Pokemon Crystal Strona Główna Pokemon Crystal
Forum PBF o tematyce Pokemon~

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat «» Następny temat
Przesunięty przez: Kyuubi
2018-09-05, 03:34
Tweek Tweak
Autor Wiadomość
totoro 
forest spirit


Wiek: 25
Dołączyła: 02 Maj 2018
Posty: 170
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2018-07-04, 04:26   

- Tweek, wyluzuj - powiedział Craig, zaciągając się papierosem. Spoglądał na przyjaciela z charakterystycznym dla niego wywyższającym się spojrzeniem, co jeszcze bardziej rozdrażniło jasnowłosego. - Rany, nie jestem głupi, Tweek. Gdyby James nie był osobą... - w tym momencie Tweek wybuchnął gniewem. Przerwał mu w połowie zdania i zadał pytanie - czy to brat podsunął pomysł ucieczki? Craig zastanowił się przez moment. Na jego policzkach wystąpiły delikatne rumieńce. - Nieprawda! On był pełnoletni i się wyprowadził... Zresztą daj mi dokończyć. Mówię ci - James jest osobą, której bardzo ufam. Nie powiedziałbym mu, gdyby tak nie było. Serio, Tweek. Zresztą sam go zaraz poznasz i się przekonasz. Idziesz? Rany, nie róbmy scen.
Dopiero teraz Tweek rozejrzał się wokół i zauważył kilka osób, które ze zdziwieniem patrzyły na dwójkę dzieciaków sprzeczających się na środku ulicy. Craig kiwnął głową w kierunku, w którym wcześniej kroczył i kontynuował marsz w kierunku domu brata. Tweek zgodził się pójść z nim, choć nie próbował kryć, że jest bardzo rozczarowany i zirytowany.
- Przysięgam, że tylko James o tym wie. Nikt inny - powiedział Craig, próbując przerwać niezręczną ciszę. Na chwilę zatrzymał się i wyrzucił wypalonego papierosa do kosza na śmieci. Odwrócił się, licząc, że zobaczy uśmiech na twarzy chłopca, lecz napotkał jeszcze bardziej złowrogie spojrzenie. - Dobra, przepraszam. Zadowolony? - powiedział z nutą rozdrażnienia. - Chciałem dobrze! Powiedz - ile byśmy wytrzymali bez pieniędzy? Miesiąc? Dwa? Poza tym James ogarnął nam pokedexy i pokeballe. Bawiąc się w tych całych trenerów będziemy zwracać na siebie mniejszą uwagę!
Tweek nie zdążył odpowiedzieć, ponieważ między dwójkę skłóconych chłopców w porę wleciała swablu. Zamachała nerwowo skrzydłami i powiedziała coś w swoim języku, patrząc najpierw na Tweeka, potem na Craiga. Nie wyglądała na zadowoloną.
- Widzisz, nawet Blu mówi, że przesadzasz.
W tym momencie pokemon z całej siły pacnął skrzydłem głowę Craiga. Puch sprawił, że chłopiec nie poczuł bólu, ale zrozumiał przekaz.
- Dobra - przesadzamy - sprostował niechętnie.
_________________


Leopold Butters Stotch | konto bankowe | box | trofea | gra
Who's the boy that can laugh at a storm cloud?
Turn a frown into a smile for free?
Who's the kid with a heart full of magic?
Everyone knows it's Butters!

  
 
     
Kesty 
It's curse o'clock!


Dołączyła: 21 Wrz 2017
Posty: 381
Wysłany: 2018-07-04, 06:35   

Część z tego została przekrzyczana przez słowa drugiego, ale reszta szczęśliwie dotarła i została odnotowana. Trudniej jednak z interpretacją, bo kiedy ciemnowłosy wciąż ciągnął o zaufaniu względem swojego brata, w głowie Tweeka było zupełnie co innego.
- Tu nawet nie chodzi o niego! - zauważył, wyrzucając przed siebie ręce, jakby ta gestykulacja miała w jakiś sposób pomóc zrozumieć, wbić do głowy ten oczywisty - według blondyna - fakt.

Z przeprosin nie był zadowolony i choć przyznanie się do tego, że Craig chciał dobrze, nieco zmiękczyło Tweeka, późniejsze pytania retoryczne na temat pieniędzy i podróży, ponownie zaogniły sytuację. Chciał dobrze? To on - sam CRAIG - stworzył ten szalony plan. Wyciągnął ich do samego Sinnoh, a teraz zgrywa wspaniałomyślnego, który zadba o ich fundusze. Nie zrozumcie go źle, blondyn doskonale wiedział, że potrzebne są im pieniądze i potrzebują ich, by zapewnić sobie jedzenie, jakieś schronienie; nie podobał mu się sam przekaz. Przekrzykiwanie się, podniesiony ton i nieporozumienie, tylko podnosiły mu poziom stresu, co z kolei zamykało błędne koło oraz powodowało jeszcze większą kłótnie.

Tu jednak znalazła się Blu, by przerwać ich bezsensowną wymianę zdań, która przeciągnęła się nawet po tym, jak sam Tucker wytknął, że swoim zachowaniem tylko zwracają uwagę ludzi. Cóż... wychodzi na to, że obydwoje byli hipokrytami pod jakimś względem.

- Tak - mruknął niechętnie pod nosem. - Oczywiście to ja jestem problemem - dodał pasywno-agresywny komentarz pod koniec, najpierw odwracając wzrok na bok, później spuszczając go gdzieś na dół. Brak krzyku wcale nie oznaczał, że się uspokoił.
Nie powiedział nic więcej, choć różnorakie emocje rozsadzały go w tej chwili od środka. Miał ochotę się wykrzyczeć, odreagować w jakiś sposób całe napięcie, ale nie miał do tego okazji. Nerwowo wodził wzrokiem po ziemi z punktu do punktu, szukając jakiegoś rozwiązania, choć bez większego skutku. Jednocześnie trzymał autodestrukcyjne myśli z daleka od siebie - przynajmniej starał się nie przeradzać tego w czyny fizyczne. Czasami trudno zapomnieć, jaką ulgę to przynosiło, nawet jeśli samo rozwiązanie było niezdrowe. Takie epizody jednak znikają - znikały w przeszłości, choć trudno o tym myśleć teraz, gdy histeria puka do drzwi.

Już lepiej, żeby Tucker ich zaprowadził do tego domu. Najlepiej bez słowa, bo trudno przewidzieć, jakie one rezultat dadzą. Widać, że żaden z nich nie był najlepszy w dialogu, więc może chwila ciszy im się uda.
Czekało ich wspaniałe spotkanie i pierwsze wrażenie: z wzmocnionymi tikami nerwowymi u Tweeka oraz dziwną atmosferą między dwójką uciekinierów. Ponoć Jamesa nie obchodziło wiele, ale jasnowłosy nie mógł się pozbyć nieprzyjemnego wrażenia, że wszystko pójdzie się jebać, a on się w jakiś sposób zbłaźni, bo był dziwny i nienormalny ze swoimi niekontrolowanymi odruchami oraz psychicznymi skrzywieniami.

