To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Pokemon Crystal
Forum PBF o tematyce Pokemon~

MG Galliusz - [+18] Gwen, Remi i kupa przygód

Gwen Brown - 2016-05-05, 08:01

Na szczęście kuchnia nie dostała nóg i pozostała tam, gdzie to zapamiętałam. Widać było, że w środku ktoś ostro szalał przy przygotowaniach. Kupa brudnych talerzy, jakie puste opakowania. Aż dziwne, że ciotka Sasha jeszcze tu nie wtargnęła. Tymczasem po otwarciu lodówki naszym oczom ukazała się cała masa frykasów, w tym najrozmaitszych ciast.
- Rodzinko, wystawiasz mnie na wielką próbę...- Jęknęłam tęsknym wzrokiem spoglądając na ciacha.
Ostatecznie ja także zrobiłam sobie jakąś kanapkę.
- To smacznego- rzuciłam jeszcze, zaczynając jeść.

Did - 2016-05-05, 17:23

Posiliwszy się i posprzątawszy po sobie kuchnię, udaliście się całą trójką na górę do pokoju, który przydzieliła wam babunia. Mimo ogromnej przestrzeni, urządzony jest z największą dbałością o szczegóły, dzięki czemu nie posiada pustych i bezsensownym placków. Na wasze szczęście, dostaliście również prywatną łazienkę, dlatego nie musieliście szlajać się po korytarzu, by wziąć prysznic. Zrobiwszy to, wskoczyliście pod cieplutkie kołderki i zmęczeni wczorajszymi, a także dzisiejszymi wydarzeniami, zasnęliście. W nocy przyśniło ci się stado kurczaków, ganiających cię po tęczowych pagórkach. Powodem dlaczego musiałaś przed nimi uciekać była kradzież ich majestatycznej korony, którą nosiłaś podczas całego wydarzenia. Niestety nie udało ci się przekroczyć granicy ich królestwa, bowiem równo o czternastej obudziły cię szmery pod oknem. Kiedy przez nie wyjrzałaś, dostrzegłaś krzątając się pod nim babcię Eleonorę, która podlewa kwiaty. Nie byłoby w tym dziwnego, gdyby nie fakt, że konewka, którą trzyma w rękach, jest pusta. Czyżbyś miała jakieś przywidzenia, a może to prawda? Interesujące.
Gwen Brown - 2016-05-05, 17:54

Pojedliśmy, posprzątaliśmy i poszliśmy do przewidzianego dla nas pokoju. Potem ogarnęliśmy się i wszyscy posnęli. Jakie śniły mi się pierdoły, to świat nie słyszał. Jakieś tęcze, jakieś kurczaki, jakieś korony. Od czego mi się to wzięło? W każdym razie niebawem się obudziłam. No, nie tak całkiem niebawem, było już popołudnie, a usłyszałam, że pod oknem ktoś nam się "szmera". Wyjrzałam, a tam babcia Eleonora podlewa kwiatki. Już miałam machnąć ręką i iść sobie od okna, kiedy zauważyłam, że jej konewka jest pusta. Ki diabeł? Ubrałam się więc i postanowiłam tam potuptać.
- Babciu?- zagadnęłam.
Chyba nie miałam żadnych przywidzeń, nie? Nie...?

Did - 2016-05-05, 20:36

znaj moją dobroć i łap drugi odpis (☞ ͡ ͡° ͜ ʖ ͡ ͡°)☞ ζ༼Ɵ͆ل͜Ɵ͆༽ᶘ
________________________________________
- Czy to nie moja, najukochańsza wnuczka?! - babcia Eleonara uśmiechnęła się na twój widok. - Myślałam, że już do nas nie dotrzesz... swoją drogą, to kiedy przyjechałaś? Nie widziałam cię rano na śniadaniu ani przy dalszych pomocach w przygotowaniu zjazdu! Czyżbyś się obijała? - zażartowała, zrywając kwiat róży.
- W sumie to ja też bym się obijała na twoim miejscu. Twoja matka i reszta kobiet narobiły tyle jedzenia, że można byłoby wykarmić tym całą armię. Nie wytrzymałam i wyrwałam się na chwilę do ogrodu, żeby podlać kwiaty. W końcu i one muszą coś pić. - powiedziała, wąchając wcześniej zerwany kwiat. - Zwykły zapach róży jest niczym w porównaniu do zapachu, kiedy róża umiera w ogniu. - dodała ni z gruchy ni z pietruchy.

