Pierwszy pocałunek. Słodki, niezręczny, niewinny. Później pierwsza randka w blasku księżyca. Pierwsza miłość. Długie spacery, szybki koniec. Żal, smutek. Wsparcie koleżanki. Znalezienie bratniej duszy i przyjaciółki. Koniec gimnazjum. Ostatni dzień wiosny i tak… Pierwszy seks. Na tyle piękny, na ile zakazany. Buntowniczy, naprzeciw tolerancji ludzi. Homoseksualny. Kolejne noce z kochanką, a zarazem przyjaciółką. Nagły koniec. Zmiana realiów, priorytetów i miłości na dnie oraz noce. W końcu ostatni rok liceum. Zmierzch zimy. Nagła decyzja. Spakowany plecak i wyjazd z miasta. Rozpoczęcie nowego życia. To wszystko zaś okraszone płaczem, żalem, udano-nieudanym samobójstwem, szpitalem psychiatrycznym, własną śmiercią.
- Czemu żyję? Bo jestem nieśmiertelna.
Hau’oil na Melemele Island. Rok dwutysięczny trzeci. Słoneczna plaża, tłumy ludzi, a wśród tłumów ona. Regularnie wymachująca ramionami do tyłu, zagarniająca wodę w miejscu. Pozornie dobrze się bawiąca, a faktycznie – topiąca się. Chociaż wokół horda, to nikt nie zauważył, nie zareagował. W końcu zamykające się nad nią lustro. Woda wypełniająca płuca. Brak powietrza. Bezsilność. Ból. Na koniec ciemność. Śmierć.
Nagła pobudka. Ogarniające ją zewsząd zimno. Ciasne pomieszczenie. Półmrok, jasne ściany sali. Panika. Skulenie się w kącie, zagarnięcie kolan ramionami, walka o ciepło. Nagle, gorący dotyk, krzyki, ratunek. Sen. Pobudka w szpitalu. Radość oraz gniew rodziców. Ciepły posiłek. Listy z przeprosinami od prosektorium i lekarza, który stwierdził zgon. Happy end.
Rodzice poczuwali się do odpowiedzialności za sytuację. Chcieli przeprosić, więc kupili pokemona. Skitty. Łatwy w ułożeniu, behawiorysta niepotrzebny, grzeczny, niepsotliwy, perfekcyjny domownik. Doskonały prezent dla dziecka. Niezmierna radość Claire, mocny uścisk ojca, wiosenny pocałunek mamy. Przeszłość idąca w zapomnienie.
Piękna pogoda. Ostre promienie słońca, delikatny wiatr. W tym domu zaś płacz, zgrzyt zębami, histeria, zapach śmierci. Skitty zmarła. Zasnęła i się nie obudziła. Malutkie serduszko nagle przestało bić. Później tylko wbity krzyż i kopczyk ziemi na podwórku.
Rok dwa tysiące piętnasty, wiosna. Przyjaciółka. Amelka. Zwana Rokoszką. Delikatny dotyk, objęcie, chęć pocieszenia i podzielenia się bólem. Wspólne wyzywanie ex błękitnowłosej od świń. W końcu piżama party, film w klimatach horroru, później dla zabawy kanał pornograficzny, również dla zabawy pieszczoty, coraz bardziej natarczywy dotyk, palce muskające całe ciało, składane na piersiach pocałunki, pierwsza fizyczna miłość.
Rozłam. Na ile nagły, na tyle przewidywalny. Rokosza i jej pierwszy chłopak. Ochłodzenie się kontaktów, oddalenie się przyjaciółek. Zazdrość Claire. Chęć zwrócenia na siebie uwagę. W końcu, frustracja, zwabienie mężczyzny przyjaciółki do sypialni niebieskowłosej i tam oddanie się fizycznym przyjemnościom. Zdrada. Zdrada podwójna, boląca najbardziej. W końcu, wbity nóż pomiędzy żebra buntowniczki przez jej prawdziwą miłość. Trzykrotne ciosy nożem. Senność. Śmierć. Nagłe otworzenie oczu. Widok martwego ciała przyjaciółki tuż przed jej nosem, jej lśniących przez łzy, szeroko otwartych oczu. Podcięła sobie nadgarstki nad ciałem swojej byłej kochanki. Ona umarła, a Claire nadal żyła. Zero blizn. Zero śladów po ranach. Jak?
Dwukrotne samobójstwo. Dwukrotnie udane i dwukrotnie nieudane. Wpierw podcięte żyły. W wzdłuż. W wannie z gorącą wodą. Ponowne przebudzenie. Kolejna śmierć przez konopny sznur, zaciskający się wokół szyi i łamiący kręgi. Zerwane włókna. Znalezienie dziewczyny przez matkę.
Rodzice zawożący ją do szpitala i ona budząca się w płonącym samochodzie. Wypadek. Ojciec z matką i martwym ciałem córki na tylnym siedzeniu wjechali w drzewo. Zginęli na miejscu, a po ich śmierci odżyła ona.
Zdała sobie sprawę, że jest nieśmiertelna, ale za własną śmierć płaci życiem innych. Najbliższych w uczuciach. Czasem szybko, czasem tuż po, czasem chwilę później, a czasem w dalszej przyszłości. Zawsze jednak śmierć dopada. Ona dopada. Ona jest śmiercią. Takie jest jej przekleństwo.