Forum: Prace Wysłany: 2018-07-20, 16:54 Temat: Cyrk
Tanja bała się wrócić do rodzinnego Lwowa. Rodzice na pewno by się na nią wściekli - zdołali już ułożyć sobie na nowo życie, cieszyli się z wysyłanych przez córcię pieniędzy, kupili sobie nawet zabytkowy pałacyk, w którym dorobili się gromadki nowych dzieci. Poza tym pani Wasilewska wreszcie mogła pozwolić sobie na szalone zakupy w miejscowym lumpeksie - wykupiła połowę sklepu za jedyne dwa tysiaczki od córci.
No ale co ona miała im powiedzieć? Że już nie jest bogata, że mąż ją wyrzucił i jest dwudziestoletnią rozwódką? Wstyd i hańba! Na dodatek musiała zapierdzielać na Ukrainę prosto ze wsi pod Warszawą, bo nikt nie chciał jaj dłużej za darmo wozić. No i szła, szła z różową walizeczką, drogimi ciuchami i smutną miną.
Kiedy myślała, że nie złapie już żadnego autostopa, spotkała jadącą w różowym samochodzie rodzinę z Polski. Prowadzący mężczyzna z olbrzymim brzuchem, w miałym podkoszulku, krótkich spodenkach i - tutaj zajrzała nieco przez okno zatrzymanego malucha - w skarpetkach z sandałami. Jego żona, typowa Grażyna z odrostem na pół głowy, czerwoną szminką połączoną z niebieskimi cieniami do powiek i tanią sukienką z lumpa i... córcia, typowa Karyna z telefonem-kiblem w ręku.
- Co taka sama se chadzasz, kochaniutka?! - wrzasnęła Grażka, nieco zbyt głośno jak na standardy Tanjeczki. - Wsiadajże do naszego auta to cię podwieziemy, gdziekolwiek zechcesz. I tak jedziemy do miasta sprzedać parę jaj, żeby zarobić trochę. To potrzebujesz pomocy, waćpanna?
- A wa! A wa! Potrzebuję, oczywista to oczywistość! Zabierzecie mnie do Lwowa? - spytała podekscytowana Tanjeczka.
- Toć panna do Lwowa aż?! A wa, a wa, zaraz cię do bagażnika pakujemy i jedziemy! Toć ja mam wuja Wasyla we Lwowie! Miałam, bo zmarło mu się, pijaczynce
- Wuj Wasyl z rodziny Typowych? Toć to moja rodzina. Siedemnastego czerwca padichnął
- Toć niesłychane! Wsiadajże, dziewucho! - wrzasnęła Grażynka.
No i pojechali. Na granicy polsko-ukraińskiej zobaczyli mnóstwo glin, Tanjeczka więc postanowiła trochę zażartować.
- Tyle tu psów, aż dziw bierze, że sobie tyłków jeszcze nie obwąchują - zachichotała.
Grażyna oczywiście wyciągnęła sobie gar bigosu, trochę kiełbachy i ciekawych rzeczy do jedzenia.
- Toć to hycla tutaj na nich nasłać można!
No i rzeczywiście wkrótce przyjechał hycel i wszystkich wsadził do więzienia dla psów.
- Jestem pewna, że nie wygrałbyś żadnego meczu bez mojego dopingu, kochanie - posłałam mu całusa na odległość, bo tak naprawdę to nie potrafiłam na żadne z nich długo się gniewać. Może i często mnie wkurzali, ale jednak zdążyłam ich przez te kilka godzin polubić i mogłam zaryzykować stwierdzenie, że moglibyśmy się zaprzyjaźnić. Lepsi oni niż Audrey #2 i Audrey #3, te dwie pustaczki, które nawet nie pamiętały swoich prawdziwych imion. Ba, nikt ich nie znał. Wszędzie się tak podpisywały.
Ale wtedy krzyknął, że ktoś za nami podąża - i rzeczywiście, kiedy spojrzałam w dół, zobaczyłam jakiegoś masywnego kolesia. Zaczęłam panikować, odwróciłam się w kierunku Dylana z przerażoną miną, ale kompletnie nie wiedziałam co robić, więc włożyłam dłonie w włosy i pisnęłam.