_________________

k a ż d y _ M G _ j e s t _ p o _ c z ę ś c i _ s a d y s t ą _

RRRR
RRRR

 
     
totoro 
forest spirit


Wiek: 25
Dołączyła: 02 Maj 2018
Posty: 170
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2018-07-06, 19:03   

- Tego nie powiedziałem - burknął Craig. - Ty robisz problem z byle czego.
Chłopiec nic więcej nie powiedział. Odwrócił się, ukrył dłonie w kieszeniach i ruszył przed siebie przyśpieszonym krokiem. Po chwili przyjaciół rozdzielił dystans kilku metrów. Tweek zauważył, że Craig wyciąga kolejnego papierosa. Palił dużo, ale nigdy nie zdarzało mu się wypalać dwóch pod rząd. Wyjątkiem były sytuacje, w których się stresował lub denerwował. Wyglądał, jakby obraził się na Tweeka. Po części tak było - nigdy by się do tego nie przyznał, ale słowa jasnowłosego mocno go zraniły. Był święcie przekonany, że poproszenie brata o pieniądze było jedynym wyjściem z sytuacji i był z siebie dumny, że udało mu się znaleźć te wyjście. Długo myślał nad planem ucieczki i uważał, że dopracował go w każdym calu. Miał chęć wygarnąć Tweekowi, że gdyby nie on, teraz siedziałby w kawiarni i obsługiwał niewdzięcznych klientów. Papieros pomógł mu zapanować nad emocjami.
Nagle Craig odwrócił się i podszedł do Tweeka. Popatrzył na niego obojętnym wzrokiem i założył ręce na piersi.
- Dobra, Tweek - powiedział. - Jeśli chcesz, możemy nie iść do Jamesa, tylko do profesora. Co prawda musielibyśmy nadłożyć drogi i pójść do Sandgem. Droga zajęłaby nam... - Craig drapał się po brodzie, udając, że się zastanawia. - W dobrym tempie trzy dni. Zastanów się teraz, co jest bardziej ryzykowne. Pójście do profesorka, który po trzech dniach na sto procent usłyszy jakiś komunikat o dwójce zaginionych dzieciaków - pewnie nawet zobaczy nasze zdjęcia, czy do brata, który ma we wszystko wyjebane i od kilku lat słowem nie odezwał się do rodziców? Zdecyduj. - Craig skwitował słowa złośliwym uśmiechem i spojrzał wyczekująco na jasnowłosego.
_________________


Leopold Butters Stotch | konto bankowe | box | trofea | gra
Who's the boy that can laugh at a storm cloud?
Turn a frown into a smile for free?
Who's the kid with a heart full of magic?
Everyone knows it's Butters!

 
     
Kesty 
It's curse o'clock!


Dołączyła: 21 Wrz 2017
Posty: 381
Wysłany: 2018-07-06, 19:49   

Dla Tweeka nie było to byle co, jednak im dłużej ta rozmowa trwała, tym mniej Tweekowi chciało się ją prowadzić. Przy jego obecnym stanie, każdy kolejny "ustalany"... choć bardziej pasowało wykłócany szczegół, był torturą. Niekończącą się torturą, bo brunet nie tylko nie chciał się zamknąć, ale również kontynuował coś, co nie miało kompletnie sensu. Obydwoje byli w tym momencie zbyt egoistyczni, by posłuchać tego, co mówi drugi oraz zastanowić się nad tym, jak się czuje ich rozmówca, a także dlaczego się czuje w ten sposób.
Jasnowłosy podniósł wzrok na Tucker'a, gdy ten przedstawił inną "alternatywę". Trudno powiedzieć, czy blondyn w tym momencie bardziej był rozdrażniony, czy zdezorientowany.
- Czy ja kiedykolwiek powiedziałem, że nie chcę tam iść?! - wydarł się na chłopaka, nie dowierzając temu, co usłyszał. - GAH! Przestań! Przestań dopowiadać rzeczy, których nigdy nie powiedziałem! - dodał sfrustrowany, samemu będąc osobą, która często sobie dopowiadała rzeczy. Jeśli tak dalej pójdzie, już pierwszego dnia dostanie chrypy albo jego głos będzie wypełniony voice crackami przez ciągły krzyk. - Gdzie ten pieprzony James mieszka?! - zapytał. Niech Craig da mu ten przeklęty adres, a sam sobie tam pójdzie. Już wolał to niż ciągłe zatrzymywanie się, żeby wymienić parę zdań, które zaraz się przeradzały w kłótnie.
_________________

k a ż d y _ M G _ j e s t _ p o _ c z ę ś c i _ s a d y s t ą _

RRRR
RRRR

 
     
totoro 
forest spirit


Wiek: 25
Dołączyła: 02 Maj 2018
Posty: 170
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2018-07-07, 22:51   

