Brawo, pomyliłaś lawę z larwami i jakie pajęczyny? xD
------------------
Postanowiłaś nie budzić na razie Norfiego i po wykaraskaniu się z norki, zaczęłaś rozciąganie. Faktycznie twoje ciało nieco tam przez sen zdrętwiało. Potem zjadłaś śniadanie i czekałaś w pobliżu Norfiego. W końcu postanowiłaś obudzić sokoła, ale gdy tylko podeszłaś, by to zrobić, ten otworzył oczy.
- Mówiłem, że trudno mnie zaskoczyć, nawet gdy śpię – uśmiechnął się do ciebie. – Można powiedzieć, że śpię z jednym okiem otwartym.
Talonflame również zaczął się rozciągać i poprawiać sobie upierzenie. Zabiegi zajęły mu tylko chwilę.
- W porządku. Niedługo powinniśmy dolecieć do celu. Jeśli się sprężymy i nic się nie stanie, dolecimy już bez potrzeby ponownego odpoczywania, ale nie martwiłbym się o to. Większość pokemonów raczej unika siedziby Manimarco, nawet Charizardy. Jeśli masz z nim układy, to jesteś na jego ziemi tak bezpieczny, że nie musisz się martwić drapieżnikami. List Edgara też wystarczy, aby nie napotkać tam kłopotów. Tylko nie dostań zawału, jakby zaczęło się dziać coś dziwnego. Lecimy w dość osobliwą okolicę – wyjaśnił ci Norfi. – Możemy ruszać?
Cii xD Sny nie muszą być racjonalne xD Siłą rozpędu przeczytałam larwy i skojarzyło mi się z tym Prorokiem i jego kultem robaczków.
Po śniadaniu i porcji rozciągania postanowiłam obudzić Norfiego. Nie było to specjalnie trudne- wystarczyło tylko podejść, by ten momentalnie otworzył oczy.
- Fajna umiejętność. Przydatna- stwierdziłam, kiedy czyścił pióra.
Potem wspomniał co nas dzisiaj czeka. Cieszyło mnie, że dziś już powinniśmy dolecieć na miejsce oraz że raczej nikt nie powinien nam zbytnio przeszkadzać. Jednakże...
- Dziwnego? W jakim sensie?- zapytałam, kiedy sokół ostrzegł mnie przed jakimiś niezwykłymi wydarzeniami mogącymi nastąpić na trasie.
- Tak, możemy lecieć
No to znów trafiliście w przestworza, lecąc dalej ku siedzibie Manimarco. Początkowo nic się w krajobrazie nie zmieniło.
- Dowiesz się, kiedy dolecimy. Na pewno poznasz, kiedy to się stanie – odpowiedział ci Norfi, trzymając się swojej tajemniczości.
Machaliście więc skrzydłami i machaliście, mijając wzniesienie za wzniesieniem. Nagle jednak linia wzgórz za wami, a z przodu rozciągała się rozległa, płaska kotlina. Nie wyglądała jednak normalnie. Mimo że minęło południe w dole zalegała wciąż mgła, a drzewa wyglądały na prastare. Były strasznie powykręcane i miały niewiele liści. Szczerze mówiąc kotlina miała dość złowrogi klimat. Potęgowała go dojmująca pustka i cisza. Odkąd lecicie nad tym terenem, nie widziałaś na niebie żadnych stworzeń, a las pod wami pozostawał cichy.
- Jak mówiłem, osobliwa okolica – odezwał się Norfi, ale mówił szeptem, jakby bezwiednie. – A tam jest siedziba Manimarco. Niedługo dotrzemy, ale wątpię by utrzymał się ten spokój aż do tego miejsca – dodał, wskazując dziobem.
Dostrzegłaś wasz cel. Była to wielka, mroczna, kamienna konstrukcja ludzi, chociaż ewidentnie od dawna opuszczona i na pewno bardziej antyczna od chaty Edgara. Wyglądała złowrogo.
Więc ruszyliśmy. Norfi postanowił utrzymywać otoczkę tajemnicy i nie powiedział mi nic więcej. Zatem ja też nie drążyłam tematu.
