Pokemon Crystal Strona Główna Pokemon Crystal
Forum PBF o tematyce Pokemon~

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat «» Następny temat
Daryl - altermatywna historia
Autor Wiadomość
Daryl 
trener ognistych pokemonów


Wiek: 32
Dołączył: 04 Gru 2016
Posty: 26
Skąd: Cinnabar/Kanto
Wysłany: 2016-12-06, 14:55   Daryl - altermatywna historia

Wstęp

Dawno, dawno temu...A nie tak zaczynają się bajki. Właściwie nie aż tak dawno temu na wyspie Cinnabar przyszedł na świat chłopiec. Radości nie było końca. Na powitanie nowego człowieka zjechała się rodzina oraz przyjaciele.
- Będzie miał na imię Daryl – z dumą powiedział ojciec.

Wyspa Cinnabar leżała około dwustu mil morskich na południe od Kanto. Była dużą wyspą z czynnym wulkanem. Na wyspie leżały dwa miasta oraz mnóstwo wiosek. Ciepły klimat sprawiał, że Cinnabar nieustannie przyciągała rzesze turystów z całego Kanto oraz sąsiadującego Johto. Ale wyspa miała jeszcze jedną atrakcję. Znajdował się na niej GYM prowadzony przez Blaine'a Katsura'e. Jak przystało na szkołę Pokemon leżącą u podnóża wulkanu w GYMie trenowano ogniste pokemony, a sam lider Blaine słynął z posiadania potężnego Magmar'a, którego tylko nielicznym śmiałkom udało się pokonać. Trenerzy którzy tego dokonali mogli poszczycić się posiadaniem w swojej kolekcji Odznaki Wulkanu.
Zapytacie się co łączy wspomnianego chłopca z Blaine'em oraz GYMem? Łączy ich pokrewieństwo. Blaine jest dziadkiem Daryl'a. Blaine marzył, że stanie na czele szkoły pozostanie w ręku rodziny Katsura. Niestety syn Blaine'a od treningu pokemon wolał zajmować się prowadzeniem ośrodka wypoczynkowego. Nic więc dziwnego, że narodziny wnuka tchnęły w starego lidera nadzieję na podtrzymanie ponad pięćdziesięcioletniej tradycji.
W przeciwieństwie do swojego ojca Daryl od najmłodszych lat pałał miłością do Pokemonów. Rodzice, choć niechętni pasji syna, nie zabraniali mu na zabawy w GYMie pod okiem kochającego dziadka.
W tym miejscu moglibyśmy zakończyć nasz wstęp jednak jest jeszcze jedno wydarzenie, o którym należy wspomnieć gdyż odcisnęło ono swoje piętno na dalszym życiu naszego bohatera. Sześć lat po narodzinach Daryl'a wulkan Cinnabar eksplodował. Wybuch prawie doszczętnie zniszczył okoliczne miasta Cinnabar City i Ent Town, oraz wioski. Zginęło w nim mnóstwo mieszkańców - w tym rodzice Daryl'a - oraz turystów odwiedzających w tym czasie wyspę.