- Jak rodzice mnie złapią to zginę i już nigdy nie dotknę telefonu! Emily, ruszaj dupsko, uciekamy! - wrzasnęłam. Przy okazji przypomniałam sobie o Audino, która mogłaby mi pomóc.
Zdecydowałam poczekać trochę aż Emily dotrze na miejsce, a potem razem z nią uciec, przynajmniej spróbować. Nie mogłam jej zostawić, nawet jeśli mi na niej nie zależało... bo nie zależało?
Layla należała do niewielkiego grona osób, które wolały nie ingerować w sprawy pokemonów i przyrody. Wolałaby zostać na statku i nie zakłócać spokoju Meloetty, ale... skoro już zdecydowała się zostać piratką to musiała jakoś swoim kompanom pomóc się tam dostać. Miała nadzieję, że ta dziewucha nie jest tak zołzowata na jaką wyglądała.
Och, Meloetto,
wdzięku i finezji królowo,
Pani Unovy regionu,
pewności i stanowczości władczynio,
Pani mórz i oceanów wszystkich...
Księżno wszystkich wodnych stworów,
Gyardosów, Magikarpiów czy samych Samurottów.
Cesarzowo roślinności najpiękniejszej,
My, piraci, potomkowie grzeszników wielkich,
przybywamy z prośbą jedną...
Twój głos tak piękny, kojący, hipnotyzujący
A jednak tak stanowczy.
Brzmisz nostalgicznie, pewnie i władczo,
brzmisz jak brzmieć powinna królowa morza.
My, przybysze spokojni, z zamiarami świetnymi,
patrzymy w twe oczy niespotykane,
słuchamy twych słów melodyjnych,
dotykamy twych dzieł pięknych...
I prosimy, byś i nas uczyniła,
poddanymi imperium swego,
imperium oddzielonego od świata okrutnego,
świata, w którym silniejsi rządzą słabszymi...*
w którym jedyną jesteś ostoją,
latarnią dla niewinnych pokemonów...
Pozwól nam, Muzo najdroższa,
wstąpić w szeregi swe.
Poczekamy cierpliwie,
w milczeniu i ukryciu,
w bezpiecznej odległości,
rozmyślając o cudach Twych włości,
o cudach, których tak zacięcie bronisz.
Bo w chaosie tym, w którym
Staraptor przyjaźni się z Buneary,
w którym Liepard opiekuje się Dedenne,
w którym okrucieństwo nie istnieje,
my odnajdziemy swe dusze,
dusze, dotąd stargane i zniszczone,
czekające na swą odbudowę.
Proszę, Meloetto droga,
czasu na czekanie ciągle mniej,
więc zdecyduj wreszcie się!
* Mam na myśli fakt, że silniejsi(ludzie) rządzą słabszymi od siebie pokemonami, wydają im polecenia, toczą nimi bitwy. Moja postać zakłada, że w miejscu, do którego nie chce wpuścić ich Meloetta coś takiego nie istnieje, że pokemony mogą żyć szczęśliwie.
- To nie ty byłeś kapitanką cheerleaderek, Dylan - uniosłam głowę do góry, bo ja to zawsze dumna z tego tytułu byłam. Te pustaczki zawsze wybierały mnie na swoją królową, bo byłam najlepsza - zawsze stałam na szczycie piramidy i dyrygowałam innymi. Najwidoczniej treningi w ogóle się nie opłaciły, bo męczyłam się po tak krótkich spacerkach.
No ale najgorsza okazała się ta przeklęta góra. Serio, wolałabym jechać w tym luksusowym samochodzie, z przystojnym szoferem i torebkami wypełnionymi nowymi ciuchami. Znowu trochę się nad sobą użalałam, ale co z tego...
- I nie przemądrzaj się tak, bo kopnę cię w te twoje wysportowane dupsko - zachichotałam. Ale postarałam się przyśpieszyć kroku, bo nie uśmiechało mi się maszerować potem w ciemności, w towarzystwie strasznych pokemonów nocnych.
