To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Pokemon Crystal
Forum PBF o tematyce Pokemon~

MG Galliusz - [+18] Gwen, Remi i kupa przygód

Galliusz - 2018-09-02, 23:20

- Momentami też odnoszę takie wrażenie, Gwen – odparł na twoją uwagę, że pewnego dnia z twojej torby może wyjść coś żarłocznego.
W każdym razie jaja spoczęły między wami na ławce i cóż, wyglądały bardzo jajowato i jajkowo, ale bynajmniej jajcarskiego humoru nie miały. Każde wydawało się należeć do innego gatunku. Zamiast jednak dociekać co też może się w nich kryć za pomocą oka i dexa, pomyślałaś o wyprawie do Centrum, by tam personel medyczny zajął się nimi na koszt państwa.
- W zasadzie Gweni to chwilowo i tak nie mamy gdzie się spieszyć, więc mi to wsioryba – odparł twój ukochany, gdy na moment oderwałaś wzrok od jaj i spojrzałaś na niego.
Gdy pozbierawszy jaja z powrotem do torby, ale tak na wierzch, by łatwo je wydobyć w Centrum, ponownie spojrzałaś w stronę Remiego, zobaczyłaś puste ubrania spod których wygramolił się czarny kot, oglądający teraz swoje futrzaste ja. Na koniec westchnął.
- No tak, mogłem się tego spodziewać – prychnął. – Coś już dawno mnie nie sfutrzyło. – spojrzał na swoje rzeczy. – Em, pomożesz Gwen? Przydałby mi się teraz przeciwstawny kciuk, albo dwa – poprosił, wpatrując się w ciebie wielkimi, błękitnymi oczyskami.

Gwen Brown - 2018-09-03, 08:26

A zatem galopem ku Centrum! No, przynajmniej taki był pierwszy zamysł, bo kiedy odwróciłam się od torby, do której ponownie włożyłam jajka... Remiego nie było. Znaczy inaczej- był, ale zdecydowanie nie był teraz sobą.
- Faktycznie dawno, aż mi się trochę zatarła skala twojej puchatości- puściłam mu oczko, wyciągając go ze sterty ubrań.
Co tu dużo mówić, był puchaty. I mięciutki. Razem daje to obraz istotki idealnie nadającej się do tulenia. Właściwie nie mogłam się powstrzymać by tego nie zrobić.
- Mhm... Poziom mięciutkości w skali normy... Wybacz, odruch bezwarunkowy na tulenie wszystkiego co miłe i puchate- oznajmiłam ze śmiechem, przytulając go do policzka. Boże jak ja lubiłam to jego futerko!
No, tulenie tuleniem, ale tylko troszeczkę. Wiedziałam, że Remi lubi pieszczoty, ale wszystko w jakichś stosownych ilościach. W każdym razie przechodzę już w nieco wyćwiczony tryb "mój facet jest kotem"- jego ciuchy składam na szybkości i wrzucam do jego plecaka, gdzieś na wierzch. Zostawiam jednak jego koszulkę, coby trzymać ją w garści- gdyby go od kociło, będzie to pierwsza rzecz jaką mu rzucę, by nie stał w totalnym negliżu. Potem mój tobołek zarzucam na jedno ramię, jego na drugie, a Remiego na wierzch. W końcu co to za przyjemność dla niego, by wisiał mi w rękach, a tak może się wygodnie rozsiąść na naszych plecakach czy przytulić do któregoś z moich ramion.
- Linia transportowa Juczna Gwenia gotowa do drogi!- zakrzyknęłam wesoło.
Chociaż jak tak się zastanowić z tych wszystkich rzeczy to oczywiście mój tobół był najcięższy. Właściwie wcale mnie to nie dziwi. Hm... To chyba oznacza, że jestem Juczną Gwenią przez cały czas. Och. No, ale z drugiej strony gdyby zaszła potrzeba wydobycia czegoś nietypowego, podejrzewam, że dogrzebałabym się nawet do kowadła, a to też jakiś plus sytuacyjny!