Ogień i woda

Był to dzień jak każdy inny. Cinnnabar dymił na horyzoncie, jednak nikogo to nie niepokoiło. Mieszkańcy wyspy przywykli do dymu, który bardzo często unosił się nad szczytem góry. Tego dnia oprócz dymu pojawiły się niepokojące wstrząsy.
- Panie Katsura obawiam się, że góra może wybuchnąć – powiedział jeden z wychowawców do Blaine'a.
- Cóż, zamknijcie Pokemony w Pokeball'ach, przerwijcie wszystkie treningi i bacznie obserwujcie szczyt. W razie najgorszego zarządź ewakuację szkoły – odparł Blaine, po czym wyjrzał za okno. Szczyt wulkanu był już zupełnie spowity chmurami czarnego dymu. Kolejny wstrząs sprawił, że zabudowania szkoły zaczęły mięknąć. Tynk ze ścian i sufitu opadał na podłogę.
- Daryl- pomyślał Blaine. Szybko udał się do części mieszkalnej, w której ostatnio bawił się Daryl. Kiedy mijał schody kolejny, tym razem bardzo potężny wstrząs wstrząsnął całą ziemią tak mocno, że sufitu posypały się duże kawałki tynku, cementu i farby. Blaine przewrócił się. Szybko jednak wstał. Jego ręka powędrowała w stronę paska od którego odczepił Pokeball.
-Magmar wybieram cię! - pokeball upadł pomiędzy leżący na podłodze gruz po czym wyłonił się z niego wysoki na około metr siedemdziesiąt stwór, którego ciało spowijały lśniące płomienie.
-Magmar używając płonących pięści i psychozy postaraj się utorować mi drogę do pokoju Daryl'a. Musimy uratować go za wszelką cenę!
Stwór wydał złowrogi pomruk a jego pięści zapłonęły niczym pochodnie. Płomienne oczy przybrały barwę szkarłatu, kiedy przy użyciu psychozy zatrzymał ogromny kawał cementu lecący wprost na głowę Blaine'a. Jak na Pokemona wprost z serca wulkanu przystało Magmar bez zarzutu radził sobie z walącym się sufitem i pękającymi ścianami. Jego ogniste pięści kruszyły ciężkie cementowe głazy jak zapałki.

Daryl siedział skulony w kącie, a po jego policzkach strumieniem płynęły łzy. Bawiący się z nim wcześniej Growlithe starał się płomieniami topić i odpychać odłamki spadającego na nich sufitu jednak ogromna siła drzemiąca w jego małym ciele była już na skraju wyczerpania. Tym czasem drzwi pod wpływem gorącego podmuchu wypadły z zawiasów i oczom Daryl'a ukazała się lśniąca sylwetka Magmar'a.
- Daryl! - chłopiec usłyszał głos dziadka dobiegający zza pleców Pokemona. Blaine podbiegł do Daryl'a i wziął go w ramiona. Jego twarz zdradzała jak wielką radość sprawiło mu ujrzenie go w takim stanie fizycznym w jakim widział go przed erupcją. Następnie jego oczy zwróciły się w stronę ciężko dyszącego psiaka.
- Świetna robota Growlithe! Nawet nie wiesz jak wiele dla mnie zrobiłeś. - Blaine odpiął od paska inny pokeball, do którego natychmiast przywołał Growlithe'a.