Początkowo krajobraz się nie zmieniał. W końcu jednak opuściliśmy wzgórza i wlecieli do jakiejś rozległej kotliny. Fakt, wyglądała dość osobliwie. No, na pewno znacznie się wyróżniała. Jakoś tak mroczno tu i ponuro. Jeszcze te powykręcane drzewa i ogólna pustka, brr!
W międzyczasie Norfi ostrzegł mnie, że spokój może w każdej chwili prysnąć. Trudno zgadnąć co miał na myśli, najpewniej jakiś "komitet powitalny" od Manimarco. No i jeszcze zaczął mówić szeptem.
Tymczasem w oddali widać było już cel naszego lotu- ogromną, starą budowlę ludzi. Robiła wrażenie. Raz, że była znacznie bardziej imponująca od chatki Edgara, a dwa na swój sposób budziła grozę.
- Zapowiada się ciekawie- stwierdziłam szeptem.
Co było zrobić? Ot, lecieć dalej i mieć nadzieję, że cokolwiek się nie wydarzy, nie zejdę w międzyczasie na zawał, tak jak ostrzegał Talonflame.
Gdy tak lecieliście ku mrocznej fortecy pośrodku kotliny, czułaś co raz większe napięcie i było ci co raz zimniej. Każdym nerwem ciała przeczuwałaś, że coś się zaraz wydarzy, że nie dolecicie do celu bez żadnej przygody. I nagle… przed twoim pyszczkiem pojawiła się para świecących oczy, a zaraz potem niewidzialna twarz wystawiła język z ogłuszającym jękiem. Było to tak niespodziewane i straszące, że zostałaś wytrącona z równowagi i omal nie spadłaś. W porę wyrównałaś lot, ale serce dalej ci mocno biło. W dodatku dostrzegłaś, że w około pojawiło się dużo więcej par świecących głosu i słyszałaś chóralny, przerażający śmiech. Norfi nawet skrzywił się, jakby i jego strach lekki obleciał.
- Nic nie rób! Nie prowokuj ich! – krzyknął do ciebie.
Po chwili wokół zawieszonych w powietrzu oczów i jęzorów zaczęły się materializować pokeduchy, głównie Gastly, Hauntery i Gengary. Towarzystwo bardzo rozbawione i rozsiewające bardzo nieprzyjemną, lodowatą aurę.
- Kto wy? Czego chcecie? Mówcie nim pokażemy wam co znaczy prawdziwy strach! – zażądały duchy, mówiąc jednocześnie, przez co ich wspólny głos zabrzmiał potężnie, odpowiednie podkręcając nastrój.
- Wasz pan mnie zna. Jestem Norfi, a to Arianna, posłanka Edgara – rzekł Norfi, wskazując na ciebie. – Pokaż im list, tylko prędko. To nie są miłe duchy – rzucił do ciebie.
Faktycznie, pokemony wyglądały na zniecierpliwione i chętne do działania, które raczej nie skończy się dla twojej osoby pozytywnie.
Lecieliśmy dalej. Miałam coraz silniejsze przeczucie, że zaraz coś się stanie. Że zaraz coś na nas wyskoczy albo czymś ku nam ciśnie. Nerwowo strzygłam uszami, próbując wyłapać jakikolwiek sygnał, że coś się zbliża. Ale niewiele mi to pomogło. Nagle tuż przed moim nosem pojawiły się jakieś ślepia i długi jęzor. Mimowolnie krzyknęłam, że nie wspomnę o tym, że prawie też spadłam na ziemię. Udało mi się jednak wyrównać lot i zaraz zbliżyłam się do Norfiego, jakby próbując się schronić w pobliżu jego skrzydeł.
Tymczasem wyjaśniła się zagadka ślepi i jęzora. Były to po prostu poke-duchy. Cała zgraja i to bynajmniej chcących się zaprzyjaźnić. Norfi wyjaśnił im po co przybywamy i powiedział, abym wyjęła list od Edgara.
Kiwnęłam tylko głową i zaraz zaczęłam grzebać w torbie, szukając wiadomości, aby pokazać ją tym niecodziennym "odźwiernym". Trochę było mi cięzko, zważywszy na wybitnie trzęsące się łapy (oczywiście te "zadnie" ;P).
- Proszę, oto list- rzuciłam, niemal jednym tchem, wyciągając ku nim wiadomość w swojej łapce, jednocześnie nerwowo machając skrzydełkami.
