Pokemon Crystal Strona Główna Pokemon Crystal
Forum PBF o tematyce Pokemon~

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat «» Następny temat
Przesunięty przez: Daisy7
2018-09-03, 15:01
[zad. 2] Sprawdźmy, ile masz oleju w głowie.
Autor Wiadomość
Daisy7 


Wiek: 25
Dołączyła: 25 Mar 2016
Posty: 6144
Skąd: niedaleko Lublina ;'3
Wysłany: 2018-07-13, 01:34   [zad. 2] Sprawdźmy, ile masz oleju w głowie.


Sprawdźmy, ile masz oleju w głowie.


Spędziliście na morzu zaledwie kilka dni, zanim ujrzeliście na horyzoncie wyspę porośniętą gęstą dżunglą. Wiedzieliście, że to nie miejsce, gdzie ukryto skarb, jednak kapitanowie obu załóg postanowili zacumować u brzegu i zbadać ląd, a przy okazji uzupełnić zapasy jedzenia.
Okazało się, że prawdopodobnie niezbadaną do tej pory przez ludzi ziemię zamieszkują Pokemony. No szok, prawda? Otóż tak, bowiem to Pokemony giganty. Nie wiadomo jednak, co lub kto jest odpowiedzialny za ich nienaturalne rozmiary.
Dobry marynarz powinien mieć łeb na karku, więc czy któremuś uda się odkryć tajemnicę Poke-olbrzymów?

Lubicie teorie spiskowe? Ja też średnio, ale niektóre bywają naprawdę interesujące. Kiedyś czytałam taką dziwaczną nt "Ed, Edd i Eddy", według której bohaterowie tej kreskówki są zmarłymi dzieciakami z różnych epok. Chora i dosyć zawiła sprawa, ale podziwiam, że komuś się chciało tak to rozkminiać.
O czym to ja... A tak! Waszym zadaniem jest wymyślenie teorii wyjaśniającej, co bądź kto jest odpowiedzialny za istnienie gigantycznych Pokemonów. Tym razem możecie popuścić wodzę wyobraźni jeszcze bardziej! Pamiętajcie, że najciekawsze tezy to takie, które mają jakieś ukryte smaczki itd. Nie narzucam Wam, czym macie się kierować - czy Pokemony nażarły się dziwnych jagód powiększających, czy w sprawę zamieszani są przedstawiciele obcej cywilizacji itp. Tak jak poprzednio nie zwracam uwagi na estetykę postu. Muzyczką też mnie nie przekupicie. Za to jakiś własnoręczny rysuneczek urozmaicający teorię będzie mile widziany. Zdradzę Wam również, że więcej punktów zdobędziecie, jeżeli wczujecie się w postać i opiszecie, jak wydedukowała swoje przemyślenia, co ją do nich naprowadziło, a nie po prostu przedstawicie swoje refleksje tak "na sucho".

Trochę słabo, że część fabularna wyszła krótsza ;-;

Posty wysyłajcie tutaj lub do mnie na PW (jeśli obawiacie się, że ktoś Wam zajumie pomysł) do 16 lipca, godz: 17:00. Do tego czasu można je również edytować (tylko w przypadku tych wysłanych tutaj, bo nie chcę dziesięciu PW z poprawkami od jednej osoby :v). Jeśli skończyłeś swoją teorię i nie zamierzasz już nic do niej dodawać, zmieniać, napisz na końcu postu, że teza jest gotowa do oceny (to również dot. wyłącznie tych przesłanych w tym wątku). Dzięki temu będę mogła szybciej zacząć je sprawdzać, a tym samym Wy dostaniecie wcześniej wyniki.
Powodzenia o7
_________________
< 3
[ Charlie | box | bank | przygoda ]
< 3

"Miałem krewnego, który studiował trygonometrię, aż mu wąsy odpadły, a kiedy już się wszystkiego nauczył, przyszła jakaś Buka i go zjadła. No i leżał potem w brzuchu Buki z całą tą swoją mądrością!"

~ Tove Jansson, "Dolina Muminków w listopadzie"
 
     
Gwen Brown 
Uszanowanko!


Wiek: 29
Dołączyła: 24 Kwi 2016
Posty: 7162
Skąd: Lubelskie
Wysłany: 2018-07-15, 15:27   


Kiedy statek dobił do brzegu wyspy, blondynka nawet nie przeczuwała, że ta konkretna wyspa okaże się miejscem dość osobliwym. Ot, wyspa jak wyspa- naokoło ocean, przy brzegu elegancka piaszczysta plaża, jakieś palmy... Ale kiedy załoga zagłębiła się kawałek dalej i ich oczom ukazał się gigantycznych rozmiarów Pikachu, z tą swoją uroczą, roześmianą mordką, Gwen wydawała się być w stanie gdzieś pomiędzy stanowczym "NOŁP", paniką, podziwem i ciekawością. W efekcie wydała z siebie tylko dziwny odgłos, będący połączeniem okrzyku, westchnięcia i głośnego wciągnięcia powietrza, co można by zapisać jako głośne, ale krótkie "HYY?!".
- Kruwa muuć...- podsumowała krótko, odprowadzając wzrokiem żółtego giganta.
Widok był na tyle dziwny, że każdy próbował jakoś wytłumaczyć ten stan rzeczy. Jasna choroba, w końcu nie co dzień widzi się Pikachu wielkości wieżowca!

- A ja wam powiem, że po mojemu to to jest jakiś SPISEK. I to taki przez duże "S". Ludziska, dajcie spokój, przecież to się nie dzieje naturalnie! Gdyby były jakieś jagody czy inne zielsko powodujące, że wszystko co je zeżre rośnie jak wściekłe, ktoś już dawno temu ogłosiłby to światu. I mówię o żarciu z tego względu, że gdyby chodziło o coś, co jest w tutejszej wodzie, naokoło rosłyby palmy wywalone w kosmos, a te na moje oko wyglądają normalnie. A więc jeśli już to mogłoby iść o coś jadalnego... Ale po mojemu to nie o żarcie tu chodzi!
xxxxPo mojemu to tutaj rząd przeprowadzał jakieś tajne eksperymenty. W końcu sami zobaczcie- wiedzieliście, że gdzieś na świecie jest wyspa pokemonów-gigantów? No jasne, że nie, bo ten fakt zatajono! Ja wam nawet powiem nad czym tu mogli pracować. Bo na pewno nie chodziło o wyhodowanie odpowiednio dużych pokemonów rzeźnych, coby skończyć głód na świecie. Nie, nie nie! Oni tu pracowali nad nową bronią! I to nie dość, że masowego rażenia to jeszcze żywą, której można powiedzieć co ma robić!
xxxxPokemony same w sobie są groźne, tak? No tak. A jakby je powiększyć? Tak ogromnie? To spuszczasz dajmy na to z samolotu takiego Giga-Magikarpia na jakieś miasto, a ten nawet nie musi atakować tylko się rzuca jak to one mają w zwyczaju i właściwie demolka robi się sama! Jeden wielgachny, tępy jak but Magikarp! A są przecież setki innych, bardziej rozgarniętych stworków, które mogą coś więcej niż tylko miotać się bez ładu i składu. Weźcie pomyślcie coby było jakby powiększyć coś innego... O żesz kurna, a jakby powiększyć takiego Wailorda?! Zrzucasz takiego do oceanu i tsunami w każdym miejscu na świecie, trzęsienie ziemi i wszelka apokalipsa! Takim wielorybem można rozpieprzyć wszystkie większe mocarstwa i podporządkować sobie caluśki świat. Z jednym, powtarzam- JEDNYM, pieprzonym Wailordem wielkości wyspy!
xxxxI teraz tak- te wielkoludy, które widzimy na tej wyspie to mogą być tylko prototypy. Może ten projekt wcale nie jest zarzucony? Może gdzieś na świecie jacyś popaprańcy siedzą i rozkminają tę koncepcję dalej. Albo... może jeszcze inaczej- ktoś je tutaj znalazł, skapnął się co tu się wyprawia, zafundował srogi nalot, powybijał doktorków, totalna rozpierducha, a poki zostawili i te giganty sobie tak łażą samopas. Cholera wie, ale jakby nie patrzeć ta sprawa jedzie mi na kilometr jakimś popierdzielonym eksperymentem, mówię wam.
Na tym dziewczyna zakończyła swoje gdybania i rozejrzała się po pozostałych. Ciekawe czy ktoś miał jakąś lepszą koncepcję?