Magmar bez większych przeszkód wyprowadził Blaine'a niosącego na rękach chłopca z walącego się budynku. Gdy odeszli na bezpieczną odległość Blaine z zadumą patrzył jak ważna część jego życie wali się pod wpływem wstrząsów i bolidów nadlatujących od strony wulkanu. Choć stał tam może minutę ta chwila zdawała się trwać wiecznie. Hałasy towarzyszące erupcji szybko wyrwały go z letargu. Blaine spojrzał na Magmar'a. Przywołał go do pokeball'a a na jego miejsce wezwał innego Pokemon'a. Stanął przed nim pokemon przypominający Growlithe'a, jednak był od niego o wiele większy. Arcanine – dorosła forma Grolithe'a. Pokemon tak silny, że bez większych problemów może przewozić na swoim grzbiecie ludzi w dodatku z łatwością porusza się w trudnym górskim terenie. Daryl spojrzał na podobnego do wilka stwora i po raz pierwszy przez jego głowę przebiegła myśl o wiele dojrzalsza niż można by oczekiwać po sześciolatku. Chłopiec zrozumiał jaki żywioł rządzi tym co dzieje się wokół niego i jak doskonale przystosowane do życia w ekstremalnych warunkach świata płomieni są ogniste pokemony takie jak Arcanine czy Magmar.
Blaine wsadził chłopca na grzbiet Pokemon'a po czym sam usadowił się tuż za nim. Arcanine ruszył w znanym tylko sobie kierunku zwinnie pokonując trudności terenu oraz latające wokół płonące kamienie. Nad Cinnabar panował mrok większy niż podczas najgorszych sztormów. Od strony wulkanu dobiegały groźne pomruki i trzaski. Daryl kątem oka spojrzał w stronę szczytu ukrytego ponad czarnymi chmurami, którego obecność zdradzała jedynie pomarańczowa poświata.
Ogień. Żywioł. Z niego narodziło się życie i w nim to samo życie ginie. Dawca. Sędzia. Przyjaciel. Wróg. Jak trudno zrozumieć jego naturę. Jak trudno mu zaufać szczególnie kiedy nie pozostawia wyboru.
Arcanine niczym wytrawny himalaista pokonywał drogę w dół góry. Blaine dostrzegł daleko w dole dzielnicę hoteli i pensjonatów zalaną potokiem lawy.
- A więc to koniec- pomyślał. Zdał sobie sprawę, że w tej części Cinnabar City nikt nie przeżył. I choć starał się odsuwać od siebie tę myśl doskonale wiedział, że już nigdy nie zobaczy syna. Teraz jego dziecko siedziało przed nim na grzbiecie Arcanine'a i to właśnie jego ocalenie było priorytetem. Nagle Arcanine zatrzymał się . W odległości około dziesięciu metrów od nich płynął szeroki potok lawy. Pokemon szybko ocenił sytuację i zdał sobie sprawę, że nie zdoła go przeskoczyć. Zmienił kierunek i zaczął poruszać się w dół po stromym stoku. Niestety jego zwinność i znajomość terenu zawiodła. W mgnieniu oka stracił równowagę i runął zrzucając ze swojego grzbietu Daryl'a i Blaine'a.
Gdy Blaine ocknął się zobacz nad sobą płonące drzewa. Z wielkim trudem podniósł się. Kilka metrów od niego leżał wyczerpany Arcanine chroniący swoim ciałem chłopca. Chwiejnym krokiem Blaine podszedł do Pokemon'a i pogłaskał go po bujnej kremowo- białej grzywie.
- Arcanine czy dasz radę biec dalej? - Stwór zacisnął zęby i z wyrażającym ból warczeniem spróbował podnieść swoje umięśnione ciało, które utrzymał przez chwilę na drżących łapach.
- Czy to koniec? - pomyślał Blaine. Bez Arcanine'a nie uda im się wydostać z tego piekła. Duszący dym zapierał mu dech w piersi. Stwór już dawno opadł z sił i z zamkniętymi oczami położył się obok nieprzytomnego chłopca jak gdyby tym ostatnim gestem chciał okazać swoje oddanie wieloletniemu trenerowi.
Blaine czuł, że traci przytomność. Zawroty głowy potęgował wszechobecny dym oraz gorąco. Starał się z tym walczyć jednak szybko opadł z sił. Upadając ostatnie co zobaczył to sylwetka ptaka spowitego w płomieniach.
 
     
Kaiwe 
Creator of the Universe


Wiek: 24
Dołączyła: 24 Kwi 2016
Posty: 3073
Ostrzeżeń:
 1/5/7
Wysłany: 2016-12-06, 22:01   

Bardzo mi się spodobało ^^ Jestem ciekawa czy kiedyś zgłosisz się na MG :]
_________________

------------
 
     
Daryl 
trener ognistych pokemonów


Wiek: 32
Dołączył: 04 Gru 2016
Posty: 26
Skąd: Cinnabar/Kanto
Wysłany: 2016-12-07, 12:53   