Zawsze jak się denerwowałam to jakoś tak trzepałam nimi na potęgę. Jak jakiś komar czy inne brzęczące licho. Normalnie pewnie zdążyłabym się zirytować tym faktem, niepanowania nad odruchami własnego ciała, ale w obecnej chwili miałam nieco inne priorytety. Marzyłam tylko, by te duchy po prostu dały nam spokój i się ulotniły.
Twoje nerwowe ruchy, trudność w wyciągnięciu listu, czy wreszcie komarze machanie skrzydłami, bardzo rozbawiły towarzystwo. W końcu jednak pokazałaś kopertę, a jeden z Gengarów rzucił na nią okiem.
- Faktycznie od Edgara – przyznał, po czym spojrzał krytycznym wzrokiem na śmiejących się towarzystwo. – A wy co rżycie? Wracać do roboty hołoto! – ryknął na nich.
Pozostałe duchy drgnęły nerwowo i porozlatywały się, znikając wśród przestworzy. Gengar dał wam znak, byście lecieli za nim. Ruszyliście dalej w stronę zamczyska. Im byliście bliżej, tym bardziej ci imponowało. Widziałaś kamienne blanki, rozmaite ozdobniki, jak rzygacze, gargulce i inne posągi. Panowała tu dziwnie chłodna, przygnębiająca aura. Wkrótce dowiedziałaś się dlaczego. Po murach i dziedzińcu zamku kręciło się mnóstwo duchów rozmaitych gatunków. Wylądowaliście pod wrotami wielkiego kasztelu, który stanowił najbardziej imponującą budowlę wewnątrz murów.
- Czekajcie tutaj, opowiem o waszym przybyszu panu Manimarco – rzucił Gengar i wleciał do kasztelu.
Zostałaś więc wraz z Norfim, a dookoła tłoczyły się ciekawskie duchy, obrzucające was spojrzeniami. Bardzo upiorne miejsce.
- Wytrzymasz, czy chcesz żebym poczekał z tobą, aż Manimarco cię przyjmie? – zaoferował Norfi.
Widać z własnych doświadczeń wiedział, jak bardzo musi tu być nieprzyjemne czekanie na czegokolwiek.
Na szczęście pokazanie listu wystarczyło i mogliśmy lecieć dalej. Wcześniej zapewniłam duchom drobne widowisko. Cóż, nie lubiłam kiedy coś na mnie znienacka wyskakiwało... I miało przewagę liczebną.
Tymczasem jeden z Gengarów rozgonił towarzystwo i polecił nam trzymać się za nim. To polecieliśmy. Przy okazji mogłam bliżej przyjrzeć się budowli. Nie powiem, wygląd powalał. Zauważyłam jednak, że ta okolica, a szczególnie zamek wybitnie roi się od poke-duchów. No, to będzie ciekawie. Pokaźna grupka zaczynała na nas popatrywać.
W międzyczasie Norfi zaoferował, że może ze mną zostać jeszcze chwilę.
- Ch... chyba dam radę. Skoro pokazałam im list od Edgara, nie powinni mi zrobić krzywdy, prawda?
Ostatecznie nie chciałam wyjść na jeszcze większe strachajło. Choć obecność tych wszystkich duchów nie napawała mnie zbytnim optymizmem, postanowiłam chociaż próbować sprawiać wrażenie, że nie przeszkadza mi to aż tak mocno.
- Tak, nie tkną posłańca Edgara. Wszystkie duchy tutaj wiedzą, że stary puchacz i Manimarco to kumple i ich pan nie będzie zadowolony, jeśli ktoś by przeszkodził w korespondencji między tą dwójką – wyjaśnił Norfi. – Poradzisz sobie. No to w takim wypadku ja się będę zbierał. Muszę się upewnić, że te Charizardy nie zorganizują większej koalicji przeciwko mnie. Miło było cię poznać Ariano. Jeśli kiedyś w przyszłości będziesz chciała sprawdzić swą siłę, z chęcią zobaczę czego się nauczyłaś – rzekł jeszcze sokół, po czym machnął skrzydłami i odleciał w tym samym kierunku, z którego przylecieliście.
Tymczasem okazało się, że wrócił Gengar-szef, ale nic nie rzekł na odlot Norfiego.