Można oceniać :)

_________________
Gwen Brown: | KP | Bank | BOX | Trofea | CD | Jeziorko | Rezerwat | Ogródek | Zima | Lato | Stragan |

Ariana: | Poke-KP |

Astrid: | KP | Bank | BOX | Trofea |

~~~
 
     
Panda 


Wiek: 27
Dołączyła: 23 Kwi 2016
Posty: 2359
Wysłany: 2018-07-15, 15:43   



Zwiedzając dotąd nieznany ląd Erica bacznie obserwowała Poke-giganty. Te stworzenia wydawały się być jej bardziej ludzkie, a niżeli zwierzęce. Albo to te procenty jeszcze mieszają w łepetynie. Po paru minutach wpadła na pomysł, że zbada jednego z mniejszych stworków. Może odkryje na tyle coś wspaniałego, że ci wszyscy piraci będą ją wielbić, a zarazem za darmoche oddawać wszelkie kufle z piwem. Ba. Beczki drogiego wina od razu jej powierzą. Latając za randomowym Pokemonem oddała się wodzom fantazji.

------------

Złapawszy dość sporego Caterpie związała go, a następnie najzwyczajniej w świecie, w bardzo ustronnym miejscu pocięła go na kawałeczki. Spuściła krew stworzenia do wiadra, a mięso upiekła w małym ognisku. Pochłaniając część Caterpie oraz popijając jego soki niczym wino stwierdziła, iż wszystko to ma nieco dziwny posmak. Kwaśny, potem z nagła słodkie… aż w końcu doszło do tego, iż mięso przybrało smak ludzki. Jakby jadła drugiego człowieka. Erica zna ten smak nie dlatego, że jest kanibalem, ale dlatego, iż w licznych bójkach zdarzyło się jej odgryźć ucho rywalowi i tak całkiem przypadkowo je schrupać. Krew jak to krew. Słona. Tak czy inaczej, Erica stwierdziła, że te giganty nie są do końca pokemonami, ale potrzebowała więcej dowodów na to. Dlatego też zagłębiła się w robacze wnętrzności jakby szukając w nich czegoś istotnego. O! Co to za strzykawka? Wyskakując spośród flaków i wycierając krew z czoła przyjrzała się znalezisku. Uśmiechnęła się, bo już rozumiała o co tu biega. Pognała ku kamratom, by rzec im co odkryła.

--------------------------------

- Te giganty wcześniej były ludźmi. Ba. Nie byle jakimi ludźmi. Zbiry, gwałciciele, zdrajcy i tak dalej. Niektóre giganty mają ledwo zauważalne znamiona. One są po numeracji więziennej! Wiecie, ta sama polityka jak przy oznaczaniu krów. Jako, że teraz kary śmierci są tak bardzo niehumanitarne, to doktorkowie wymyślili lepszy sposób. Zamiana ludzi w potwory na bezludnej wyspie, do której mało kto przypływa. Żodyn się nie skapnie, bo kto tam by się opryszkami przejmował. Dla ludu nawet lepiej jak znikną. Stworzyli dla tego celu jakiś super-uber specyfik zawarty w strzykawce. Zakładam, że robili tak, że gołych ludków nakłuwali tym cholerstwem, a potem wyrzucali za burtę, by wylądowali na tym lądzie i się przeobrazili. Już nawet nie pamiętają, że byli ludźmi. Dla nas to po prostu zmutowane pokemony. Są wielkie dlatego, że naukowcy robiąc specyfik coś spieprzyli i DNA się przekształciło. - Erica tak się podekscytowała podczas opowieści, że aż jej tchu zabrakło. Gdy szybko się napiła dokończyła swój monolog. - Z roku na rok będzie ich przybywać co raz więcej, aż w końcu będzie potrzebna nowa wyspa, by osiedlić giganty. No i wtedy się wyda. - Tutaj usiadła na ziemi dumna ze swej genialności.

-----
skończone to to
_________________

KP Yuzuki / Box / Bank
KP Yuki / Box / Bank
KP Venus / Gijinka

Flowers enshrine my heart

between their petals

[mru]
  
 
 
     
Szamanekk 
Aroora ^^


Wiek: 19
Dołączył: 15 Cze 2018
Posty: 38
Ostrzeżeń:
 1/5/7
Wysłany: 2018-07-15, 16:21   

Podczas gdy inni omawiali swoje pomysły co stworzyło te gigantyczne pokemony, Kanae postanowił rozejrzeć się po wyspie. Szedł i szedł gdy nagle się potknął. Okazało się że to o co się potknął do drzwi do jakiegoś bunkru czy czegoś. Otworzył właz i wszedł do środka. Znalazł tam trochę jedzenia, wody i kilka szkieletów, wszędzie był kurz i pajęczyny. Po krótkiej infiltracji wyszedł z bunkru i wrócił do reszty załogi.
-Ja podejrzewam że te pokemony to jakiś wirus który wydostał się z laboratorium, znalazłem niedaleko bunkier. Wyglądał jakby był specjalnie do przeżycia kilku lat, znalazłem tam też kilka szkieletów-powiedziałem spokojnie.
-Według mnie jest tak że, naukowcy stworzyli jakieś serum powiększające które miało pomóc w armii. Serum które okazało się wirusem wydostało się na powierzchnię i pozmieniało pokemony. Rząd po prostu kazał zrobić takie coś aby zasilić armię, pomyślcie o takim Blastoise'ie używającym Surfa, cała armia pokonana. To pomyślcie sobie co by było z całą armią takich pokemonów-dokończył, usiadł i czekał w ciszy.

SKOŃCZONE
  
 
     
Zumi 
The end of time is near


Wiek: 28
Dołączył: 10 Gru 2017
Posty: 222
Wysłany: 2018-07-15, 18:26   

Piątek, 13 Lipca 06:00



Drogi pamiętniczku.
Niedawno przybiliśmy do niezwykłej wyspy. Nie uwierzysz co tu znaleźliśmy!
Może i nie ma tutaj żadnych skarbów, czy tajemnych artefaktów, ale za to natknęliśmy się na olbrzymie pokemony! Mój Napoleon to przy nich pryszcz. A muszę przyznać, że przytył ostatnio obżarciuch. Mam zamiar wyruszyć na ekspedycję. Sam. Nie lubię, jak ktoś pałęta mi się pod nogami podczas badań, a taka okazja może się już nie powtórzyć. Mam zamiar wybrać się wgłąb wyspy. Muszę się tylko najpierw porządnie napić. Zobaczymy co tam znajdę.


Piątek, 13 Lipca 10:00

Po czterech godzinach marszu dotarłem do centrum wyspy. Tak jak myślałem, ktoś tu już przed nami był. Głęboko w wielkiej jaskini u podnóża bliżej mi nieznanej góry znalazłem coś niesamowitego! Laboratorium naukowe! Co prawda dosyć prymitywne, zrobione z patyków i podstawowych materiałów, ale poza tym dosyć... ciekawie urządzone. Większość urządzeń rozbita jest w proch, wszędzie są odłamki szkła i drewna. Och... Wspominałem o nabitych na pal głowach pokemonów oraz zdeformowanych ciała stworków walających się po podłodze? W skrócie nic miłego. Śmierdzi zgnilizną. Zwłoki leżą tak już około trzy miesiące? Czas założyć maskę i zabrać się do roboty. Zobaczymy co ciekawego tutaj znajdę.



Piątek, 13 Lipca 14:00

Dokonałem niesamowitego odkrycia! Pora wszystko zapisać. Pod wpływem ciężko zebrać myśli, a niektóre lubią uciekać i chować się pod płaszczem podświadomości. Jak dobrze, że zacząłem prowadzić ten dziennik. A co do tego co udało mi się tu ustalić:
Jaskinię zamieszkiwał niejaki Profesor Frank Schtein. Rozbitek statku "Krwawa Harpia". Jedyny ocalały. Po kilku dniach odnalazł tą jaskinię i urządził się w niej. Nic nie wspominał o ogromnych pokemonach, więc śmiem twierdzić, że podczas jego pobytu były jeszcze normalne. Profesor był w drodze do Crystal City, aby pochwalić się swoim promieniem powiększającym. Miał on zniwelować problem głodu na świecie czy coś, jednak nigdy nie dotarł na miejsce.