Galliusz - 2018-09-05, 14:44

Można zakładać, że inna dziewczyna mająca chłopaka zmieniającego się w kota, inaczej reagowałaby na jego przypadłość mimo przyzwyczajenia. Ty jednak schwyciłaś Remiego i zacząłeś przytulać się do jego miękkiego futerka. Bez wątpienia był miękkości pierwszego sortu. Sam zainteresowany mruczał zadowolony z pieszczot.
- Największy plus tej klątwy – miauknął, lgnąc do ciebie.
W końcu odstawiłaś go na ławkę i zabrałaś się za jego rzeczy, co by nic tutaj nie zostało i żeby być gotową na spontaniczny powrót twojego faceta do jego prawdziwego, niefutrzanego ja. Remiego też zwinęłaś i posadziłaś na jednej z toreb. Tak obładowana, ruszyłaś w stronę najbliższego Centrum Pokemon. Gdy opuściłaś zaciszny park wokół muzeum i wyszłaś na ulicę „Juczna Gwen” przyciągała ciekawskie spojrzenia przychodniów.
- Czasem mnie zadziwia ile w tym twoim ciałku drzemie sił, słońce – miauknął Remi, gdy nie było szansy, że zostanie usłyszany przez kogoś postronnego. – A nie, zaraz. Przecież drzemie w tobie cały wielgachny smok – zażartował sobie.
Co by nie przedłużać, bez większych kłopotów dotarłaś do Centrum Pokemon i wparowałaś do środka. O tej porze ruch był niemały. Dzieciaki jak to dzieciaki, po szkole się pojedynkowały, a dziecięcy brak doświadczenia prowadził do wielu urazów u ich pokemonów. Oczywiście starszych osób też nie brakowało. Czeka was co nieco stania w kolejce.
- Jak ci się będzie nudzić, kochanie, możesz głaskać, nie obrażę się - usłyszałaś mruczący szept.

Gwen Brown - 2018-09-06, 21:33

A zatem Juczna Gwenia ekspress ruszył ku Centrum Pokemon. Wzbudziłam niemałe poruszenie wśród przechodniów. W końcu która normalna laska popyla przez świat z plecakiem, wypchaną fest torbą i kotem na plecach? Ale to nic, chrzanić innych, ważne by nam było ok! Z takim optymistycznym nastawieniem dotarłam do Centrum, a tam...
- O Matko Bosko...- jęknęłam widząc panujące tam dzikie tłumy.
Choroba, kto by pomyślał, że zleci się tu tyle dzieciarni, niewprawnej w walkach. Ale z drugiej strony miasto ogromne, to i klientów sporo.
- Nie omieszkam- odszepnęłam od czasu do czasu "kiźmając" go ręką.
No nic, trzeba będzie poczekać. Kto wie jak długo nosiłam tamte jajka w totalnej nieświadomości, ale może wytrzymają jeszcze trochę. Z drugiej strony, gdyby jednak nie wytrzymały, byłby pretekst by narobić szuszoru- nic tak nie alarmuje ludzi jak dziki okrzyk typu "LUDZIE, RATUNKU, POMOCY, JAJA MI SIĘ RODZĄ!!!" Albo coś w ten deseń.

Galliusz - 2018-09-13, 09:43

Zatem stanęłaś sobie w kolejczce, od czasu do czasu miziając swojego zaczarowanego ukochanego i czekając na swoją kolej. Jednakowoż jajkom nigdzie się nie śpieszyło, a kolejka szła dość sprawnie naprzód, więc nie było powodu do krzyków. Większość poszkodowanych pokemonów miała drobne urazy, z którymi personel medyczny błyskawicznie sobie radził.Gdy wreszcie, jakieś 20 minut później sama stanęłaś przed ladą pielęgniarki, kobieta w charakterystycznym uniformie z westchnieniem zmęczenia opadła na krzesło.
- Proszę chwileczkę zaczekać. Muszę złapać oddech – jęknęła w waszą stronę. – Straszny dzisiaj ruch. Jakby nagle całemu miasto zachciało się pojedynkować i wysyłać pokemony do urazogennej pracy – dodała, wskazując na pełną salę Centrum.

Gwen Brown - 2018-09-15, 16:08

Kolejka poruszała się powoli... ale do przodu. I to było najważniejsze. Głaskałam sobie Remiego i od czasu do czasu robiłam ten kroczek bliżej lady. W chwilach takich jak ta, aż współczułam tym wszystkich siostrom Joy i innym pielęgniarkom płci obojga. Taka ilość trenerów to jak jawny nalot. Kiedy w końcu nadeszła moja kolej, urzędująca tam pielęgniarka musiała sobie zrobić przerwę.
- Jasne, ostatecznie nikt mi tu nie umiera na rękach, możemy poczekać- odparłam, uśmiechając się przyjaźnie.
Postawiłam na ladzie swoją torbę, uprzednio przesuwając Remiego bardziej w stronę tego ramienia, na którym wisiał jego plecak. Kiedy pielęgniarka sobie spocznie, będę mogła od razu wygrzebać jajka.
- Właściwie może poczęstować wodą? Tacham tego tyle, że nie zrobi mi to większej różnicy, a widzę, że pani by się przydała- dodałam, wygrzebując z torby butelkę wody i stawiając ją bliżej pielęgniarki.
W geście dobrej woli dorzuciłam też 2 muffinki, bo po tych wszystkich "grzebaninach" miałam je chyba bliżej wierzchu. A przynajmniej tak mi się wydawało, że gdzieś mi mignęły. Nie ma co tak doić naszej służby zdrowia, pielęgniarka też człowiek, niech sobie biedulka coś skubnie póki ma okazję i nie trafiła na roszczeniowego gówniarza "z dobrego domu".