- Pan Manimarco przyjmie cię za chwilę. Chodź za mną – rzekł do ciebie.
Z braku laku pomaszerowałaś za duchem do wnętrza kasztelu. Za przedsionkiem znajdowała się wielka sala, jakby na uczty, sądząc po rzędzie pustych obecnie stołów. Było tam równie upiornie co i na zewnątrz. W uchwytach płonęły niebieskim ogniem pochodnie, a kandelabrach czarne świecie. Na ścianach wisiały zgnite gobeliny, a zbroje, których chyba używali dawno temu ludzie, stały zakurzone i zaśniedziałe. Oczywiście tu i ówdzie fruwały pokemony duchy. Ten, czy ów nie zwrócił na ciebie uwagi i przeniknął przez ciebie. Okropne, zimne uczucie. Po każdym takim spotkaniu miałaś przez chwilę dreszcze. Szliście wieloma korytarzami i schodami. Prawdopodobnie wspięłaś się aż na ostatnie piętro kasztelu. Gengar wskazał ci tam na jedne z drzwi.
- Tutaj rezyduje pan zamku. Możesz wejść do środka tylko wtedy, gdy cię poprosi. Czy to jasne? – zwrócił się do ciebie duch.
Jakbyś chciała usiąść, stoi tutaj parę zakurzonych ław.
- Mnie również było miło cię poznać. Do zobaczenia- pożegnałam się z Norfim.
No, to znowu zostałam sama. Na szczęście nie na długo. Powrócił bowiem Gengar-szef, który to kazał mi ruszyć za nim. No to potuptałam.
Wnętrze zamku było nie mniej ponure niż jego zewnętrze. Jacykolwiek mieszkali tu ludzie to zdecydowanie żyli tutaj bardzo, bardzo dawno temu. Przynajmniej wskazywały na to te tony kurzu i pajęczyn, stare zbroje i na wpół rozlatujące się gobeliny. Tu także latało kilka duchów. Niektóre nawet nie widziały nic złego w przenikaniu przeze mnie. Brr! Ale to było nieprzyjemne uczucie. Takie zimne i dziwne i w ogóle wolałam, aby tak nie robiły. Tymczasem idąc za Gengarem kluczyłam po najrozmaitszych schodach i korytarzach. Najprawdopodobniej Manimarco rezydował gdzieś na wyższych kondygnacjach. Ostatecznie zatrzymaliśmy się przed jakimiś wielkimi drzwiami.
- Dobrze, rozumiem. Dziekuję- odparłam jeszcze duchowi.
Co było robić? Każą czekać to czekam, zastanawiając się jaki też jest ten Manimarco.
Nie było wyjścia, musiałaś czekać aż Manimarco cię wezwie. Gengar dotrzymywał ci towarzystwa, ale tylko po to żeby upewnić się, że nie będziesz przeszkadzać jego panu. Innymi słowy koło drzwi, co jakiś czas rzucając na ciebie okiem i milczał. W końcu drzwi się otworzyły i wyszedł z nich niezbyt pocieszony Espurr, który natychmiast opuścił korytarz.
- Zapraszam – zawołał ze środka aksamitny głos, a Gengar kiwnął na ciebie głową byś się ruszyła.
Cóż, weszłaś do środka, a drzwi same za tobą się zamknęły. Znalazłaś się w… cóż gabinecie. Stały tu regały zawalone książkami oraz stoły i gabloty pełne dziwacznych przyrządów, podobne do tych, które widziałaś u Edgara. Różnica była taka, że tutaj wszędzie panował porządek. Nie dostrzegłaś nawet odrobinki kurzu, wszystko ładnie ułożono, a pochodnie świeciły normalnym światłem. Jakoś było mniej ponuro w tym pomieszczeniu niż w reszcie zamku. Za wielkim biurkiem, siedział, a właściwie lewitował nad pięknym fotelem spory, fioletowy duch wyglądający jak osoba w tiarze czarodzieja. Mismagius.
- Jak zapewne wiesz, jestem Manimarco, władca tej kotliny, tego zamku oraz wszystkich żyjących tutaj istot. A ty kim jesteś? – odezwał się duch, a po tych słowach pochylił się ku tobie, łącząc swoje „ręce”. - Słyszałem, że masz dla mnie list od mego przyjaciela Edgara, mała Noibat. Czy mogę? – wyciągnął ku tobie „rękę”.
