Imię/imiona: Foks
Nazwisko: Trot
Data urodzenia (wiek): 12 lat
Profesja: Trener
Profesja poboczna: Florysta
~~~~~~
Opis wyglądu: Nawet jak na dzieciaka, chyba jest trochę zbyt niski. I do tego się garbi. Uważnemu obserwatorowi nie trudno byłoby powiązać ten fakt z tym, że zawsze pod ręką ma jakąś książkę, już nie wspominając o tym śmiesznym, malutkim dzienniczku w skórzanej oprawie, w którym nieustannie coś zapisuje i do którego nikomu nie daje dostępu. To dopiero podejrzane, prawda? Mniejsza o dziennik jednak, gdyż jest to zwyczajny pamiętnik, w którym chłopiec zapisuje wszystkie swoje przemyślenia. Nietypowe hobby jak na dwunastolatka? Mi tego nie mówcie, kiedy poznacie go nieco bliżej, to dopiero się zdziwicie! Jest niski, a jego wyblakłe, zamyślone spojrzenie tych szaroniebieskich oczu wcale nie przysparza mu przyjaciół wśród jemu podobnych. Zdaje się być cały czas uwięziony w innym świecie. No bo często mówi do siebie, notuje, i ogółem sprawia wrażenie niezainteresowanego światem wokół niego. Ale generalnie to uroczy dzieciak. Ubiera się w różne koszulki dla takich nerdów jak on, do tego granatowe
hoodie i jakieś płócienne, czarne spodnie, które dopadł kiedyś na przecenie. No i ma też czapeczkę: zwykła czapeczka z daszkiem, z niewielkim wzorem ducha na niej. Chyba tylko dzięki niej udaje mu się przytrzymać w ryzach brązowe włosy, które rozbiegają się we wszystkie strony jak po porażeniu prądem.
Opis charakteru:
Cicha myszka, można by rzec. Nos wiecznie zatopiony w książkach: dosłownie. To uroki jego całkiem sporej wady wzroku i niechęci do noszenia okularów. Powiedzenie “węszyć pismo nosem” nabiera przy tym chłopcu nowego znaczenia. Jak już wcześniej wspomniałem, zdaje się on nie zwracać uwagi na wszystko co znajduje się poza nim. Żyje w swoim własnym świecie, jednakże w chwili, kiedy ktoś do niego coś powie: odpowiada, zwykle z lekką niechęcią, jednakże stanowczo. Nie jest samotnikiem, nie ma nic przeciwko towarzyszom ludzi, jednakże zwykle zdaje się sprawiać wrażenie nieco nimi podirytowany. No i nie mówi zbyt dużo: za wyjątkiem, kiedy ktoś akurat zapyta się o coś, co on uważa za swój konik. Wtedy włącza mu się tryb szybkomówiący, zaczyna nawijać w takim tempie, że właściwie ciężko jest go wtedy zrozumieć. W takich nielicznych chwilach przypomina dziecko bardziej niż kiedykolwiek, gdyż po sposobie w jaki mówi można wywnioskować, że jest zaskakująco dojrzały jak na swój wiek. Jest typem chłodnego obserwatora-milczka, który zawsze podejmuje rozważne decyzje, ale nie jest pozbawiony delikatnego poczucia humoru. No i zawsze, ale to zawsze rumieni się w towarzystwie swoich koleżanek. A raczej kobiet w ogóle, co sugeruje, że gdzieś pod tą skorupą człowieka, który stara się o to, aby nikt nie zbliżał się do niego zbyt blisko jest faktyczny dwunastolatek: dziecko ze wszystkimi jego głupotkami i tak dalej. Nawet jeśli zaskakująco rozwinięte dziecko, to jednak dziecko.
Historia:
Foks. Co to za głupie imię? Ktoś, komu się w ten sposób przedstawiał, nigdy nie rozumiał kontekstu, który się za tym bierze. Nikt nie wiedział, gdzie poszła jego matka zaraz po porodzie: po prostu zniknęła, nie pozostał po niej jakikolwiek ślad, oprócz ludzi, którzy pamiętali ją z jego rodzinnego domu: zawsze była nieco dziwna, ale nikt nie przypuszczał, że do tego stopnia, aby porzucić swoje nowonarodzone dziecko. Dzieci właściwie. Był jednym z dwóch bliźniaków, z których jeden zmarł niedługo po porodzie: urodził się zbyt słaby, aby móc przetrwać na tym świecie, ale Foks miał tylko niejakie przebłyski z tamtych zdarzeń, ciężko stwierdzić, czy wywarło to na nim jakiekolwiek wrażenie, chociaż czasem, jak wspominał, odczuwał pewną niewyjaśniona pustkę w sercu i nie do końca wiedział, skąd się ona bierze. Jego ojciec po tym paśmie porażek zupełnie zanurzył się w sobie, chłopak nie przypominał sobie czegokolwiek, co można by było nazwać faktyczną rozmową między nim, a tatą. Z tego powodu opiekę nad nim przejął jeden z ich starych przyjaciół i to on, nie ojciec, jako pierwszy nadał mu imię. Christopher. Teraz już właściwie go nie używa, aczkolwiek dalej wspomina je z pewną tęsknotą. Pierwsze tygodnie swojego życia wspominał jako niemal mroczne, przerażające, mimo że niewiele z tego pamięta. Potem było nieco lepiej, aczkolwiek przyjaciel taty chyba nigdy nie przyjął go do siebie jako prawowitego członka rodziny. Było miło, w przyjaznej atmosferze uczył się i wychowywał tak samo jak drugie dziecko tego człowieka, jednakże diabeł jak zawsze tkwił w szczegółach. Chris nie był w stanie poczuć się tam jak w domu, nigdy. Całe dziesięć lat jego życia przebiegało we właściwie absolutnej samotności, ludzie niby do niego mówili, on odpowiadał i w ten sposób jakoś udawało mu się kontynuować tą szopkę, wedle której był on normalnym, szczęśliwym chłopakiem. Zresztą, chyba nie było aż tak źle. Jadł z tymi ludźmi, śmiał się, czasami wychodził się pobawić, jednakże chyba zawsze czuł, że to nie było prawdziwe. Że był odosobniony od reszty i chyba nigdy nie doznał uczucia, wedle którego miał kogoś uważać za “przyjaciela” lub “członka rodziny”. Ot, po prostu był. Wtedy wyrobił sobie nawyk chodzenia z nosem wtopionym w książkę lub zapisywania notatek. To trochę pomagało mu przezwyciężyć tą nijakość, którą czuł praktycznie cały czas.