Galliusz - 2018-09-16, 22:38

Pielęgniarka spojrzała na ciebie z wdzięcznością, że nie jesteś jednym z tych trenerów chcących pomocy dla pokemonów „na już!” Czego nie można powiedzieć o niektórych innych stojących za tobą w kolejce, którzy psioczyli, że „co to za przerwy!” Tymczasem usadowiłaś swoją torbę i czekałaś sobie cierpliwie. Nawet wodę kobiecinie zaproponowałaś.
- Oh, dziękuję bardzo – rzekła z umęczonym uśmiechem, przyjmując butelkę.
Kulturalnie nalała sobie do kubeczka i wypiła. Chciała oddać resztę butelki. Wtedy dostała jeszcze dwie muf finki. To już bardzo zaskoczyło kobietę.
- Nie, nie, sama woda wystarczy, ale dziękuję. Jesteś bardzo miła – zaśmiała się, prostując na krześle. – Dobrze moja droga, w czym mogę ci pomóc? Twoje pokemony również potrzebują przeglądu medycznego? – zapytała, zgłaszając gotowość, aby cię obsłużyć.

Gwen Brown - 2018-09-19, 22:15

Ja tu do kobity z sercem i ludzkim podejściem, a z tyłu już się sypały kalumnie z ust rozwydrzonych gówniarzy. No kurde!
- Ludzie, ogarnijcie się trochę! Pani zachrzania za tą ladą aż się malutka robi, a wy nawet nie pozwalacie jej się napić czy usiąść na 2 minuty. Gwarantuję wam, jeśli by zemdlała wcale nie zostalibyście szybciej obsłużeni. Nie widzę by ktoś tu umierał, więc minutka w tę czy w tamtą chyba nikogo nie zbawi, co?- huknęłam w stronę tłumu.
No trochi jakiejś kultury i poszanowania dla drugiego człowieka. Ale czego się spodziewać po rozwydrzonych, wielkomiejskich paniątkach. Ech, tutaj ludzie to mają przesraną robotę. Ogólnie w miastach jest większy ruch niż gdzieś na trasach między miasteczkami i ma to sens, ale w metropoliach tego kalibru... Ojoj. No jawnie robiło mi się szkoda tych wszystkich pielęgniarek i innych ludzi, którzy mieli do obsłużenia tego typu hordy. W dodatku praktycznie dzień w dzień.
Tymczasem kobitka chwilkę spoczęła i zapytała w czym pomóc. Zaczęłam więc wyciągać jajka.
- Właściwie to bardziej inkubatora. Chciałabym wykluć te maluchy, póki jestem w mieście i ktoś wprawny mógłby rzucić okiem czy wszystko z nimi w porządku.

Galliusz - 2018-09-22, 12:34

Ktokolwiek za twoimi plecami wcześniej głośno narzekał, po twojej tyradzie zamilknął. Kolejka nagle zrobiłą się bardzo spokojna. Ze swojego ramienia usłyszałaś miałczenie. Ty wiedziałaś, że to koci chichot Remiego.
- Moja Gwen w akcji – szepnął z pochwałą.
Zajęłaś się jednak swoją sprawą. Pielęgniarka cię wysłuchała, po czym wstukała cię w coś komputer.
- Wygląda na to, że nikt nie korzysta teraz z inkubatora, moja droga, więc nawet nie będziesz musiała czekać – oznajmiła. – Zapraszam więc ciebie z tym byś przeszła pod salę numer 11 – dała ci jakąś karteczkę, po czym wskazała ci korytarz za ladą. – Czwarte drzwi na prawo. Doktor Jones zajmie się twoją sprawą. Zapewniam cię, że w kwestii pokemonowych jaj i nowonarodzonych stworzeń nie ma w tym budynku lepszego eksperta – uśmiechnęła się. – To wszystko z czym przychodzisz? – zapytała.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group