Gengar chyba nie do końca ufał mi w kwestii czekania. Aczkolwiek jego obecność nie przeszkadzała mi zbytnio - ostatecznie robiłam to co kazał. W końcu drzwi otworzyły się. Ze środka wyszedł jakiś Espurr, który to zaraz się ulotnił. A zatem przyszła moja kolej.
Pomieszczenie do którego weszłam było... inne. Takie jakby cieplejsze i mniej ponure w porównaniu z resztą zamku i okolicy. Na swój sposób wręcz przytulne. Dookoła ciągnęły się najprzeróżniejsze gabloty, stoły i szafy zastawione różnymi różnościami. Prawie jak u Edgara, ale tu było zdecydowanie czyściej.
Za ustawionym pośrodku biurkiem lewitował pan zamku. Skłoniłam się uprzejmie.
- Tak, słyszałam co nieco o panu. Na imię mi Ariana- przedstawiłam się.
Po chwili duch poprosił mnie o podanie mu wiadomości. Zaraz też wygrzebałam ją ze swojej torby.
- Oczywiście, proszę- odparłam podając mu kopertę.
No, to zostało tylko poczekać na rozwój wypadków. Zrobiłam już swoje.
Manimarco natychmiast przejął kopertę i ją rozerwał. Ze środka wyciągnął kartkę, którą szybko przeczytał. Wyglądał na bardzo zaciekawionego zawartym tam tekstem, gdyż nawet mruczał pod nosem „interesujące”. Po chwili skończył czytać i schował list z powrotem do koperty.
- Zaiste, interesujące – powiedział głośniej, po czym bezceremonialnie wyleciał zza biurka i zaczął sobie ciebie oglądać ze wszystkich stron. – Tak, Edgar napisał prawdę. Wyczuwam, że zostałaś dotknięta przez niezwykłe siły. Och, czeka nas dłuższa rozmowa Ariano i nie chcę żeby ktoś nam przeszkadzał – głos miał bardzo tajemniczy, a i odniosłaś wrażenie, że nie Mismagius nie przyjmie dobrze sprzeciwu. – Polecisz teraz za mną, pomówimy w bardziej dyskretnym miejscu. Ale najpierw… – Manimarco zaczął szeptać jakieś dziwne słowa, kręcąc nad tobą dziwne wywijasy rękami.
Poczułaś się dziwnie. Miałaś wrażenie, że jesteś bardzo lekka, w dodatku zrobiło ci się strasznie zimno, jak wtedy, gdy przeleciał przez ciebie duch, tylko że… to ty stałaś się przezroczysta i wyglądałaś teraz jak duch.
- Bez obaw, to tylko chwilowe. Za dokładnie godzinę znowu będziesz materialna. A teraz za mną, Ariano. – rzekł Manimarco, po czym… zanurkował w podłodze, znikając ci z oczu.
Cóż, chyba musisz iść w jego ślady.
Mismagius czytał wiadomość, od czasu do czasu pomrukując coś do siebie. A ja stałam sobie i czekałam jak na osąd. W międzyczasie duch skończył czytać, nawet sobie obleciał mnie dookoła i stwierdził, że będziemy musieli pomówić, ale w jakimś innym miejscu. W porządku, tylko czemu zaczął tak majtać tymi swoimi niby rękami?
- W porządku, ale co się... Ojej- stwierdziłam, kiedy zorientowałam się, że nagle stałam się półprzezroczysta.
Czyli kolejne zaklęcie. Nie żebym miała coś do duchów, ale ucieszyła mnie wiadomość, że to tylko tymczasowe. Perspektywa przeświecania niemal na wylot tak na dłuższą metę niezbyt mi się podobała.
Tymczasem Manimarco "zanurkował" w podłodze. Co było zrobić? Dałam nura za nim. Swoją drogą, podejrzewam, że to może być nawet ciekawe przeżycie tak sobie przez coś przeniknąć. W końcu hej - mam okazję zobaczyć jak to jest być duchem i to tak za życia. Nie ma co wybrzydzać na takie atrakcje. Hm... Zobaczmy jaka jest ta jego odosobniona samotnia, do której mnie prowadzi...