Jako, że projekt dopiero raczkował, to nasz Frank postanowił na własną rękę zacząć testy i dopracować urządzenie. Z tego co widać po notatkach spędził tutaj około piętnaście lat, być może więcej. Jednak w połowie badań coś poszło nie tak. Cytuję: "Nie mam już nawet do kogo gęby otworzyć, popadam w szaleństwo i jestem tego pewien. Kokos Larry przestał się do mnie odzywać. I dobrze, nie lubiłem go. Pora popracować nad czymś, co sprowadzi mi prawdziwego towarzysza. Promień zwiększający inteligencję pokemonów. To powinno zadziałać."
Po kilku eksperymentach udało mu się stworzyć abominację. Pokemona o umyśle człowieka. Zdeformowany fizycznie i psychicznie Espurr, którego Schtein uznał za swoje dziecko i uczył wszystkiego co sam umiał. Od tej pory notatki są o wiele rzadziej zapisywane. Pora szukać dalej
.




Piątek, 13 Lipca 18:00

Po kilku kolejnych godzinach czytania, badania resztek urządzeń, oraz płynów w menzurkach dotarłem do kolejnych wniosków.
Promienie Franka działały na zasadach fal światła. W sklepieniu widać duży otwór, jednak jest on zablokowany przez głaz z zewnątrz. Najwyraźniej kiedyś wpadały przez niego promienie słońca. Urządzenia przepuszczały wiązki promieni przez odpowiedni płyn w menzurce uderzając falami promieniowania o komórki , zmuszając takowe do mutacji. Ten człowiek był chyba jeszcze bardziej szalony niż ja.
Co do losu samego naukowca. Tutaj notatki pozostawiają wątpliwości. Schtein nie był najwyraźniej zbyt gadatliwy w czasie śmierci. Jego szkielet znajdował się przy ścianie z roztrzaskaną czaszką. Ewentualnie był to jakiś inny nieszczęśnik.
Jego dziennik opisuje dalszą relację z "synalkiem". Młody był bardzo inteligentny i lubił bawić się maszynami. Wydaje mi się, że się zbuntował. Tak.. to ma sens. Ostatnie kartki mówią o kłótni i nieco chorym umyśle malucha. Sądzę, że Espurr zbuntował się, poraził Profesora promieniem zwiększającym inteligencję tak bardzo, że mózg Doktorka eksplodował. Potem bawiąc się maszyną do powiększania poraził kilka, albo nawet kilkadziesiąt pokemonów. Na samej podłodze jest z dwadzieścia nieudanych eksperymentów. Ogromne pokemony się zbuntowały, zabiły małego szaleńca i tym spozsobem zakończyły łańcuch Stwórca-Dzieło.
Zastanowię się na statku. A tymczasem lepiej się stąd zabierać. Wezmę tylko kilka próbek i spadam. Zmierzcha już, a ja wolałbym mieć głowę na swoim miejscu.






Piątek, 13 Lipca 22:00

Wróciłem na łajbę, przemyśleć sobie to wszystko. Notatki mają sens... Jednak nie jestem pewien co do ich prawdziwości. Nie mam zamiaru mówić nic załodze. Nie mam niezbitych dowodów. Może ostrzegę tylko kapitana, że coś mi tu śmierdzi?
Kto wie? Być może Espurr nadal żyje i chowa się gdzieś w dżungli? Pogrążony w szaleństwie mroczniejszym aniżeli jego "ojciec". Sam prowadzi swoje badania, być może o wiele bardziej popaprane niż jego stworzyciel?
A może to tylko bujda? Zbieg okoliczności. Szaleństwo Profesora zatraconego w swoim dziele? Bzdety wypisane na kartach dziennika. Może ogromne pokemony były tu już wcześniej, a Pan Frank zagarnął sobie ich wielkość, jako swoje dzieło? Przerost ambicji kazał mu uwierzyć, że to dzięki nie mu te pokemony są tak wielkie?
Tak to już jest z tymi teoriami, nigdy nie wiadomo w co człowiek ma wierzyć.
Nie ma sensu się rozwodzić nad tą sprawą. Mój badawczy umysł nie ma czasu na gdybania.
Ale, gdzieś tam z tyłu głowy drapią nas po głowie takie niewyjaśnione sprawy. Myśli zawisłe tuż przed naszymi nosami. Nie dają spokoju i nurtują w najmniej spodziewanej chwili.
Czas pokaże.


Notka do siebie: Burbon się skończył :(


~ Gotowe do sprawdzenia ~
  
 
     
juleksissi 



Wiek: 50
Dołączył: 05 Lis 2016
Posty: 98
Ostrzeżeń:
 1/5/7
Wysłany: 2018-07-16, 00:10   


Gdy dopłynęliśmy do brzegu, od razu wyskoczyłem ze statku na brzeg. Nie czekałem na swoich towarzyszy, byłem zbyt bardzo zniecierpliwiony i podekscytowany po tej całej podróży. Wyspa wydawała mi się być nie pozorna, niczym niewyróżniającą się od pozostałych, wysp, na których już byłem... Nie licząc tych pokemonów gigantów... Byłem bardzo zdziwiony ich widokiem... Myślałem, że takie rzeczy były możliwe tylko w bajkach, a jednak się myliłem... Takie rzeczy są możliwe też w prawdziwym życiu. Uznałem, że dobrym pomysłem byłoby spytanie moich towarzyszy czy zanim tu przybyliśmy nie słyszeli czegoś o tych poke-gigantach.
-Ej, a te olbrzymie pokemony miały tu być!?!?
Krzyknąłem z zaniepokojeniem i zdziwieniem w głosie. Chyba to pytanie nic mi nie da, gdyż na ich twarzach widniało takie samo zdziwienie jak na mojej, a oni sami debatowali nad tym, czym to jest i skąd to się wzięło. Wszyscy mówili o jakiś naukowcach, spiskach i innych bzdurach... Przecież to nie możliwe, aby zrobić z małego Pikachu, który maksymalnie może mierzyć 50-centymetrów, zrobił się z dnia na dzień 50-metrowego bydlakiem. Na pewno te pokemony nie najadły się żadnych roślin, które miałyby je powiększać. Ponieważ takie rośliny byłyby, odkryto już bardzo dawno. Po drugie, na jakiej zasadzie takie rośliny miałyby funkcjonować? Miałyby rozciągać pokemona od środka? Przecież to by go rozsadziło. Mniejsza z jagodami, nawet jak ktoś wynalazł cudowną maszynę, która powiększa pokemony, to te stworki już dawno by były martwe. A te tu są jak najbardziej żywe. Ciekawe jest to, że jeśli by powiększyć takiego Pikachu stokrotnie to jego siła wzrośnie proporcjonalnie do grubości kości i mięśni, ale za to ciężar wzrośnie proporcjonalnie do wzrostu i objętości. Czyli taki 100 razy większy Pokemon będzie 10000 razy cięższe, ale tylko 1000 razy silniejsze. Co to znaczy? Jego kości nie utrzymają takiego obciążenia i momentalnie wszystkie by się pod sobą zapadły. Co dla takiego pokemona oznacza pewną śmierć. Również nie może być to skutek ewolucji i nie mówię tu o ewolucji takiej, jaką przechodzi Magikarp w Gyaradosa, taka ewolucja precyzyjniej nazywałaby się dorastaniem/dojrzewaniem pokemona. Ewolucja dzieje się przez tysiące lat i następuje w wyniku przystosowania się do terenu. Ma ona pomagać w przetrwaniu... Ale tutaj taki stworek miałby problem z żywieniem się i po jakimś czasie na wyspie zabraknie dla niego wystarczająco jedzenia i taki Pikachu zdechnie z głodu. Również tutaj taka ewolucja nie miałaby po co zachodzić skoro ta wyspa to istny raj dla pokemona pod względem terenu i pożywienia. Drugą sprawą jest to, że liście, jagody są nietknięte. Więc czym taki stworek jest? Najprostszym wytłumaczeniem jest to, że to robot, kupa żelastwa. Kiedyś już nawet słyszałem, że jakaś mafia tworzyła takie roboty. A tutaj widzimy jednego z nich. Nie miałem zbytniej ochoty przedstawiania moich przemyśleń innym piratom, gdyż ich małe móżdżki nie zrozumiałyby co mam im do przekazania. Tylko skąd ja mam taką wiedzę? Powiem jasno, szkoła i książki robią swoje. Po namyśle zwróciłem się w stronę innych piratów, aby dać im argument nie do przebicia, że to są roboty.