Gwen Brown - 2016-05-05, 21:22

Bóg zapłać dobry człowieku :)

- Cześć, babciu- przywitałam się z nią, uśmiechając się.
Potem wyjaśniłam jej, że podróżowaliśmy w nocy i na miejsce dotarliśmy praktycznie przed świtem, więc zrobiliśmy sobie coś na szybko do jedzenia i posnęli. Tymczasem babcia jak to babcia, pogrymasiła troszkę na to co się tu działo.
- Tak, widzieliśmy te góry jedzenia. Będzie nad czym debatować- zachichotałam.
- Podlać? Ale babciu, przecież ta konewka jest pusta, nie zauważyłaś?- stwierdziłam, delikatnie zabierając jej konewkę i przekręcając "do góry nogami", aby pokazać, że nic się z niej nie wylewa.
Jednak to co się stało potem normalnie mnie zmroziło. Dopiero co zwyczajna rozmowa, a tu na raz taki tekst? Normalnie aż się mimowolnie cofnęłam o krok.
- Babciu, wybacz jeśli cię urażę, ale aby na pewno dobrze się czujesz?- zapytałam z wyraźną troską w głosie.
Kurde, co jest? Nie znałam tej poczciwej starowinki od tej strony. Jej jedyna dziwność polegała tylko na tym, że często gęsto przysypiała jak z nią rozmawiałam. A nie na rzucaniu jakiś tekstów o śmierci w ogniu, nawet jeśli miałoby to dotyczyć jakiegoś durnego kwiatka. Jeszcze wcześniejsze zachowanie Anki... Normalnie zaczynałam się obawiać swojej własnej rodziny. Coś tu było albo bardzo nie tak, albo coś mi się robi na łeb. Szczerze mówiąc żadna z tych wersji mi nie odpowiadała.

Did - 2016-05-05, 23:11

- Kochanie poczekaj... ta konewka jest pełna wody! - babcia zawołała do ciebie, ale niestety o sekundę za późno.
Kiedy przechyliłaś konewkę, żeby udowodnić jej pustość, zafundowałaś sobie darmowy prysznic lodowatą wodą. Czyżby naprawdę ci się to przywidziało, że twoja babunia podlewała kwiaty pustą konewką czy magicznie woda pojawiła się w niej, kiedy chwyciłaś ją do ręki? Odpowiedź na to pytanie zapewne zna tylko Eleonora, ale jednak nie wydaje się skora do jej wyjawienia. Łącząc ten fakt z dziwnym zdaniem o róży, można wywnioskować, że coś przed tobą ukrywa. Tylko co?
- Gwen! Nic ci nie jest! Mówiłam ci, że ta konewka ma w sobie wodę. Czemu w ogóle chciałaś ją przechylić? Szybko musimy iść do domu, bo jeszcze się przeziębisz! - zawołała ze strachem w oczach, chwytając cię za ramiona i kierując się z tobą w stronę wejściowych drzwi.

Gwen Brown - 2016-05-06, 08:03

Ej, nie pisałam, że przekręcam tę konewkę nad sobą xD

Przechyliłam konewkę, a tu chlust i polała się woda. Że jak? Mogłabym przysiąc na wszystko, że konewka była puściuteńka i nie lało się z niej nic. Ki diabeł? No, ale przynajmniej "wróciła" moja przyjemna babunia.
- Nie, nie, przecież to tylko woda. Hm, a byłam pewna, że jest pusta... To nic, babciu
No to wróciłam do domu. Ech, trzeba będzie się powycierać i przebrać. Dobrze, że założyłam jakieś pośledniejsze łachy, a nie tę nową sukienkę.
Aczkolwiek sprawa konewki nie dawała mi spokoju. Przecież, kiedy ją brałam była lekka... A może uzyskane przez klątwę siła zagięła mi nieco obraz rzeczywistości? Cholera wie...