Och, miałam dość ich mądrych tekstów i pouczeń. Jakim prawem wypominali mi moje potyczki? Może powinnam przypomnieć im czasy, w których to ja stałam na szczycie hierarchii w szkole, a oni chwaoli się na dole? Wtedy by się nareszcie ogarnęli. Niemniej jednak, tekst o Dragon Pulse'ie był całkiem zabawny, nawet zachichotałam.
- To szczur, na pewno ma jakąś wściekliznę. Jak ją ugryzie to nic jej się nie stanie - rzuciłam w eter. - Ale to też wiedziałam - a potem obserwowałam przebieg walki. Zauważyłam, że Audino jest straszną kaleką i nie radzi sobie z wyprowadzaniem ciosów, głupi Miltank, nie potrafiła nawet użyć tego Last Resort. Czy ona niczego się nie nauczyła, zanim trafiła w moje ręce? Nie dość, że brzydka to jeszcze głupia jak but. Dobrze, że nie słyszała moich myśli, bo znowu by się rozpłakała.
No ale ostatecznie udało się tego gówniarza pokonać. Przez potyczkę zdołałam nawet polubić tę Rattatę, było mi jej trochę szkoda, ale skoro nic się nie stało to w porządku. Obdarzyłam Audino łaskawym-sztucznym uśmiechem i poklepałam ją po ramieniu.
- No, dobrze sobie poradziłaś - wydukałam. A potem spojrzałam na Emily z wyraźnym biczfejsem. - Jestem pewna, że nie poradziłabyś sobie tak samo dobrze jak ja, Emily. To chyba WRODZONY TALENT - zadzierałam nosa. No, ale chwilę później odesłałam Audino do balla, żeby mnie więcej nie spowalniała i trochę odpoczęła. - To co, chodźmy szybko do miasta, bo okropnie bolą mnie nogi. Was chyba też, co?
właściwie to jestem za wprowadzeniem dwóch KP na start... wydaje mi się, że ludzie chętniej zostają na forkach jeśli mają tam więcej do zostawienia, zresztą, skoro jest tyle wolnych miejsc to może powinno się to wprowadzić;)
ewentualnie wydłużyć czas stażu na forum, bo rzeczywiście 10 stron w przygodzie to sporo - z tego co widziałam, wielu MG odpisuje wolno:P
Forum: Prace Wysłany: 2018-07-17, 14:40 Temat: Cyrk
+18 (trochę wulgaryzmów)
Marcus Dayer cieszył się mianem właściciela najpopularniejszego cyrku w całej Ameryce Północnej. Przyciągał uwagę zaciekawionych turystów i tubylców wspaniałym strojem Seksi Klauna, Ponytą poruszającą się na rolkach i... Snorlaxem, który marzył o zostaniu baletnicą. Poza tym gapiów zabawiali jego liczebni potomkowie - spłodził ponad 70 dzieciaków.
Wydawałoby się, że sława i świetność cyrku Dayerów nigdy nie minie. Mężczyzna dbał o rozwój interesu, zatrudniał coraz więcej utalentowanych osób, cieszył się olbrzymią sumą pieniędzy. Wkrótce dorobił się fortuny... Jego stara sześćdziesięcioletnia żona przestała mu wystarczać, więc oddał ją swojemu przyjacielowi do zamiatania podłóg. W zamian za to wziął sobie przepiękną, dwudziestodwuletnią Ukrainkę, Tanję Romanovą, służącą jakiegoś bogatego biznesmena. Była to dla niej niesamowita okazja do szybkiego wzbogacenia się i zabrania majątku tego starego durnia...
Tanja miała nadzieję, że przekona Marcusa do przepisania na nią majątku. Zamierzała zamienić cyrk w najlepszy burdel w okolicy, miała zarabiać na nim więcej niż on kiedykolwiek zarobił na pokazie. Niestety, sprawy pokomplikowały się, gdy dwudziestoletni syn Marcusa, John, oskarżył ją o wyłudzanie pieniędzy od jego tatusia. Tanja postanowiła go jakoś okiełznać.