Craig nie spodziewał się, że Tweek podniesie głos. Gdyby jasnowłosy nie był zaangażowany w konflikt i stał z boku, prawdopodobnie dostrzegłby, że Craig lekko drgnął i cofnął się o pół kroku. Natomiast wyraz jego twarzy nie zmienił się ani trochę. Między chłopcami toczyła się nieformalna walka na wzrok - nawet nie zdawali sobie sprawy, że przez całą wymianę zdań nie mrugnęli ani razu. Craig dołożył do tego złośliwy uśmieszek, tak by jeszcze bardziej rozdrażnić blondyna. Tym razem nie przejął się tłumem gapiów, którzy szeptali między sobą komentarze na ich temat. Był zły i nie miał zamiaru tego ukrywać.
Blu próbowała załagodzić konflikt, jednak chłopcy traktowali ją jak powietrze. Szybko zdała sobie z tego sprawę i zrezygnowana usiadła na ramieniu Tweeka.
- Chodź - mruknął Craig, gdy Tweek spytał go, gdzie mieszka James. To jest - pieprzony James. Reszty słów nie skomentował. Miał chęć wygarnąć mu coś w stylu, że mógł uciec z domu z kimś innym, ale nie był na tyle zły, by mówić rzeczy niezgodne z prawdą. W dodatku Tweek ostatecznie zgodził się pójść do Jamesa. Craig zaczął pojmować, że blondyn zezłościł się nie dlatego, że powiedział komuś o planach, a dlatego, że złamał obietnicę. Zaczęło do niego docierać, że mógł powiedzieć mu o tym wcześniej, a nie stawiać go przed faktem dokonanym. Mimo to uważał, że Tweek robi problem z byle czego. Dla niego obietnice nie miały takiego znaczenia, choć sam bardzo by się zdenerwował, gdyby Tweek zrobił to samo co on, jednak w tym momencie nie spojrzał na to w ten sposób.
Craig ruszył przodem i ponownie zwiększył dystans między nim, a Tweekiem. Taki plus, że blondyn nie musiał wdychać obrzydliwego zapachu tytoniu.
Chłopcy przeszli całą długość ulicy. Dotarli na skrzyżowanie, gdzie Craig zatrzymał się na moment i rozejrzał się po okolicy. Gdyby poszli w lewą stronę, mogliby odwiedzić mały osiedlowy sklepik. Szyld nad drzwiami informował o jego niezbyt wygórowanej nazwie - "Sklep spożywczy Roselia". Poszli jednak w przeciwnym kierunku i nie dostrzegli nic poza domami mieszkalnymi. Na prawie każdym podwórku znajdował się starannie zadbany ogródek, gdzie nawet teraz wiele osób krzątało się i zajmowało pielęgnacją kwiatów, czy roślin uprawnych. Na jednej posesji znajdował się duży trawnik, na którym gdzieniegdzie rosły słoneczniki. Biegało po nim dwóch chłopców i jedna dziewczynka. Tweek nieco ochłonął, kiedy zobaczył roześmiane dzieci oblewające się pistoletami na wodę. Nagle jeden chłopiec zatrzymał się, ponieważ zauważył, że Tweek spogląda w ich stronę. Uśmiechnął się szeroko i pomachał, jednak zaraz musiał wrócić do zabawy, gdyż rówieśnicy rzucili się na niego z pistoletami.
- Jesteśmy - powiedział Craig, wyrywając Tweeka z zamyślenia.
Jak się okazało, dom Jamesa znajdował się tuż obok podwórka, gdzie bawiła się trójka dzieciaków. Wyróżniał się na tle innych domów, ponieważ drzwi wejściowe znajdowały się tuż obok chodnika, co oznaczało brak nawet malutkiego ogródka. Dzieciak, który wcześniej zatrzymał się, by pomachać Tweekowi, co jakiś czas ukradkiem zerkał na dwójkę uciekinierów. Nic jednak nie powiedział - wyższy chłopiec złapał go za kołnierz koszulki i ściągnął na ziemię, po czym przystawił pistolet do jego skroni.
- Poddaj się! - krzyknął.
Craig rzucił okiem na dzieci, ale nic nie powiedział. Zapukał do drzwi. Usłyszał jedynie śmiechy dzieci. Ponowił próbę dwukrotnie i gdy miał się wycofać, usłyszał stłumiony dźwięk przesuwanego krzesła. Osoba po drugiej stronie zbliżyła się do drzwi, jednak nie otworzyła ich od razu. Przekręciła zamek i ostrożnie uchyliła drzwi. W szparze pojawiła się zakapturzona blada twarz.
- Craig! Cholera, musiałeś teraz... - mruknął mężczyzna i otworzył drzwi na oścież. Dopiero teraz chłopcy dostrzegli wnętrze parterowego domu. W pomieszczeniu w oddali siedział przy stole jakiś mężczyzna. Ubrany był w dresy i palił papierosa.
- James! Co za jedni? - spytał, otwierając puszkę piwa.
- Zaczekaj chwilę!
James wyszedł na zewnątrz i ostrożnie pociągnął za sobą drzwi. Rozejrzał się dookoła i ściągnął kaptur. Dopiero teraz Tweek lepiej mu się przyjrzał. Wyglądał na mężczyznę przed trzydziestką. Jego twarz była łudząco podobna do twarzy Craiga, choć wyglądała na bardziej zmęczoną. Jego wzrok był znudzony, ale nie sposób było dostrzec w nim pogardy charakterystycznej dla młodszego brata. Wszystkie części garderoby miał czarne, co jeszcze bardziej uwydatniało jego bladą cerę.
- Mam klienta, więc będę się streszczał - powiedział, wyjmując pomiętą kopertę z tylnej kieszeni spodni. - Wybaczcie, że z wami nie porozmawiam, ale naprawdę nie mam na to czasu. Jeśli chcecie, to wpadnijcie wieczorem. Możecie zostać na noc, jeśli macie ochotę. Mam dwa wolne łóżka.
- Dzięki, James - powiedział Craig i wziął do ręki kopertę. - Dzięki za zaproszenie, ale nie wiem czy z niego skorzystamy. Dam ci znać w razie co.
Mężczyzna skinął głową i delikatnie uśmiechnął się do Tweeka.
- Pilnuj go, młody - powiedział. Craig skrzywił się na tą uwagę. - Nie spinaj się tak, żartuję. Dobra, chłopaki. Lecę. Miłej podróży i uważajcie na siebie. - James uniósł dłoń w geście pożegnania i zatrzasnął za sobą drzwi.
- Czekaj, James! - powiedział Craig.
Drzwi ponownie się otworzyły.
- Co jest? Szybko, Craig.
- Miałeś nam załatwić...
- A tak, tak. Czekaj chwilę! - Mężczyzna zniknął za drzwiami. Wrócił dosłownie pięć sekund później. Trzymał w ręku niewielki pakunek. - Trzymajcie. Pamiętaj o naszej umowie. - James puścił oczko do Craiga i zniknął za drzwiami. Tym razem na dobre.

_________________


Leopold Butters Stotch | konto bankowe | box | trofea | gra
Who's the boy that can laugh at a storm cloud?
Turn a frown into a smile for free?
Who's the kid with a heart full of magic?
Everyone knows it's Butters!

  
 
     
Kesty 
It's curse o'clock!


Dołączyła: 21 Wrz 2017
Posty: 381
Wysłany: 2018-07-08, 01:12   

Poszli.
Nareszcie.
Żaden z nich nie kontynuował rozmowy, dzięki czemu mieli czas na przemyślenia. Każdy dla siebie, żeby wszystko poukładać, wyciszyć emocje. Wcześniejsze podniesienie głosu na Craiga pomogło - wydarcie się na tego idiotę wyzwoliło część tego, co trzymał w sobie i nawet jeśli sprawa nie została całkowicie rozwiązana, to tak długo, jak nie będą rozdrapywać starych ran, może przez następne piętnaście minut nie zdążą się ponownie pokłócić.

Blondyn wziął głębszy oddech, lecz zaraz się skrzywił, gdy za pierwszym podejściem poczuł dym papierosowy, zamiast zapachu otaczających go z każdej strony kwiatów i świeżego powietrza. Zmarszczył delikatnie nos, nie mając ochoty komentować nawyków Tuckera (ogólnie rozpoczynania nowego tematu). Gdy jednak zauważył, że ten się oddala, nie próbował nawet zrównać z nim kroku. Postanowił wykonać drugie podejście; głęboki wdech i tym razem jego nozdrza nie zostały podrażnione w żaden sposób.
Wykorzystywał chwilę spaceru do podziwiania krajobrazu. Już wcześniej to stwierdził, ale teraz może ponownie - naprawdę lubił to miejsce. Wydawało się przyjazne i spokojne. Pewnie przez przyrodę - zadbaną, ciągnącą się tak daleko, jak wzrok tylko sięgnął. Brak wieżowców, żadnych fabryk bądź cięższych maszyn w pobliżu. Nic dziwnego, że ludzie tu przyjeżdżali. To doskonałe miejsce do wypoczynku, odprężenia się.
Czemu ON o tym nie wiedział wcześniej?

