- Jeśli będę mógł w zamian chwilę u pana odpocząć, czy wypić herbatę, to nie widzę żadnych przeszkód - odpowiedziałem. Staruszek wydawał się być przyjemnym w odbiorze człowiekiem i nie widziałem problemu, by mu nie pomóc.
Odłożyłem bagaże, aby spoczywały bezpiecznie na grzbiecie Iwy, po czym podszedłem nieco bliżej, aby się przedstawić.
- Drake Forester, właśnie wyruszam na charmandery. Planuję założyć hodowlę - nie mogłem się powstrzymać, by się nie pochwalić. W końcu właśnie stawiałem pierwsze kroki ku mojemu marzeniu.
Numer podania: #187
Którego Pokemona wybrałeś do zaadoptowania?: Houndour
Dlaczego chcesz adoptować tego Pokemona?: Będę prowadzić hodowlę charmanderów i potrzebuję nieco psów zaganiaczy. Ognistych, rzecz jasna.
Sposób trenowania (i inne): Lubię fabularnie. Będzie fabularnie. Wszak jestem hodowcą, na tym ta gra polega x'D
Jeden problem się rozwiązał, pojawił się za to drugi: trzeba będzie wykombinować coś w rodzaju siodła. Nie chciałem przecież zbytnio się poobijać - zależało mi jednak na sprawności tych części ciała.
Odchrząknąłem w odpowiedzi i zsunąłem się z Iwa.
- Przepraszam za najście - zacząłem grecznie - ale zdaje się, że Bo chciałby spędzić trochę czasu z pańską podopieczną.
Wskazałem wymownie na parkę i przyjrzałem się bliżej zagonowi. Zawsze miło spotkać kolegę po fachu i wymienić kilka zdań, zwłaszcza, kiedy jego pokemony zdawały się zdrowe i zadowolone z warunków.
Ostatnio większość moich graczy (o ile nie wszyscy), zgodzili się na przedłużenie czasu do 2 tyg. Chociaż w sumie moja rachuba dawno już się zgubiła i w sumie nie wiem czy już dawno nie spóźniam się u Rabarbarossy, czy może już też u innych ;;
No cóż, pozostaje mi przeprosić moich graczy. Dla niektórych mam ciągle przygotowane mniej lub więcej wątków, bardzo chętnie przekażę to ich kolejnym MG, jeśli zdecydują się na przeniesienie rozgrywki, a ja spróbuję wrócić jak tylko będzie to możliwe i, mam nadzieję, do tego czasu uda mi się znaleźć nieco więcej czasu na gry. Prawdopodobnie w nieco mniejszej ilości tym razem, żeby prościej było to opanować^^'
Zatrzymałem się na chwilę w miejscu i podążyłem wzrokiem za odlatującym duchem. No. Cokolwiek nie znalazł, będzie to warte uwagi.
- Wesoła kompanija! - zarządziłem, wyciągając palec w tamtą stronę. - Przez piętę zwrot i gonimy za duchem!
Złapałem Kumo na ręce i przyspieszyłem kroku, starając się wyrównać krok z Iwem. Nie wiedziałem tak właściwie jak szybko potrafią się rhyhorny poruszać. No, na pewno da się na nich jeździć, ale to prawdopodobnie też wymagało jakiegoś przeszkolenia. Zanotowałem sobie, żeby poruszyć ten temat jak tylko spotkam Vina, bo możliwość przemierzania drogi na czyimś grzbiecie była jednak kusząca.
Zacofanie technologiczne w stosunku do waszego gatunku widziałaś tu na każdym kroku. Przede wszystkim tutejsi zbrojni - czyli w sumie głównie policjanci - nosili proste bronie palne o pociskach małego kalibru. Widziałaś też wiatrówki u niektórych myśliwych i... to właściwie tyle. Dzieciaki biegały z pokedexami wielkości zeszytów, podczas gdy twój mieścił się w bransolecie. Pokeballe też były jakieś inne, większe i toporniejsze, z niewielką mocą 'łapiącą'. No i te lecznice, gdzie pokemon musiał zostać na około godzinę, zamiast przejść w kilka sekund przez maszynę.
Stałaś przed centrum, paląc ziemskie papierosy i czujnie przyglądając się okolicy. Twoja doskonale dobrana iluzja przyciągała spojrzenia wielu samców, a nawet kilku samic - nikt jednak nie wyglądał groźnie, raczej zachowywali się głośno i drażniąco, przechodząc obok ciebie. Czas płynął powoli.