-Zobaczcie!!! To nie są na 100 procent pokemony!!! To zwykła kupa żelastwa!!! Zwróćcie uwagę na to, że rośliny dokoła są wcale nie tknięte. A przecież taki pokemon musi się czymś żywić. Inaczej zdechnie z głodu!!!

/// Post skończony i gotowy do ocenienia!!! \\\
  
 
     
Did
#czasnaprzenosiny


Dołączył: 23 Kwi 2016
Posty: 3013
Ostrzeżeń:
 1/5/7
Wysłany: 2018-07-16, 00:52   

- Świat się kończy. Wszyscy zginiemy w czeluściach oceanu. - wymamrotałam, rzucając czymkolwiek przed siebie. - Znałam w dzieciństwie Grubą Bertę, była szurniętą, starą kobietą! Z początku wierzyłam w jej opowiadania, ale potem posłuchałam mamy i przestałam się z nią zadawać. Aczkolwiek, to nie jest teraz ważne! Opowiadała mi historię o gigantach, które żyją w górach! To na pewno ich pokemony! Wiecie, co to oznacza? Jeśli widzimy gigantyczne pokemony, to giganci istnieją! - krzyknęłam, siejąc panikę na statku. - Z tego, co pamiętam, a oczywiście, że dobrze pamiętam, Gruba Berta mówiła, że giganci powstali ze szczątek pierwszego pirata, w które uderzył piorun! Te gigantyczne pokemony musiały powstać ze szczątek jego pokemona! Jeśli ukrywały się przez tyle lat, to mają poważny powód, że pokazały się właśnie nam... - westchnęłam. - Widzicie ich spopielone oczy? To pewnie skaza jaką otrzymały w czasie stworzenia! Czeka nas czeluść oceanu! - dodałam.


Gotowy
_________________
Daisy7 "no niestety jestem na nie, ale nie hejcę" 2k17

KP|Box|Bank|Galeria
  
 
     
Mole 
Pan Owca


Dołączyła: 23 Kwi 2016
Posty: 138
Wysłany: 2018-07-16, 13:45   

- Hmm, naprawdę nie znacie tej historii o powstaniu gigantycznych pokemonów? - odezwała się Mole obserwując zebraną grupkę - No to najwyraźniej czas żebyście się z nią zapomniali!
Jeszcze długo przed tym jak na otwarte wody wypłynął Kanapkobrody, po morzach i ocenanch podróżowały najróżniejsze grupy piratów, które plądrowały okoliczne wyspy. Nikt jeszcze wtedy nie słyszał o wyspie na której żyją giganty... bo ich tam nie było! Co prawda wyspa istniała, ale była to taka jak wiele innych! Dopiero jedna z niewielkich, mało znanych pirackich grupek stała się odpowiedzialna za stworzenie stworków, które teraz możemy nazywać olbrzymami.
Byli świeżo po jednej z wypraw, co prawda zakończonych sukcesem, ale na ich twarzach można było zobaczyć grymas niezadowolenia. A czym to było spowodowane? Mapa, która miała zaprowadzić ich do niewyobrażalnie wielkiego skarbu, zaprowadziła ich na... gigantyczną farmę. Tak! Na gigantyczną farmę pełną Miltanków. A że nie chcieli wracać bez niczego to wzięli to, co mogli - czyli gigantyczne ilości mleka. Może i nie znaleźli bogactw, ale mleko było całkiem smaczne... no i doprowadziło do czegoś nieoczekiwanego!
Bo piraci zaledwie dzień później robili się na wyspie. Losowej, zwyczajnej wyspie, zamieszkanej jedynie przez Pokemony, które zaciekawione przylazły do wraku statku, gdzie zastały kilku piratów, którzy ostali przy życiu. Część mleka utonęła w głębinach ocenu, ale sporo też zostało ku uciesze piratów, którzy nie byli zbyt chętni żywić się losowo znalezionymi jagodami do końca swojego życia.
Była to też miła odmiana dla żyjących tam pokemonów, bo mimo obrony piratów, co jakiś czas z ich zapasów znikało kilka buteleczek pysznego napoju. Dopiero po jakimś czasie grupa piratów doszła do wniosku, że muszą się przyzwyczaić do nowego stanu rzeczy i współpracować ze stworkami zamieszkującymi wyspę, jeśli chcą przeżyć i zbudować statek, którym będą w stanie odpłynąć.
Ale niestety budowa statku zajęła zbyt długo żeby mogli odpłynąć. Część z nich umarła w skutek chorób, część zatruła się jagodami, a jeszcze inni rzucili się do morza nie mogąc wytrzymać całej tej sytuacji. Tylko jeden z nich widząc co się dzieje, zbudował niewielką tratfę i zdecydował się uciec. I miał ogromne szczęście - bo udało mu się odpłynąć i trafić na inną, zamieszkałą wyspę, gdzie był w stanie opowiedzieć tę historię.
Ale co z olbrzymami? Ano, pamiętacie jak mama mówiła wam, żebyście pili dużo mleka to urośniecie? To własnie się tam stało! Pokemony, które znalazły coś dużo lepszego niż dziko rosnące jagody zaczęły pić ogromne ilości mleka przywiezione przez piratów. Pierwszy raz trafiły na coś tak pysznego jak mleko Miltanków, że wręcz nie mogły się powstrzymać od picia tego wspaniałego napoju. A im więcej mleka ubywało, tym stworki stawały sie coraz większe i większe. Nie minęło dużo czasu, a nawet te milutkie maluchy osiągnęły maksymalne rozmiary swoich gatunków, a to nie był koniec - bo gdy były w stanie dorównać takiemu Charizardowi czy Gyaradosowi żarty się skończyły. Pokemony były gigantyczne, większe, niż ktokolwiek mógł znaleźc na jakiejkolwiek innej wyspie. Dlatego właśnie ta wyspa została okrzyknięta wyspą olbrzymów, gdyż gigantyczne stworki żyją tam do dziś, a piraci omijają te wyspy wielkim łukiem - bo kto chciałby spotkać się z takimi potworami?


//gotowe ;w;
  
 
     
Profesor Voriarty 
Straight outta R'lyeh



Wiek: -7
Dołączyła: 23 Kwi 2016
Posty: 558
Wysłany: 2018-07-16, 14:29   

____Gigantycznych rozmiarów pokemony? W pierwszej chwili oczywiście pomyślałam, że może jest to coś zupełnie normalnego dla tej części świata, mimo iż odkąd tu przybyłam, nikt nawet nie zająknął się o tego rodzaju stworzeniach. Jednak jedno spojrzenie na moich towarzyszy wystarczyło, żeby się przekonać, że i dla nich jest to niesamowity widok. Znalazłszy miejsce, gdzie, jak sądziłam, nie groziło mi rychłe rozdeptanie, oparłam się o skałę i zapatrzyłam na majestatyczne sylwetki. Moje myśli popłynęły do dzieciństwa spędzonego na drugim końcu świata i do opowieści, którymi raczyła mnie wówczas matka. Jedna z tych historii, przekazana jej przez moją babkę, która z kolei usłyszała ją od mojej prababki, skojarzyła mi się ze stworzeniami, które tu znaleźliśmy.

____Według tej legendy Istniała kiedyś ryba imieniem K'un. Był to Magikarp, jednak większy od jakiegokolwiek Wailorda; tak ogromny, że nikt nie potrafił określić jego dokładnych rozmiarów, a w ludzkim języku brakowało tak wielkich słów, by go opisać. K’un potrafił zmienić swą formę i przybrać kształt olbrzymiego ptaka, którego skrzydła przesłaniały całe niebo. Ptak ten miał na imię P'eng.

____Pewnego razu, gdy matka opowiadała mi i moim braciom o K’unie i P’engu, do kajuty zajrzał ojciec. Usłyszawszy, o czym mowa, zaczął zarzekać się, że gdy w młodości żeglował po dalekich wodach, jeszcze zanim poznał moją matkę, natknął się na K’una.
____Był przeogromny. Najmniejsze drgnienie jego płetwy wzbudzało fale tak potężne, że nie sposób było zapanować nad statkiem. Najgorsze jednak były jego oczy: nie tak nieobecne i pozbawione krzty inteligencji jak u zwykłego Magikarpia, ale bystre i skupione na ludziach, choć wydawało się w ogóle niepojęty, że w ogóle ich dostrzegał, tak maleńkich wśród wzburzonych wód.