Wydarzenia, które sprawiły, że stał się tym kim jest miały miejsce niedługo przed czasem obecnym, czyli przed jego dwunastymi urodzinami i nie miały absolutnie żadnego związku z tym, co pisałem wcześniej. Właściwie to wszystko było tak dziwne, niezrozumiałe i zaskakujące, że ciężko było nadać temu jakikolwiek sens. Zaczęło się od torsji. Christopher, podczas jedzenia obiadu, zwymiotował na talerz. Naszła go okropna gorączka i wizje. Kiedy leżał rozpalony w swoim łóżku, a rodzina obserwowała go z zaniepokojeniem: jego stan był raczej fatalny. Zobaczył dziewczynę, starszą od niego o jakieś 10 lat, siedzącą na ramie okiennej. Nie mówiła nic, tylko się uśmiechała, a on wytrzeszczał na nią oczy.
W końcu się odezwała.
Mały buntownik, wychowany bez matki. Jego ojciec się na niego wypiął, a brat, dzielący z nim cząstkę duszy zmarł, zanim zdążył zauważyć. Chyba nadasz się idealnie, prawda? Chciałabym... żebyś to właśnie Ty zasiał trochę zamętu na świecie. Ostatnio było tu zbyt spokojnie. Co, nie chciałbyś? Mógłbyś uczynić się władcą… ba! Półbogiem. Cóż, właściwie, to nie zależy od Ciebie. Po prostu, zrobisz to dla mnie. Dlaczego? Bo mogę cię do tego zmusić. - Pstryknęła palcem. - Gratuluje, mój drogi. Stałeś się bramą. Teraz to ty, łączysz wszystkie siedem światów. I w ten sposób będziesz mógł posiąść siłę, o której nikomu tutaj się nie śniło-- oprócz mnie. Zakładając, że przeżyjesz, ups.
Zemdlał i spał przez następny tydzień, nieświadomie walcząc o życie. Obudził się w szpitalu. W towarzystwie… księdza, który stał nad nim, polewał go wodą święconą i inkantował jakąś modlitwę.
-Powinno mnie to zaboleć? - Wybąkał ironicznie chłopak. I po chwili faktycznie poczuł ból, ale raczej nie mający nic wspólnego z wodą święconą. Niedługo mu wytłumaczono, że w czasie, kiedy był nieprzytomny, robił naprawdę mnóstwo… dziwnych rzeczy. Czasami znikał, jakby nigdzie go nie było, potem wracał, przeszyty przeszywającym bólem i z krwią cieknącą z najróżniejszych punktów w ciele… a czasami sprawiał takie wrażenie, jakby był przytomny, jednakże osoba, która przemawiała, w niczym nie przypominała Chrisa.
Wylądował w sanatorium, w którym pieczę nad nim sprawowali wykwalifikowani egzorcyści, jednakże chłopak nie przejawiał już zupełnie żadnych skłonności do robienia czegokolwiek… nadnaturalnego. Jednakże był przerażony, czuł, jakby cały czas coś w nim tkwiło. Nie mógł dłużej w tym miejscu przebywać. Ani w żadnym innym, tak właściwie. I uciekł.
~~~~~
Pokemony:
Mimikyu
Imię: Laura
Poziom: 5
Typ:
Ewolucja: Mimikyu
Ataki: Wood Hammer, Splash, Scratch, Astonish, Copycat, Double Team
Charakter i historia: Strasznie kapryśna pannica! Nie lubi byle czego, cały czas trzeba ją rozpieszczać, no i, mówiąc pokrótce, nie ma łatwego charakteru. Ale Foks nigdy nie miał zbyt wiele przyjaciół, no więc, w związku z tym nie wybrzydza. Kiedy dostała się w jego ręce, automatycznie stała się jego najlepszą przyjaciółką. Mimo faktu, że go wykorzystuje, i ogółem czasem można mieć wątpliwość, kto tu jest szefem. Foks zdaje sobie z tego sprawę, ale wygląda, jakby wcale mu ta sytuacja nie przeszkadzała i chyba podoba mu się rozpieszczanie tego kapryśnego, niesfornego stworka.
Umiejętność:
Disguise - Pokemon może obronić się przed pierwszym ruchem przeciwnika, który zadaje obrażenia. Nie dotyczy to obrażeń wywołanych konfuzją czy efektem pogodowym.
Trzyma:
~~~~~
Box |
Konto bankowe |
Trofea
~~~~~
Ekwipunek:
- pieniądze
- pokedex
- 5x pokeball