałam niepewnie. Jeśli o mnie chodziło, to sytuacja pod tym względem nie wyglądała zbyt różowo, i chciałam wybadać teren, by wiedzieć, w jak wielkich kłopotach się znajdziemy, jeśli ktokolwiek jednak nas zaatakuje.
Conan - 2018-06-02, 22:35

Jin szedł spokojnie. Gdy to już ukazały wam się zarysy miasta, młodzian został zaskoczony przez twoje pytanie.
-Zobaczmy... jeśli miałbym osobiście oceniać moje umiejętności walki, to powiedziałbym, że są na wysokim poziomie. - Rzekł z pewnością w głosie. Teraz tylko pozostawało mieć nadzieję, że to co mówił, było prawdą i nie przysłaniała go pycha. Przez chwilę ponownie zapanowała cisza, gdy to Jin zastanawiał się spokojnie nad pewną kwestią. -A jak to wygląda w twoim przypadku? Jesteś gijinką... potrafisz używać magii? - zapytał lekko zaciekawiony.

Profesor Voriarty - 2018-06-09, 14:58

Poczułam się nieco uspokojona jego odpowiedzią. Na pewno nie do końca, bo nie wiedziałam, na ile mogę wierzyć jego samoocenie, ale przynajmniej trochę. Gorzej, że teraz trzeba było przyznać się, że ja na tym polu wypadam dużo gorzej. Co prawda nigdy nie sugerowałam, że jest inaczej, ale kto wie, co Jin zdążył sobie wyobrazić i czy nie będzie zawiedziony.
- Cóż, tak, ale moje moce są bardzo słabe i tak naprawdę nigdy nie miałam okazji, by użyć ich w walce - wyznałam. - A potrafię na przykład przywołać mgłę albo wywołać niewielkie wyładowanie i w ten sposób kogoś sparaliżować.

Conan - 2018-06-17, 12:41

Młodzian zamyślił się na chwilę, aby zaraz rzec spokojnie.
-Widzę. Może okazać się przydatne w kryzysowej sytuacji.... cóż, niektórzy mówią, że magiczne zdolności mogą rozwinąć się podczas walki, więc bardzo możliwe, że potrzebujesz po prostu trochę doświadczenia. - Skinął głową. Zbliżaliście się do miasta coraz prędzej.... a właściwie to bardziej wioski. Jin w końcu zarządził zboczenie ze ścieżki do pobliskiego lasu. Nie mogliście w końcu przedostać się tam wkraczając główną drogą. Gdy mogliście już bez problemu zobaczyć szczegółowo budynki, nie dostrzegliście żywej duszy. Wątpliwe było, żeby bandyci zaplanowali zasadzkę z bocznych granic miasta, dlatego bardziej prawdopodobne było, że czyhają przy wejściu do wioski, lub zajęci są innymi sprawami... nie można było też wykluczyć, że przesiadują w domach.
-Wchodzimy. - Zarządził młodzian.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group