____Wszyscy członkowie załogi uciekli pod pokład, nie mogąc znieść przenikliwego spojrzenia giganta. Mój ojciec pozostał sam i w zasadzie był już pewny, że umrze. Jednak rozpoznając w Magikarpiu wyższą istotę, skłonił mu się głęboko. I wtedy w jednej chwili woda uspokoiła się. Gdy mój ojciec odważył się podnieść głowę, nie było już Magikarpia, a równie potężny Ho-Oh, wzbijający się właśnie do lotu. Ojciec powiedział, że poczuł wtedy dziwną lekkość i spokój ducha, jakby został pobłogosławiony przez boskiego K’una. Od tamtej pory szczęście zawsze sprzyjało mu na morzu i wszystkie jego wyprawy kończyły się wielkim sukcesem.

____Matka skwitowała tę historię machnięciem ręki i wybuchem perlistego śmiechu, ale ja chciałam wierzyć, że gdzieś daleko w głębinach oceanu pływa K’un, by wynurzyć się i przemienić w P’engu, któremu potrzeba jedynie kilku machnięć skrzydeł, by przemierzyć cały świat. Teraz jednak legenda ta wydawała się tak odległa...
____Czy naprawdę sądziłam, że pokemony na wyspie mogły być bóstwami lub przynajmniej potężnymi duchami? Chyba nie. Ale nawet ta maleńka drobina niepewności wystarczyła, bym postanowiła, że zadbam o to, aby moi towarzysze odnosili się do tych istot z odpowiednim szacunkiem. Lepiej nie ryzykować gniewu niebios.

_________________
Time waits for no man. Or woman. Or single cell organism. It does wait for certain trees. Those trees are to be feared and worshipped.
KP Winifreda Cresswell | Bank | Box
  
 
     
Kesty 
It's curse o'clock!


Dołączyła: 21 Wrz 2017
Posty: 381
Wysłany: 2018-07-16, 15:21   


[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=sOc7_Jv0czY[/youtube]


Zacumowaliśmy statek tylko na pewien czas, żeby uzupełnić zapasy i odpocząć od morza. Dotychczas zajmowałem się niewielkimi czynnościami oraz poleceniami wydanymi przez wyższych rangą: przynieś, podaj, pozamiataj - z czym nie miałem nic przeciwko. Choć czasami byli głośni lub niecierpliwi, nie wydawali się niezadowoleni z mojej pracy. Bardziej traktowali mnie jako rozrywkę, kiedy z rozbawieniem patrzyli, jak bardzo mi zależało, żeby nie zostać wyrzuconym za burtę.
Teraz przydzielili mnie głównie do zanoszenia towarów na statek. Robota o wiele cięższa, bo wiązała się z noszeniem sporych skrzyń z zapasami. Nie byłem przy tym sam, z czego odczuwałem ulgę. Prawdopodobnie nie zatargałbym tego samodzielnie w żadnym ze swoich wcieleń. Kapitanowi zależało na czasie, więc każda minuta, i każda para rąk zagoniona do pracy, liczyła się.

Wkrótce jednak, moja praca została przerwana. Kiedy odłożyłem kolejną ze skrzyń i już miałem iść po kolejną, usłyszałem znajomy głos:
- Hej, młody - odezwał się jeden z członków załogi. - Chodź tu.
Nie wiedziałem, czego chciał. Mogłem to zignorować i wrócić do uzupełniania jedzenia na pokładzie, ale ciekawość była większa.
- Pójdziesz ze mną.
- Gdzie idziemy? - ośmieliłem się zapytać, nawet jeśli zazwyczaj starałem się ograniczyć ilość pytań, które zadaję.
- Widziałem nieopodal jaskinię. Jeśli dopisze nam szczęście, może coś w niej znajdziemy - wytłumaczył.

Nie byłem pewny, dlaczego zabiera mnie ze sobą, ale wolałem się o to nie pytać. Podejrzewałem, że prawdopodobnie do wyniesienia lub schowania skarbu przed innymi, jeśli się taki znajdzie, ale to dość optymistyczna wizja. Możliwe, że wziął mnie jako mięso armatnie, gdyby sprawy przyjęły ciemny obrót - ale nie chciałem tego usłyszeć.
Poszedłem za mężczyzną. Nasza wędrówka trwała nie dłużej, jak dwadzieścia minut. Po drodze natrafiliśmy na przelot dwumetrowych Cutiefly - pewnie jeszcze dzieciaki. Gdybym nie był tak przerażony, że jedna na nas wpadnie i prawdopodobnie zakończy nasze życia na miejscu, może bardziej doceniłbym ich piękno. Znaleźliśmy także Foongusy i Amoongussy, które przez swój rozmiar przypominały drzewa. Ich wzrok za nami wodził, jakby upewniali się, że intruzi nie mają złych zamiarów. Niczym olbrzymi strażnicy, obserwowali każdy nasz ruch, aż nie zniknęliśmy z ich zasięgu.

Dostanie się do środka było mocno utrudnione przez nierówny teren, ale udało nam się to bez większego uszczerbku na zdrowiu. W jej wnętrzu nie było ciemno. Na ziemi i ścianach znajdowały się kryształy generujące własne światło, które odbijało się od wilgotnych ścian, nie tylko powodując jasność, ale zapierając dech w piersiach.
Ten widok dawał nadzieję, że znajdziemy coś większego. Jednak mimo wędrówki wgłąb, nie dostrzegliśmy żadnej skrzynki przepełnionej monetami i biżuterią. Zamiast tego, znaleźliśmy naścienne malowidło:



- Czy to jest... historia tego miejsca? - zapytałem cicho, zaskoczony i zaintrygowany znaleziskiem.
- Za bohomaz na kamieniu nie dostaje się pieniędzy, tego nie da się nawet wziąć - powiedział drugi, nieprzejęty. - Chodź sprawdzać dalej.
Spoglądałem na dzieło jeszcze dobrych parę sekund. Mogłem jedynie domyślać się historii z obrazków, bo tekstu nie potrafiłem rozszyfrować.

Cytat:
Mega Lucario był władcą silnym i sprawiedliwym. Wraz ze swoimi pomocnikami chronił poke-lud mieszkający na wyspie, a tym, co udowodnili swoją wartość, rozdawał Mega Stone'y - wtedy potężniejsze kamienie, które nie tylko zwiększały moc, ale również rozmiar wybrańców. Wraz z tym darem, Mega Pokemony miały chronić tę wyspę przed każdym, kto zechciał ją zniszczyć i zaburzyć panujący tu spokój.


Zaledwie kilka kroków dalej, znaleźliśmy kolejne malowidło. Mężczyzna, z którym tu przyszedłem, zaklął szpetnie.



Cytat:
Jednak pełen zazdrości Omastar, chciał zagarnąć władzę tylko i wyłącznie dla siebie. Niegdyś prawa ręka Lucario, teraz zaczął formować własny kult, pragnąc przekonać do siebie wyspę. Zamiast za zasługi, nieograniczoną moc proponował każdemu, kto stanie po jego stronie. Pomiędzy Lucario i Omastarem rozpoczął się spór przypłacony życiem niewinnych. Lucario okazał się zwycięski. Jako karę, władca wygnał wodnego pokemona z wyspy. Niektórzy mówią, że Omastar wciąż zamieszkuje wody przy wyspie, atakując pobliskie statki i pragnąć się zemścić na tych, którzy doprowadzili do jego przegranej.


- To pieprzona strata czasu - odezwał się mężczyzna, przeklinając pod nosem. - Wracamy, zanim kapitan się zorientuje - splunął. Ruszyłem posłusznie za nim, zostawiając tajemnicze malowidła za nami.





* to, co jest w quote, to legenda, której Edwin nie potrafił przeczytać.
_________________

k a ż d y _ M G _ j e s t _ p o _ c z ę ś c i _ s a d y s t ą _

RRRR
RRRR

  
 
     
Kyuubi
Your worst nightmare


Dołączył: 24 Kwi 2016
Posty: 1634
Ostrzeżeń:
 1/5/7
Wysłany: 2018-07-16, 15:56   