Did - 2016-05-06, 16:30

Na szczęście w drodze do pokoju nie wpadłaś na żadnego członka swojej rodziny, więc ten przypadkowy wypadek w ogrodzie zostaje na razie między tobą i babcią Eleonorą. Nawet nie masz jak się podzielić nim z Anką albo Remim, bowiem oboje jeszcze smacznie śpią w łóżkach. Ich sen jest na tyle mocny, że nie obudzili się nawet z niego, kiedy krzątałaś się po pomieszczeniu w poszukiwaniu czystych ubrań. Po znalezieniu ostatniej pary z takowego rodzaju ciuchów, przebrałaś się i wyszłaś z pokoju. Na korytarzu wpadłaś od razu na trójkę osób, namiętnie kłócących się o coś. Jedyną osobą, którą jesteś w stanie rozpoznać jest twoja kuzynka Kate. Mimo że zmieniła swój styl ubierania na mniej kolorowy, to jednak tych zielonych oczu i różowych włosów nie da się zapomnieć. Również ona pamięta ciebie, bowiem uśmiechnęła się do ciebie, kiedy tylko cię ujrzała.
- Cześć Gwen! Dawno się nie widziałyśmy. - rzuciła, przytulając się do ciebie. - To mój narzeczony Scott i jego młodsza siostra Lydia. - dodała.
- Cześć. - Lydia przywitała się z tobą.
- Gwen, tak! Jak się dobrze składa, że wpadłaś na nas! Twoja mama poprosiła nas o zrobienie zakupów, więc na pewno ucieszysz się na wypad z Lydią do sklepu! Lepiej się poznacie! - Scott powiedział, chwytając Kate za rękę. - Do zobaczenia! - oboje dodali, znikając w odmętach willi, zanim zdążyłaś zareagować.
- Wiedziałam, że to zrobi. Straszny dupek z niego. - Lydia westchnęła. - Nie myśl też, że dam się samej w to wrobić. Musisz mi pomóc, bo ta lista jest kosmiczna. Po co w ogóle robić tyle jedzenia... - jęknęła, pokazując ci kartkę A4 wypełnioną po sam koniec nazwami produktów.

Scott - http://s-media-cache-ak0....61a6e8749a4.jpg
Lydia - http://s-media-cache-ak0....232d89f4ace.jpg

Gwen Brown - 2016-05-06, 16:39

Na szczęście nikt inny nie widział mojej przygody z konewką, więc mogłam spokojnie się przebrać. Remi i Anka smacznie spali, więc postanowiłam się ewakuować z pokoju, coby sobie jeszcze pospali. Na korytarzu natknęłam się na Kate i jakąś parkę.
- O, cześć, Kate- przywitałam się.
Potem przedstawiła mi swego narzeczonego i jej siostrę. Tyle co się nawzajem po przywitaliśmy, kiedy niespodziewanie ów chłopaczyna wcisnął mi listę zakupów i nakazał z Lydią ruszać w miasto. Wow, co tu się działo.
- Okeeej, niech mu będzie- stwierdziłam obserwując jak w pośpiechu oddala się z Kate.
- Fakt, nasze kobitki mają rozmach jeśli idzie o jakieś przygotowania. Później nie będzie komu tego wszystkiego przejeść- odparłam, zerkając na listę.
- Powiedz mi Lydio, wolisz się przetuptać do miasta, czy też szybki lot na pokemonach?- zagadnęłam
Osobiście wolałam wsiąść na grzbiet Shinonome, aby nie tracić czasu na jakieś wędrówki.

Did - 2016-05-06, 22:15

- Naprawdę przeszło ci przez myśl, żeby iść do miasta na piechotę? Nie mam pytań. - Lydia westchnęła, wyciągając z kieszeni pokeball. - Mam nadzieję, że posiadasz coś szybkiego, bo moja albinos lodowa pegaz Rapidash... jest niezwykle szybka. Cudem udało mi się ją okiełznać i złapać. - dodała, podążając za tobą do wyjścia.
Niestety na Lydii przywołanie legendarnego pokemona nie zrobiło żadnego wrażenia, więc bez zbędnego marnowania czasu na wzdychania i zachwyty, wystartowałyście w kierunku centrum Petalburg City, by kupić wypisane przez panie domu składniki na kolejne potrawy na zjazd. Niemniej jednak, zatrzymałyście się na obrzeżach miasta, bowiem nie każdy jego mieszkaniec będzie, jak Lydia i nie zareaguje na Lugię. Na pewno znalazłby się osoby, które skakałby na około was i błagały o zdjęcia czy nawet przejażdżkę na niej.
- Mogę ci coś powiedzieć w sekrecie? Myślę, że mnie zrozumiesz, bo widziałam, co zrobiłaś dzisiaj w ogródku i także myślałam, że konewka jest pusta. - Lydia szepnęła do ciebie. - Po śniadaniu udałam się do kuchni, żeby zrobić sobie herbatę, a na samym wejściu do niej zauważyłam, jak twoja mama zapala kuchenkę bez przekręcenia palnika. Identycznie jak pani Eleonora. - dodała.