Szybko wynajęła detektywa Rutkowskiego, który miał za zadanie znaleźć na Dżona haka.
- Detektywie, musisz mi pomóc go wyruchać - chodziło jej oczywiście o słowo udobruchać. - On nie może zrujnować mi kariery!
- Droga Tanjo, wiesz, że to będzie ciężkie śledztwo?
- Chcę mu obciągnąć pięknym za nadobne - uśmiechnęła się szyderczo Tanjeczka. Odgarnęła swoje śliczne włoski, wymieniła z mężczyzną porozumiewawcze spojrzenia i odeszła.
***
Kilkanaście dni później detektyw Rutkowski poinformował Tanję, że rozpoczął współpracę z Damianem Petrovem z programu "Zdrady". Tanja znała mężczyznę z przepięknego, ojczystego Lwowa: matka chciała ją z nim zeswatać, bo nie sądziła, że Tanja znajdzie sobie jakiegokolwiek męża. Generalnie to Damian się jej oświadczył na pogrzebie wuja Borysa - bidulek zapił się na śmierć i leżał tydzień w trumnie w salonie czekając na pochówek. Tanja wtedy bardzo płakała, bo uwielbiała wuja i jego opowieści o rozbiorach Polski - był długowieczny.
No ale trudno. Tanja musiała Johna uwieść. Najlepszym na to sposobem było zrobienie mu przyjemnego masażu, cyknięcia kilku zdjęć i zaszantażowania go nimi. Marcus kochał ją tak mocno, że na pewno nie zdenerwowałby się na samą Tanję, bardziej na niezdarnego synka. Przebrała się więc za seksowną pokojówkę i pojawiła się w jego pokoju.
- Co, dziwko wzięło? - spytała, odrobinę zażenowana swoim strojem. - Mogę ci zrobić niesamowity masaż erogenny, pobudza różne części ciała
No i oczywiście John dał się złapać. Godzinę później Tanja robiła mu masaż i opowiadała mu o swoim życiu.
- Wiesz, ja mam dwanaście sióstr i wszystkie mi zazdroszczą, że tylko ja dałam radę tutaj się pobić(wybić). One mieszkają we Lwowie, ale są tak gburne(grube). Jedna wyszła za takiego Wasyla i codziennie musi robić mu zamach(masaż), bo jego zawsze baniak(bęben, brzuch) boli... ech, biedaczki, tak pokończyły... a ja jestem królowa życia! - no a potem John próbował się do niej dobrać, ale śliczna Tanja się tak wkurzyła, że on się do niej dobiera w BUTACH, że normalnie już prawie umarła z wściekłości. - Ty być pudły(podły) dla mnie i Marcusa! Jak śmalec(śmiałeś) się do mnie tak perfidnie doforsować(dobrać)! - i uciekła cała oburzona.
Kilka dni później pokłóciła się z Marcusem o to, że niby uprawiała seks z jakimś Meksykańcem w ciężarówce i zabrała mu Snorlaxa z cyrku, który spełnił sowje marzenie o zostaniu baletnicą. Za to ona straciła wszystkie pieniądze i wróciła z tym Snorlaksikiem na Ukrainę.
Forum: Archiwum Wysłany: 2018-07-16, 23:35 Temat: Port
Imię/pseudonim postaci: Layla Goldner
Płeć postaci: Kobieta
Wiek postaci: 17
Wygląd postaci (opcjonalnie):klik *
SS z gry: podobno nie muszę:o **
Oświadczam, że zapoznałem/am się z całym tym postem i jestem świadomy/a kary, jaką zostanę obarczony/a, jeśli złamię którąś z zasad.