- Schowajcie sobie swoje teorie spiskowe w buty - zagrzmiałam. - Ślepcy, to nie one są ogromne, tylko my maleńcy jak ten korek od butelki rumu! Jak do tego doszło, nie wiem...
Pociągnęłam kolejny łyk trunku, tonąc w upojeniu alkoholowym jeszcze głębiej. Podejrzewałam, że jako, że wszys7cu byhlismy pihjanief, to nam syyye zdawał-o...
_________________
Czy moje życie jest jakąś reżyserowaną na kolanie w sklepie zoologicznym grą komputerową? - DC1

[Chiyuri | Box | Bank] | [Joyce | Box | Bank] | [Yuuji | Box | Bank]
 
     
SayuriSagi 
The Mad King Of Goldy Pond


Wiek: 25
Dołączyła: 24 Kwi 2016
Posty: 1975
Wysłany: 2018-07-16, 16:00   



Po dość krótkim rejsie kapitan załogi, do której trafiła Catherine, zadecydował o zacumowaniu u brzegu wyspy w celu zbadania jej oraz jeśli okaże się to możliwe uzupełnienia zapasów w ładowni. Kiedy statek zatrzymał się w zatoce i szalupy zostały spuszczone na wodę, jasnowłosa znalazła się wśród tych, którzy postanowili jako pierwsi postawić stopy na tajemniczym lądzie. Wystarczyło tylko kilka minut wiosłowania, aby śmiałkowie znaleźli się na plaży, na której dokonali szokującego odkrycia. W oddali nad koronami drzew pojawiła się głowa Pikachu, co było na tyle zaskakujące, że była ona gigantyczna. Załoga spojrzała po sobie i kiwnąwszy sobie nawzajem głowami zgodnie ruszyła w stronę dżungli, aby pod osłoną drzew dotrzeć do Pokemona. W trakcie półgodzinnego marszu pośród dzikiej roślinności zauważyli także inne istoty, takie jak Caterpie, Meowth czy Dedenne, które także były wysokie na kilkanaście metrów. Widząc to wszystko piraci doszli do wniosku, że wyspa jest zamieszkana przez gigantów, jednak nie wiedzieli, czy dotyczy to tylko Pokemonów, czy są tutaj także jacyś ludzie oraz co jest przyczyną tego zjawiska.
Niezauważeni przez rodzimych mieszkańców lądu członkowie załogi rozdzielili się, aby odnaleźć wskazówki, które mogłyby naprowadzić ich na rozwiązanie tej zagadki, po uprzednim ustaleniu, że jutro o wschodzie opuszczą to miejsce, nieważne czy wszyscy zdążą wrócić na statek. Catherine, która postanowiła przeprowadzić rekonesans na własną rękę, skierowała swoje kroki ku, jak wynikało z ruchu Słońca, północnej części wyspy, gdzie wznosiła się mała góra. Podróż ku niej zajęła dziewczynie około trzech godzin i nim dotarła do podnóża masywu, już dawno zdążył zapaść zmrok. Tam jej oczom ukazał się olbrzymi posąg, u podnóża którego leżało mnóstwo białych patyków. Kiedy podeszła odrobinę bliżej, przeżyła szok, ponieważ to, co błędnie wzięła za gałęzie, okazało się być w rzeczywistości kośćmi, pomiędzy którymi dostrzegła kilka ludzkich czaszek. Przerażona zachwiała się, jednak jakoś zdołała utrzymać się na nogach. Głośno przełknęła ślinę, a następnie walnęła się parę razy dłonią w twarz.
- Uspokój się dziewczyno, oni nic ci nie zrobią. Podejdź bliżej i zobacz, czy nie ma tam jakiś wskazówek … - powiedziała sama do siebie, po czym lekko się trzęsąc zbliżyła się do posągu, starając się nie nadepnąć na szczątki. Figura miała na oko z piętnaście metrów wysokości i przedstawiała bestię podobną do humanoidalnej jaszczurki. Po wspięciu się na nią odkryła, że na wyciągniętych dłoniach bestii leży olbrzymi klejnot, czarny jak noc, z pęknięciem biegnącym po jego powierzchni, z którego wydobywał się mrok. Czując, że natrafiła na coś bardzo niebezpiecznego, Catherine czym prędzej zszedła z powrotem na dół i już miała opuścić to miejsce, gdy pośród stosu kości dostrzegła jakiś przedmiot. Z obrzydzeniem wsunęła rękę w kopiec i po chwili wyciągnęła aparat, nie najnowszy, ale też nie stary, mający może z dziesięć lat. Zaskoczona tym znaleziskiem szybko pokręciła dookoła głową, sprawdzając, czy nikt się nie zbliża, po czym zaczęła sprawdzać zawartość urządzenia.
Ludzie i Pokemony na statku. Ludzie i Pokemony na plaży. Mężczyzna biegnący za Dedenne. Obozowisko. Naukowcy. Dżungla. Pikachu. Polana. Posąg. Uśmiechnięte twarze. Dziwne malunki na ścianie. Klejnot bez pęknięcia. Ludzie u podnóża figury. Czyjaś dłoń. Mrok. Mrok z pazurami. Wykrzywiona twarz. Czerwień.
Zdjęcia opowiadały historię i chociaż pozostawało wiele niewiadomych, dziewczyna zaczęła powoli wyobrażać przebieg zdarzeń. Gdyby ktoś z reszty załogi zdołał znaleźć statek tych nieszczęśników, o wiele łatwiej można byłoby poznać prawdę. Catherine zmęczona klapnęła na ziemię, aby dać chwilę odpoczynku nie tylko dla ciała, ale także i swojego ducha, jednak szybko wstała z powrotem, ponieważ do jej uszu dobiegł czyjś odległy krzyk. Zaniepokojona wspięła się na najbliższe drzewo i stamtąd obserwowała zdarzenia.
Pokemony, które wcześniej widziała z daleka, nadciągnęły z różnych stron wyspy, z czego jeden z nich trzymał w łapach coś, co zaciekle próbowało uciec. Kiedy stwór się zbliżył, zobaczyła, że są to dwaj piraci, których widziała w tawernie, Adrian i Kyapu, chyba tak mieli na imię. Wszystkie olbrzymy zatrzymały się przed posągiem, a następnie zaczęły wydawać z siebie przerażające ryki, jednak to, co stało się potem, było jeszcze straszniejsze. Każdemu z nich zaczęły rosnąć kły oraz ostre pazury, oczy stały się czarne jak noc, a skóra pękała, przez co po wkrótce stworzenia wyglądały jak potwory z najgorszych koszmarów. Po tej jakby krótkiej ceremonii bestia trzymająca ludzi wysunęła się do przodu, a potem … pożarła ich. Na oczach dziewczyny dwoje piratów zostało zjedzonych żywcem przez monstrualnego Pokemona, który po paru sekundach przeżuwania wypluł kości i podszedł do posągu, aby tu z przed klejnotem wypluć kolejną część ciał ofiar, której dziewczyna nie zdołała już zidentyfikować. Kamień nagle stał się jeszcze ciemniejszy, jakby zaczął pochłaniać światło gwiazd, po czym wrócił do swojego wcześniejszego stanu. Nie chcąc sprawdzać, co stanie się dalej, Catherine ostrożnie ześlizgnęła się po pniu i starając się nie robić hałasu oddaliła się szybkim krokiem. Kiedy była pewna, że jest wystarczająco daleko od polany, rzuciła się do szaleńczego biegu i nie zważając na gałęzie czepiające się jej ciała pognała ku plaży, aby ostrzec pozostałych. Po dotarciu na wybrzeże wskoczyła do wody i popłynęła wpław do statku, na który została wciągnięta.
- Musimy stąd jak najszybciej odpłynąć! To nie są żadne Pokemony, tylko jakieś demony! - jasnowłosa pokrótce opowiedziała, co widziała, po czym przedstawiła swoją teorię na temat olbrzymów. - Na tych zdjęciach, co były w aparacie, ludzie wyglądali na jakiś naukowców lub badaczy. Może przypłynęli na tę wyspę, aby coś odnaleźć, nie wiem. W każdym razie znaleźli. Posąg. I klejnot. Jeden z nich musiał wspiąć się na statuę, skoro był on uwieczniony. Tylko że wtedy był cały, a nie pęknięty. Pewnie w jakiś sposób ten człowiek uszkodził kamień i wtedy … nie wiem, jak to nazwać, ale od tego przedmiotu czuło się zło. Może w środku był zapieczętowany demon, upiór albo zła siła. W każdym razie to coś spowodowało, że Pokemony zmieniły się w potwory, które pożarły tych ludzi. Ale to nie wszystko. Temu czemuś ciągle jest mało. Chce więcej krwi, dlatego one są takie olbrzymie, aby przyciągnąć uwagę ofiar. I udało im się. Dwoje z nas zostało pożartych, a jeśli nie odpłyniemy jak najszybciej, i nas to czeka.