Zaskoczyło go nagłe złapanie kontaktu wzrokowego z jednym z dzieci. Podniósł powoli rękę, odmachując krótko - choć trochę niepewnie, bo zastanawiał się, czy to na pewno do niego - i kontynuował swoją wędrówkę. Niedługą wędrówkę, bo dom Jamesa stał zaraz obok podwórka, na którym bawiły się dzieciaki. Początkowo wyglądało to całkiem niewinnie, lecz kiedy jeden z nich krzyknął, przykładając drugiemu pistolet do głowy, Tweek drgnął nerwowo. Co prawda broń była na wodę, a latorośle pewnie naoglądały się za wielu filmów akcji, ale wciąż pozostawiło to nieprzyjemne uczucie...
Blondyn skierował wzrok na drzwi, nerwowo bawiąc się bransoletką. Osoba po drugiej stronie nie wydawała się spieszyć: albo była zajęta, albo jej się nie chciało. Każda kolejna sekunda tylko sprawiała, że Tweek miał ochotę zawrócić i udawać, że nigdy się tu nie pojawił. Brzmiało irracjonalnie, ale to nie pierwszy raz, gdy u zielonookiego włączyła się chęć ucieczki.
Wydał z siebie krótki, zaskoczony dźwięk, gdy drzwi się otworzyły. Nie był pewny, czego się spodziewać, tym bardziej, że chłopak wyszedł do nich w kapturze, co wcale nie pomogło. James się spieszył; Tweek nie miał pojęcia gdzie i nie wiedział, czy chciał się o tym dowiedzieć. Co wiedział jednak to to, że nie podobało mu się to w najmniejszym szczególe.
Wkrótce James postanowił się pokazać. Blondyn wykorzystał tę chwilę, by przyjrzeć się i zobaczyć... zaskakująco znajome rysy. Huh... w końcu to rodzeństwo, mógł się tego spodziewać, ale nie sądził, że podobieństwo będzie aż tak uderzające. Wzbudziło to w zielonookim sprzeczne emocje. Wiedział, że to mylące, ale widząc coś tak znajomego, nie podchodził do tego z takim dystansem, jak powinien. To go przerażało, bo wiedział, że mogą z tego wyjść nieprzyjemne sytuacje.
- Holy fuck - wymknęło się z jego ust. Nie planował tego głośno mówić, ale wyszło jak wyszło: - Macie te same twarze.
Znaczy... jedna starsza. Tego Tweek już nie zawarł, ale wiadomo, o co chodziło. Najwyżej James potraktuje to jako odmłodzenie i komplement. Gdy te słowa już padły, a chłopak zorientował się, co właśnie powiedział, przestał się przyglądać starszemu Tuckerowi tak intensywnie, a po zdjęciu z niego spojrzenia, starał się za wszelką cenę nie łapać kontaktu wzrokowego.
Przynajmniej do jakiegoś momentu. Gdy rozmowa ruszyła dalej, blondyn na początku jedynie zerkał, a później już zaczął obserwować, zaintrygowany.
O jakiego klienta chodziło?
I jak miał go, Craiga, pilnować? AGH, Tweek nie potrafił się samym sobą zająć! Co prawda Blu jeszcze z nim była, więc może nie był tak zły w utrzymywaniu istot przy życiu, ale zadanie się robiło o wiele trudniejsze, gdy się pomyśli, że przed chwilą blondyn miał ochotę udusić bruneta za jego zachowanie.
Popatrzył na Craiga i paczkę, którą dostał. Chciał go o coś zapytać, ale niekoniecznie tuż pod drzwiami. Jeśli Tucker się sam nie ruszy, blondyn go odciągnie dalej. Tak na wszelki wypadek, żeby nikt w środku nie usłyszał.
- Craig? Czym się zajmuje twój brat? - zapytał, z nerwów przesuwając pazurkami po grzbiecie drugiej z rąk.

_________________

k a ż d y _ M G _ j e s t _ p o _ c z ę ś c i _ s a d y s t ą _

RRRR
RRRR

 
     
totoro 
forest spirit


Wiek: 25
Dołączyła: 02 Maj 2018
Posty: 170
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2018-07-08, 07:20   

Craig zaczął rozpakowywać paczkę. Musiał wspomóc się scyzorykiem, gdyż nie chciał tracić czasu i nerwów na odklejanie taśmy, która szczelnie otulała każdą krawędź paczki. Wolał od razu wbić ostrze w karton i tak też uczynił. Zanim jednak to zrobił usiadł na krawężniku, ścisnął opakowanie między kolanami. Chwycił za ostrze i z precyzją nakreślił nim prostą linię. Następnie złapał opakowanie tam, gdzie wyciął szparę i obiema rękami pociągnął je w obie strony, dzięki czemu karton rozerwał się z charakterystycznym trzaskiem. W środku paczki znajdowały się dwa prostokątne urządzenia w kolorze czerwieni, a także kilka malutkich pokeballi. Craig wziął do ręki jedną z kul, obejrzał ją z każdej strony, po czym nacisnął okrągły przycisk. Pokeball natychmiast odzyskał standardową wielkość.
Tweek nie zwrócił szczególnej uwagi na przedmioty. Nawet interesująca właściwość pokeballi nie zrobiła na nim większego wrażenia. W jego głowie zrodziła się masa nurtujących pytań. Postanowił uzyskać odpowiedź na jedno z nich, choć sam nie był pewien, czy rzeczywiście tego chce. Craig westchnął na dźwięk usłyszanych słów. Spodziewał się, że Tweek go o to spyta, ale wciąż miał cichą nadzieję, że trochę później. Liczył na to, że jeśli zacznie rozpakowywać kartonowe pudełko, myśli Tweeka na moment skierują się na inny tor. W międzyczasie wymyśliłby jakąś sprytną wymówkę. Nie chciał ryzykować kolejną kłótnią ani zrzucać na barki Tweeka dodatkowego powodu do niepokoju. Wpadł mu do głowy tylko jeden pomysł. Szybko jednak uznał go za głupi i niewiarygodny, dlatego od razu wykreślił go z niewidzialnej listy. Mógł powiedzieć, że James uprawia seks za pieniądze - stąd właśnie dres-klient i spory majątek, który uzbierał mu się przez te kilka lat samotnego życia. Miałoby to sens, ale wiedział, że gdyby to powiedział, prawdopodobnie nie mógłby powstrzymać wybuchu śmiechu (lub przynajmniej głupiego uśmiechu). Gdyby tak się stało, Tweek nigdy więcej by mu nie zaufał. Poza tym nie za bardzo chciał okłamywać swojego jedynego przyjaciela. Jeśliby to zrobił, to tylko dla jego dobra (przynajmniej tak to sobie tłumaczył).
Craig odłożył pokeball do kartonu i podniósł się ociężale. Popatrzył na przyjaciela i podrapał się po karku.
- Wiesz, tak w sumie to nie wiem - powiedział po chwili milczenia, krzywiąc się. - Nie pytałem - dodał, jakby na usprawiedliwienie - pytanie tylko, czy swoje, czy Jamesa.
Dopiero gdy zobaczył podejrzanego faceta w ubrudzonych dresach zaczął zastanawiać się, kim właściwie jest jego brat. Dotychczas niespecjalnie go to obchodziło. Nie był typem osoby, która lubi wnikać w czyjeś życie. Miał jednak pewne obawy, którymi nie chciał podzielić się z jasnowłosym.
- Ale to nie powinno nas interesować - powiedział, po czym schylił się i spakował do plecaka jeden z pokedexów i pięć pokeballi. - Dobra, reszta jest twoja. Częstuj się.
_________________