Gwen Brown - 2016-05-07, 08:25

Lodowa skrzydlata Rapidash i to jeszcze albinos? Jest rozmach, nawet w najśmielszych snach nie sądziłam, że takie pokemony chodzą po ziemi. Ot, kolejna ciekawostka.
Tymczasem poleciałyśmy do miasta po te nieszczęsne zakupy. Wylądowałyśmy jednak nieco za miastem. Wolałam nie ryzykować tego, że widok Shinonome wywołałby jakieś zaciekawienie. Jeszcze ludzie by zaczęli za mną łazić i smęcić. Tymczasem Lydia zwierzyła mi się, że widziała moją poranną "przygodę" z babcią.
- Wiedziałam! Wiedziałam, że mi się nie przywidziało!- stwierdziłam z wyraźną satysfakcją w głosie, ale również szeptem.
Nie mniej troszkę mnie ta sprawa zafrapowała. Mama, babcia Eleonora... Jak na razie to "babska" część rodzinki z mamy strony. Jakby do tego dołożyć moją zdolność rozumienia pokemonów i dziwne zachowanie Anki w metrze, to zaczyna się tu kleić całkiem ciekawa teoria...
- Hm, zobaczymy co z tego wyniknie. A na razie zróbmy te nieszczęsne zakupy i wracajmy- powiedziałam.
"Może znowu zaobserwuję jakąś niezwykłą ciekawostkę"- dodałam sobie w myślach.

Did - 2016-05-07, 21:45

- Mam nadzieję, że to tylko nasze przywidzenia. Na około willi rośnie wiele roślin, może zapach jednej z nich... po prostu nas zatruł? - Lydia westchnęła, kierując się razem z tobą w stronę supermarketu.
Znalezienie ostatnich składników z listy zajęło wam dość sporo czasu, ale zdążyłyście wyrobić się ze wszystkim równo w godzinę. Jednakże po powrocie do domu, zostałyście przymusowo przydzielone do obierania i krojenia warzywa na jarzynową sałatkę. Było tego tyle, że z tym wyrobiłyście się dopiero o siódmej wieczorem, bowiem nie można zrobić jednej miski owego dania, ale trzy i do piekielnie duże! Może babunia zaprosiła więcej gości albo zjazd będzie trwał kilka dni? To mogłoby być możliwe, bo jak inaczej wyjaśnić takie przygotowania?
- Dziewczyny, macie teraz chwilę? Zostałam wybrana, żeby coś wam pokazać. To dość istotne, ale nigdzie się nie wybiera. - ciotka Sasha spytała się ciebie, Lydii i Anki, zanim zdążyłyście wyjść z kuchni.
- Kilka minut mnie nie zbawi. - Lydia odpowiedziała jej, a Anka przytaknęła na jej słowa.

Gwen Brown - 2016-05-07, 21:50

Trzeba było złazić pół miasta, ale po godzince powróciłyśmy do rezydencji. Kiedy już myślałam, że troszkę sobie pomyszkuję, zostałam razem z Lydią i Anką oddelegowana do przygotowywania sałatki. A raczej sałatek. A nawet sałat. Chryste ile tego było.
- Babuniu, co ty chcesz armię wykarmić czy jak?- jęknęłam w trakcie krojenia.
Zeszło nam długo. Bardzo długo. A że zajęcia było monotonne, pojawienie się ciotki Sashy było jak wybawienie.
- Prowadź ciociu- powiedziałam, bez wahania porzucając robotę i kierując się w jej stronę.
Ciekawe, co chciała nam pokazać?

