Imię/imiona: Kira
Nazwisko: Keoni
Data urodzenia (wiek): 27/12/ (17 lat)
Profesja: Trener
Profesja poboczna: Ewolucjonista, poszukiwacz przygód
Team: Brak
Towarzysz/towarzyszka: Brak
~~~~~~
Opis wyglądu:
Dziewczyna średniego wzrostu, szczupła, mająca niebiesko-szare oczy ukryte za okularami w czarnych oprawkach. Ciemne włosy do łopatek zwykle ma związane w kucyk.
Najczęściej zakłada niebieską bluzkę w kratę odsłaniajacą ramiona, czarną kamizelkę i krótkie czarne spodnie, pod którymi ma wciągnięte legginsy 3/4 w tymże kolorze. Na lewym nadgarstku ma czarną frotkę, na stopach niebieskie baleriny z pomarańczowymi kokardkami.
Całość jej stroju wieńczy pomarańczowa torba biodrówka, w której nosi wszystkie swoje drobiazgi, pokeballe i portfel.
Opis charakteru:
Generalnie, Kira jest dość spokojną osobą. Można by rzec, że zawsze stara się przemyśleć każdą swoją decyzję - wszystkie za i przeciw... lecz czasami daje się ponieść emocjom i zwyczajnie idzie na żywioł, jak to się każdemu zdarza.
Kiedy decyduje się, że jest pora na zmiany w życiu, to je wprowadza, mimo, że czasem boi się spróbować nowych rzeczy... Lecz jak to powiadają, apetyt rośnie w miarę jedzenia, a im dalej w las, tym więcej drzew - kiedy już dziewczyna złapie falę, to po prostu idzie dalej, bez zastanawiania się czy robi dobrze, czy nie. Zwykle niczym kot ląduje na czterech łapach, lecz zdarzają się też pomyłki.
Ma dobre serce, czasem sama o sobie mówi, że jest idealistką i jest zbyt naiwna, ale w każdym stara się widzieć tylko dobre cechy i nie skreśla nikogo od razu.
Lubi, kiedy się ją chwali, lecz nie przyzna się do tego. Poza tym jest perfekcjonistką, nienawidzi popełniać błędów, czasem sprawdza po kilkanaście razy, czy nie popełniła nigdzie pomyłki nim chociażby wyśle jakiegoś maila.
Zawsze dąży do tego, by być lubianą przez wszystkich, mimo, iż zdaje sobie sprawę z tego, że nigdy nie ma takiej możliwości, by być lubianym przez każdego. Dlatego czasem przez to daje się wykorzystywać i odmawia sobie wielu rzeczy, nawet gdy godzi to w jej własny interes.
Historia:
Ponoć, kiedy trafiasz do świata Ultra Bestii, zapominasz o wszystkim - o tym kim jesteś, jaki jesteś, co chciałeś osiągnąć w życiu, skąd pochodzisz... Po prostu... nagle pozostajesz pustą cielesną wydmuszką, czystą kartą, którą można raz jeszcze zapisać.
Niektórzy uważają, że jest to kolejna szansa na to, by coś zmienić... dar od losu.
Inni zaś twierdzą, że jest to przekleństwo.
Anonim
***
Alola.
Poranek na wyspie Melemele zapowiadał się wyśmienicie. Mimo wczesnej godziny porannej, słońce było już na niebie bardzo wysoko, a Oricorio i Pikipeki już dawno rozpoczęły swoje trele.
Temperatura rosła wraz z każdą minutą, miała nawet dojść do blisko 40 stopni celsjusza. Cóż, dla rodowitych wyspiarzy i mieszkańców tego egzotycznego regionu tak naprawdę nic to nie znaczyło - kwestia przyzwyczajenia, jak to powiadają.
Czarnowłosa nastolatka właśnie leniwie otworzyła oczy, obudzona przez jednego z nadgorliwych poke-dzięciołów, który próbował wyciągnąć źdźbła traw spod jej głowy.
- Uch, musisz to robić właśnie teraz, kimkolwiek jesteś? - mruknęła niewyraźnie, tłumiąc ziewnięcie i starając podnieść się do pionu.
Na te słowa, pokemon dziobnął ją lekko w ucho i odleciał.
- No masz, przespałam wschód słońca - westchnęła dziewczyna, przecierając oczy.
- To nietrudne w tym regionie - odparł jej wesoły głos.
- Jasne dziadku... ale ja przecież specjalnie spałam dzisiaj na werandzie w ogrodzie - zaperzyła się czarnowłosa. - Nie powinnam była zaspać... sam mi o tym mówiłeś wczoraj wieczorem.
- Kira, czy spałaś na werandzie, czy nie, to i tak w tym momencie niewiele zmienia - starszy mężczyzna, dziadek dziewczęcia o imienia Kira, wyszedł do swojej wnuczki na werandę, na której ta stworzyła sobie przytulne gniazdo do spania składające się ze śpiwora, kilku poduszek i materaca. - Zamierzasz spędzić resztę poranka na jęczeniu, że zaspałaś, czy zamierzasz zrobić coś pożytecznego?