W pewnym momencie ujrzałaś na niebie ciemny błysk, jakby pełznącego węża z kolorowego światła. Sen? A już traciłaś wiarę w to, czy ludzie w ogóle śnią. Wąż mknął w mniej-więcej twoim kierunku z dość dużą prędkością
- Jesteśmy mniej więcej tu - Jin wbił patyk w ziemię, rysując znak X na mapie. Na mapie wyglądało to jakbyście tak właściwie byli u stóp wzgórz, jednak droga do tej pory była raczej płaska, a ponad wierzchołkami drzew widziałaś tylko niebo. - Jutro wieczorem, może pojutrze w południe, powinniśmy dotrzeć do wioski - kolejna kropka ozdobiła mapę, zaledwie kilka centymetrów wyżej. - w której jest szansa, że ktoś nas kawałek podwiezie. Tak czy inaczej musimy zaopatrzyć się w zapasy potrzebne do przejścia przez przełęcz.
Kolejna narysowana kreska przecinała w poprzek szlak gór. O ile jednam poprzednie odległości były niewielkie, ta zdawała się być przynajmniej pięć razy dłuższa.
- Po drugiej stronie sprawa się komplikuje. Dokładne mapy można znaleźć przeważnie w ognistej prowincji, jednak większość pozostałych rodów niekoniecznie zapuszcza się w te rejony. Warunki są mało przyjazne. Będziemy musieli znaleźć domostwo, zanim skończą się zapasy. A potem podróż do stolicy.
Ostatnia kropka znajdowała się na północy lodowego obrysu. Mężczyzna odczekał jeszcze chwilę, po czym zapytał, czy zapamiętałaś szczegóły z mapy.
W jakim momencie Twój feebas ewoluował? Bo ma tam skrócony jakiś wątek w opisie, ale tego nie było w tej grze.
Wybrałeś jeden z kamieni, a wąż posłusznie obrócił ku niemu łeb. Cały czas pozostawał w lekkim ruchu, a poszczególne segmenty jego ciała wydawały ciche dźwięki zgrzytania i szurania ocierających się o siebie kamieni. Zdecydowanie mogłeś teraz zobaczyć jego wężowatą stronę, kiedy tańczył z półotwartym pyskiem niczym arbok pod wpływem muzyki.
A potem zaatakował.
Zawinął się wąż, po czym odbił ogonem w drugą stronę, wyrzucając z ziemi sporą chmurę kamieni i żwiru. Kiedy nie miał już czym rzucić, skulił się jak arbok przed atakiem, po czym wystrzelił jak sprężyna, z rykiem i otwartym pyskiem, z którego wystrzeliło kilka pokaźnej wielkości pocisków. Choć mniej zmasowany, ta wersja ataku zdawała się być nieco bardziej celna. Po kilku próbach onix najwyraźniej wystrzelił się z amunicji, ponieważ ponownie skręcił się w sprężynę i tym razem wystrzelił... siebie. Jak na ożywioną skałę udało mu się doskoczyć dość daleko, trafiając niemal w sam środek kamienia i wzbijając w górę olbrzymią chmurę pyłu.
Kiedy kurz opadł, onix leżał zawinięty wokół miejsca, gdzie do niedawna stał cel - teraz natomiast była to kupa kamieni.
Liao skinął głową, przełykając ryż.
- Dokładnie. Mam nadzieję odnaleźć tam też smoki. Możliwie dużo, aby potem móc je sprowadzić na ich ziemię. Byłoby wielką stratą, gdybyśmy przez tę wojnę stracili część gatunków.
Mówił do ciebie powoli, uważając, żeby nie odzywać się podczas jedzenia. Co prawda nie widziałaś w życiu wielu ludzi, miałaś jednak wrażenie, że w jego ruchach jest coś dziwnego - były oszczędne i uprzejme, a mężczyzna przez cały czas siedział wyprostowany jak struna. Przypominał ci przez to trochę twojego ojca, który zachowywał się kiedyś dość podobnie, teraz jednak przejmował się tym głównie na oficjalnych spotkaniach z mnichami, czy też świątecznych większych ucztach.
*wślizguje się po cichutku i ma nadzieję, że nikt nie zauważy, że to o kilka godzin za późno*
Przeczytałem wszystko, co pokedex miał dla mnie do zaoferowania, po czym z satysfakcją schowałem go do kieszeni. No cóż, ptaszek będzie wymagał co prawda nieco pracy, ale już w głowie układał mi się plan treningowy, który miał pomóc wyciągnąć jak najwięcej z jego specjalnej umiejętności.
Wstałem, otrzepałem zadek i przeciągnąłem stare kości. Ok. Trzeba było ruszać dalej. Wypuściłem Bo w powietrze i Iwo na drogę obok siebie, po czym Kumo na jego grzbiet. Wierzyłem, że aby móc wyciągnąć z pokemonów jak najwięcej, powinny one być przede wszystkim dobrze zsocjalizowane z otoczeniem. Dodatkowo marsz sam w sobie był już pewnym ćwiczeniem, które miało nie pozwolić, aby pokemon za długo gnił w pokeballu. Nikt mnie nigdy nie przekona, że to może być wygodne.