Did - 2016-05-08, 17:21

- To, co za chwile ujrzycie... musi pozostać między nami, rozumiecie? - ciotka Sasha powiedziała do was, zaczynając prowadzić was korytarzem, który widzicie pierwszy raz w życiu. Jakby po prostu pojawił się chwilę przed waszym pojawieniem. Na końcu tego ciemnego i nieco ciasnego tunelu, ujrzałyście drewniane drzwi w starym stylu, a dokładniej kilka desek zbitych w jedno. W pomieszczeniu za nimi znajduje się jedynie stara księga z rodowym nazwiskiem waszej rodziny, czyli Smith. Wyryte litery w drewnianej okładce, wypełnione są substancją, mimo że już od dawna zaschniętą, to jednak nie pozbawioną metalicznego zapachu, który unosi się w całym pomieszczeniu. O dziwo nie robi się wam od niego słabo.
- Gwen, pewnie zastanawiasz się czemu potrafisz rozmawiać z pokemonami? Zaś ty Anno ostatnio musiałaś zauważyć, że przesiąknęła cię olbrzymia siła, której nie jesteś czasami wstanie ujarzmić. Natomiast ty Lydio, dziewczyna nie należąca do naszego rodu, ale dziwnym trafem z nami powiązana. Czuję mrok w twoim niewinnym sercu. Dobrze, że potrafimy przyciągać do siebie mężczyzn o nadnaturalnej naturze. - uśmiechnęła się do was. - Może przejdę od razu do sedna sprawy. Kobiety z naszej rodziny posiadają ukryte talenty. To między innymi dzięki nim żyjesz, Gwen. Bez tego daru, klątwa pochłonęłaby twoje ciało, obracając je w popiół. Ta doktorka z muzeum nie znała nawet połowy prawdy o niej. Co do omówienia waszych darów, to jeszcze nie ten moment. Teraz miałyście się tylko o tym dowiedzieć, ale jeśli macie jakieś pytania o podstawowe informacje, to śmiało pytajcie. - westchnęła. - Omal zapomniałam! Księga za mną, to spis wszystkich kobiet z naszego rodu i ich umiejętności. Będziecie mogły ją przejrzeć. - dodała, czekając na wasze reakcje.

Gwen Brown - 2016-05-08, 18:00

Zrobiło się dość tajemniczo, a to uczucie narosło kiedy ciotka poprowadziła nas jakimś korytarzem, którego nie znałam. Na jego końcu była niewielka salka z wielką księgą pośrodku. Potem ciotka powiedziała coś, co spłynęło na mnie jak grom z jasnego nieba. Nie tylko ja miałam moc. Anka, mama, babcia... Wszystkie my. I dopiero teraz się o tym dowiaduję. Po tych wszystkich latach. W pierwszej chwili to był raczej szok i niedowierzanie, z drugiej...
- Nie no, fajnie wiedzieć. Ciekawiło mnie bardziej jak długo zamierzałyście to trzymać w sekrecie- mruknęłam poirytowana.
Czułam, jak narastał we mnie jakiś taki dziwny gniew. Coś, co dawno temu zdusiłam w sobie teraz właśnie znalazło swoje ujście...
- A jeszcze bardziej ciekawi mnie dlaczego dowiadujemy się tego od ciebie. Gdzie jest mama? Co, nie miała śmiałości spojrzeć mi teraz w twarz?! Po tych wszystkich latach, kiedy ludzie pokazywali mnie sobie palcami, wyzywali od wiedźm i straszyli mną dzieci?! Tak?! A ja nawet nie wiedziałam dlaczego. Dlaczego ja jestem inna, a rodzice nie. Dlaczego Anka mogła dorastać normalnie, a mnie wszyscy unikali. I przez te wszystkie lata żadna nawet nie bąknęła choćby słowa! Jeszcze rozumiem czasy, kiedy miałam jakieś 10 lat, ale potem? Kiedy miałam się tego dowiedzieć?! Na łożu śmierci?!
Byłam wściekła. Już nawet nie zła, ale wściekła. Nie co dzień człowiek dowiadywał się, że własna rodzina okłamuje cię przez całe życie.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group