- Dziadku! Czy my żyjemy?
Blaine powoli otworzył oczy. Ujrzał nad sobą zaniepokojoną twarz wnuka a tuż za nim swojego Pokemon'a oraz niewielką grupkę ludzi. - A więc ktoś przeżył – pomyślał – ale jak nam udało się przeżyć?- Ostatnie co zapamiętał to kłęby dymu unoszące się nad nim i tajemniczą sylwetkę skąpaną w płomieniach.
- Moltres...uratował nas Moltres...
- Nic panu nie jest panie Katsura? - zapytał jeden z gapiów. Blaine wstał. Rozejrzał się wokół. Zobaczył grudy zastygniętej lawy, spalone drzewa i domy oraz...morze. Przyjemna chłodna bryza jak balsam koiła jego spieczoną od płomieni skórę i łagodziła ból wśród nielicznych lecz bolesnych oparzeń.
-Ze mną wszystko w porządku. Daryl? - Blaine spojrzał na chłopca, który zdawał się wyjść z tej całej sytuacji bez szwanku jak gdyby był chroniony przez niewidzialną siłę.

Wyspa Cinnabar wyglądała jak pobojowisko. Zawalone i spalone domy. Zgliszcza. Żałosny obraz małości człowieka i potęgi natury.
Minęły lata. Morski wiatr rozwiał wspomnienia katastrofy i ukoił rany zadane przez ogień. Cinnabar odrodziło się niczym Feniks. Odrosły drzewa i trawy, naprawiono domy i hotele a plaże znów wypełniły się turystami. Blaine zebrał wszystkie siły aby odbudować szkołę. Był pierwszym liderem w długiej historii GYMu, któremu przypadła odbudowa po erupcji. Wraz z tymi wychowankami, którym udało się przeżyć zbudowali jeszcze większy i wspanialszy GYM u stóp góry.


Szkoła na stoku

Dziewięć lat później...
Daryl wiedział, że dziś jest najważniejszy dzień w jego życiu. Tak, tak – w życiu jest wiele ważnych dni jak pierwszy pocałunek, dzień ślubu czy narodziny pierwszego dziecka, ale ten niewątpliwie dla każdego trenera Pokemon jest najważniejszy. Daryl oficjalnie miał stać się uczniem szkoły swojego dziadka i co się z tym wiąże otrzymać swojego pierwszego Pokemona. Dzień jego piętnastych urodzin. Czekał na ten dzień od kiedy tylko zamieszkał ze swoim dziadkiem a ten opowiedział mu o życiu w szkole, treningach a także możliwości zdobycia tytułu mistrza.
Przyjęcie nowego ucznia odbywało się w obecności wszystkich uczniów i wychowawców na płycie głównego boiska – tej samej na której śmiałkowie pragnący zdobyć Odznakę Wulkanu pojedynkowali się z Blaine'em.
Daryl wyglądał zupełnie inaczej niż wtedy gdy przed dziewięciu laty siedząc na grzbiecie Arcanine'a uciekali przed spadającymi z nieba bolidami i otaczającymi ich zewsząd potokami gorącej lawy. Był wysokim, chudym nastolatkiem o suchych bez połysku blond włosach i pomarańczowo- szarych oczach. Na jego twarzy pojawiał się pierwszy zarost i trądzik. Chłopak ubrany był w tradycyjny wyspiarki strój noszony podczas najbardziej uroczystych okazji.
Każdy marzy o tym by zostać mistrzem. Każdy chce jak najlepiej rozwinąć swoje umiejętności. Każdy, w tym Daryl, stawia sobie cel po to by wspiąć się jak najwyżej. - Jaki jest mój cel? - pomyślał – czy tak jak mój dziadek zostanę liderem? A może zostanę mistrzem pokonując rywali w zawodach ligowych? - Możliwości było tak wiele, że głowa Daryl'a miała nie mały problem z ogarnięciem tego natłoku. Mimo mętliku na front wysuwała się jedna najsilniejsza myśl. Jaki będzie jego pierwszy Pokemon. Daryl nie miał złudzeń co do tego, że będzie to ognisty typ. Czy to będzie waleczny Growlithe? A może tajemniczy Vulpix? A może Slugma? Możliwości było tak wiele jak ścieżek, które mógł obrać choć w tym momencie ścieżka była tylko jedna – rozpocząć trening pod okiem wychowawcy.
Daryl w towarzystwie dwóch wychowawców niczym w transie szedł długim korytarzem prowadzącym na płytę głównego boiska, która za pomocą potężnych łańcuchów zawieszona była nad taflą lawy we wnętrzu wulkanu. Korytarz wykuty był w skale i miał formę jaskini. Rozświetlany był przez blask pochodni, które rozlokowane były w równych odstępach po obydwu jego stronach. W końcu jego oczom ukazała się sala tak piękna i niezwykła co groźna i niebezpieczna. Miała kształt stożka, którego podstawę stanowiła powierzchnia bulgocącej magmy a wierzchołek ginął gdzieś w mroku nad głowami zebranych. Pomieszczenie nie miało żadnych sztucznych źródeł światła. Widoczność w jego wnętrzu zapewniał pomarańczowy blask lawy i cztery pochodnie – rozlokowane po dwie za stanowiskami zawodników. Za stanowiskiem przeznaczonym dla lidera zawieszony był ogromny tag przedstawiający symbol GYMu – Odznakę Wulkanu. Płyta boiska była gładką, doskonale oszlifowaną powierzchnia powstałą ze ścięcia ogromnego głazu, którego nierówna strona zwisała nad ognistym jeziorem. W bocznych ścianach dało się zauważyć okna wykonane z żaroodpornego szkła, za którymi znajdowały niewielkie stanowiska dla widzów.