Chłopak rozsiadł się szeroko na krześle i pochylił się do przodu, opierając łokcie na kolanach.
- O nie, zdecydowanie nie - zaprzeczył szybko. - Gdyby świat to były same motylki, to dalej byś tamtą drużynę miała. Tak zgaduję... - chłopak zamilkł na chwilę i zdawało ci się, że widzisz, jak pod czaszką powoli kręcą się zwoje mózgowe. - Chyyba że bardzo się mylę i w takim razie wybacz, że cię zaczepiam.
Najwyraźniej poczuł się odrobinę niezręcznie, bo poprawił się na krześle i zaczął przeszukiwać duży plecak podróżny, który wcześniej odłożył na krzesło obok.
Kalessin zakręcił kością w łapie, przystawiając ją na chwilę do czoła w parodii salutu, po czym wszedł między drzewa. Rozglądał się po gałęziach w poszukiwaniu potencjalnych świadków, alb chociaż jakichkolwiek oznak życia.
Wilczek przyglądał ci się podejrzliwie i tylko zacisnął mocno szczęki. Wydawał się nieco zbity z tropu i zerkał to na ciebie, to na Quri, jakby nie do końca wiedział, co o tym wszystkim myśleć. Ostatecznie skupił wzrok na uprzęży, która ich spinała, po czym usiadł wygodnie.
- Nie muszę o niczym wam mówić - oświadczył z zaciętą miną. - Nie macie ze mnie żadnego pożytku jako zakładnika. Jestem tylko małym pokemonem. Moglibyście mnie wypuścić - oświadczył z nutą wyrzutu w głosie.
Liczyłaś na odpowiedź losu, ten jednak pozostawał milczący. Głowę wypełniła ci ciepła wata. Postawiłaś jeszcze jeden niepewny krok, po czym przyszła pora na oparcie ciężaru na zranionej nodze. Ukłucie bólu przeszyło cię od uda, przebiegło wzdłuż kręgosłupa, a gdy dotarło do twojej szyi, zapadła ciemność.
Upadłaś, choć już tego nie poczułaś.
Świadomość zaczęła powoli do ciebie wracać. Najpierw ciemność nieco pojaśniała, choć wciąż pozostawała ciemnością, pustką, w której nic nie rozróżniałaś. Zdaje się, że leżałaś. Powoli zaczęłaś wyłapywać prześwit barwy, ciemność poczerwieniała, pojawił się też ciągnący ból w nodze, a także pulsujący w czaszce. Dopiero po kolejnych kilkudziesięciu minutach udało ci się delikatnie uchylić powieki.
Bezpośrednio nad tobą wisiała kula światła, jednak nad nią nie było nieba. Wisiała przyczepiona do jakiegoś śnieżnobiałego sufitu, a całość kuła cię w oczy. Kątem oka zauważyłaś jakieś drobne poruszenie - młoda kobieta, ubrana w biało-różową suknię przestawiała jakieś szklane buteleczki na stoliku, odwrócona tyłem do ciebie. Rzucił ci się w oczy czerwony krzyż wyszyty na rękawie.
Liao zawahał się chwilę, słysząc twoje pytanie, i zaczął nakładać potrawkę do bambusowej miski.
- Moja rodzina, jak się obawiam, podzieliła los smoków. Przynajmniej w większości - mężczyzna podał ci napełnioną miskę i pałeczki, po czym zabrał się za nakładanie drugiej. - Natomiast wiem, że nie wszyscy nasi cywile popierają rządy wróżek. Mamy popleczników. A skoro mam już ciebie, następnym krokiem będzie zdobycie smoczych pokemonów i kilku sojuszy.
Gdy już napełnił sobie miskę, ponownie sięgnął po patyk i zaczął dorysowywać kolejne kontury prowincji. Na północy, pomiędzy Lodem a Wróżkami - Stal, natomiast od południa, dzieląc granice zarówno z wrogami, jak i z wami, Trucizna.
- Jedni, jak i drudzy, posiadają znaczną przewagę nad Qi. Zależy nam także na poparciu od strony lodu, bo jeśli nie spodobają im się nasze akcje, bardzo prosto mogliby nam uniemożliwić jakąkolwiek walkę.
Design by Did, Panda & Daisy7.Only for Pokemon Crystal
Copyright 2016 by Daisy7.
Zabrania się kopiowania tekstów i obrazków autorstwa naszych użytkowników bez ich zgody na użytek innych stron!
Grafika pochodzi ze źródeł internetowych. Nie przywłaszczamy sobie do niej żadnych praw. Jeśli jesteś autorem obrazka wykorzystanego na forum i nie życzysz sobie, by się tu znajdował, napisz do administracji Pokemon Crystal, a zostanie on usunięty.
Pokemon Crystal nie czerpie żadnych korzyści materialnych z prowadzenia tej strony poświęconej serii "Pokemon" - własności Nintendo.