Leopold Butters Stotch | konto bankowe | box | trofea | gra
Who's the boy that can laugh at a storm cloud?
Turn a frown into a smile for free?
Who's the kid with a heart full of magic?
Everyone knows it's Butters!

  
 
     
Kesty 
It's curse o'clock!


Dołączyła: 21 Wrz 2017
Posty: 381
Wysłany: 2018-07-08, 08:05   

- Co? - zapytał w pierwszej chwili, dziwiąc się, jak Craig mógł tego nie wiedzieć. Szybko jednak do niego dotarło: - A-ah, nie widzieliście się przez dłuższy czas - zauważył. Może nawet nie kontaktowali do tego momentu? Tweek nie miał pojęcia i nie zamierzał się o to wypytywać. - Ale nie interesuje cię to? - pociągnął dalej, zerkając krótko na rozbebeszony karton i jego zawartość. - Oh man, czy tylko mi się wydawało podejrzane to, co powiedział? - dodał, spoglądając krótko w stronę domu, gdzie mieszkał drugi z brunetów, a później wracając wzrokiem do przyjaciela.

Nie wiedział, co o tym myśleć.

Co więcej, nie wiedział, czy powinien myśleć, właśnie dlatego, że to wydawało się podejrzane.

Przeczesał nerwowo włosy.
Teraz, jak podzielił się swoimi niepewnościami i wytknął te rzeczy, może lepiej będzie to zostawić, zamieść pod dywan oraz przyklepać; nie interesować się niepotrzebnie, a co ważniejsze, nie mieszać się w to bagno. Cokolwiek to nie jest. Mózg podpowiadał mu najgorsze, ale jest wiele rodzajów "klientów", którzy nie zawsze wiązali się z nielegalną aktywnością.
Wziął otwartą paczkę do ręki, ale jeszcze nie wyciągał z niej zawartości. Zanim zacznie swoją zabawę w trenera, musi zadać jeszcze jedno - albo kilka, zależnie od odpowiedzi - pytań.
- O jakiej umowie mówił? - to Craig musiał wiedzieć, racja? Był związany umową, James nie załatwił im tego bezinteresownie. To kolejna sprawa, która nie dawała mu spokoju, nawet bardziej niż, już porzucony (choć dalej go dręczący), temat pracy starszego Tuckera.
_________________

k a ż d y _ M G _ j e s t _ p o _ c z ę ś c i _ s a d y s t ą _

RRRR
RRRR

 
     
totoro 
forest spirit


Wiek: 25
Dołączyła: 02 Maj 2018
Posty: 170
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2018-07-08, 17:56   

- Szczerze mówiąc to nie bardzo - powiedział wzruszając ramionami. - James jest dorosły i to jego sprawa, co robi. Nawet jeśli zabrzmiało to podejrzanie, to nie mam zamiaru go o to wypytywać. Jak będzie chciał, to sam powie.
Craig założył ręce na piersi i spojrzał gdzieś w przestrzeń. Tweek zastanawiał się, czy chłopiec celowo unika jego wzroku.
- Nie patrz tak na mnie - burknął i odwrócił się. Poprawił szelki plecaka i już miał zrobić krok do przodu, kiedy Tweek zaskoczył go kolejnym pytaniem. - Eh. To nic ważnego - powiedział. Wiedział, że taka odpowiedź nie będzie dla Tweeka satysfakcjonująca, więc postanowił odwrócić się i wszystko wyjaśnić. - To taki inside joke. Tak naprawdę nie ma żadnej umowy. Kiedy byliśmy mali zdarzało nam się bawić w trenerów. Pewnego dnia spotkaliśmy dziwnego pokemona, który przez większość czasu przesiadywał na wielkim kamieniu położonym na środku jeziora. Założyliśmy się, kto pierwszy go złapie. Nawet nie wiedzieliśmy, jaki to gatunek i prawdę mówić do dziś nie mam pojęcia. Oczywiście żadnemu z nas się to nie udało. Mieliśmy po jednym pokeballu, ale nie mieliśmy żadnego pokemona, który mógłby go osłabić. James porzucił marzenia o zostaniu trenerem. Kiedy powiedziałem mu, że wyruszamy w podróż, dla żartów poprosił mnie, bym złapał dla niego tego pokemona. Ot cała historia!
_________________


Leopold Butters Stotch | konto bankowe | box | trofea | gra
Who's the boy that can laugh at a storm cloud?
Turn a frown into a smile for free?
Who's the kid with a heart full of magic?
Everyone knows it's Butters!

  
 
     
Kesty 
It's curse o'clock!


Dołączyła: 21 Wrz 2017
Posty: 381
Wysłany: 2018-07-08, 18:27   

Jeśli sam powie, huh? James nie wyglądał na takiego, który spieszył się z opowiadaniem historii swojego życia (dodatkowo był spokrewniony z Craigiem, co również miało znaczenie...). Gah! Czy takie rzeczy powinno się w ogóle mówić, jeśli naprawdę było się zamieszanym w jakieś ciemne interesy? Rozpowszechnianie tego typu informacji brzmiało niebezpiecznie dla człowieka, który prowadzi taką działalność!

...Nad czym on się właściwie zastanawiał?