- Oczywiście, że zabiorę się za coś pożytecznego. Słyszałeś o tych dziwnych błyszczących wyrwach w rzeczywistości? Ponoć jedna pokazała się w okolicach Hau'Oli... Chcę się tam wybrać i to zbadać - powiedziała brunetka, wstając ze swojego legowiska.
- Nie jestem pewien, czy to najlepszy pomysł... ponoć to niebezpieczne. Naukowcy się tym zajmują. W ostatnich dniach znaleziono jakąś nieprzytomną osobę na plaży w miejscu gdzie się pojawiła - głos dziadka zabrzmiał z troską.
Dziewczyna ściągnęła brwi.
- Może jakiś pokemon ją zaatakował, nikt nie powiedział, że ta dziura w rzeczywistości ma z tym jakiś związek.
Mężczyzna westchnął ciężko.
- Obawiam się, że jednak ma... - zaczął cicho, a jego głos spoważniał.
Kira obrzuciła dziadka uważnym spojrzeniem.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- Może... Poczekaj moment... - wymamrotał i wrócił na moment do domu, pozostawiając dziewczynę na werandzie. Po kilku minutach pojawił się z jakąś starą zakurzoną teczką.
- Wiedziałem, że kiedyś ta chwila nadejdzie - westchnął starzec, patrząc na dziewczynę ze zmartwioną miną. - Myślę, że pora wreszcie ci to powiedzieć... wiem, że twoja babka tego chciała... ale nie zdążyła tego zrobić, a ja po prostu się bałem.
Dziewczyna zaniemówiła, wpatrując się w swojego dziadka, jedynego członka rodziny, który jej pozostał. Czuła, że to co dziadek chce powiedzieć, jest niezmiernie ważne, że bardzo długo się zbierał by to zrobić. Czuła też dziwne ukłucie strachu i... niepewność.
- Kira, tak naprawdę... nie jestem twoim rodzonym dziadkiem - szepnął łamiącym się głosem. - My z Haimi... znaczy, z babką... znaleźliśmy cię kiedyś w górach, podczas jednej z naszych wędrówek, gdy byliśmy młodsi...
Cały świat dziewczyny się nagle zawalił. Nie chciała wierzyć w słowa, które płynęły z ust, jak jej się do tej pory wydawało, członka rodziny.
- Byłaś taka malutka i bezbronna. Miałaś może... ze trzy latka. Byłaś nieprzytomna i zupełnie sama. W okolicy nie było nikogo. Uznaliśmy, że nie możemy cię tak zostawić, zabraliśmy cię więc do domu... - starzec miał nadzieję, że dziewczyna w końcu mu przerwie, że jakoś zareaguje, ale Kira stała z twarzą bez wyrazu, całkowicie zmrożona. I słuchała.
- Szukaliśmy twojej rodziny... myśleliśmy, że być może jacyś młodzi rodzice, turyści, ciebie szukają, ale niczego nie ustaliliśmy, nie udało nam się nikogo odnaleźć. Tak więc zostałaś z nami, a my zdecydowaliśmy się zostać twoimi dziadkami...
- Ale jak to...? - wyrwało się dziewczynie. - Co to ma za związek z tymi... dziurami w rzeczywistości? Dlaczego mówisz mi o tym dopiero teraz? - Kira starała się zatrzymać łzy pod powiekami.
Wszystko runęło. Dowiedziała się, że przez całe swoje życie żyła w kłamstwie.
- Później dowiedzieliśmy się, że w miejscu, w którym cię znaleźliśmy pojawiła się taka właśnie wyrwa w rzeczywistości - westchnął starzec i wyciągnął starą gazetę z teczki.
Na pierwszej stronie było widać zdjęcie jednej z takich wyrw... wyglądała jak wielki lej... Ale na tym zdjęciu było widać coś jeszcze. Maleńką kropkę, jakby coś z tej dziury właśnie wypadało.
Dziewczyna drżącymi rękoma wzięła gazetę z rąk dziadka i przyjrzała się fotografii.
Ta maleńka kropka miała ludzki kształt. Ale nie była to osoba dorosła. Raczej wyglądała jak dziecko. Góra dwu-trzy letnie.
- Mów dalej... - Kira poczuła, że zasycha jej w gardle.
- Myślę, że ta kropeczka na zdjęciu, to ty - przyznał w końcu staruszek.
- Ja? Że ja niby pochodzę z takiej świetlistej dziury?
- Tak. Nie powiedziałem ci jeszcze, jak byłaś ubrana, gdy cię znaleźliśmy - to powiedziawszy, dziadek wyciągnął z teczki starą fotografię.
Na zdjęciu widać było małą czarnowłosą dziewczynkę ubraną w... zimowy kombinezon. Dość zaskakujący dobór ubrań, jak na tak gorący region, jak Alola.
- Na jakiej wyspie mnie znaleźliście? - spytała Kira, unosząc wzrok znad fotografii.