Dawno, dawno temu... Tak, tym razem miało to miejsce dawno temu, gdy wyspa Cinnabar nie była jeszcze zamieszkanym kurortem wypoczynkowym, a jedynie plamką zieleni wyłaniającą się z błękitnego oceanu. Jej krajobraz zdobiły drzewa, plaże, wulkan, kilka rybackich wiosek oraz miasteczko Cinnabar – o wiele mniejsze niż to, które znamy z wcześniejszej opowieści. Znajdowało się w nim kilkadziesiąt piętrowych drewniano- murowanych domostw, dwie karczmy, kuźnia i kilka innych budynków użytkowych oraz niewielki port. Co ciekawe, pomimo licznych erupcji wulkanu miasteczko zawsze wychodziło bez szwanku. Czyżby mądrość dawnych ludzi wiedziała, które miejsce będzie najlepsze do założenia bezpiecznej osady? Prawdopodobnie tak, choć może to tylko przypadek. Tak czy owak dzięki szczęśliwemu położeniu dziś ta część zwana Starym Miastem stanowi atrakcję turystyczną pełną klimatycznych restauracji, muzeów i innych atrakcji jak na przykład możliwość odbycia rejsu repliką statku sprzed dwustu lat, którym na wyspę prawdopodobnie dotarł John z Kirimin.
John z Kirimin był poszukiwaczem skarbów. Przypisuje mu się znalezienie Moon Stone'a na Księżycowej Górze czy odkrycie ruin pradawnej cywilizacji Tanobi na Pomarańczowym Archipelagu. Na Cinnabar przybył w poszukiwaniu Fire Stone'a. W jego czasach kamienie ewolucji nie były jednym z towarów w Pokemarkt'ach i tylko nieliczni mogli pochwalić się posiadaniem go a co za tym idzie posiadaniem Pokemon'a, który ewoluował przy użyciu takiego kamienia. John należał do takich ludzi. Kilka miesięcy przed wyprawą na Cinnabar udało mu kupić się taki przedmiot na pchlim targu w jednym z miasteczek regiony Johto. Sprzedawca nie bardzo wiedział z czym ma do czynienia ponieważ sprzedał mu przedmiot za niewielkie pieniądze. John jednak wiedział co kupuje i zaraz po zdobyciu kamienia ewoluował swojego Growlithe'a w Arcanine'a. Tak – to właśnie dzięki John'owi z Kirimin dziś kamienie ewolucji znajdują się w powszechnym użytku ale do tego dojdziemy później.
John postanowił zebrać informacje na temat kamienia. Wszelkie poszlaki doprowadziły go właśnie tam – na Cinnabar Island.
  
