Imię/imiona: IV "Eve"
Data urodzenia (wiek): ???
Profesja: Trener
Profesja poboczna: Florysta
Towarzysz/towarzyszka:
~~~~~~
Opis wyglądu: Eve z pozoru wydaje się normalną nastoletnią dziewczyną. Początkowo, po uciecze ze szpitala, zachowywała się i wyglądała jak dziwadło. Z czasem jednak nauczyła się, jak nie wyróżniać się wśród tłumu. Polubiła strojenie się w urocze dziewczęce ubrania, gdyż stwierdziła, że wygląda w nich ładnie, a po wielu latach spędzonych w samym szpitalnym fartuchu, zależało jej, by właśnie wyglądać ładnie. Zdobywanie ubrań nie jest dla niej żadnych problemem, może niespostrzeżenie wejść i wyjść z każdego budynku, więc stara się często zmieniać odzień i lubi ubierać się modnie.
Na tyle karku ma tatuaż z napisem "IV". Pamiątka po szpitalu, numer który jej tam nadali. Dziewczyna wstydzi się go i zakrywa go włosami.
Opis charakteru: Trudno opisać charakter kogoś, co nie miał nawet okazji go wyrobić. W szpitalu żyła w ciągłym strachu i musiała wykonywać każde polecenie lekarze, a gdy przejawiała na najmniej odznaki oporu, od razu ją za to karali.
Od tamtego czasu minęło już kilka lat, ale strach przed białym fartuchem pozostał. Obserwując ludzi z daleka, Eve nauczyła się jak zachowywać się wśród nich. Potrafi normalnie rozmawiać i staranie skryła wszystkie swoje oznaki dziwactwa i przeszłości. Mimo wszystko dalej stroni od ludzi i woli przebywać w alternatywie niż prawdziwym świecie. Gdyby to było możliwe, z chęcią przeniosłaby się tam na stałe.
Kilka dni po ucieczce ze szpitala, spróbowała porozmawiać z jakimś innym dzieciakiem. Niestety nie wyszło to zbyt dobrze. Jedynym pozytywem było to, że dziewczyna wtedy uzyskała imię. Otóż spytana jak się nazywa, wskazała na swój tatuaż, mały, nie znając liter rzymskich, przeczytał to jako "Iv", więc uznał, że dziewczynka nazywa się "Eve". Ona z chęcią przygarnęła tę imię.
To była jej pierwsza i ostatnia próba nawiązana znajomości z innym człowiekiem. Wokół nich błyskawicznie zebrali się zainteresowani i zaniepokojeni dorośli, którzy zaczęli zadawać jej masę dziwnych pytań. Eve uciekła, korzystając ze swojej mocy. Zrozumiała wtedy, że nigdy nie będzie taka jak oni, więc nawet przestała próbować.
Historia:
Odkąd sięgała pamięcią, była w tym samym pokoju szpitalnym. Nie miała żadnych wcześniejszych wspomnień, równie dobrze mogła się tam urodzić, jak i tam umrzeć. Było to niewielkie i surowe pomieszczenie. Miała tam jedynie liche łóżku i małą lampkę.
Większość dni spędzała w kompletnej samotności, czekając z utęsknieniem, aż ktoś otworzy drzwi. To było jedyne życie, jakie znała, jedyne, jakie dano jej poznać.
Raz na parę dni do jej pokoju wchodził mężczyzna w białym kitlu, wtedy dziewczyna jednocześnie się cieszyła, gdyż w końcu nie była sama, ale też bała się, bo wiedziała, że jego wizyty wiązały się ogromnym bólem i eksperymentami.
Zawsze była wtedy podłączany do jakichś maszyn, które wysyłały do jej ciała impulsy elektryczne, które stopniowo zwiększały swoją moc. Eksperymenty przeważnie trwały, dopóki dziewczynka nie mdlała.
Nie rozumiała, dlaczego jej to robią, doktor mówił, że to wszystko dla jej dobra, a ona coraz mniej mu wierzyła. Eksperymenty działy się coraz częściej, a ona zaczynała coś czuć, jakby coś z tyłu głowy się budziło. Ogarniała ją wtedy kompletna ciemność, inna i mroczniejsza od tej, która panuje w nocy. Czuła się jakby miały się wynurzyć z wody, ale gdy jej palce już miały dotknąć tafli, budziła się i to przerażające uczucie mijało.
Powtórzyło się to jeszcze kilkanaście razy, aż pewnego dnia udało się jej przejść przez taflę wody.