Porzucając rozmyślania o tym, jak powinna, a jak nie powinna się zachowywać taka jednostka - co kompletnie nie miało sensu, ale to Tweek, u niego normalność inaczej się mierzy - blondyn skupił się na kolejnych słowach bruneta. Zmarszczył delikatnie brwi, choć tym razem w skupieniu bardziej niż niedowierzaniu. Cała ta historia brzmiała... dość rozczulająco.
- Więc? - zapytał, patrząc na ciemnowłosego z wyczekiwaniem. Zaraz jednak dokończył myśl, bo jedno słowo to za mało, żeby Tucker zrozumiał, o co chodziło rozmówcy. - Jak wyglądał ten pokemon? Pamiętasz go? - dodał. Nawet jeśli go teraz tam nie było - ba! Tweek nawet nie wiedział, czy on znajdował się w Sinnoh, czy kilometry stąd, skąd przyjechali - zawsze mogli poszukać tego gatunku w innych miejscach. Chyba to nie była jedyna lokacja, w której się znajdował, racja?
_________________

k a ż d y _ M G _ j e s t _ p o _ c z ę ś c i _ s a d y s t ą _

RRRR
RRRR

 
     
totoro 
forest spirit


Wiek: 25
Dołączyła: 02 Maj 2018
Posty: 170
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2018-07-10, 05:33   

Craig zamyślił się na dłuższą chwilę. Nie miał w zwyczaju patrzeć w oczy rozmówcy, gdy się nad czymś zastanawiał. Bez wyraźnego powodu skierował wzrok na chodnik po przeciwnej stronie. Spacerował po nim staruszek ubrany w hawajską koszulę, gwiżdżąc pod nosem wesołą melodię. Chłopiec przez chwilę podążał za nim wzrokiem, zastanawiając się, w jakim sklepie można dostać tak tandetne ubrania. Nagle przypadkowo spotkał się wzrokiem z pokemonem siedzącym na drewnianym płocie. Gdyby nie złota blaszka zdobiąca jego czoło, Craig pomyślałby, że to zwykły kot. Meowth patrzył na dwójkę chłopców z wyraźnym zainteresowaniem i skrzywił usta w nieprzyjemnym uśmiechu. Tweek w końcu zauważył, że czarnowłosy zmienił przedmiot swoich rozmyślań.
- No i na co się gapisz? - zapytał Craig.
Pokemon polizał się po łapce i cicho się zaśmiał. Czarnowłosy pokazał mu środkowy palec, lecz to jeszcze bardziej go rozśmieszyło. Craig westchnął i odwrócił się do Tweeka.
- Co za typ - skomentował, ignorując śmiech dobiegający z przeciwległej strony ulicy. - Wiesz co... wydaję mi się, że to nie był zwykły pokemon - Craig w końcu odpowiedział na zadane pytanie - James był święcie przekonany, że to legenda, czy coś w tym stylu. Ja się na tym nie znam, więc się nie wypowiem. Pamiętam, że był to nieduży pokemon. Chyba biały. Miał na głowie coś, co przypominało koronę. - Chłopiec podrapał się po brodzie. - Mówi ci to coś?
_________________


Leopold Butters Stotch | konto bankowe | box | trofea | gra
Who's the boy that can laugh at a storm cloud?
Turn a frown into a smile for free?
Who's the kid with a heart full of magic?
Everyone knows it's Butters!

 
     
Kesty 
It's curse o'clock!


Dołączyła: 21 Wrz 2017
Posty: 381
Wysłany: 2018-07-10, 07:01   

Craigowi trochę zajęło przypominanie sobie szczegółów o pokemonie. Przynajmniej tak sądził Tweek, dopóki nie zorientował się, że uwaga bruneta skupiła się na czymś innym. Zaintrygowany blondyn też spojrzał w tamtym kierunku. Początkowo nie wiedział, o co chodzi, bo nie zauważył żadnej osoby, ale szybko do niego dotarło, że Craig kłóci się na odległość z kotem.
Wypuścił powietrze, rozbawiony i wrócił spojrzeniem do przyjaciela. Nie czuł się może komfortowo, że są obserwowani - nawet jeśli to tylko Meowth - ale jednocześnie śmieszyło go niedorzeczne zachowanie ciemnowłosego. Jednak w przeciwieństwie do futrzaka, Tweek nie próbował być w swoim rozbawieniu złośliwy.

Jasnowłosy popatrzył dłużej na chłopaka, gdy ten postanowił w końcu odpowiedzieć na pytanie. Legendarny pokemon? Nie brzmiało to jak coś, co było w ich zasięgu. Chyba, że James się mylił. Jako dziecko łatwo było pomylić pospolitego pokemona z czymś niespotykanym, jeśli nie posiadało się wystarczającej wiedzy na temat tych stworzonek.
Zastanowił się nad wszelkimi teoriami oraz historiami, które zdarzyło mu się czytać. Coś zaświtało. Miał uczucie, że powinien o tym wiedzieć, że kojarzył coś, ale na złość, to wspomnienie nie chciało do niego całkowicie wrócić. Tu jednak zrodziła się obawa - zielonooki przeglądał również te weselsze opowieści, to racja, ale to były wyjątki znajdujące się w ogromie dziwnych pokemonowych teorii. Co, jeśli ten biały pokemon, okaże się tak naprawdę groźny?
- Ack, nie mogę sobie przypomnieć! - powiedział, przeczesując ręką jasne kosmyki. Mimo intensywnych prób związanych z przywróceniem sobie pamięci, teraz nic z tego nie wychodziło. Może w przyszłości? Zazwyczaj przypominamy sobie o takich rzeczach, gdy się na nich nie skupiamy.
Zerknął na pokedex i szybkim ruchem wyciągnął go z kartonu. Nie spieszyło mu się z pakowaniem rzeczy do plecaka, ale jeśli tak bardzo lubi nosić ten pakunek, jego sprawa.
- Myślisz, że znajdzie się go w tym ustrojstwie? - zapytał. Planował uruchomić urządzenie i zobaczyć, czy istnieje taka opcja. Niekoniecznie sprawdzania każdego po kolei, ale szukania według koloru bądź innych kryteriów. Nie da mu to spokoju. Pewnie całą drogę będzie w tym grzebał, żeby dowiedzieć się, o czym Tucker mówił. I to nie ze względu na Jamesa czy Craiga, a ze względu na siebie oraz swoją pamięć. Nawet jeśli przejdzie tym samym cały pokedex, numerek po numerku.
- Gah, powinniśmy też poszukać za inną czapką. Jakąś, która mnie nie zabije - zauważył, na chwilę odrywając wzrok od niewielkiego ekraniku. - Znajdźmy sklep - dodał, ale to tyle z jego rozglądania się. Po tym znów się skupi na pokedexie, pewnie dając się brunetowi prowadzić. Miejmy nadzieję, że nie wywali się na pierwszym klombie, na który wpadnie bądź nie wyrżnie w słup...

tbh prócz Jirachiego, jak sprawdałam pokemony, też pasuje do tego Togetic, bo ma dziwna "koronę" na głowie XD
_________________

k a ż d y _ M G _ j e s t _ p o _ c z ę ś c i _ s a d y s t ą _

RRRR
RRRR

  
 
     
totoro 
forest spirit


Wiek: 25
Dołączyła: 02 Maj 2018
Posty: 170
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2018-07-11, 23:56   