 
     
Daryl 
trener ognistych pokemonów


Wiek: 32
Dołączył: 04 Gru 2016
Posty: 26
Skąd: Cinnabar/Kanto
Wysłany: 2016-12-08, 12:37   

- Opuścić żagle! - rozległ się krzyk. Chaos panujący na statku zaczął przybierać pozory ładu. Każdy z załogi miał jakieś zadanie i starał się je wykonać. Dzięki temu statek w końcu ruszył.
Goldenrod od Cinnabar dzieliły setki mil morskich. John miał szczęście. Statek wyrusza w długą podróż do Fuschia zatrzymując się po drodze między innymi na Cinnabar.
Morze było nad wyraz spokojne. O tej porze roku sztormy były rzadkością. Do małego portu na Cinnabar statek przycumował po dwunastodniowym rejsie. Na pokładzie zapanował gwar i ruch. Załoga schodziła na ląd by zaopatrzyć statek w niezbędne rzeczy w tym rum. Wielu z marynarzy zniknęło gdzieś w wąskich uliczkach by potem odnaleźć się w tawernach. Wśród załogi na ląd zszedł również John. On również udał się do pobliskiej tawerny. Wszak nie ma lepszego miejsca by zasięgnąć języka niż tawerna.
- Lejże następny kufel! - powitał go krzyk. Takie i podobne krzyki dochodziły do uszu John'a. W środku panował gwar i zaduch. Miejscowi chętnie przysiadali się podróżników aby wymienić się informacjami i zwyczajnie poplotkować o tym co w morzu piszczy.
- Kufel miodu! - krzyknął John w kierunku barmana. Ten nie spiesząc się nalał trunek po czym zapytał:
- Nie jesteś marynarzem, he? Marynarze piją piwo lub rum. Mało kto zamawia miód.
John nie ukrywał, że jest raczej szczurem lądowym niż morskim wilkiem. Zaciągnął głęboki łyk trunku po czym opowiedział karczmiarzowi o celu swojej podróży.
- Fire Stone powiadasz – powiedział z zadumą barman – na wyspę przybywają od czasu do czasu łowcy przygód ale o tym cudeńku pierwsze słyszę. A wierz mi gdyby na tej wyspie był jakiś skarb wiedziałbym o tym pierwszy hahahaha!
Karczmiarz roześmiał się w głos obcierając oblane od piwa dłonie w spoczywający na wielkim brzuchu fartuch, który już chyba zapomniał co to znaczy porządne pranie.
- Powiem ci coś kolego. Posłuchaj mnie uważnie. Miejscowi mówią że w okolicach góry żyje duch. To duch wulkanu. Jak na razie nikomu nie udało się go spotkać. Legenda głosi, że gdy ktoś go zbudzi Cinnabar wybuchnie. Jak widać dawno nikt go nie spotkał bo wulkan śpi już od wielu lat hahaha!
Kaczmiarz znów roześmiał się szelmowskim śmiechem. Obtarł brudną ścierką jeden z kufli po czym udał się w stronę innych klientów rzucając na odchodne:
- Jeżeli jesteś na tyle szalony wejdź na Cinnabar może odnajdziesz to czego szukasz hahahaha!
John prędko dopił miód i opuścił karczmę. Na zewnątrz nad dachami budynków ujrzał szczyt, z którego wydobywały się leniwe obłoki szaro- białego dymu. - To dość daleko – pomyślał. Mimo to prędko ruszył w stronę szczytu mijając coraz to rzadziej rozstawione budynki. W końcu zostawił za sobą ostatnie domostwo. Brukowana droga przeobraziła się w piaszczysty trakt wijący się pomiędzy drzewami, który ginął gdzieś w puszczy. Przy dobrych wiatrach do zmierzchu powinien dotrzeć do podnóża wulkanu i rozbić obóz na nocleg.
 