No to postanowiłaś ruszyć przez podłogę za Manimarco. Z taką lekkością ruszyć się z miejsca nie było problemu. W sumie nawet nie musiałaś teraz machać skrzydłami, by się utrzymać w powietrzu. Po chwili na przywyknięcie do tego stanu rzeczy, zanurkowałaś w stronę kamiennej, twardej posadzki. Instynkt kazał ci zamknąć oczy, a mózg oczekiwał rychłego zderzenia i bólu. Zamiast tego pojawiło się inne uczucie. Gdy przenikałaś przez podłogę, miałaś wrażenie jakbyś przechodziła przez kurtynę wodną, w której jednak woda się nie porusza. Wrażenie osobliwe, ale jakoś nieszczególnie „inne” od tego co w życiu doświadczyłaś. Mismagius czekał na ciebie w tym nowym, dość pustawym pomieszczeniu. Dalej ruszyliście już razem. Śmignęliście przez cały szereg komnat i korytarzy, podczas których widziałaś codzienne życie żyjących tutaj duchów oraz pokemonów typu mrocznego. Zauważyłaś, że szczególnie duchy silą się na udawanie ludzi, czy to przez manierę, posiłki, czy język. Dziwna sprawa. W każdym razie przyciągałaś ciekawskie spojrzenia, ale nikt nie śmiał powiedzieć czegoś na was, albo was zatrzymywać. Wraz z Manimarco zawędrowałaś do ciemnych lochów zamku, chyba najbardziej ponurego miejsca jakie w życiu widziałaś. W celach ciągle leżały zbielały szkielety ludzi. Nieoczekiwanie duch złapał cię za skrzydło, nim polecieliście dalej.
- Czeka nas dłuższy lot przez skały, a nie chcę żebyś mi się zgubiła po drodze gdzieś w granicie. Gdybyś się nie wykaraskała stamtąd przed końcem działania czaru, marny byłby twój los – wyjaśnił.
Cóż, nie było się co opierać. Lot przez litą skałę przypominał nurkowanie w mrocznej toni. Było ci zimno, twoje ruchy były ociężałe no i kompletnie nic nie widziałaś. Rękę Mismagiusa ledwie czułaś, coś jak powiew lekkiego wietrzyka mierzwiącego futro. Niemniej po kilku minutach wylądowaliście w odizolowanej komnacie. Było tutaj jeszcze więcej ksiąg i jeszcze więcej aparatur. Księgi jednak wyglądały na bardzo antyczne, a przyrządy na bardzo cenne. Podłogi oraz ściany były pełne tajemniczych, połyskujących symboli oraz kręgów. Podświadomie czułaś, że zawartość tego pomieszczenia stanowiła olbrzymi, ale i niebezpieczny skarb. Atmosfera przyprawiała cię o dreszcze, chociaż chwilowo nie byłaś materialna.
- Witaj w moim sanktuarium Ariano. Nie wielu pokemonom to miejsce pokazywałem, ale jakby nie patrzeć los ujawnił ci tajemnicę, a tutaj nikt nie będzie nam przeszkadzał w rozmowie – odezwał się Manimarco, zniżając się na wysokość posadzki. – Zanim jednak przejdę do tego etapu, wyląduj w środku tego dużego kręgu. Muszę wykonać parę testów. Zdradzę tylko że będą bardziej wnikliwe od tego co robił z tobą Edgar. Przy okazji powiedz mi, co wiesz o rzeczy zwanej magią? – zapytał cię o to takim tonem, jakby od tego pytania zależały losy świata.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
Design by Did, Panda & Daisy7.Only for Pokemon Crystal
Copyright 2016 by Daisy7.
Zabrania się kopiowania tekstów i obrazków autorstwa naszych użytkowników bez ich zgody na użytek innych stron!
Grafika pochodzi ze źródeł internetowych. Nie przywłaszczamy sobie do niej żadnych praw. Jeśli jesteś autorem obrazka wykorzystanego na forum i nie życzysz sobie, by się tu znajdował, napisz do administracji Pokemon Crystal, a zostanie on usunięty.
Pokemon Crystal nie czerpie żadnych korzyści materialnych z prowadzenia tej strony poświęconej serii "Pokemon" - własności Nintendo.