_______________
Gotowe do oceny. Na zdjęciu jest, jak wyglądało zdarzenie przy posągu.
_________________

Cleome Spinosa | Box | Bank | Trofea | Crystal Dollars | Jeziorko | Rezerwat | Ogródek

Lucyfer
 
     
Rieul 


Wiek: 25
Dołączyła: 18 Lip 2016
Posty: 570
Skąd: Kyralia
Wysłany: 2018-07-16, 16:14   


... co z tego, że w giganty, nikt nie czepia się szczegółów!
Podróż mijała Ruth dojść spokojnie, a wyspa, na której znalazła się z innymi piratami wyglądała na naprawdę ogromną, a do tego zamieszkaną przez Poke-giganty! Dziewczyna nigdy czegoś takiego na oczy nie widziała, niezmiernie się wtedy cieszyła, że może poznawać świat.
Miała wrażenie, że nie wszystkie osoby zauważyły tajemnicze rysunki na ramionach Pokemonów. Nie były zbyt duże, więc łatwo można było je przeoczyć. O ile w ogóle ktoś poza nią je zobaczył. Coponiektóre gigany miały znamiona o kolorze białym, inne zaś o czarnym, dziwne... Jakby w kształtach głów smoków?
Przyglądała się im z zaciekawieniem, ale ani jej się śniło podążać za współmajtkami. Zniknęła im z oczu, ale tak naprawdę nikt nie zwracał na Ruth większej uwagi, więc trudne to nie było. Ruszyła przez chaszcze, czuła się jak jak w dżungli! Ciekawska, może nawet wścibksa z niej dziewczyna. Wiedziała, że nie odpuści, dowie się, co stoi za monstrualnymi rozmiarami Pokemonów. Te znamiona nie mogły pojawić się znikąd.
Nie minęło dużo czasu, a na swej drodze spotkała olbrzymią Zoruę. Siedziała cichutko, gdzieś tam w gęstwinie i przyglądała się jej. Zorua po prostu odpoczywała. No tak wielgachnego lisa to jeszcze w życiu nie widziała. Rysunek miała na jednej z łap, lewej przedniej, ledwo widoczny, w kolorze czarnym. Z bliska faktycznie wyglądało to jak głowa smoka... Ruth postanowiła wykorzystać chwilę nieuwagi Zorury, wspięła się na jej ogon, uważając, żeby za mocno nie ciągnąć i czekała, aż ta się ruszy. Z godzinę to lisowi zajęło, ale w końcu podniosła zadek.
To co ukazało się młodej piratce było dziwne... Im w głąb wyspy tym częściej można było spotkać wielkie pola, jakby pobojowisko, drzewa w pobliżu były połamane, liście zresztą tak samo. Czyżby jakieś nielegalne eksperymenty?
Niedługo po tym Ruth schowana w ogonie Zoruy znalazła się na jednej z takich polan. Ta jednak wyglądała na zadbaną, na środku stało coś na kształ tronu. Kilka innych Pokemonów siedziało na zielonej trawie, a przy tronie był on – Zekrom! Dziewczyna szybko zeskoczyła z Zoruy, nie zważając na niebezpieczeństwo. Podbiegła do wielkiego smoka, stając pod nim i zakładając ręce na piersi.
- A co tu się do licha wyprawia?! - wrzasnęła, coby wszyscy ją słyszeli. Zekrom zerknął na nią, chwycił za głowę i najzwyczajniej w świecie podniósł do góry. Zmierzył ją złowrogim spojrzeniem.
- Co tu robisz ludzka istoto? - rzucił w jej stronę, opuszczając po chwili na ziemię. - Nie widzisz że to nie miejsce dla człowieka i w dodatku takiego szkraba? - dodał, śmiejąc się.
Ruth stała przez chwilę zdezorientowana. Co to do cholery miało być? Co tutaj robi Zekrom? Czemu nagle wszystkie Pokemony zmieniły się w giganty, a on (z tego co mówiły książki, bo Ruth Zekroma wcześniej nie spotkała) pozostał w swoich naturalnych rozmiarach? Wściekła była, że to czarne bydle śmiało ją nazwać szkrabem, splunęła na ziemię i tupnęła nogą. Atrakcji jednak nie było mało! Po chwili na polanie pojawiła się druga grupa Pokemonów gigantów. Te jednak na swych ramionach miały białe znamię. Przewodził im również smok, który wpatrzony w coś wypisanego na liściu nie zauważył nawet małej ludzkiej istoty stojącej nieopodal.
- Braciszku, pamiętasz, że o piętnastej jesteśmy umówieni na potyczkę? - rzucił wesoło Reshiram, jakby walki gigantów nie były czymś nadzwyczajnym. - Jak mi się nie chce wracać do kosmosu... Tutaj jest tak fajne! - dodał szybko, z uśmiechem na pysku. Dopiero wtedy zobaczył Ruth, a mina mu zrzedła! - Na Arceusa! Co to za robaczek! Zaraz to zdepczę, coby mi się pod łapami nie pałętał! - już wyciągał swą łapę, aby zgnieść dziewczynę...
- Hola hola! - rzuciła poirytowana Ruth. - Co tu się wprawia! Niech mi ktoś wyjaśni! - dodała, zakładając ręce na piersi w znaku "No czekam, jak się nie dowiem to się stąd nie ruszę!".
- Dobra, dobra. - Zekrom pomasował swe skronie. - Tak się składa, że fucha od tatusia (czyt. Arceusa) jest cholernie nudna! Tak się nudziliśmy z Reshiramem oglądając te wasze gierki na ziemi (czyt. życie ludzi), że postanowiliśmy sobie trochę odpocząć. No co? - zapytał, widząc, że dziewczynka dziwnie na niego patrzy. - Każdemu się należą wakacje, nie patrz tak na mnie.
- No i z braciszkiem - wtrącił się Reshiram. - stwierdziliśmy, że sobie znajdziemy jakąś fajną wysepkę i urządzimy sobie walki w celach rozrywki. Nie mów nic tylko ojcu... - zwrócił się do niej. - Bo mu gwizdnęliśmy takie fajne dwa kryształy powiększające, no i stąd to wszystko. W sumie, zmniejszać też mogą, no ale czy nie świetne są takie giganty? - zaśmiał się cicho.
- Ale czad! - rzuciła dziewczyna entuzjastycznie, słuchając słów smoków. - Mnie też możecie powiększyć? - jej oczy zaświeciły niczym małe lampki.
Zekrom sięgnął do skrzynki, stojącej nieopodal, wyciągnął czarny kryształ, Reshiram swój kryształ trzymał w łapie i oto nagle obie legendy dotknęły czubka głowy Ruth. Dziewczyna poczuła dziwne mrowienie i pyk! Nagle była takich samych rozmiarów jak Poke-giganty!
- Ja nie mogę! Ale faza! - rzuciła radośnie, bijąc się na pięści z jakimś większym Pikachu. - Ale hola hola! Przecież mi moi towarzysze nie uwierzą. Weźcie się no wszyscy w kupę zbierzcie, zrobimy sobie fajne zdjątko na pamiątkę! - wyciągnęła ze swojej taszki jakiś stary aparat.

Wszyscy w kółko się zebrali
Nieco też potańcowali
Zdjęcie sobie też zrobili
I Ruth na statek odstawili

Po tym wszystkim Zekrom i Reshiram zmiejszyli Ruth do jej naturalnych rozmiarów. Ta sama Zorua odstawiła dziewczynę w miejsce, gdzie Ruth ją znalazła, a piratka wróciła do swoich.
- Nie uwierzycie! - rzuciła, biegnąc w stronę załogi. - Reshiram i Zekrom sobie urządzili na wyspie zabawę w gigantów ze stali! - śmiała się do rozpuku. Towarzysze wzięli ją za nie do końca zdrową na umyśle. Widząc ich spojrzenia sięgnęła do kieszeni, wyciągając z niej kawałek papieru, które jak się okazało było zdjęciem.



> kliknij tutaj, aby powiększyć <