- Cholera, Tweek. Zostaw ten pokedex. To i tak nie ma żadnego znaczenia - powiedział Craig, wyjmując z paczki kolejnego papierosa. Wsadził go do ust i poklepał się po kieszeniach spodni. Jego mina wskazywała na to, że nie znalazł tam tego, czego szukał, ale z jakiegoś powodu postanowił jeszcze raz przetrząsnąć kieszenie. Wyciągnął je na zewnątrz - ze środka wysypały się kolejno: stare opakowanie po cukierku, zmięty kawałek chusteczki oraz kilku drobniaków. Wszystko, poza tym ostatnim, za sprawą czarnowłosego wylądowało w najbliższym koszu na śmieci.
Kiedy Craig zdał sobie sprawę, że zostawił gdzieś zapalniczkę, z jego ust wydobyło się żałosne westchnięcie. Odłożył papierosa do paczki nie kryjąc rozczarowania i irytacji.
Tweek przez cały ten czas miał wrażenie, że gada do ściany. Nie od razu zdał sobie sprawę, że Craig nie utrzymuje z nim kontaktu wzrokowego - sam był wpatrzony w ekran pokedexu, który pokazał mu pustą listę pokemonów i krótką notkę, informującą, że musi złapać pokemony, by dowiedzieć się informacji na ich temat. Craig zaś był na tyle pochłonięty poszukiwaniem źródła ognia zamkniętego w tanim plastikowym opakowaniu, że słowa kolegi puszczał gdzieś mimo uszu. Może niezupełnie, bo kiedy postanowił zwrócić się do blondyna, spojrzał na niego uważnie i po chwili milczenia, która pozwoliła mu przeanalizować, co właściwie zanotował jego zmysł słuchu, pokiwał głową.
- Tak - to dobry pomysł. Chodźmy do sklepu - powiedział - jak na niego - aż nazbyt entuzjastycznie. - Kiedyś był tu mały market. Nie wiem, czy kupisz tam czapkę, ale zapalniczki mają na pewno.
Craig machnął ręką w kierunku skrzyżowania. Tego samego, przy którym znajdował się sklep spożywczy Roselia.
- Chodźmy! - zadecydował i ruszył przyspieszonym krokiem.
Tweek z trudem próbował dorównać mu kroku. Czuł, że włosy pod czapką robią się coraz wilgotniejsze i lepkie - miał nieodpartą chęć pozbycia się okropnego nakrycia głowy.
Chłopcy minęli dom sąsiadujący z domem Jamesa i zobaczyli, że trójka dzieciaków, która chwilę temu toczyła zawziętą bitwę na pistolety na wodę, teraz siedziała na trawie i o czymś dyskutowała. Gdy młodszy chłopiec zauważył znajomą postać, zerwał się z miejsca, podbiegł do ogrodzenia i uczepił się go palcami.
- Ej ty - w kaszkiecie! - zawołał, machając przy tym prawą ręką. - Chodź na chwilę!
Craig odwrócił się na dźwięk słyszanych słów, po czym skierował zdziwiony wzrok na Tweeka.
_________________


Leopold Butters Stotch | konto bankowe | box | trofea | gra
Who's the boy that can laugh at a storm cloud?
Turn a frown into a smile for free?
Who's the kid with a heart full of magic?
Everyone knows it's Butters!

  
 
     
Kesty 
It's curse o'clock!


Dołączyła: 21 Wrz 2017
Posty: 381
Wysłany: 2018-07-12, 01:04   

- Jaki jest twój problem? - zapytał rozdrażniony, nie mając pojęcia, dlaczego ciemnowłosy się go za to czepiał. Jedyne co robił, to szukanie informacji o pokemonie. Nic specjalnie szkodzącego. Może mniej uwagi poświęcał otoczeniu - prawda - ale i tak nie zajmowali się czymś, co wymagało większej koncentracji blondyna. Nie prowadzili rozmowy, nie znajdowali się w obcym miejscu (no... dla Tweeka było obce, ale miał Tuckera za przewodnika), nie robili absolutnie nic - jedynie spacerowali. Tu nawet nie było ruchliwych dróg!
Niestety, ku większej frustracji, z urządzenia nie dowiedział się absolutnie niczego. Mógł sobie popatrzeć na kształty, ale zero szczegółowych faktów. Jeśli chciałby się nauczyć czegokolwiek o tym tajemniczym gatunku, musiałby się przejść do jakiegoś laboratorium bądź biblioteki.

To nie miało sensu.

Zrezygnowany i nie z najlepszym humorem (wspomnijmy, że jak Craig nie mógł wypalić kolejnych papierosów przez brak zapalniczki, tak Tweek nie widział okazji, by uzupełnić swoją potrzebę kofeiny), wyłączył, bezużyteczny na ten moment, pokedex. Zastanowił się, gdzie najlepiej byłoby go schować i po krótkiej chwili stwierdził, że kieszeń jest jedną z lepszych opcji. Stały dostęp na wypadek, gdyby bestia wyskoczyła im przed nos. Chociaż w takim przypadku nie wiedział, czy wolałby stamtąd spieprzać, czy skanować nieznany gatunek...
Szedł przez chwile ze wzrokiem wlepionym w chodnik, przynajmniej tak długo, aż nie usłyszał wołania. Rozejrzał się dookoła. Jak się okazało, był to ten sam dzieciak, który wcześniej do niego pomachał.
Popatrzył zdezorientowany najpierw na nieznajomego, a później na Craiga, który odpowiedział mu tym samym.
- Czemu się na mnie patrzysz? - mruknął. Psh! Jakby sam Tweek znał powód, dlaczego wołają go dzieciaki z podwórka obok. Te same, które do siebie strzelały z wodnych pistolecików.
Wrócił wzrokiem do wołającego.
- Ja? - upewnił się głośniej. - Dlaczego? Czego ode mnie chcecie? - zapytał, nie wiedząc, czy powinien spełniać prośbę chłopaka. Miał przed tym pewne obawy, choć... może jeśli powoli podejdzie do ogrodzenia, nie stanie się nic złego? Mają między sobą jakąś barierę. - Aw, Jesus Christ - jęknął cicho.
Na wszelki wypadek, zamknął z powrotem paczkę. Pozaginał jej ucha tak, żeby zawartość nie była widoczna, a później objął ją przed sobą - jako druga bariera, choć ta działała bardziej jako komfort psychiczny. Ostrożnie podszedł bliżej, biorąc przy tym głęboki wdech.
- O co chodzi?
_________________

k a ż d y _ M G _ j e s t _ p o _ c z ę ś c i _ s a d y s t ą _

RRRR
RRRR

 
     
totoro 
forest spirit


Wiek: 25
Dołączyła: 02 Maj 2018
Posty: 170
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2018-07-12, 19:51   