Jestem tutaj nowa, chciałam sobie trochę dorobić, więc zajrzałam do Prac. Nie spodobało mi się to, że posty należy wrzucać w określonych godzinach... według mnie jest to kompletnie niepotrzebne i równie dobrze mogłoby nie istnieć. :/
To nie moja wina, że nigdy nie słuchałam na lekcjach! Skąd miałam wiedzieć jakimi posunięciami dysponuje Audino, czy w ogóle coś potrafi i czy zdecyduje się zaatakować? Tacy oni mądrzy, a tak naprawdę to pewnie nic nie potrafią. Postanowiłam, że w niedalekiej przyszłości wyzwę ich na pojedynek, w szczególni przemądrzałego Dylana. Bo Michael starał się zachowywać normalnie... jak widać, kjoni byli lepsi od królów szkoły. Niemniej, sama sytuacja była tak samo upokarzająca jak moment, w którym zostałam Królową Balu Zimowego razem z Thomasem Rockwoodem, tym beznadziejnym futbolistą.
No cóż, kiedy przeciwnik zaczął machać ogonkiem, parsknęłam śmiechem. Wydawało mi się, że będzie prostym przeciwnikiem, nie potrafiącym zaatakować głupiej Audino. Na szczęście(albo i nie) wszystko wyjaśniła mi Emily.
- Wiedziałam to - skłamałam. Następnie przyjrzałam się atakowi mojego stworka: nie wyglądał on nadzwyczajnie, ale przynajmniej udało mu sięjakoś zaatakować. Zastanawiała mnie lekko bierność Rattaty - albo dawała mi fory albo po prostu była niedoświadczonym pokemonem z lasu.
Następny cios okazał się skuteczny. Świetnie się bawiłam! Może nadawałam się na trenra pokemonów? Powinnam poważnie pomyśleć nad tą karierą. Nawet jeśli to był zwykły pokemon z dziczy. No dobra, przypomniałam sobie kolejne ataki i ruszyłam do walki.
- Audino, teraz użyj Misty Terrain. Nagła zmiana otoczenia, szczególnie w przypadku dzikiego pokemona, powinna Rattatę zmylić! Zaraz po użyciu tego ataku spróbuj dobić szczura za pomocą Last Resort. Pamiętaj o unikach! Jeśli stworek sprobuje cię zaatakować, postaraj się wykorzystać swoją przewagę i odbić go za pomocą Pound.
Nie dość, że nie należała do najpiękniejszych to jeszcze mnie nie słuchała... puste krówsko. No ale musiałam znosić jej towarzystwo! Co by zrobiła Ratata, gdyby Audino ze mną nie było? Prawdopodobnie bezlitośnie by mnie zaatakowała. Może zawdzięczałam jej życie? No, trudno, i tak nie byłam jej wdzięczna.
Na szczęście moi towarzysze się pośpieszyli.
- Och, Dylan, nie udawaj wielkiego znawcy - przewróciłam oczyma, bo miałam dość jego głupkowatych tekstów. No ale musiałam mu wybaczyć - podobnie jak i ja, całe życie był rozpieszczany i lubiany, wszyscy podstawiali mu wszystko pod nos. - No dobra, spróbujmy - przechyliłam głowę w bok i oddaliłam się lekko od Audino. Następnie wydałąm jej polecenie. - Zaatakuj go za pomocą Water Gun! - krzyknęłam, ale dopiero po chwili przypomniałam sobie lekcje szkolną o atakach pokemonów. To był przerażający dzień... Ally Sudecki zyskała przewagę w głosowaniu na Królową Balu Jesiennego i prawie z nią przegrałam, ale potem jakoś wygrałam. A co wtedy mówiła ta głupia krowa, pani Valeria? Och, no tak.
- Użyj Pound, a potem Hyper Voice!
Ciekawe czy zamierzała mnie posłuchać.
Design by Did, Panda & Daisy7.Only for Pokemon Crystal
Copyright 2016 by Daisy7.
Zabrania się kopiowania tekstów i obrazków autorstwa naszych użytkowników bez ich zgody na użytek innych stron!
Grafika pochodzi ze źródeł internetowych. Nie przywłaszczamy sobie do niej żadnych praw. Jeśli jesteś autorem obrazka wykorzystanego na forum i nie życzysz sobie, by się tu znajdował, napisz do administracji Pokemon Crystal, a zostanie on usunięty.
Pokemon Crystal nie czerpie żadnych korzyści materialnych z prowadzenia tej strony poświęconej serii "Pokemon" - własności Nintendo.