     
Daryl 
trener ognistych pokemonów


Wiek: 32
Dołączył: 04 Gru 2016
Posty: 26
Skąd: Cinnabar/Kanto
Wysłany: 2016-12-08, 17:55   

- Idź Golduck!
Z Pokeball'a wyskoczył ciemnoniebieski stwór z ludzką sylwetką i kaczym dziobem.
- Czas na kąpiel.
Z dzioba Golduck'a wyleciała struga wody. John zdjął górna część stroju po czym włożył głowę w strumień kojąco zimnego płynu. Słońce już dawno skryło się za szczytem, który u podnóża wydawał się ogromny. Niebo zaczęło przybierać pastelowe barwy różu i granatu. John rozpalił ognisko i przygotował miejsce do spania. Chciał wyruszyć z samego rana. Leżąc na przyjemnie chłodnej ziemi ujrzał wśród kupki kamieni pomarańczowo połyskujący przedmiot. Natychmiast wstał i podszedł do źródła blasku. Pomiędzy szarymi głazami leżał pomarańczowy klejnot. Fire Stone.
John prędko podniósł kamień. Był wyjątkowo ciepły jak gdyby płonął wewnątrz niego mały płomień. Mieszkańcy wyspy chyba rzadko zapuszczają się w jej głąb skoro nie mają pojęcia jakie skarby skrywa to miejsce. John wrócił na miejsce snu po czym zasnął ściskając klejnot w dłoni. Czuł, że ta wyprawa będzie owocna.
Mężczyzna wyruszył z samego rana. Gdy tylko spakował swój ekwipunek i upewnił się, że niczego nie zapomniał, wypuścił swojego Arcanine'a. Prędko wskoczył na jego grzbiet i ruszyli na spotkanie przygodzie. Podobnie jak Blaine uciekając przed gniewem wulkanu, John na grzbiecie Pokemon'a pokonywał trudności skalistego zbocza. Drzewa coraz rzadziej porastały stok i zaczęły ustępować miejsca lichej roślinności i gołym skałom. Po chwili podróżników otaczały jedynie głazy i naga ziemia. Powietrze stało się chłodniejsze i cięższe. John'owi oddychało się nieco trudniej jednak takie rzeczy nie były w stanie zatrzymać niezmordowanego odkrywcy. John spojrzał w dół. Jego oczom ukazała się wspaniała panorama wschodniego wybrzeża wyspy wraz miastem Cinnabar, które z tej perspektywy wydawało się zaledwie maleńką wioską, która odważnie stawiała czoła otaczającemu ją zewsząd potężnemu oceanowi.
Gdy Arcanine wbiegł na szczyt góry powietrze stało się niezwykle gorące. John poczuł duszący dym w płucach. Tak, Cinnabar niewątpliwie był aktywny. Wierzchołek góry wyglądał jak ścięty szczyt stożka. John i Arcanine stanęli na krawędzi ścięcia. W kłębach dymu mężczyzna dostrzegł liczne skały a około stu metrów przed nim znajdował się wulkaniczny komin. Prędko ruszył w stronę źródła dymu. Nagle jego oczom ukazał się ten sam pomarańczowy blask, który dostrzegł minionej nocy między skałami. Szybko podbiegł do niego gdy nagle zauważył ten sam blask około pięć metrów od źródła poprzedniego. John stanął i rozejrzał się wokół. Szczyt wulkanu cały usiany był Ognistymi Kamieniami.
Musi być jakieś źródło, dzięki któremu te kamienie powstają właśnie tutaj. Wnętrze wulkanu.
John ruszył w kierunku komina. Tym razem droga nie była zbyt łatwa ponieważ utrudniały ją kłęby coraz gęstszego dymu. W miarę zbliżania się do szczeliny coraz bardziej słychać było szum bulgoczącej magmy. Wreszcie udało mu się stanąć na krawędzi komina. Zza kłębów gęstego dymu biła jasna czerwono- pomarańczowa łuna. John wytężył wzrok i udało mu się dostrzec powierzchnie magmy. Znajdowała się ona około pięćdziesięciu metrów pod jego stopami. Z komina wystawały liczne twory skalne, które przypominały kolumny wyrastające z serca wulkanu. W kłębach dymu można było dostrzec, że komin ma około pięćdziesięciu metrów średnicy. John stał i zapartym tchem obserwował cud natury. Przez chwilę przez głowę przebiegła mu myśl, że jeżeli piekło istnieje to musi wyglądać właśnie tak.
Nagle z wnętrza wulkanu dobiegł go świst. Wysoko w górę wyleciały płonący kamień, który upadł przed stopami Johna. Mężczyzna przyglądał mu się przez długą chwilę. Kamień cały płonął jednak w miarę stygnięcia dostrzegł znajomy kształt i kolor. To był Fire Stone.
To wulkan rodzi klejnoty. Ale jakim sposobem?
Magma w wulkanie złowrogo zabulgotała a ziemia pod stopami Johna zadrżała.
  