Craig odpowiedział wzruszeniem ramion.
- Tak, ty - zawołał dzieciak. - Chodź - mam dla ciebie propozycję!
Tweek nie wiedział, co o tym myśleć i towarzyszyły mu pewne obawy, ale kierując się, być może ciekawością - być może faktem, że dzieciak nie wyglądał jak seryjny morderca, postanowił przełamać się i podejść do ogrodzenia. Bariera w postaci pudełka dodała mu nieco śmiałości i kiedy zwrócił się do dziecka z pytaniem, jego głos wybrzmiał naturalnie.
- Słuchaj, mam mały problem - powiedział czarnowłosy chłopiec, drapiąc się za uchem. - Tak w ogóle nazywam się Richie. - Chłopiec ubrany w białą koszulkę polo i brudne od trawy bermudy, wyciągnął dłoń do Tweeka, lecz cofnął ją, gdy przypomniał sobie o dzielącym ich ogrodzeniu.
- Edgar, co ty znowu wymyśliłeś? - zawołał chłopiec, który siedział na trawie w towarzystwie małej dziewczynki o marchewkowych włosach splecionych w dwa warkocze. Nie usłyszał żadnej odpowiedzi, więc niewiele myśląc wstał, otrzepał spodenki i podbiegł do ogrodzenia. Stanął za czarnowłosym i lekko szturchnął go w ramię. Edgar odwrócił się i spróbował odsunąć go ręką, lecz starszy i wyższy chłopiec nie ruszył się z miejsca nawet o milimetr. Położył ręce na biodrach i popatrzył na Tweeka przenikliwym wzrokiem. - Co to za jeden? - zapytał, kierując władcze spojrzenie na czarnowłosego brzdąca.
- Wpadłem na świetny pomysł. Nie przeszkadzaj mi - mruknął Edgar i z powrotem odwrócił się do Tweeka, do którego skierował następne słowa. - Widziałem, że trzymasz w ręku pokedex. Jesteś trenerem, prawda?
Dopiero w tym momencie Craig postanowił wkroczyć na scenę i zbliżył się do ogrodzenia. Założył ręce na piersi i rzucił chłopcom lekceważące spojrzenie.
- A co? - spytał, zanim Tweek zdążył cokolwiek odpowiedzieć.
Obstawa w postaci niezbyt przyjaźnie wyglądającego Craiga, nieco onieśmieliła chłopca. Edgar podrapał się za uchem i ciężko przełknął ślinę.
- Kilka dni temu poszedłem do lasu z moim bratem, Finnem - W tym momencie chłopiec wskazał dłonią stojącego za nim rudego chłopca, który mierzył uciekinierów tak bardzo nieufnym i pogardliwym wzrokiem, że gdyby startował w zawodach na najbardziej nieprzyjazny wyraz twarzy, być może zająłby drugie miejsce - oczywiście zaraz po Craigu. - Szukaliśmy idealnych kijów, z których moglibyśmy zrobić łuk i strzały. Zapuściliśmy się trochę głębiej i znaleźliśmy jajo jakiegoś pokemona. Wziąłem je ze sobą, bo chciałem się nim zaopiekować i zobaczyć, co się z niego wykluje, ale mama kazała nam odnieść je na miejsce.
- Mówiłem ci, żebyś go nie brał! - wtrącił się Finn, jakby chciał podkreślić, że pomysł nie wyszedł z jego inicjatywy.
Edgar nie zwrócił uwagi na ten komentarz.
- Może chciałbyś je wziąć? - zapytał. Na jego policzku pojawiły się niewielkie rumieńce. - Nie chcę go odnosić, bo... w tym lesie straszy!
W tym momencie Finn wybuchł nieludzkim śmiechem. Zirytowany czarnowłosy młodzieniec odwrócił się i wyciągnął do góry zaciśniętą pięść, co wyglądało nieco zabawnie, biorąc pod uwagę, że był dwa razy niższy od swojego brata. Chciał go uderzyć, lecz w ostatniej chwili opuścił rękę.
- Jak się nie boisz, to sam je odnieś, dupku! - zawołał, próbując przekrzyczeć śmiech.
- Rany, rany - mruknął Craig.
Edgar odwrócił się do Tweeka i Craiga z twarzą czerwoną od złości i spytał drżącym głosem:
- To jak, chcecie je?
Nachylił się i podniósł fioletowe jajo leżące pod jednym ze słoneczników. Wyciągnął je w kierunku dwójki przyjaciół, patrząc na nich błagalnym wzrokiem.
_________________


Leopold Butters Stotch | konto bankowe | box | trofea | gra
Who's the boy that can laugh at a storm cloud?
Turn a frown into a smile for free?
Who's the kid with a heart full of magic?
Everyone knows it's Butters!

 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group -
Graficy
Sojusznicy:

Panda
35451075
Yukiyorin

Did
44021735

Daisy7
ania.daisy7

Księciu
raivvitch

WAW Pokemon

SNM
SnM

PokeSerwis

Kurs Manga

Re:Start

Anime Centrum
anime online

Lucid Dream

Stray Dogs

Rainbow RPG
Rainbow RPG

Cytadela

Proelium

Riverdale

Eclipse
Eclipse

Oversoul

Morsmordre

Ninshu

Dragon - Space Trip
Dragonst

Nemea

Orchard Stable

Genetrix

Hetaliowe Awokado

Rabbit Doubt

France

New York City

Czarodzieje

Vampire Diaries
Vampire Diaries

Disney World

Sekret Miasta

Epoka Nordlingów

Skraj

Dragon Domination

Horizon

Valor

Into Darkness

Life Sucks

YLO

Inno Świat

Over Undertale
over-undertale

Dysharmonia

Eridani

Camp of shadows

Dragon Ball New Generation Reborn
Dragon Ball New Generation Reborn

Tvedeane

Kundle

Zmiennokształtni
www.zmiennoksztaltni.wxv.pl

Magic Lullaby

Black Butler
BlackButler

Hogwart Dream
HogwartDream

Maligna

FT Path Magician

Luciferum
Luciferum zaprasza!

Stado psów

Ninja Clan Wars

Mortis

Czarny Horyzont

Ardhi

Artemida - Warrior Cats

Drachen

The Avengers

Noctus

Kraina Snów

Dragon Ball - Another Universe

Wishtown

Hoshi Fusion

Spectrofobia

X-Men RPG

Virus

Mystery Town

Avengers Assemble

Bleach Other World
Bleach OtherWorld

Wizard's World

Król Lew PBF
Król Lew



Design by Did, Panda & Daisy7. Only for Pokemon Crystal
Copyright 2016 by Daisy7.

Zabrania się kopiowania tekstów i obrazków autorstwa naszych użytkowników bez ich zgody na użytek innych stron!
Grafika pochodzi ze źródeł internetowych. Nie przywłaszczamy sobie do niej żadnych praw. Jeśli jesteś autorem obrazka wykorzystanego na forum i nie życzysz sobie, by się tu znajdował, napisz do administracji Pokemon Crystal, a zostanie on usunięty.
Pokemon Crystal nie czerpie żadnych korzyści materialnych z prowadzenia tej strony poświęconej serii "Pokemon" - własności Nintendo.

Pokemon Crystal launched 2011-03-23.