Obudziła się w tym samym pokoju, ale na tym kończyły się podobieństwa. Było zimno, ciemno i pusto. Maszyny i lekarze zniknęli, mimo że ona dalej leżała na tym samym fotelu. Podłoga i ściany były oblepione czarną mazią, przypominającą macki, które rozchodziły się po całym pomieszczeniu. Przerażona dziewczynka wstała i wołając o pomoc, ruszyła do drzwi. Pierwszy raz w jej życiu, były one otwarte. Niepewnym krokiem przez nie przeszła. Dalej znajdowała się w szpitalu, ale wszystko wciąż było ciemne i puste oraz oblepione ciemnymi mackami.
Nie wiedząc, co robić, ruszyła przed siebie. Szła i szła, aż wyszła z budynku, za bramy i doszła daleko w głąb lasu.
Była kompletnie przerażona i zmarznięta, na swojej drodze nie spotkała żadnych śladów żywej osoby, ba, nawet żadnego dźwięku nie usłyszała. Bała się, że zostanie w tym miejscu na zawsze.
Rozpacz przerwało jej okropne burczenie w brzuchu, mimo że całkiem niedawno jadła, teraz umierała z głodu. Uczucie to było tak wielkie, że dziewczynka się obudziła. Dalej była sama w lesie, ale ciemność i macki zniknęły. Ponownie znajdowała się w prawdziwym świecie, radość nie trwała długo, gdyż jej uszów dobiegł ryk syreny. Już go kiedyś słyszała, znaczyło to, że ją szukali.
Nie chciała wracać do szpitala, a tym bardziej nie chciała wracać do tamtego dziwnego świata.
Od tamtego dnia minęło już kilka lat, a dziewczynka dość szybko została zmuszona do ponownego przejścia do drugiego wymiaru. Dziecko ubrane tylko w szpitalnych fartuch i znające jedynie postawy ludzkiej kultury, oczywiście, że zwracało na siebie uwagę.
Na jej szczęście szybko zrozumiała, że dzięki podróży do drugiego wymiaru (który zaczęła nazywać Alternatywą), mogła uciec dosłownie każdemu z każdej sytuacji.
Choć niechęć i strach został, gdyż Alternatywa w żadnym stopniu nie stawała się przyjemniejsza, dziewczyna powoli zaczęła się przyzwyczajać i dostrzegła potencjał tego miejsca.
Przejścia między wymiarami stawały się coraz łatwiejszy, aż w końcu były tak łatwe, jak przejście przez drzwi. Mogłam tam także siedzieć coraz dłużej i podróżować coraz dalej. Wizyty jednak miały swoje ograniczenie w postaci przemiany materii. Będąc w Alternatywie, jej organizm pochłaniał zdecydowani więcej energii, a im więcej rzeczy robiła, tym szybciej stawała się głodna. Gdy głód stawał się nie do zniesienia (tak jak podczas pierwszej wizyty), automatycznie wracała do normalnego świata.
Z tego powodu mogła jeść, ile chciała i nie miała żadnej szansy przytyć, zwłaszcza że cały prowiant kradła ze sklepów, przemieszczając się swobodnie między wymiarami.
Potrafiła przenosić przedmmioty pomiędzy stronami (im więcej, tym więcej mocy zużywała) i odkryła, że pozostawione rzeczy przez nią w Alternatywie tam zostawały.
Czasami potrafiła zabrać ze sobą pełno pożywienia i siedzieć w Alternatywie do tygodnia. To miejsce wciąż było tak samo puste i przerażające, ale tylko tutaj czuła się bezpieczna i wolna.
Kradła tylko to, co potrzebowała do przeżycia, a przynajmniej tak sobie wmawiała (ubrania i wszelakiego rodzaju gadżety/zabawki, były dla niej również niezbędne jak jedzenie), ale był jeden prawdziwy wyjątek.
Mając dość samotności, a nie potrafiąc nawiązać normalnego kontaktu z inną osobą, postanowiła ukraść od jakiegoś dzieciaka pokemona. Ofiarą został mały Phanpy, który o dziwo całkiem szybko pogodził się z nowym losem i równie szybko polubił dziewczynę.
Dzięki słonikowi odkryła, że może przenosić także inne istoty do Alternatywy i co więcej, może je tam zostawić. Okazało się także, że ich metabolizm, w odróżnieniu od jej, się nie zmienia i potrzebują jeść tyle samo ile po drugiej stronie.
Nie były to idealne warunki, ale dziewczyna w końcu miała przyjaciela i była całkiem zadowolona z obecnego życia. Mogła trwać tak wiecznie, przeskakując między dwoma wymiarami.
Jednak w ciemności i pustce Alternatywy, coś powoli zaczynało ożywać, a dziewczyna nie była tego w żadnym stopniu świadoma.
Rodzina:
Eve nie tylko nie zna swojej rodziny, ale także nie rozumie do końca tego pojęcia, z tego powodu ani za nimi nie tęskni, ani ich nie szuka.
~~~~~
Box |
Konto bankowe |
Trofea
~~~~~
Ekwipunek:
- pieniądze
- pokedex
- 5x pokeball