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group -
Graficy
Sojusznicy:

Panda
35451075
Yukiyorin

Did
44021735

Daisy7
ania.daisy7

Księciu
raivvitch

WAW Pokemon

SNM
SnM

PokeSerwis

Kurs Manga

Re:Start

Anime Centrum
anime online

Lucid Dream

Stray Dogs

Rainbow RPG
Rainbow RPG

Cytadela

Proelium

Riverdale

Eclipse
Eclipse

Oversoul

Morsmordre

Ninshu

Dragon - Space Trip
Dragonst

Nemea

Orchard Stable

Genetrix

Hetaliowe Awokado

Rabbit Doubt

France

New York City

Czarodzieje

Vampire Diaries
Vampire Diaries

Disney World

Sekret Miasta

Epoka Nordlingów

Skraj

Dragon Domination

Horizon

Valor

Into Darkness

Life Sucks

YLO

Inno Świat

Over Undertale
over-undertale

Dysharmonia

Eridani

Camp of shadows

Dragon Ball New Generation Reborn
Dragon Ball New Generation Reborn

Tvedeane

Kundle

Zmiennokształtni
www.zmiennoksztaltni.wxv.pl

Magic Lullaby

Black Butler
BlackButler

Hogwart Dream
HogwartDream

Maligna

FT Path Magician

Luciferum
Luciferum zaprasza!

Stado psów

Ninja Clan Wars

Mortis

Czarny Horyzont

Ardhi

Artemida - Warrior Cats

Drachen

The Avengers

Noctus

Kraina Snów

Dragon Ball - Another Universe

Wishtown

Hoshi Fusion

Spectrofobia

X-Men RPG

Virus

Mystery Town

Avengers Assemble

Bleach Other World
Bleach OtherWorld

Wizard's World

Król Lew PBF
Król Lew



Design by Did, Panda & Daisy7. Only for Pokemon Crystal
Copyright 2016 by Daisy7.

Zabrania się kopiowania tekstów i obrazków autorstwa naszych użytkowników bez ich zgody na użytek innych stron!
Grafika pochodzi ze źródeł internetowych. Nie przywłaszczamy sobie do niej żadnych praw. Jeśli jesteś autorem obrazka wykorzystanego na forum i nie życzysz sobie, by się tu znajdował, napisz do administracji Pokemon Crystal, a zostanie on usunięty.
Pokemon Crystal nie czerpie żadnych korzyści materialnych z prowadzenia tej strony poświęconej serii "Pokemon" - własności Nintendo.

Pokemon Crystal launched 2011-03-23.