Opowiedziała im całą tą dziwną historię, chwaląc się, że to właśnie ona rozwikłała zagadkę Poke-gigantów.
gotowe do oceny
_________________

Cynthia Morris [ karta postaci | box | bank ]
Lea Clark [ karta postaci | box | bank ]

  
 
     
Księciu 
pstryk

Wiek: 30
Dołączył: 23 Kwi 2016
Posty: 1996
Skąd: Kraków
Wysłany: 2018-07-16, 16:19   

Cytat:
"Dziennik kapitański, kpt Ade Kosa.
Dzień <tutaj na kartce widać kleks i niewyraźny dopisek>

W porozumieniu z kapitan sąsiedniej floty zapadła decyzja o zacumowaniu na tropikalnej wyspie w celu uzupełnienia zapasów. Osobiście mam nadzieję na znalezienie cytrusów, żeby moja załoga wolna była od szkorbutu. Wyspa wydaje się niezamieszkała przez ludzi, dlatego podziwiać można dziewicze krajobrazy, nietknięte ludzką ręką, niezepsute przez ludzkie umysły.

Zauważono, że występujące tutaj Pokemony osiągają olbrzymie rozmiary, co wśród marynarzy budzi zainteresowane, strach i trwogę. Załogi obu statków głowią się nad wyjaśnieniem tej anomalii. Wielokrotnie przechodząc przy kajutach załogi bądź spacerując po pokładzie i delektując się morską bryzą kojącą zszargane myśli i nerwy doglądając pracy statku, słyszałam wymyślone historie i inne, niestworzone rzeczy o tym dlaczego tę wyspę zamieszkują te ogromne stworzenia.
Na samym początku uważałam, że to dość popularne zjawisko i naturalna kolej rzeczy - idealne warunki do życia, nasłonecznienie i bogate w minerały owoce, brak obecności człowieka - mogły mieć znaczenie, by te stworki rozwinęły się.
To byłoby możliwe, jednak czy na taką skalę? Może były tutaj prowadzone badania genetyczne albo radioaktywne, które sprawiły szalony rozrost tych stworzeń? Kto wie, czy ta bezludna wyspa nie jest strefą 51 Kryształowego Archipelagu.
Ale kto by się nad tym zastanawiał?
_________________


MXander Hale
Karta Postaci | Box | Bank | Trofea
 
     
Mhrok 
Knight of Londinium~


Wiek: 25
Dołączył: 23 Kwi 2016
Posty: 2206
Skąd: Biedastok
Wysłany: 2018-07-16, 16:57   

- Ja mam nieco inną teorię na ten temat. - starałam się przedrzeć przez innych piratów, którzy po kolei przedstawiali swoje przypuszczenia, czemu poke-giganty są takie duże. - Pozwólcie, że opowiem wam o jednej z moich podróży.

Wybrzeże Ameryki Północnej, jedne z wciąż dzikich terenów tworzącego się tam państwa. Ziemie te nazywane przez zamieszkiwanych tam ludzi nazywane są hrabstwem Essex. Salem, największa znajdująca się tam mieścina, na pierwszy rzut oka była zwykłym miastem portowym, w tamtym czasie żywym ze względu na handel z Koroną Brytyjską. Jednak to nie to mnie przyciągnęło do tamtego miejsca, zaś mroczna strona miasta.
- Jakie czarownice? Przecież magia to ułuda, kłamstwo.
Tak też wtedy twierdziłam, kiedy usłyszałam w jednym z barów na wybrzeżu, że w Salem odbywają się procesy czarownic. Jako że mnie to zainteresowało, przybyłam do miasta, jak się później okazało, w najgorszym możliwym momencie. W dziwnych okolicznościach zapoznałam się tam z Abigail, młodą, zaledwie dwunastoletnią dziewczynką, w której posiadaniu był uroczy pokemon - Pachirisu o, niezwykle dla mnie dziwnym, imieniu Rhizome. Sama nie mam pojęcia, co mnie w tamtym momencie wiodło, a na pewno nie był to dobry rum, że się z nią w pewien sposób zaprzyjaźniłam. To był pierwszy gwóźdź. Któregoś z kolejnych dni mojego pobytu w Salem, w oddali od wzgórza, gdzie bawiłam się z Abigail i jej Pachirisu, widać było ognie pochodni.
- Kolejny proces. - wyrwało mi się z ust, po czym spojrzałam na Abigail.
Dziewczynka skuliła się do kolan i powtarzała sama do siebie cicho "Kiedy to się w końcu skończy?". Podeszłam do niej bliżej, żeby ją uspokoić, jednak ona mnie odepchnęła. Wtedy to zobaczyłam dziwną ciemną aurę, która otoczyła jej postać, a później przeszła na Pachirisu. Pokemon zawył, po czym zaczął rosnąć! Byłam zdziwiona widokiem przeogromnego, bo sięgającego korony rosnącego na wzgórzu, drzewa. Chciałam coś zrobić, jednak nim się obejrzałam, zostałam uderzona ogonem Rhizome'a. Uderzenie odrzuciło mnie do drzewa, przez co straciłam przytomność.

- Później obudziłam się w domu szeryfa. Tak jak powiedziałam wtedy na wzgórzu, płomienie pochodni były znakiem kolejnego procesu. Jednak dotyczył on Abigail, którą posądzono o czary. - kontynuowałam opowieść. - Zatem najpewniej stąd biorą się poke-giganty. Skoro w Salem odnaleziono czarownice, to nie wykluczone że nie ma ich też w innych miejscach globu i to właśnie one są stworzycielkami tych ogromnych pokemonów.
_________________


I'll say this not as a King, but as
a loyal knight. Anything to disturb
the King's peace will be crushed!
Clarent Blood Arthur!
MYukine Hakui:
Karta Postaci | Box | Bank | Trofea

Harumi Hasashi:
Karta Postaci | Box | Bank | Trofea

Leticia Forvedge:
Karta Postaci | Box | Bank | Trofea

Kazuto Kirigaya (Eevee):
Karta Postaci
  
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Graficy
Sojusznicy:

Panda
35451075
Yukiyorin

Did
44021735

Daisy7
ania.daisy7

Księciu
raivvitch

WAW Pokemon

SNM
SnM

PokeSerwis

Kurs Manga

Re:Start

Anime Centrum
anime online

Lucid Dream

Stray Dogs

Rainbow RPG
Rainbow RPG

Cytadela

Proelium

Riverdale

Eclipse
Eclipse

Oversoul

Morsmordre

Ninshu

Dragon - Space Trip
Dragonst

Nemea

Orchard Stable

Genetrix

Hetaliowe Awokado

Rabbit Doubt

France

New York City

Czarodzieje

Vampire Diaries
Vampire Diaries

Disney World

Sekret Miasta

Epoka Nordlingów

Skraj

Dragon Domination

Horizon

Valor

Into Darkness

Life Sucks

YLO

Inno Świat

Over Undertale
over-undertale

Dysharmonia

Eridani

Camp of shadows

Dragon Ball New Generation Reborn
Dragon Ball New Generation Reborn

Tvedeane

Kundle

Zmiennokształtni
www.zmiennoksztaltni.wxv.pl

Magic Lullaby

Black Butler
BlackButler

Hogwart Dream
HogwartDream

Maligna

FT Path Magician

Luciferum
Luciferum zaprasza!

Stado psów

Ninja Clan Wars

Mortis

Czarny Horyzont

Ardhi

Artemida - Warrior Cats

Drachen

The Avengers

Noctus

Kraina Snów

Dragon Ball - Another Universe

Wishtown

Hoshi Fusion

Spectrofobia

X-Men RPG

Virus

Mystery Town

Avengers Assemble

Bleach Other World
Bleach OtherWorld

Wizard's World

Król Lew PBF
Król Lew



Design by Did, Panda & Daisy7. Only for Pokemon Crystal
Copyright 2016 by Daisy7.

Zabrania się kopiowania tekstów i obrazków autorstwa naszych użytkowników bez ich zgody na użytek innych stron!
Grafika pochodzi ze źródeł internetowych. Nie przywłaszczamy sobie do niej żadnych praw. Jeśli jesteś autorem obrazka wykorzystanego na forum i nie życzysz sobie, by się tu znajdował, napisz do administracji Pokemon Crystal, a zostanie on usunięty.
Pokemon Crystal nie czerpie żadnych korzyści materialnych z prowadzenia tej strony poświęconej serii "Pokemon" - własności Nintendo.

Pokemon Crystal launched 2011-03-23.