- Na Melemele, czyli tu, gdzie mieszkamy... Wiesz, że tutaj nigdy nie panuje mróz, zawsze jest upał... - odpowiedział z westchnieniem człowiek, którego nastolatka całe swoje życie uważała za dziadka.
Pojedyńcza łza spłynęła Kirze po policzku. Dziewczyna szybko ją otarła.
- Czyli historia o tym, że moi rodzice zaginęli, jest zmyślona?
- Tak naprawdę nie, ponieważ nie mogliśmy znaleźć twoich rodziców - westchnął cicho starzec.
- Dlaczego zdecydowaliście się mnie zatrzymać? - nastolatka zadała kolejne pytanie.
- Nigdy nie mieliśmy dzieci, a kiedy znaleźliśmy ciebie, był to jak dar z samych niebios. Poza tym, nie mogliśmy znaleźć twojej rodziny, a wraz z Heimi nie mogliśmy ciebie oddać. Woleliśmy sami zadbać o twoją przyszłość.
Kira spuściła wzrok i zerknęła raz jeszcze na nagłówek gazety ... w tym momencie, całe jej życie zaczęło układać się w jedną całość. Dziwne sny które miała, fascynacja zjawiskiem "wyrw w rzeczywistości"... to, że w najmniejszym stopniu nie była podobna do swoich "dziadków" oraz, że nie mieli oni żadnych fotografii jej rodziców.
Zawsze uznawała to za dziwne.
A teraz miała potwierdzenie. Nie jest "rodzonym" członkiem tej rodziny.
Niewiele myśląc, dziewczyna przytuliła się do "dziadka".
- Dziękuję za wszystko... - szepnęła łamiącym się głosem. - Czy nadal mogę nazywać cię "dziadkiem", dziadku Makani?
- Oczywiście... będę zaszczycony, jeśli tak będzie - odparł starzec, tuląc swoje "wnucze" do piersi.
- Czyli to dlatego nie podoba ci się to, że chcę zbadać te wyrwy w rzeczywistości? - zapytała dziewczyna, uśmiechając się nieśmiało odsuwając się od staruszka.
- Tak. Martwię się, że wciągną cię z powrotem, i stracę cię na zawsze - przyznał Makani, kręcąc głową. - Ale rozumiem dlaczego cię do nich ciągnie. W końcu przez jedną z nich trafiłaś tutaj... i nie mogę zabronić ci tego, byś je badała, bo być może dowiesz się czegoś o sobie.
- Dlatego... dlatego jeśli jednak ta osoba faktycznie z tej dziury wypadła, to... chcę ją spotkać - wypaliła nastolatka.
Makani uśmiechnął się pobłażliwie.
- Czy przed chwilą nie mówiłaś, że prawdopodobnie została tylko zaatakowana przez pokemona?
- Dziadku! Błagam cię... - czarnowłosa przewróciła oczami.
- No dobrze... Zatem będziesz pewnie chciała wyruszyć w podróż?
- Tak... muszę się więc przygotować... lecę się spakować! - to powiedziawszy, dziewczyna zebrała szybko śpiwór i pobiegła do swojego pokoju, by przygotować się do swojej podróży.
Rodzina:
Makani Keoni - 74 lata, dziadek adopcyjny (patrz historia postaci). Szczyci się, że kiedyś udało mu się pokonać Kahunę na wyspie Melemele, aczkolwiek sam nigdy nie potrafił wykorzystać zalet ruchów "Z".
~~~~~
Pokemony:
#757 Salandit
Imię: Discord
Poziom: 5
Typ:
Ewolucja: Salandit (33+samica) -> Salazzle
Ataki: Scrath, Poison Gas, Ember, TM Flamethrower, TM Fire Blast, EM Sand Attack
Charakter i historia: Poznali się w lesie ot co. Jednak dlaczego w taki a nie inny sposób? Historia ta się jeszcze nie wyjaśniła. Salandit jest bardzo zdeterminowanym do działania pokemonem, jak już się do czegoś zobowiązuje to to zrobi. Jest nieco nieufny i bardzo nie lubi obcych, ufa jedynie swojej trenerce. Ma słabość do głaskania, wręcz to uwielbia tak samo jak spanie. Pomimo że jego gatunek jest znany z przebiegłości i nieprzyjemnego charakteru, ten osobnik zdaje się jakby odstawać od norm gatunkowych. Zdarze się, że jego charakterek zmienia się jak w kalejdoskopie, raz jest miły i potulny, po chwili jednak mu się odwidzi i użre cię w dupe. Jednak takie wachania ma on być może z powodu swojego wieku, jest jeszcze bardzo młodym pokemonem. Chciałby wszystkim udowodnić swoją siłę pomimo że nigdy nie przjedzie ewolucji.
Umiejętność: Corrosion - Może zatruć przeciwnika, nawet jeśli posiada on typ stalowy lub trujący.
Trzyma: ---
~~~~~
Box |
Konto bankowe |
Trofea
~~~~~
Ekwipunek:
- Pieniądze
- Pokedex
- 5x Pokeball
- 5x Rare Candy
TM/HM:
-
TM35 -
Flamethrower